Music

poniedziałek, 9 listopada 2015

Małżeństwo po szkocku Rozdział IV: Prośba



Następnego dnia Kurenai znów znalazła mnie w bibliotece. Książki stanowiły dla mnie luksus, któremu nie potrafiłam się oprzeć. Kiedy dostałam jakąś w ręce, nie mogłam się od niej oderwać. Dzięki historiom w nich zapisanych mogłam znaleźć się w zupełnie innym miejscu, świecie, rzeczywistości. Gdy gospodyni wtargnęła do mojego tymczasowego azylu, odłożyłam tom Swifta i spojrzałam
na nią pytająco. Była czymś szalenie podniecona.
-Obmyśliłam wspaniały plan – oznajmiła mi. – Co powiesz na piknik z Hatake? Łowi dziś ryby niedaleko, w potokach Ailoch i jest tam tylko z przewodnikiem. Zawiozę cię tam swoim powozikiem. Po co ma jeść lunch sam, skoro może mu potowarzyszyć jego żona. Czyż to nie znakomity pomysł? – Jak dla mnie była bardzo zadowolona. Cóż na pewno bardziej niż ja. Ale co może być lepszego niż piknik na świeżym powietrzu?
Doskonale wiedziałam, że Hatake będzie zły i uzna takie zachowanie za zakłócenie jego prywatności, ale nie mogłam powiedzieć Kurenai prawdy. Jednak, gdy ja rozmyślałam nad tym jak wybrnąć z tej sytuacji, ona zrozumiała moje wahanie zupełnie inaczej niż to było w rzeczywistości.
-Nic nie mów. Widzę jak jesteś uradowana. Zostaw wszystko mnie. Już kazałam kucharzowi przygotować kosz z jedzeniem. Spokojnie zmieści się w powozie.
W tej chwili zrozumiałam, że nic już nie zdoła odwieść Kurenai od tego pomysłu. Nie miałam serca sprawiać jej zawodu i odmówić nie podając przyczyny. Niepokoiła mnie jedynie reakcja mojego męża. Zadrżałam na samą myśl, że będę musiała mu to wyjaśnić.
Niedługo po tej rozmowie siedziałyśmy w powoziku Kurenai. Pogoda naprawdę była cudowna i pewnie cieszyłabym się wycieczką, gdybym nie musiała spotkać się z Kakashim. Wiedziałam, że nie będzie zadowolony, a przecież mogłam tak przyjemnie spędzić dzień.
Jednak nie mogłam się zdradzić. Hatake zajmował wysoką pozycję w kręgach politycznych i nie mógł sobie pozwolić na choćby najmniejszy skandal, a ten, który wyniknąłby z tej sytuacji wcale by do mały nie należał. Ja straciłabym swój honor, a on mógł zostać zwolniony z jakichkolwiek obowiązków, za co bym się później obwiniała. W tym wypadku nawet bliska znajomość z samym regentem na nic by się zdała.
Moje przemyślenia przerwało zatrzymanie się powozu. Kurenai zatrzymała go pośrodku dużej łąki. Mimo wczesnej wiosny trawa zaczynała się już zielenić, a gdzieniegdzie można było ujrzeć wrzosy. Niedaleko cicho szemrząc płynął potok, który znikał za zakrętem odcinającym mi dalsze pole widzenia.
-Hatake powinien wkrótce nadejść z tamtej strony – powiedziała Kurenai wskazując na wcześniej wspomniany przeze mnie zakręt. – Prawdopodobnie zjawi się tu zanim zdążysz wszystko przygotować.
Wyskoczyłam z powozu i zabrałam ze sobą koszyk.
-Nie martw się o mnie – starałam się grać wdzięczną. – Zrobiłaś mi wielką przyjemność. Wróć po mnie kiedy zechcesz – uśmiechnęłam się jeszcze na pożegnanie.
Kurenai zawróciła powóz i ruszyła w drogę powrotną zadowolona z siebie, nawet nie wiedząc jak niezręczną sytuację zainicjowała. Stałam chwilę patrząc jak oddala się w kierunku posiadłości, ale zaraz potem ruszyłam w stronę potoku. Gdy tam dotarłam moją uwagę przykuł płacz dochodzący zza zakrętu. Niewiele się zastanawiając ruszyłam w tamtą stronę i po chwili ujrzałam dziewczynę brnącą ku głębi wody. Miała na sobie prostą, szarą sukienkę i czepek. Miałam wrażenie jakbym już gdzieś ją spotkała. Nie zastanawiał się na tym długo, gdyż uświadomiła sobie, że dziewczyna zamierza się utopić. Pomknęłam więc szybko przez zarośla, zadzierając suknię wysoko by się nie potknąć o materiał. Musiałam ją zatrzymać.
-Zaczekaj! Muszę z tobą pomówić!
Na szczęście na dźwięk mojego głosu dziewczyna obejrzała się w moja stronę i zawróciła.
-Przepraszam. Nie chciałam nikomu przeszkadzać. Ja tylko... – nie była zdolna powiedzieć nic więcej.
Weszłam więc do wody i objęłam dziewczynę, prowadząc ją powoli na brzeg.
-Już spokojnie – mówiłam najłagodniej jak umiałam. – Chyba nie jest aż tak źle. Może cos razem wymyślimy.
Pomogłam jej usiąść na trawie i sama zrobiłam to samo, rozkładając spódnicę. Dziewczyna spojrzała na mnie zapuchniętymi od płaczu oczami i po chwili wahania postanowiła jednak powiedzieć mi, co się stało
-Nazywam się Matsuri Iro. Pracuję w mleczarni pana Sarutobi i postanowiłam się utopić – powiedziała zrozpaczonym głosem. – Nie ma już dla mnie nadziei.
-Mój tato mówił, że zawsze znajdzie się wyjście, nawet z najtrudniejszej sytuacji – ujęłam jej dłonie. – Trzeba tylko stawić czoło problemowi, a rozwiązanie przyjdzie szybko. Co zrobiłaby twoja rodzina, gdybyś jednak to zrobiła?
-Nie jest tak jak pani myśli – odpowiedziała trochę mniej ponuro. – Mój narzeczony chce się ze mną ożenić, ale ma starego ojca na utrzymaniu. Nie stać go na to, żeby i mnie utrzymywać. To tak samo moja, jak i jego wina. Bardzo się kochamy... – łzy znów popłynęły po jej twarzy.
-Co robi twój narzeczony? – zapytałam
-Pracuje dla pana Sarutobi. Odpowiada za czyszczenie krów.
Domyśliłam się, że tym narzeczonym jest zatroskany, rudowłosy młodzieniec, którego widziałam przed oborą.
-Czy to nie czasem Gaara no Sabaku?
-Skąd pani wie? – dziewczyna patrzyła na mnie z szeroko otwartymi oczami.
-Domyśliłam się. Powiedz mi, dlaczego nie możecie się pobrać. Przecież moglibyście zamieszkać w jednym domu, a razem na pewno dalibyście sobie jakoś radę.
-W domu Gaary jest są tylko dwie izby, a mieszka z nim jeszcze brat i siostra. On sam sypia na podłodze. Zresztą jego ojciec mnie tam nie chce, chociaż Gaara nie raz próbował go przekonać, aby zmienił decyzję. Ja też mam rodzeństwo i rodzina czeka na każdy zarobiony przeze mnie grosz. Sama pani widzi, że sytuacja jest beznadziejna – powiedziała znowu wybuchając płaczem.
Nie miałam zamiaru tak łatwo się poddawać. Musiałam jej pomóc.
-Chcę abyś mi przyrzekła, że nie zrobisz nic głupiego zanim znowu nie uda nam się porozmawiać. Jestem pewna, że cos na to poradzę.
Chciałam wytłumaczyć jej, co mi chodzi po głowie, ale zdałam sobie nagle sprawę, że przysłonił mnie potężny cień.
-Co u diabła robisz tu w takim stanie – usłyszałam.
O mało co nie podskoczyła ze strachu. Nie zauważyłam, gdy Hatake do nas podszedł. Jego ostry, a zarazem spokojny ton wywołał dreszcze na moich plecach, a Matsuri prawie, że uciekła.
-Idź już Matsuri. Pamiętaj, co ci powiedziałam. Obiecuję, że się jutro zobaczymy.

###

Nie mogłem w to uwierzyć. Nie dość, że pojawiła się tu praktycznie znikąd i miała mokry brzeg spódnicy, to jeszcze mnie zignorowała. Stałem tam wpatrując się w jej plecy. Gdy się odwróciła zawiesiłem spojrzenie na jej twarzy i czekałem cierpliwie aż zada sobie trud wyjaśnienia mi tej sytuacji.
-Jakby to powiedzieć – mruknęła pod nosem. – Kurenai uznała, że nasz miesiąc miodowy nie jest zbyt udany i nalegała, abyśmy zjedli razem lunch.
Spojrzała na moją twarz, zanim postanowiła kontynuować.
-Usłyszałam płacz, więc ruszyłam w tą stronę i zobaczyła, że ta dziewczyna próbuje się utopić. Na szczęście zdążyłam ją dogonić i usłyszeć wyjaśnienia.
-Czyś ty oszalała!? Nie zdajesz sobie sprawy, że mogłaś utonąć! – nie zamierzałem zmieniać tonu głosu.
Byłem zirytowany lekkomyślnością mojej żony.
-Nie było niebezpieczeństwa... – zaczęła się bronić
-A myślisz, że, w jakim celu mam ze sobą przewodnika? Dno rzeki jest nierówne i łatwo wpaść w jakaś dziurę – dodałem wciąż wkurzony jej ignorancją.
Sakura jednak zamiast być skruszoną, uśmiechnęła się do mnie uroczo. To na chwilę sprawiło, że straciłem fason. Naprawdę im dłużej przebywałem z tą kobietą ty bardziej mnie zadziwiała i intrygowała jednocześnie. Moja złość ulotniła się natychmiast, chociaż nie dałem po sobie tego poznać.
-Cieszy mnie pańska troska, ale proszę zrozumieć, że ja umiem pływać
-Co takiego? – nie byłem pewny czy dobrze usłyszałem. – I gdzie się tego nauczyłaś? Jesteś pierwszą kobietą, która przyznaje mi się do opanowania tej sztuki.
-Świetnie. Czy mam pokazać?
-Nie bądź śmieszna – wyczułem w jej głosie pretensje. Ledwo powstrzymałem się przed uśmiechem, który mimowolnie chciał wypłynąć mi na twarz.
-Tato uznał, że ta umiejętność może mi się kiedyś przydać, a skoro nie miał syna... – urwała, a ja dostrzegłem w jej oczach ból.
Mimo tego nie mogłem uwierzyć jej słowem. Postanowiłem jednak nie znęcać się już nad zielono oką.
-Skoro zadała sobie trud, by przywieźć tu ten kosz, proponuję, żebyśmy jednak zjedli zawartość – postanowiłem odwrócić jej uwagę.
-Z przyjemnością – odpowiedziała i ukucnęłaby rozłożyć lunch na biały obrusie.

-Czy ma pan posiadłość na wsi? – zapytała mnie, gdy skończyłem posiłek. Byłem lekko zdziwiony tym pytaniem.
-Oczywiście. Mam posiadłość w mej rodowej siedzibie i kilka mniejszych w okolicach Londynu. A czemu pytasz?
Zamiast wyjaśnić, o co jej chodzi, zignorowała moje pytanie i zapytała czy posiadam także mleczarnię.
Wybacz mi, ale możesz wyjaśnić, o co ci właściwie chodzi?
-Czy mógłby pan cos dla mnie zrobić? – zapytał uprzednio głośno wciągając powietrze.
I oto wyszło szydło z worka. Uśmiechnąłem się cynicznie i spojrzałem na nią podejrzliwie. Fakt, że do tej pory nie zdążyła ode mnie niczego zażądać wydawał mi się irracjonalny. Przecież było mnie stać na niejedno. Kto wie? Może wymarzył jej się majątek ziemski?
-Czy mógłby pan znaleźć pracę dla Gaary no Sabaku, który jest pomocnikiem dojarza Lorda Asumy? – nie mogłem uwierzyć uszom. – On kocha Matsuri, tą dziewczynę, z którą rozmawiałam nim się pan zjawił. Nie może się z nią jednak ożenić, gdyż ojciec na to nie pozwala. Sprawa stała się dość pilna, gdyż Matsuri jest przy nadziei – mówiąc to zarumieniła się uroczo, co mimo szoku nie uszło mojej uwadze. – Jeśli mógłby pan zaoferować im mały domek, pobraliby się jeszcze przed wyjazdem. Pewnie stać by ich było na wysyłanie pieniędzy ojcu Gaary.
Słuchałem jej słów kompletnie oszołomiony. Czegoś takiego to nawet po różowo włosej bym się nie spodziewał
-A czego chcesz dla siebie? – zapytałem nadal nie mogąc pozbyć się podejrzeń.
Tym razem to twarz mojej rozmówczyni zmieniła się z zawstydzonej na zdziwioną.
-Ależ mam wszystko, czego mi trzeba. Wiem, że nie powinnam prosić o tak wielki wydatek na być może całkiem niepotrzebnego parobka, ale dla młodych będzie to wielka przysługa.
Uśmiechnąłem się nie dowierzając w jej słowa. Zaczynałem podejrzewać, że na tym świecie istnieje jedna kobieta, dla której pieniądz nie jest Bogiem.
-Jest mały problem... Jak wytłumaczę przyjacielowi porwanie jednego z pracowników? – zaśmiałem się szczerze. Byłem ciekaw, czy na to pytanie też znajdzie jakaś odpowiedź.
-Nie musimy chyba owijać niczego w bawełnę – stwierdziła bez wahania. – Jeśli powie mu pan wszystko w zaufaniu, jestem pewna, że chętnie go zwolni.
-W porządku, wyślę list do mego zarządcy, by oczekiwał na tę parę. Przypuszczam, że przydadzą się im fundusze na drogę – sięgnąłem do kieszeni i wyjąłem z portfela dziesięć funtów.
-Czy zechciałabyś dać im to. Przekazując nowinę? Dopilnuję, aby otrzymali instrukcje, jak trafić do majątku.
Sakura przyjęła banknot i z wesołymi ognikami w oczach spojrzała w moje.
-Wiedziałam, że się na panu nie zwiodę. Jest pan niezwykle wspaniałomyślny.
Znów roześmiałem się szczerze. Ta dziewczyna naprawdę różniła się od innych i intrygowała mnie coraz bardziej.






Ohayo!
Już myslałam, że nie uda mi się dzisiaj wstawić rozdziału, ale spięłam się w sobie i poswieciłam godzinę nauki. Tak więc oto kolejny rozdział Małżeństwa. Mam nadzieję, że się spodoba i od razu przepraszam za jakiekolwiek  błędy, które mogły się tu wkrasć. Do następnego :)






4 komentarze:

  1. Nie jestem fanem Kakashiego jako bohatera głównego w opowiadaniach. W zasadzie takie opowiadania olewam i szukam czegoś innego. Nie zachwycam się też postacią Sakury i rzadko mi się zdarza wciągnąć w historię z jej udziałem, gdy nie jest jej pisany Sasuke bądź Itachi. Wróć!! Nigdy mi się to nie zdarzyło. Rozwaliłaś system, bo intryguje mnie małżeństwo po szkocku. Mam nadzieję, że nie porzucisz pisania tej historii, bo cierpliwie czekam na ich powolne zakochiwanie się w sobie.
    weny, chęci, pomysłów i czasu, którego nigdy nie ma zbyt wiele!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa :D. Fajnie jest poznać czyjąs opinie. Co do porzucenia historii, nie musisz się na razie martwić. Miło, mi też, że ciekawi cię to opowiadanie, mimo niechęci do tego paringu. Pozdrawiam i witam wsród czytelników ;)

      Usuń
  2. Super , super rozdział :D robi się coraz ciekawiej , Kakashiemu zaczyna się podobać dziewczyna mam nadzieje ze romans będzie się rozwijał :D Czekam aż wyrusza do jego domu i co tam będzie się dziać , pisz szybko czekam na next :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że rozdział przypadł do gustu :D. O wiele łatwiej pisać po takich słowach. Dziękuję, pozdrawiam i witam wsród czytelników ;)

      Usuń

Layout by Netka Sidereum Graphics