Music

środa, 26 sierpnia 2015

Smocza Księżniczka 2.Zamaskowani

      — Chyba powinniśmy się zatrzymać i rozbić gdzieś obóz. Słońce zaczyna zachodzić, a my jestem na nogach ponad dziesięć godzin.
— Wymiękasz? — Dalia nie mogła powstrzymać się od szyderczego komentarza.
— Ponoć należysz do najwytrwalszych.
— Może i tak, ale znając ciebie, poprzedniej nocy nie zmrużyłaś oka, cały czas sprawdzając, czy wszystko jest gotowe. Przecież widzę, że ledwo się wleczesz.
— Jak ty to robisz? Śledzisz mnie, czy jak?
— Aj, księżniczko. Znam cię lepiej niż ty sama.
Dalia odpuściła. Mogła się zarzekać na niebiosa, że jest inaczej, a Niko i tak by jej nie uwierzył.
Niedaleko drogi znaleźli małą jaskinię, gdzie mogli spokojnie rozbić obóz. Kahuro zabrała się za rozkładanie śpiworów, wcześniej posyłając bruneta na poszukiwanie drewna. Kiedy już rozpalili ognisko, Niko wziął pierwszą wartę, nawet nie słuchając protestów przyjaciółki, więc ta ułożyła się wygodnie na posłaniu, na tyle wygodnie, na ile pozwalały jej warunki. Akari w tym czasie wskoczył na półkę skalną, znajdującą się niecałe dwa metry nad wejściem do jaskini. Rozsiadł się wygodnie i zamknął oczy, wsłuchując uważnie w otoczenie. Wiedział, że jeśli nie obudzi Dali za cztery godziny na zmianę, rano mu się oberwie, dlatego też pilnował czasu. Kiedyś zdarzyło mu się olać jej uwagi i siedział na warcie całą noc. Skończyło się na miesiącu w szpitalu i kolejnych dwóch rehabilitacji. Dalia złamała mu nogę w dwóch miejscach, poddusiła i na dokładkę przyłożyła trzonkiem miecza w głowę, po czym została mała, ale widoczna blizna. Zresztą uderzyła na tyle mocno i tak trafnie, że nie obeszło się bez lekkiego wstrząsu mózgu. Po wszystkim dziewczyna przeklinała samą siebie, bo Niko nie był w stanie przejść reszty drogi powrotnej o własnych siłach. Za to chłopak nigdy więcej nie popełnił tego samego błędu i nawet, kiedy się z nią droczył, nie tracił czujności, zachowując przy tym bezpieczną odległość.
Uśmiechnął się do siebie. Te lata, kiedy nie musieli się o nic martwić minęły bezpowrotnie. Teraz musiał pilnować jej bezpieczeństwa. Wiedział, że to Dalia może zapłacić za jego błędy tylko dlatego, że posiadała zdolność tak niesamowitą i niestety tak rzadką. Gdyby nie ta wyprawa, Dalia już dawno mogła wpaść w łapska Akito, a Niko za zabójstwo syna tego człowieka, zostałby zamknięty na powrót w celi lub zabity na miejscu. Chociaż ta podróż na samym początku wydawała mu się największym z możliwych niebezpieczeństw, teraz uważał, że spadła mu z nieba.
Akari do teraz przeklinał się za to, że to nie on stał tej pamiętnej nocy na straży. Gdyby zachował pełną czujność, Dalia byłaby bezpieczna, a jego przyjaciele nadal żywi. Obaj byli dla niego jak bracia i nie mógł przestać obwiniać się o ich śmierć.
Niko miał nadzieję, że ludzie Akito tak szybko ich nie znajdą, skoro z każdą chwilą coraz bardziej oddalali się od Arel. Obiecał sobie też, że dziewczyna nie dowie się o wydarzeniach z tamtej misji. O całym zajściu wiedział tylko Aron i władczyni Arel, Karin Hotaru.
Jego rozmyślania przerwał odgłos kroków. Otworzył oczy i zawiesił wzrok na gęstwinie drzew naprzeciw jaskini. Gdy zauważył lekki ruch, na wprost wejścia, zeskoczył z półki i ukrył się za drzewem. Zaczekał, aż intruz podejdzie bliżej, by po chwili wyskoczyć ze swej kryjówki, przykładając jednocześnie zimną stal miecza do jego szyi.
— Hej, to ja idioto. — Zirytowany głos Dali wyprowadził go z błędu. — Zaczyna ci odbijać?
— Mi zaczyna odbijać? — warknął, chowając miecz do pochwy. — Ty chyba zaczynasz się robić niepoważna. Mogłem cię do cholery zabić. Nie mogłaś choćby wyjść trochę głośniej?
— Po pierwsze nie zabiłeś. Po drugie, co z ciebie za tropiciel, skoro mnie nie zauważyłeś? Zresztą, nie ważne. Daj już spokój i idź się położyć. Moja kolej.
Już chciał coś powiedzieć, kiedy jej mordercze spojrzenie zmusiło go do milczenia. Odwrócił się na pięcie i odszedł w stronę jaskini, klnąc pod nosem na siebie i na nią. Dziewczyna puściła to jednak mimo uszu i wspięła się na półkę, którą wcześniej okupował Akari. Usiadła wygodnie i tak jak przyjaciel, zaczęła wsłuchiwać się w otoczenie.

***
          Leżał na brzuchu, smacznie sobie chrapiąc, gdy nagle ze snu wyrwało go mocne uderzenie w potylicę. Zerwał się jak oparzony z posłania i z obłędem w oczach wystawił przed siebie miecz, który instynktownie pochwycił wstając. Rozejrzał się dookoła w poszukiwaniu wroga, jednak kiedy zobaczył zanoszącą się śmiechem Dalię, schował broń do pochwy i posłał jej pełne wyrzutu spojrzenie.
            — Wiesz, co... — burknął, rozmasowując obolałe miejsce. — Mogłabyś być delikatniejsza.
          — Nie mogłam się powstrzymać. Zresztą i tak spałeś dłużej ode mnie. Nie marudź, tylko pakuj rzeczy i się stąd zabieramy.
Niko zrobił naburmuszoną minę, ale wykonał polecenie w trymiga i niedługo po tym znajdowali się już na drodze.
         Dalia pogodziła się z towarzystwem, a nawet była za nie wdzięczna. Nie lubiła podróżować samotnie. Zawsze wydawało jej się, że podróż ciągnie się w nieskończoność. Nadal jednak głowiła się, dlaczego Akari postanowił z nią iść. Zresztą coś w jego zachowaniu również jej nie pasowało. Przez całą drogą, rzucał za siebie dyskretne spojrzenia, jakby się obawiał, że ktoś ich śledzi. Starała się to ignorować, chociaż wcale nie było to łatwą rzeczą. Nie wiedziała też, jak blisko prawdy znalazły się jej myśli.
         Tymczasem Niko nie mógł pozbyć się wrażenia, że ktoś ich śledzi. Nie przypuszczał, żeby było to wielce prawdopodobne, ale miał dziwne przeczucie, że ludzie Akito od początku wiedzieli, gdzie są. Nikt inny nie przychodził mu do głowy, więc miał nadzieję, że to tylko nadwrażliwość. Powoli zaczął też zastanawiać się, czy  by nie ostrzec przyjaciółki przed niebezpieczeństwem. W końcu wcale nie musiał zaraz opowiadać o wszystkim. Wystarczyło napomknąć o starych nie załatwionych sprawach, przez które mogli mieć niemiłe towarzystwo. Tylko tyle.
           — Dalia, muszę ci o czymś powiedzieć.
        — A mianowicie? — Rzuciła mu spojrzenie nad ramieniem, nie zatrzymując się nawet na chwilkę.
           — Bo widzisz...

        W tej chwili drogę zastąpiło im czworo zamaskowanych ludzi w długich czarnych płaszczach.






Ohayo!
I jest kolejny rozdział Smoczej księżniczki. Wiem, że pierwszy był dłuższy, ale można go uznać za jako takie wprowadzenie. 
Niestety nadal nie wiem, czy moja praca się Wam podoba. Bardzo ułatwilibyście mi zadanie pisząc, co mogłabym/powinnam zmienić. Wasza opinia jest dla mnie ważna. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Netka Sidereum Graphics