Taehyung miał złe przeczucia od momentu, w którym Chim i Kookie oznajmili mu, że zabierają dziewczyny to Demona. Nie podobała mu się wizja pokazania im tego obskurnego miejsca. Według niego, było tam dla nich zbyt niebezpiecznie, dlatego też poza dwoma tańcami z Nami całe cztery godziny spędził na kanapie, obserwując tłum bawiących się ludzi. Teraz jego wzrok śledził sylwetkę dziewczyny, która nieco niezdarnie starała się kluczyć między ludźmi, by dostać się do łazienki. Drażniły go światła stroboskopowe, przez które postać szatynki migała mu przed oczami, raz po raz znikając w ciemności, by w następnej chwili pojawić się kilka metrów dalej. Dlatego też nie o razu zauważył, że na kogoś wpadła.
Następne wydarzenia zdawały się rozgrywać jak w migawce aparatu.
Młoda Ryu odbiła się od ciała obcego bruneta i upadła na podłogę. Mężczyzna, wyraźnie już podpity, odwrócił się w jej kierunku i zmarszczył brwi, by zaraz się schylić i zamknąć w żelaznym uścisku nadgarstek szatynki. Kim zerwał się z miejsca w chwili, w której brunet uniósł rękę do góry. Otwarta dłoń uderzyła w policzek dziewczyny. Nami upadła. Taehyung wpadł w obcego mężczyznę, powalając go na ziemię. Uderzenie.
Pierwsze — twarz bruneta odskoczyła w bok.
Czwarte, piąte — z nosa ofiary popłynęła ciemna krew.
Dziewiąte, dziesiąte — Tae usłyszał głosy przyjaciół, ale zdawały się docierać do niego znad wzburzonej tafli jeziora, kiedy on szamotał się na dnie, popadając w coraz większy amok.
— Tae, uspokój się! — wrzasnął Namjoon, jednak V go nie zauważył. Gdy blondyn oberwał rykoszetem w brzuch, zgiął się wpół i wycofał w stronę przerażonego Jina, widząc jedynie jak sylwetka Parka śmiga mu tuż przed nosem.
— Zabijesz go idioto! — Jimin jako jedyny mógł w tej chwili podejść do walczących. Na co dzień miły i uprzejmy chłopak w sytuacjach kryzysowych okazywał się być niezastąpioną pomocą. Nie pierwszy raz był świadkiem utraty samokontroli przez któregoś z chłopaków i nie pierwszy raz widział V w takim stanie. Postanowił podjąć ostatnią próbą przemówienia przyjacielowi do rozumu. — Tae zabijesz go! To nie jest tego warte! Uspokój się albo ja ci w tym pomogę!
Kim jednak był nieczuły na nawoływania. Nie zauważył też, że jego ofiara przestała się bronić. Nie widział krwi na swoich rękach. Krwi na twarzy mężczyzny. Nie słyszał rozpaczliwych krzyków przyjaciół. Nie słyszał szlochania Nami.
Jimin wiedział, że jeśli nie powstrzyma V, nikt tego za nich nie zrobi. Demon był specyficznym miejscem, w którym ochrona nie robiła sobie dużo z bijatyk, większą uwagę zwracając na dłużników swojego szefa. Dlatego V nie chciał tu przychodzić tego dnia. I jak zwykle miał w tej kwestii rację.
Park wyczuł odpowiedni moment, by rzucić się na przyjaciela i zacisnął ramię wokół jego szyi, by zaraz z całej siły szarpnąć się z nim w tył. Kim przez chwilę próbował się wyrywać, ale Jimin był silniejszy. Minęła dłuższa chwila nim szatyn uświadomił sobie czyja ręka go przydusza, stopniowo pozbawiając możliwości oddychania. Przestał się szarpać, spojrzał na zmasakrowaną twarz mężczyzny i przeraził się. Zastygł w bezruchu, uświadamiając sobie, że gdyby Park go nie odciągnął, źle mogło się to skończyć także dla niego. Zaklął pod nosem, gdy dotarło do niego co tak właściwie wydarzyło się w przeciągu tych trzech krótkich minut. Znowu to zrobił.
— Spokój? — Jimin poluzował nieco uścisk, gdy V się uspokoił i zaczął głębiej oddychać, nadal jednak nie zabrał ręki, gdyby musiał interweniować, ale Taehyung pokiwał głową, klepiąc go w ramię.
— Możesz mnie puścić. — Gdy tylko Chim spełnił jego prośbę i podszedł do Namjoona, Kim odwrócił się w stronę roztrzęsionej dziewczyny i omal nie rzucił się ponownie na mężczyznę, gdy zauważył czerwony ślad na jej policzku.
Chciał już się odwrócić, jednak nie zdążył, bo Nami wpadła w niego z impetem, mocno wtulając się w jego koszulę. Schowała twarz w zagłębieniu jego szyi, przez co po chwili poczuł na skórze jej łzy. Objął ją w tali jedną ręką, drugą kładąc delikatnie na głowie dziewczyny i zamknął jej drobne, roztrzęsione ciało w niedźwiedzim uścisku.
— Dziękuję — wyszlochała, nie będąc w stanie spojrzeć mu w oczy. Zdawała sobie sprawę, że za każdym razem, gdy Tae tracił kontrolę było to jej winą. I nie miała pojęcia jak temu zaradzić.
— Wszystko w porządku? — Obserwował chłodnym wzrokiem mężczyznę, którego jego znajomi próbowali właśnie podnieść z podłogi. Kiedy dziewczyna nie odpowiadała, odsunął ją delikatnie od siebie, uważnie przyglądając się jej twarzy. — Nami?
— Wszystko gra. — Zacisnęła palce na materiale jego koszuli. — Tak bardzo przepraszam.
— Za co? — Tae zmarszczył brwi i ujął jej twarz w dłonie, uważając przy tym, by nie dotknąć wrażliwego miejsca. — Nic nie zrobiłaś, rozumiesz? Nic.
— Mógł ci coś zrobić. Ty mogłeś... — Popatrzyła na niego zaszklonymi oczami, kładąc delikatnie palce na policzku chłopaka. Wiedziała, że gdyby nie Park, Tae zabiłby tego typa. Nie chciała być tego powodem. Nie chciała tak zniszczyć mu życia. Nigdy. — Gdybym na niego nie wpadła, nic by się nie stało. Za każdym razem, gdy to ja zrobię coś nie tak stajesz w mojej obronie i dziękuję ci za to. Nie chcę tylko, żeby to skończyło się kiedyś katastrofą.
— Nami, to nie była twoja wina. — Kim przymknął powieki, ujął jej palce w dłoń i ucałował knykcie. — To nigdy nie jest twoja wina, dziewczyno. To ja nie umiem nad sobą zapanować, gdy ktoś cię krzywdzi.
***
Miała dosyć. Czuła jakby cały świat zdawał się rzucać jej kłody pod nogi. Była ciężarem dla wszystkich. Rodzice odwrócili się do niej plecami, gdy się usamodzielniła. Nie podobało im się, że zamiast medycyny wybrała uczelnie artystyczną. W pracy popełniała błąd za błędem doprowadzając przełożonych do szewskiej pasji. W dodatku miała wrażenie, że z każdym kolejnym dniem ciągnie Kima coraz głębiej w otchłań. Nadal nie potrafiła dojść do siebie po incydencie z klubu. Nie potrafił darować sobie tego, że przez nią Tae o mało nie stał się mordercą.
Weszła do mieszkania i rzuciła klucze na szafę. Zdjęła buty, dopiero w tej chwili zauważając, że V był w domu. Westchnęła ciężko i ruszyła do salonu, po drodze rzucając torbę do sypialni. Gdy weszła do pomieszczenia, zaparło jej dech w piersiach. Tae stał z butelką szampana w ręku i uśmiechnął się czarująco na jej widok. Nakryty stół, pysznie pachnący obiad, świece i nastrojowa muzyka. Zakryła usta ręką i spojrzała na swojego chłopaka ze łzami w oczach.
— Wszystkiego najlepszego, kochanie. — Nie zasługiwała na niego.
Rozpłakała się, nie potrafiąc utrzymać uczuć w środku. Poczuła jak nogi się pod nią uginają, jednak chłopak szybko zareagował i nie pozwolił jej upaść.
— Tak strasznie cię przepraszam — dukała między łzami, zaciskając dłonie na jego koszuli. — Przepraszam za wszystko.
— Cii, już dobrze — mruczał uspokajająco, jak do dziecka. Wziął jej drobne ciało na ręce, przeszedł do sypialni i położył dziewczynę na łóżku. Ułożył się obok niej i przyciągnął ją do siebie. — Już wszystko w porządku.
Kołysał się z nią, dopóki Nami nie zabrakło łez, a jej oddech nie uspokoił się, kiedy w końcu udało jej się zasnąć. Kim jednak nawet wtedy jej nie puścił. Złożył delikatny pocałunek na czole dziewczyny, po czym schował twarz w jej włosach i zamknął oczy, starając się jakoś poukładać sobie ostatnie wydarzenia w głowie. Nie miał pojęcia jak jej pomóc i ta niemoc doprowadzała go do szaleństwa. Widział, jak Ryu powoli zamykała się w sobie, jakby z każdym dniem jakaś jej cząstka umierała, a on nie wiedział jak pobudzić ją z powrotem do życia. Bał się, że któregoś dnia w końcu zawiedzie. Nie zdąży. A ona nie będzie chciała walczyć dalej.
***
10 metrów.
Chłodny powiew wprawił kosmyki jej włosów w ruch. Długie brązowe pasma szalały na wietrze i co chwilę wpadały w brązowe oczy. Odcinały jej tym samym widok na nocne niebo, migoczące na nim gwiazdy i pulsujące pod nim światła Seulu.
8 metrów
Postąpiła kolejne kilka kroków czując jak łzy powoli spływają po jej bladych policzkach. Powtarzała sobie jednak, że to nic. Uśmiechnęła się sama do siebie, czując, że tego potrzebuje. Starała się tylko nie myśleć o Tae i chłopakach. Tak mało dzieliło ją od bycia wolną.
5 metrów
Kolejne kroki wydawały się o wiele prostsze. Czuła, że każda kolejna dachowa płyta pomaga jej pozbyć się z serca jakiejś części tego nieznośnego ciężaru. Każdy kolejny krok sprawiał, że była lżejsza. Tak niewiele...
1 metr
Weszła na betonową balustradę i spojrzała w dół. Miejskie światła błyskały dwadzieścia metrów niżej. Zapatrzyła się w ten piękny widok, jak zaczarowana obserwując neony sklepów. Rozłożyła ręce po bokach i zamknęła oczy napawając się tą chwilą. Już prawie. Jeden krok dzielił ją od wolności. Tylko jeden.
Ostatni wdech
— Nie rób tego! — Jego krzyk przeciął ciszę. Wiedziała, że się pojawi, ale miała nadzieję, że wtedy będzie już po wszystkim, że nie będzie musiał na to patrzeć. Zagryzła wargę, ale odwróciła się do niego. Była mu to winna. — Proszę cię. Zejdź na dół.
— To nie twoja wina. — Czuła kłucie w sercu, gdy patrzyła na przerażenie i ból malujące się w jego oczach. Na łzy na jego policzkach. Chciała pozbyć się tych uczuć. Znoszenie tego było za trudne. — To nigdy nie był twoja wina.
— Nie rób tego — mówił dalej, powoli do podchodząc do krawędzi dachu, ale Nami wiedziała, że już nie zdąży. Nie miała zamiaru mu na to pozwolić. Nie mógł jej uratować. Nie tym razem. — Możemy sobie z tym poradzić. Możemy poradzić sobie ze wszystkim. Pomogę ci, tylko błagam kochanie, zejdź tu do mnie.
Pokręciła głową i spuściła wzrok, czując, że jeśli będzie zwlekać choćby jeszcze moment może się zawahać. A tego nie mogła zrobić. Powoli uniosła wzrok.
Ostatnie spojrzenie
Wiedziała, że to było nie fair. Nie powinna mu tego robić. Nie powinna mu tego mówić. Ale musiała. On musiał wiedzieć, że to nie był jego wina.
— Kocham cię. — Posłała mu ostatni uśmiech i opadła się w tył, jakby to były jedynie ćwiczenia z zaufania. A ona zaufała wiatrowi i grawitacji.
Spadała. On krzyczał. A potem nie było już nic.
Ohayo kochani!
Na początek, tak, zdaję sobie sprawę, że nie na to czekaliście, ale niestety okazuje się, że jest ciężej niż myślałam. Klasa maturalna trochę mnie pochłonęła i dopiero teraz zaczynam czuć jakieś luzy. Opowiadania, które zapowiedziałam zostaną zrealizowane, spokojna Wasza rozczochrana. Tymczasem...
Tego shota wstawiam głównie po to, żeby powiadomić Was, że wciąż żyję, mam się jako tako i nadal coś tworzę. Ten tekst stworzyłam na dwóch posiedzeniach. Zastanawiałam się, czy nie zmienić bohaterów na oryginalne postacie lub postacie Naruto, jednak Yumi odwiodła mnie od tego pomysłu i dziękuję jej za to. Zdałam sobie sprawę z tego, że oddaję Wam w łapki najlepszą na ten moment wersję tego tekstu i mam nadzieję, że się Wam spodoba.
Moja znajomość z BTS jest całkiem świeża, bodejże niespełna miesiąc, ale przepadłam. Stali się jednym z niewielu wyjątków od moich zwyczajowych, ciężkich brzmień. Zakochałam się w ich tekstach i po prostu czułam, że muszę wyrzucić z siebie coś właśnie o nich. Stąd też to dzieło znalazło się dzisiaj na tymże blogu.
Mam nadzieję, że dacie radę jeszcze trochę poczekać na ItaSaku i SasuSaku, które dla Was szykuję. Opowiadania pojawią się prawdopodobnie w kolejności w jakiej widnieją wypisane w kolumnie obok.
Pozdrawiam kochani ^^
Do następnego ;D
Matko, co to jest BTS? Musiałam poradzić się wujka Google, a on odesłał mnie do cioci Wikipedii i coś już tam wiem, ale chyba nie tego się spodziewałam, czytając, że w coś się wciągnęłaś. choć pomysłu na wpis nie łapię, to był.... sama nie wiem. Smutny, to fakt. Brutalny, o tak, szczególnie na początku. Wdrażający w temat BTS, chyba nie. Przynajmniej ja niewiele się z niego dowiedziałam. Bardzo krótka jednopartówka, a mimo tego kompletna. Nienawidzę Cię za to. Ja tyle podejść zrobiłam i zawsze wychodzą mi tasiemce, a Ty od tak dodajesz coś, co dało się zacząć i zakończyć i nie ma się poczucia, że do kosza trzeba to wrzucić. Choć było smutnawo, bo koniec jest jaki jest, to nawet nie wiesz jak cudownie w końcu przeczytać coś Twojego. Dajesz czadu z przerwą (i kto to mówi, co nie?), ale fajnie, że dalej jesteś z nami :)
OdpowiedzUsuńJeśli o samo BTS chodzi, to wykorzystałam jedynie wizerunek chłopaków, przyznaję się bez bicia. Ano jak widać jeszcze mogę zaskoczyć ;) Jestem osobą, którą muzyka potrafi wciągnąć równie mocno jak niejedna książka (Gdybyś tylko wiedziała ile godzin na oglądaniu ich teledysków przesiedziałam. Łoj matko z córko O.O). Zresztą sama poznałam ich dlatego, że jedna autorka, którą uwielbiam pisze o nich ff (świetne tak nawiasem ;D).
UsuńUwierzysz, jeśli Ci powiem, że wszystkie te trzy fragmenty w pierwszej chwili miały być częścią czegoś innego? Już pomijając to, że w pierwszej wersji, ten pierwszy fragment wcale brutalny nie był, a 3/4 drugiego było dopasowane do tej zmienionej wersji :)
I tu znowu Cię zaskoczę :D Bardo możliwe, że jednak znajdzie się druga część i mój plan krótkiego wpisu pójdzie się... na grzyby, pójdzie na grzyby.
Dziękuję bardzo za to słowa i sama biegnę z przeprosinami, bo ostatnio nie mam nawet czasu przeczytać Twojego wpisu i to mnie boli, bo kiedy włączę komputer zazwyczaj zdążę jedynie popatrzeć na zapisaną w zakładkach stronę :/ Ale to się zmieni. Jak nie dzisiaj to w sobotę. Po prostu tęsknię za Twoimi tekstami :(
Dzięki śliczne za komentarz ;)