Music

sobota, 23 kwietnia 2016

Małżeństwo po szkocku Rozdział IX: Przyjęcie cz.2



Parę minut po odejściu Hinaty usłyszałem odgłos zamykanych potężnych dębowych drzwi frontowych i poznałem dochodzący z holu głos lorda Hatake. Po chwili pan domu pojawił się w bibliotece.
-Mamy kłopoty – powiedział zaniepokojony zaraz po przywitaniu.
Natychmiast na myśl przyszła mi Hinata. Czyżby już słyszał o postępowaniu
lady Hatake?
-W czasie rozmowy z Castlereaghem dowiedziałem się, że córka ambasadora Włoch, signora Valerio, ma migrenę i nie może przyjąć zaproszenia na dzisiejszą kolację. To daje nam nieparzystą liczbę gości, a wolałbym, by każdy miał partnera.
-Zdejmę swoją wizytówkę i po kłopocie – stwierdziłem, jednak lord nalegał bym uczestniczył w kolacji.
-Jesteś mi potrzebny. Rozmowa może zejść na tematy, które powinieneś lepiej poznać, bo kiedyś przyda się nam ta wiedza. Czy nie znasz żadnej młodej damy, którą można by zaprosić w ostatniej chwili, a która pasowałaby do towarzystwa?
Już miałem zaprzeczyć, gdy nagle przypomniałem sobie Hinatę i jej zainteresowanie sprawami polityki. Tylko, jaka będzie reakcja Hatake, gdy dowie się o jej powodach obecności w domu? Wciągnąłem głęboko powietrze i powiedziałem.
-Tak, znam dziewczynę, jakiej nam trzeba. To panna Hyuga. Jest bardzo dojrzała na swój wiek i interesuje się polityką.
-Co za niespodzianka – odpowiedział unosząc brew. – Ale skoro uważasz, że jest odpowiednią osobą, skontaktuj się z nią bezzwłocznie.
Po tych słowach usiadł przy biurku, by zająć się służbową korespondencją, widocznie uznając sprawę za załatwioną. Udałem się więc na poszukiwania lady, by poinformować ją o moim uczynku.
Znalazłem ją w jadalni, a kiedy zobaczyła moją zdenerwowaną minę, zmarszczyła brwi, a w jej oczach pojawił się niepokój.
-Co się stało? – zapytała z obawą w głosie.
-Czy...no... czy możemy porozmawiać na osobności? – nie chciałem, by służba usłyszała choć jedno zdanie.
-Przejdźmy do małego salonu – powiedziała i poprowadziła mnie za sobą. Wskazała krzesła i sama usiadła obok.
-Proszę powiedzieć, czy Hatake dowiedział się o Hinacie?
-Pan wrócił niedawno i o mało nie zastał panny Hyuga w bibliotece. Problem jednak, w czym innym. Córka signora Valerio ma migrenę i nie przyjdzie dziś wieczorem. Hatake nie chciał słyszeć, abym zrezygnował z kolacji, by liczba gości była parzysta. Zasugerował zaproszenie odpowiedniej młodej damy, a ja pomyślałem o pannie Hyuga – czułem uderzenie gorąca na policzkach, mówiąc o Hinacie, ale kontynuowałem starając się to zignorować. – Kiedy powiedziałem mu, że jest inteligentna i interesuje się polityką, zgodził się. I co teraz zrobimy? – przejechałem w zdenerwowaniu ręką po włosach
-Nie mogło nam się przydarzyć nic lepszego – stwierdziła po dosłownie chwili namysłu, a mnie kamień spadł z serca. - Pobiegnę na górę, by jej powiedzieć. Gdy pojawią się pierwsi goście, przemknie na dół i uda, że właśnie przyszła. Smithers zna prawdę, ale nie piśnie słówkiem, w każdym razie nie w trakcie powitania.
-Zawsze znajduje pani wyjście z sytuacji – spojrzałem na nią z podziwem. – Ale co potem? Co będzie, gdy Hinata nie opuści tego domu?
-Och, do tego czasu uda mi się zaciągnąć Hatake do biblioteki – powiedziała i zachichotała, wprawiając mnie w zdumienie. – Jestem pewna, że cos wymyślę. A teraz muszę biec, by przekazać Hinacie nowinę. Powinnyśmy już zacząć się szykować.
Ruszyła ku drzwiom, a ja otwierając je przed nią, rzuciłem jej wymowne spojrzenie.
-Nie potrafię wyrazić mojej wdzięczności – powiedziałem i ująłem jej dłoń do ucałowania.
-Oby tylko Hatake tego nie widział – ostrzegła mnie z szelmowskim uśmiechem. – Uważa, że tylko on ma do tego prawo.

Zauważyłem tańczące ogniki w jej oczach i domyśliłem się, że cos ją bawi, ale nie miałem najmniejszego pojęcia co. Jednakże jedno było pewne, Hatake był zazdrosny o żonę, skoro nie życzył sobie tak niewinnych gestów wdzięczności. To dziwne. Nigdy bym go o to nie posądził, znając nonszalancki stosunek lorda do kobiet. Prawdopodobnie w tej dziewczynie zakochał się po uszy. Potrafiłem to zrozumieć, ponieważ to samo zaczynałem czuć do Hinaty. Gdybym tylko mógł się jej oświadczyć...

###

Pospieszyłam na górę i zapukałam lekko do pokoju dziewczyny. Drzwi otworzyły się natychmiast, a ja cała rozpromieniona weszłam do środka.
-Hinata, zdarzyło się cos nadzwyczajnego. Zostałaś zaproszona na dzisiejszą kolację. Sam Hatake wyraził na to zgodę.
Hinata stała oniemiała, widocznie nie mogąc uwierzyć w moje słowa. Jednak po chwili ocknęła się i przyznała, że nie zabrała ze sobą żadnej wieczorowej sukni
-Nie przejmuj się, kochanie. Mam pełne szafy.
Popchnęłam Hinatę w kierunku swojej garderoby. Otworzyłam szafę i przejrzałam zawartość. Wyjęłam suknię z jasnożółtego, wręcz białego materiału ze złotymi akcentami i rzuciłam spojrzenie na moją towarzyszkę.
-Tak, wydaje mi się, że ta będzie dobra. Zgadzasz się ze mną?
Nie czekając na odpowiedź pochwyciłam ją za ramię i skierowałam się do zielonego pokoju. Gdy pomagałam się jej ubrać, wyjaśniłam jej skąd u mnie tak ograniczony zestaw kolorów.
-Hatake wybierał tylko to, co pasuje do mej karnacji i do mych różowych włosów, ale sądzę, że tobie także będzie w tej sukni do twarzy, a poza tym nikt jej nie rozpozna, gdyż nigdy nie miałam jej jeszcze na sobie.
-Jest śliczna. Naprawdę zechce mi ją pani pożyczyć? – spytała gładząc materiał, na co skinęłam głową z uśmiechem.
-Pozwól, że zapnę guziki. Czas ucieka, a nie możemy się spóźnić – nie chciałam wzywać pokojówki. Cofnęłam się by sprawdzić efekt. Długość nie budziła zastrzeżeń, natomiast talia była nieco za szeroka.
-Zaraz to poprawię – oznajmiłam i poszłam po pudełko z igłami i nićmi. Wprawnie wbiłam szpilki i kazałam Hinacie się obrócić.
Suknia miała podwyższony stan, od którego delikatny materiał wydawał się spływać do podłogi jak zwiewna chmurka. Bufiaste rękawy zakończone były koronką, a proste, okrągłe wycięcie pod szyją odsłaniało delikatne blade ciało. Hinata była śliczną dziewczyną, a ta kreacja jeszcze bardziej podkreślała jej urodę.
Ostrożnie zdjęłyśmy suknię, a ja usiadłam i zrobiłam szybko kilka ściegów.
-Jak dobrze, że nauczyłam się szyć - wyrównałam materiał, upewniając się, czy fastrygi są jednakowe i mało widoczne. – Proszę, załóż. Sprawdzimy, czy wszystko w porządku – rzuciłam i spojrzała na swe dzieło krytycznym okiem.
-Jak odwdzięczę się pani za jej dobroć? – uściskała mnie i ucałowała w policzek.
-Na początek możesz zacząć mówić do mnie Sakura, nie per pani – uśmiechnęłam się ciepło. – W każdym razie zrobiłam to z wielką przyjemnością. Czy dasz sobie radę z włosami? Ja muszę już iść się przebrać. Nie mogę kazać na siebie czekać, a wkrótce zaczną się schodzić goście – Hinata kiwnęła głową. Przy drzwiach jeszcze odwróciłam się w jej stronę – Nie zapomnij zostawić uchylonych drzwi, byś mogła usłyszeć nadchodzących gości. Niepostrzeżenie zejdź na dół i poproś Smithersa, by cię zaanonsował. Przywitam cię, jakbyś dopiero co się zjawiła. Smithers będzie zdezorientowany, ale nie pokaże tego po sobie.
Już będąc w swoim pokoju zadzwoniłam po pokojówkę i otworzyłam szafę, by wybrać odpowiednią suknię. Zdecydowałam, że na tę okazję najlepsza będzie w kolorze kremowym z trenem zaczynającym się na ramionach i głęboką fałdą na plecach. Chwilę potem zjawiła się służąca ogromnie podekscytowana tym, co działo się na dole.
-Och, milady, wszystko jest takie wspaniałe. Szef kuchni przeszedł samego siebie, a stół wygląda naprawdę imponująco – jej oczy aż świeciły się z przejęcia i dumy.
-Cieszę się. Tylko ja nie jestem jeszcze gotowa – przypomniałam jej z uśmiechem.
Ta szybko przystąpiła do pracy i wkrótce mogłam zejść na dół do wielkiego salonu, gdzie już oczekiwał na mnie Hatake.
Nie zdziwiłam się, że go tam zastałam, gdyż znany był ze swej punktualności. Gdy weszłam, stał oparty niedbale o kominek. Na mój widok wyprostował się i podszedł do mnie.
-Moja droga – powiedział, a mnie serce zaczęło bić szybciej, gdy zobaczyłam jego czarujący uśmiech. – pozwól, że ci pogratuluję. Wyglądasz wspaniale. Brakuje ci jedynie klejnotów. Wydaje mi się, że na dzisiejszy wieczór najodpowiedniejsze będą szafiry Hatake. Wybacz, że opuszczę cię na moment – dodał, wychodząc do biblioteki
Nigdy nie zapominał w moim towarzystwie o dobrych manierach, choć byłam pewna, że bardzo żałował swego ożenku. Szkoda, że nie poznaliśmy się winnych okolicznościach. Musiałam przyznać, że zaczynam myśleć o nim z czułością. Stanowczo jednak odsuwałam te myśli. Wiedziałam, że to beznadziejne.
Hatake powrócił po dwóch minutach, niosąc ciemnoniebieskie welwetowe etui. Otworzył je i moim oczom ukazał się wspaniały naszyjnik z wielkich, błyszczących szafirów, oprawionych w białe złoto.
-Powinny być odpowiednie – powiedział cicho, zapinając je na mojej szyi. – Sądzę, że naszyjnik i kolczyki wystarczą. Pierścienie, bransolety i diadem zachowamy na inną okazję.
Spoglądałam na przepiękne klejnoty w milczeniu. Mój wzrok na pewno mówił więcej niż zdołałyby wyrazić słowa. Hatake za to cofnął się kilka kroków i przyjrzał mi się uważnie.
-Twój wygląd przynosi mi zaszczyt. A przy okazji chciałbym ci podziękować za starania, by ta kolacja zakończyła się sukcesem.
Od tych wszystkich pochwał zakręciło mi się w głowie. Obiecałam sobie, ze wynagrodzę mu wszystko i cieszyłam się, że zaczynał doceniać moje wysiłki.
W tym momencie Smithers oznajmił:
-Monsieur i madame Mallet.
Hatake zdążył jedynie poinformować mnie szeptem, że to ambasador Francji. Przywitaliśmy przybyłych serdecznie, wymieniając grzeczności, gdy  Smithers zaanonsował:
-Signor i signora Valerio.
Potem goście schodzili się jedni po drugich, aż Smithers zapowiedział przybycie panny Hyuga. Przedstawił ją głosem dość surowym. Wiedział już, że cos knułam, ale tak jak przypuszczałam uznał, że to nie jego sprawa. Gdy przywitałam się z nią wylewnie, jakbym ją dopiero zobaczyła, wycofał się kręcąc głową.
-Milordzie, chciałabym przedstawić pannę Hyuga, która była tak miła, że zechciała przyjąć w ostatniej chwili nasze zaproszenie.
Hatake przyjął prezentację i podziękował Hinacie za przyjście, jednak nie spuszczał ze mnie oka. Miałam tylko nadzieję, że nie zauważył jak ledwie powstrzymuję śmiech. Chociaż to była chyba płonna nadzieja.
Poproszono do stołu i goście przeszli do wielkiej jadalni, rozświetlonej świecami w kryształowych kandelabrach. Piękne bukiety, rozmieszczone w całym pokoju, zachwycały oko i napełniały aromatem powietrze.
Kolejnym daniom towarzyszyły okrzyki zachwytu, a w końcu ambasador Francji oznajmił:
-Nie jadłem takich pyszności od czasu wyjazdu z mojego pięknego kraju. Pan pozwoli, że wyrażę swe uznanie kucharzowi.
Hatake z widocznym zadowoleniem przyjął komplement i przekazał go mnie uśmiechając się ciepło.
Ambasador Włoch z trudem prowadził konwersację po angielsku, więc postanowiłam przyjść mu z pomocą.
-Czy moglibyśmy przejść na pański piękny język?
Signor Valerio otworzyła szeroko oczy. Mimo szoku już po chwili przekonał się, ze nie tylko rozumiem, ale i mówię i to z nie byle jakim akcentem. Z ogromnym uśmiechem zwrócił się do Kakashiego gratulując mu takiego skarbu, na co strasznie się zarumieniłam. Gdy partner z jego lewej strony zaczął z nim rozmowę, odwróciłam się do ambasadora Francji.
-Pardon – uśmiechnął się – jak nazywacie gigot d’agneau roti a l’Anglais?
-Pieczony udziec jagnięcia, monsieur – odpowiedziałam bez zastanowienia.
-Ach, mówi pani także po francusku? – i zalał mnie strumieniem francuszczyzny, na co odpowiedziałam mu tym samym.
-Mais, jest pani niezwykle utalentowana. Co za radość – on również postanowił pogratulować lordowi żony. Na słowa nie tylko śliczna, ale urocza i inteligentna spłonęłam czerwienią.
Kolacja zakończyła się sukcesem i poprowadziłam damy do salonu, by w czasie naszej pogawędki mężowie mogli uraczyć się brandy, jak i porozmawiać o sprawach politycznych.

###

Popijając trunki rozmawialiśmy o interesujących nas problemach. Monsieur Mallet wyraził swe podziękowanie Castlereaghowi za korzystne warunki przedstawione Francji po zwycięstwie Anglii pod Waterloo. Jego kraj nie oczekiwał aż tak wiele i Francuzi byli za to wdzięczni. Ministrowie gabinetu słuchali pochwał z uśmiechem na twarzach, zgadzając się ze sobą, że minister spraw zagranicznych, lord Castlereagh wykazał swe talenty dyplomatyczne, a ja byłem na tyle mądry, by scementować stosunki zarówno z Francją, jak i z Włochami, przyjmując ich po królewsku.
W końcu zdecydowałem i zasugerowałem, by dołączyć do pań. Uznałem, że Sakura zdała egzamin na żonę polityka. Nie znałem innej kobiety, która tak wspaniale nadawałaby się do tej roli. Może mój ożenek wcale nie był fatalną pomyłką.
Gdy wszedłem do salonu, napotkałem wzrok różowo włosej i twierdząco odpowiedziałem skinieniem na zadane mi  nieme pytanie. Zrobiło mi się ciepło na sercu, że potrafiliśmy tak „konwersować”. Tego wieczoru byłem dumny z żony. Odniosła niezaprzeczalny sukces.
Nadal jednak pamiętałem jej ożywioną twarz i fascynujące, rzucające błyski zielone oczy, gdy schodziła na dół przed kolacją. Zastanawiałem się, co tym razem szykowała. Zawsze po jej oczach mogłem poznać, że cos wisi w powietrzu. Powstrzymałem się jednak wtedy od pytań, gdyż czas pokaże, co jej chodziło po głowie. I oczywiście ta suknia panny Hyuga, jak i wesołość, Sakury na widok biało okiej nie dawały mi spokoju. Postanowiłem jednak odsunąć od siebie te myśli i na powrót skoncentrować się na gościach.
Rozmowy toczyły się teraz na tematy obojętne. Gdy rozmowy przycichły moja żona poprosiła signore Valerio, czy nie zechciałaby zaśpiewać dla zebranych.
Signora bez wahania wstała i podeszła do fortepianu. Nie należała do kobiet olśniewających urodą. Była raczej niska i korpulentna, ale za to z maską kruczoczarnych włosów i żywymi czarnymi jak węgle oczami. Usiadła i wprawną ręką wypróbowała instrument. Już pierwsza nuta jej lirycznego sopranu zwróciła uwagę zebranych. Wszyscy rozpoznali arię z oratorium George’a Fredericka Haendla „Mesjasz”. Swoim głosem ożywiła nie tylko muzykę, ale i tekst. Gdy skończyła, zapanowała kompletna cisza i dopiero po chwili rozległy się spontaniczne oklaski. Miała głos anioła.
-Bis, bis – słychać było ze wszystkich stron. Signora, wyraźnie zadowolona zgodziła się zaśpiewać wybrane fragmenty z „Cosi fan tutte” i „Don Giovaniego” Mozarta. Zakończyła więc swój występ na lżejszą nutę. Całe towarzystwo jednogłośnie uznało ją za wspaniałą artystkę.
Signor Valerio stał dumny u boku żony. Po przyjęciu gratulacji przeprosił gości i oboje pożegnali się. W domu zostawili niedomagającą córkę i niepokoili się o jej zdrowie.
Ich wyjście stało się sygnałem również dla pozostałych. Na końcu i Hinata pożegnała się także, ale nim zdążyła skierować się do wyjścia, zatrzymał ją Hatake.
-Czy zechciałaby pani zaczekać chwilę, panno Hyuga. Chciałbym z panią pomówić na pewien temat. Chyba nie każę czekać stangretowi? – powiedziałem tonem uprzejmym, ale błysk oczy i sposób, w jaki zadałem pytanie, wystarczył mojej żonie. Jej mina wyraźnie mówiła, „Co za człowiek! Skąd się dowiedział?”. Odwróciłem się w jej kierunku.
-A teraz proszę o prawdę. Wbrew waszym wyobrażeniom nie jestem głupi i wiele widzę. Cóż takiego szykujecie?
-Dlaczego sądzi pan, że cos szykujemy? – zapytała, posyłając mi ponure spojrzenie i unosząc bródkę.
-Ach, ty małe niewiniątko! – zawołałem, choć nie potrafiłem pohamować uśmiechu. – Czyżbyś jeszcze nie wiedziała, że jestem ekspertem od mody damskiej? Suknia, którą ma na sobie panna Hinata, pochodzi z pracowni madame Hilaire. Na pewno się nie mylę. Zastanawiam się jedynie, dlaczego musiała ją od ciebie pożyczyć?
Czekałem cierpliwie na odpowiedź. Hinata z rumieńcami zażenowania skierowała wzrok na Sakurę. Ta starała się uspokoić ją spojrzeniem. Z determinacją zwróciła się do mnie.
-Miałam zamiar wytłumaczyć wszystko jutro rano, ale skoro już teraz robi pan o to tyle hałasu, proponuję, byśmy od razu przeszli do biblioteki – i tym sposobem znowu mnie rozbroiła.
-Darujmy to sobie dzisiaj – zacząłem i już bardziej surowo dodałem – czekam na odpowiedź.
-Wszystko zaczęło się w klubie, gdzie Hinata miała kłopoty z jednym ze swych adoratorów – przeszłą poważnie do rzeczy.
-W klubie? – nadałem memu głosowi ton grzecznego niedowierzania, choć już teraz zaczynałem domyślać się, o jaką sytuację chodzi.
-Czy zna pan rodzinę Hyuga? – spytała mnie zielono oka, a ja spojrzałem serdeczniej na Hinatę.
-Tak, znałem pani ojca i z przykrością dowiedziałem się o jego kłopotach.
-Mówiąc bez ogródek – Sakura znów przyciągnęła moją uwagę. – Pani Hyuga za pozostałe jej z całego majątku niewielkie wdowie dożywocie musi wprowadzić w świat Hinatę i jej młodszą siostrę. A więc uznała, że najlepszym wyjściem będzie wydanie Hinaty za nadzianego indora.
Skrzywiłem się na tak dosadne wyrażenie, jednocześnie zapamiętując na przyszło, że słownictwo mojej żony nie ogranicza się tylko do tego, które można zaakceptować w towarzystwie.
-No cóż, potrzebują pieniędzy – kontynuowała. – Problem polega na tym, że mężczyzną, którego faworyzuje pani Hyuga i któremu chce dać swe błogosławieństwo, jest lord Yuga.
Gdyby chciała mnie zaskoczyć nie znalazłaby chyba lepszego sposobu.
-Yuga! Ten...! – warknąłem i zacisnąłem usta, by nie wypowiedzieć cisnącego się nań epitetu. Od razu powróciła do mnie powaga.
-No właśnie! Jest obrzydliwy i Hinata nie może go znieść – odwróciła się do dziewczyny, szukając potwierdzenia. Uśmiechnęła się, by dodać jej otuchy i zachęcić do odpowiedzi.
-To prawda – odpowiedziała z wahaniem. Na jej twarzy malowała się prawdziwa rozpacz. – Wiem, że moim obowiązkiem jest małżeństwo z kimś, kto pomógłby mamie i siostrze, ale czy to musi być akurat on?!
Przyjrzałem się tej ślicznej dziewczynie. Zgadzałem się z Sakurą. Cos trzeba było zrobić dla tego dziecka. W czasie wieczornej kolacji udowodniła, że jest dojrzała i inteligentna, potwierdzając opinie Naruto. Zaraz chwila. Naruto? Chyba i on ma tu cos do powiedzenia.
Zmarszczyłem czoło, rozważając w myślach, co robić.
-Jutro rano odwiozę panią do domu – oznajmiłem po chwili.
Hinata wyglądała, jakby miała się rozpłakać, a Sakura nie mogła powstrzymać oburzenia. Uniosłem więc rękę i dodałem:
-Chwileczkę! Zamierzam porozmawiać z panią Hyuga i oświecić ją na temat sir Yugi. Jeśli zgodzi się ze mną, że lepiej będzie, gdy nie dojdzie do tego małżeństwa, obiecam wprowadzić w towarzystwo pani siostrę, wydać dla niej bal, zaopatrzyć w suknie i inne niezbędne drobiazgi. To pozwoli jej poznać odpowiedniego kawalera, a matki nie narazi na koszty.
Gdy skończyłem mówić, Sakura rzuciła się mi na szyją, a ja odruchowo ją przytuliłem. Po chwili cofnęła się cała czerwona na twarzy, a ja muszę przyznać, że nie do końca mi się to spodobało.
-Dziękuję, dziękuję – powtarzała rozpromieniona Hinata.
-I jeszcze jedno – dodałem. – Skoro w tej sukni tak pani do twarzy, proszę ją przyjąć jako podarunek.
Widząc, że Sakura kiwa z entuzjazmem głową zwróciłem się do niej:
-Otrzymasz za to nową. A teraz biegnijcie do łóżek. To był wspaniały wieczór i musze przyznać, że wielka w tym wasza zasługa.
Miałem nad czym rozmyślać, gdy tak wpatrywałem się w ogień kominka. Musiałem przyznać, że pomysły Sakury denerwują mnie, ale jednocześnie zachwycają. Jedno było pewne. Nigdy się przy niej nie nudziłem i niecierpliwie oczekiwałem nowego wybryku. Sądziłem, ze poznałem już jej usposobienie, ale i tak za każdym razem zaskakiwała mnie w inny sposób. Zanim wkroczyła, w moje życie, wydawało mi się ono dość monotonne. Przeklęte szkockie małżeństwo! Naprawdę przeklęte? Czy w innych warunkach poznałbym Sakurę? Chyba nie byłoby to możliwe. Wyglądało na to, że nie mogłem przestać o niej rozmyślać. Tylko czy był to przejaw rozbawienia, czy narodziny jakiegoś głębszego uczucia?



Ohayo!
Tak jak zapowiadałam jest druga, dłuższa częsc rozdziału Małżeństwa. Mam nadzieję, że poprawiłam wszystkie błędy, ale jesli jakies wyłapiecie to piszcie. 
Póki co w planach mam pierwszy rozdział Miłosć jest mordercą, ale jest w nim jeszcze wiele do poprawy, gdyż dzięki waszej pomocy w pełni skupiłam się na tym powyższym.
Chcę również poprawić pozostałe dwa rozdziały Racing is my life! Ankieta wyraźnie wskazuje, że opowiadanie, które spędza mi sen z powiek, jest jednak przez was lubiane, choć przy tym bardzo niedopracowane. 
No i oczywiscie przydałoby się ruszyć ze Smoczą, bo niektórrzy z was (ann zwill) zabiją mnie jesli tego nie zrobię :D
Tak więc mam nadzieję, że rozdział się spodobał i do następnego ;D



6 komentarzy:

  1. Wchodzę sobie na blogera i co? MAŁŻEŃSTWO!!!! Radość niezmierna :D
    Znam słowo, które doskonale tu pasuje: ŁAŁ!!!!!!
    Rozdział to istne arcydzieło. Nie ma do czego się przyczepić. Pisane smacznie, ciekawie i tak fanie trafia tam gdzie trzeba. Takie zachowanie Sakury bardzo mi się podoba. Odrobina drapieżności ukryta pod błyskami w oczach z czarującym uśmiechem. Podejście od strony Naruto? Strzał w dziesiątkę! To był idealny wstęp, później doskonałe rozwinięcie w postaci przebiegu imprezy (nawet wtrącenia historyczne i takie tam, których akurat nie próbowałam zrozumieć, bo nie przepadam za tą dziedziną), no i koniec....
    "-A teraz proszę o prawdę. Wbrew waszym wyobrażeniom nie jestem głupi i wiele widzę. Cóż takiego szykujecie?"
    Tego się nie spodziewałam. Bardzo pozytywne zaskoczenie. Kakashi pokazany w pozytywnej odsłonie.
    W tym rozdziale przedstawiłaś wszystko za co tak lubię Małżeństwo po szkocku. Historia toczy się leniwie, ale tempo jest odpowiednie. Nie wyobrażam sobie, aby któreś z małżonków tak z dnia na dzień mogło odkryć uczucie do drugiej ze stron. Ich miłość buduje się cegła po cegle. :))) To jest takie fajne :))) Warto było czekać i aż chce się krzyczeć, abyś nie kazała zbyt długo czekać na kolejny rozdział.

    Za Księżniczkę bić nie będę, ale owszem będę się dopominać. Zwłaszcza, że ostatnie zakończenie było wredne (wiesz co mam na myśli), no i chcę wiedzieć co dalej. Mogę się więc dopytywać o postępy.

    Weby i czasu, a gdy będzie jedno i drugie, to chęci, aby przelać to na tekst pisany. :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozwòl, że zacytuję "Od tych wszystkich pochwał zakręciło mi się w głowie." ;)
      Tak myślałam, że Sakura w tym rozdziale przypadnie Ci do gustu.
      Po prostu musiałam wtrącić tu Naruto. Kocham tą blond czuprynę:D
      Naprawdę nie wiem jak zareagować na twòj komentarz. Taki wylew pozytywnych słòw sprawia, że szczerze się jak głupi do sera. Ja tu sobie mòwię oby jakoś uszedł w tłumie a tu ann zwill wjeżdża i rozwala mi cały sytem myślowy.
      Już nie raz Ci dziękowałam, ale i tak dziękuje. Gdyby nie ty to pewnie Smocza poszłaby w odstawkę na samym początku, a Małżeństwo stanęło na 8 rozdziale. :D
      Wracając do tematu ;P to na kolejny będzie trzeba chwilę czekać, ale raczej nie będzie tragicznie. Smocza pewnie pojawi się po Miłości i 1-2 rozdziałach Małżeństwa, więc pobędę jeszcze trochę wiedźmą :D
      Co do weny to nie jest źle ale jak zwykle czas ucieka.
      Jeszcze raz dziękuje.

      Usuń
    2. Nie ma za co dziękować ;P Piszę to co myślę. Sama zapracowałaś na pochwały i będę dalej je składać i wielbić Cię za to coś co jest w tym opowiadaniu. Nie wiem jak to nazwać, ale trafia do mnie i tak przyjemnie łechta. Po przeczytaniu Twojego opowiadania Małżeństwa, pisanego w sposób jak ten powyżej, ja wpadam w stan, który lubię. Nigdy nie próbowałam ekstazy, ale wyobrażam sobie, że to bliźniacze uczucia :))
      Cieszę się, że plany na Księżniczkę chociaż są. Wiem jak to jest pisać kilka opowiadań na raz. Któreś zawsze jest pokrzywdzone. No i najlepiej się pisze to na które czuje się natchnienie. Najgorzej, gdy głowa wymyśli coś nowego i uparcie chce przelać na tekst tylko to nowe. :))
      No to teraz czekan na nowe opowiadanko. Zobaczymy jak się zaprezentuje na tle pozostałych ;)

      Usuń
    3. I dodałaś mi tremy, bo nadal coś do tego dopisuję i poprawiam. Nie wiem jak wypadnie, ale obawiam się, że dość blado. Ale jak to mòwią nadzieja umiera ostatnia :D

      Usuń
    4. Nie stresuj się przedwcześnie. Czasami to co wydaje nam się super innym nie przypada do gustu, a to na co kręcimy nosem i wstawiamy z obawą jest strzałem w dziesiątkę. Po prostu dodaj co masz, a jeśli stwierdzisz, że coś ci bardzo nie pasuje, to możesz zmienić ;)

      Usuń
    5. Też prawda :) Dzięki :3 ;)

      Usuń

Layout by Netka Sidereum Graphics