Music

wtorek, 26 lipca 2016

Pozory Mylą cz.1

Ino przemierzała korytarze posiadłości, zatopiona w swoich myślach. Kłótnia z dziadkiem wyprowadziła ją z równowagi i choć minął już miesiąc, blondynka nadal nie mogła przestać o tym myśleć. Wiedziała, że nie jest on najlepszym człowiekiem, ale nigdy nie sądziła, że będzie próbował wydać Inoe za mężczyznę starszego od niej o szesnaście lat. W tej sytuacji zostało jej tylko jedno wyjście. Postawiła mu ultimatum, na które
wyjątkowo ochoczo się zgodził. Tak więc dzień wcześniej, w rodowej posiadłości lordów Yamanaka, odbył się bal zaręczynowy, na który została zaproszona sama śmietanka Angielskiej szlachty, w tym również rodzina Nara. Ino zatrzymała się przy ogromnym oknie i spojrzała na piękny nadmorski krajobraz.
— Co mnie ugryzło? — mruknęła pod nosem. — Czy kiedykolwiek uda mi się jeszcze porozmawiać z nim normalnie, czy już do końca życia będę traktować go jak największego wroga?

***

— Panienko. — W drzwiach komnaty pojawiła się Hinami. — Lord kazał mi po panienkę przyjść.
— Czego znowu chce ten starzec? — W głosie Ino brzmiała gorycz.
— Nie jestem pewna panienko. Wydaje mi się jednak, że ma to cos wspólnego z lordem Uchiha.
— No pięknie — powiedziała, gwałtownie podnosząc się z fotela. — Nie dość, że zamknął mnie tu na trzy dni, to jeszcze chce rozmawiać o tej piekielnej umowie z tym aroganckim idiotą.
— Ależ panienko! — Brunetka przyłożyła ręce do ust. — Dama nie powinna przeklinać.
— Czy ja przeklnęłam? — Zdziwiła się niebieskooka.
— Tak, powiedziała panienka to słowo na „p”.
— Och, rzeczywiście. Wybacz Hinami, ale to wyszło samo z siebie. — Uśmiechnęła się przepraszająco, ale mina zaraz jej zrzedła. — Chyba musimy iść do tego dziada, bo będziesz miała kłopoty.
— Ależ panienko...
— Co znowu? Przecież już nie przeklinam.
— Ale dama nie powinna się tak wyrażać — stwierdziła oburzona pokojówka.
— Tylko w towarzystwie. Tutaj, z tobą nie muszę nikogo udawać. — Zamilkła na chwilę i zapatrzyła się na ludzi za oknem.
„Kiedyś i przy nim mogłam być tak swobodna, ale od kiedy to powiedział...”
Zacisnęła zęby i ruszyła do biura dziadka. Nie chciała rozpłakać się na oczach Hinami. Ta dziewczyna była dla niej nieopisanym wsparciem i nie mogła pozwolić sobie na chwilę słabości w jej obecności. Bo kto by ją wspierał, gdyby i ona zwątpiła?
Ino wmawiała sobie, że musi być silna, inaczej ludzie się od niej odwrócą. Myślała, że to przez jej słabość przyjaciel nie chciał mieć z nią nic wspólnego. Że Inoe nie szukała w niej oparcia, bo widziała jak załamała się po stracie rodziców. Nie zdawała sobie sprawy z tego, że siostra postanowiła się jej odpłacić za wszystko i tym razem to o jej szczęście zadbać.
Yamanaka zapukała do drzwi gabinetu dziadka, po czym usłyszała ostre „wejść”. Na dźwięk jego tonu przewróciła oczami, ale do komnaty weszła z kamienną twarzą.
— No nareszcie — mruknął starszy mężczyzna.
— Moja komnata znajduje się w zachodnim skrzydle, więc chwilę mi to zajęło — powiedziała spokojnie.
— No niech ci będzie. — Usiadł przy biurku. — Co do sprawy, w jakiej Cię tu wezwałem. Razem z Fugaku planujemy w końcu ogłosić wasze zaręczyny. Dlatego chcę ustalić, kiedy możemy wyjechać do rodzinnej posiadłości i oczywiście ustalić datę ślubu.
— Chwila, chwila. — Dziewczyna straciła opanowanie. — Nie zgadzałam się na żadne zaręczyny, a tym bardziej ślub.
— Cóż w takim razie, — nie spodobał jej się błysk w oku dziadka, — to zaręczyny Inoe ogłosimy.
— Czekaj. — Podeszła do biurka i oparła się o nie rękami. Kiedy uniosła ku niemu wzrok, ział on czystą nienawiścią. — Jeśli ja mam wyjść za Uchihę, to Inoe będzie mogła sama wybrać sobie męża i na razie zostawisz ją w spokoju. To moje warunki.
— Widzę, że jednak nie jesteś taka głupia, jak wcześniej myślałem. — Na jego ustach wykwitł paskudny uśmiech. — Dobrze. Zostawię Inoe w spokoju, ale od teraz za trzy tygodnie, w nadmorskiej posiadłości zostanie wydany bal z okazji waszych zaręczyn.
— Zgoda — syknęła przez zaciśnięte zęby.
— I jeszcze coś. Masz sprawiać wrażenie uszczęśliwionej, rozumiesz? Nie mam zamiaru tłumaczyć się potem ze skwaszonych min przyszłej panny młodej.
— Rozumiem — mruknęła pod nosem i zaczęła kierować się do wyjścia.
— A i jeszcze jedno. Masz absolutny zakaz jazdy konnej do tejże uroczystości. Nie chcę słyszeć o żadnym wypadku, który pozwoli ci się od tego wymigać.
Ino zacisnęła pieści, ale odwróciła się i posłusznie skinęła głową, po czym opuściła komnaty dziadka.
Kilka minut później wpadła do swoich komnat jak burza, nie czekając aż służący otworzy przed nią drzwi.
— Przeklęty dziad! Jeszcze mnie popamięta. Jak już wyjdę za tego cholernego aroganta, majątek będzie mój i zabiorę ze sobą Inoe, a jego wpakuje do Tower, za jego długi i ciemne interesy. — Chodziła w tę i z powrotem po swojej wielkiej komnacie, mamrocząc pod nosem przekleństwa, których nie powstydziłby się niejeden przestępca wychowany w najgorszych rynsztokach Londynu.

***

— A o kim to panienka mówi? — Podskoczyła na dźwięk dobrze znanego, męskiego głosu. — Sprzeczka z ukochanym, czy to ja krążę po panienki myślach?
— Ach, oczywiście — powiedziała z kpiną w głosie, ignorując drugą cześć pytania. — Któż inny mógłby palić cygara na zamkowych korytarzach?
— Dobrze panienka wie, że wychodzenie z komnat dla gości na świeże powietrze jest zbyt kłopotliwe. — Uśmiechnął się pod nosem. „Nawet nie musiałem się odzywać, żebyś wiedziała, że to ja, prawda? Teraz nawet się nie odwróciłaś, a mimo to poznałaś po głosie.” — Na tych wszystkich korytarzach można się zgubić.
— Och, to przecież nie problem dla pana. W końcu nie raz już pan przebywał w tej posiadłości. — W jej głosie pobrzmiewała gorycz, co nie uszło jego uwadze. — Prawda, lordzie?
— Zna mnie panienka na wylot — stwierdził podchodząc do niej. — Cudowny widok, czyż nie? Chmury są takie piękne. Tak sobie płyną. Chciałbym móc tak jak one uciec z tych wszystkich zawirowań i spokojnie przeczekać burze, ale jeśli nic nie zrobię, kto wie, co stanie się z bliskimi mi osobami.
Ino spojrzała na niego zdziwiona. Kiedy się przyjaźnili często mówił do niej w ten sposób, ale jeszcze nigdy nie opowiadał o jakichkolwiek konsekwencjach.
„Co właściwie próbujesz mi przekazać Shika?”
— Nie trzeba być geniuszem, żeby wiedzieć, że od kłopotów nie można uciec, ale też nigdy nie jest się z nimi samemu, nieprawdaż? — Palnęła pierwsze lepsze pytanie, które przyszło jej do głowy. W jego obecności, mimo iż nie było to wskazane, zdolność logicznego myślenia wrednie ją opuszczała.
— A co, jeśli jednak jest się samemu?
— Trzeba jakoś sobie radzić. — Spojrzała na niego. — Nie uważa pan, że geniusz ma w takiej sytuacji o wiele lepsze warunki? Na pewno potrafi stworzyć w głowie wiele scenariuszy, które pozwolą mu na odpowiednie rozwiązanie problemu. Z chęcią znalazłabym się pośród tak nazywanych ludzi. Może wtedy życie nie byłoby tak kłopotliwe, jak to pan zawsze mówi.
— Możliwe — mruknął. — Ale niech panienka pamięta, że geniusze szybko łamią się pod presją tego świata. Nie sądzę, by był to pożądany efekt. Przynajmniej ja nie życzyłbym sobie takiego końca.
Spojrzała na niego kątem oka. Może i nie był tak przystojny jak jej narzeczony, ale na jego widok serce zaczynało jej galopować. Do swojego przyszłego męża czuła jedynie odrazę.
I właśnie to, że kocha mężczyznę, który otwarcie powiedział, że nic dla niego nie znaczy, a ich znajomość była tylko sąsiednią uprzejmością, zabijało ją od środka. Nie potrafiła nad sobą zapanować w jego obecności. Ta świadomość sprawiała, że po każdym spotkaniu musiała długo wracać do siebie.
— Cóż, nie musisz się tym martwić – warknęła, zapominając o zasadach dobrego wychowania. — W końcu do geniuszy zaliczyć cię nie można. Jesteś kompletnym idiotą.
Po tych słowach odwróciła się na pięcie i ruszyła szybko korytarzem do wschodniego skrzydła.
— Dobrze mi tak – mruknął zapatrując się w niebo. – Ale musiałem to wtedy powiedzieć.
Zgasił cygaro i skierował się do swojej komnaty. „Wybacz mi, Ino. Na razie musisz jeszcze trochę pocierpieć. Ale obiecuję, że kiedy tylko się z tym uporam, dowiesz się całej prawdy. I mam nadzieję, że wtedy mi to wybaczysz.”
Ino weszła do komnaty i opadła bezsilnie na fotel. „Co ja do cholery wyprawiam. Przecież on nic takiego mi nie powiedział. Nawet nie sugerował, a ja go tak po prostu zaatakowałam. Grrr, czy to się kiedykolwiek zmieni. Ja już naprawdę mam dość.”

***

Na sali balowej zebrało się już sporo gości, tak więc lord Yamanaka postanowił zaanonsować przyszłych małżonków. Ino chciała już ruszyć ku, jeszcze zamkniętym drzwiom, ale brunet złapał ją za przedramię i odwrócił gwałtownie do siebie.
— Posłuchaj mnie uważnie — syknął. — Nie mam zamiaru stać się pośmiewiskiem tych wszystkich ludzi, więc lepiej się zachowuj.
— Puszczaj mnie — warknęła i wyrwała się z jego uścisku. — Nie masz prawa tak mnie traktować, to po pierwsze. A po drugie, lepiej uważaj, co, gdzie i do kogo mówisz. Nie wiesz, że tu ściany mają uszy?
— Ty mała... — Nie dokończył, gdyż w tym momencie drzwi na salę zaczęły się otwierać. — Wrócimy jeszcze do tej rozmowy.
— Nie sądzę.
Sasuke ujął dłoń narzeczonej i wbił w nią palce tak mocno, że aż syknęła z bólu. Posłała mu nienawistne spojrzenie, ale już więcej się nie odezwała. Brunet wprowadził ją na salę z przyklejonym do twarzy, promiennym uśmiechem. Ino poszła w jego ślady próbując zignorować ból, jednak jeden z gości, który uważnie ją obserwował, zauważył lekki grymas na jej twarzy.
Po zatańczeniu tradycyjnego walca i paru innych tańców, Sasuke sprowadził ją z parkietu.
— Pozwoli panienka, że opuszczę ją i udam się w stronę znajomych — powiedział kłaniając się.
— Oczywiście. — Dygnęła w odpowiedzi. – I ja powinnam zacząć zabawiać gości.
„Nareszcie przerwa od tej katorgi.”
Ino skierowała swe kroki do bufetu, przy którym od bufetowego odebrała szklankę ponczu. Została na miejscu i zaczęła wypatrywać znajomych. Jednak zanim zdążyła kogoś znaleźć, podszedł do niej lord Nara. Przełożyła szklankę do lewej ręki, by się uprzejmie przywitać, jak nakazywała etykieta, lecz natychmiast skrzywiła się z bólu. „Cholerny patafian.”
— Czyżby narzeczony za mocno ściskał rękę? — zapytał z szelmowskim uśmiechem.
— Nie pana sprawa — odrzekła chłodno, w myślach niechętnie przyznając mu rację.
— Oczywiście, ale nie uważa pani, że krzywdzenie bezbronnych istot, sprawia przyjemność tylko podłym ludziom?
— Ma pan rzecz jasna rację, ale nie widzę, aby ktoś tu był krzywdzony — odparła, zaciskając szczupłe palce na naczyniu.
— Czyżby? — Shikamaru zwrócił się w stronę ludzi. — Ja za to widzę tu wiele bólu i nienawiści, ale to zbyt upierdliwe, oj proszę mi wybaczyć. Chciałem powiedzieć kłopotliwe, by się z tym użerać.
Ino z jakiegoś, nieznanego sobie powodu poczuła irytację. Nie mogła się powstrzymać i kolejny raz zapomniała przy nim o uprzejmościach.
— Oczywiście — parsknęła z pretensją. — W końcu to dla ciebie normalne. Zawsze uciekasz, a kłopoty nigdy cię nie dotyczą.
Zaraz po tym ruszyła w stronę lady Haruno. Nie wiedziała, że tej scenie przyglądały się osoby, które nie powinny tego widzieć.
Shikamaru zapatrzył się w tłum. Wcale nie chciał tu przyjeżdżać, ale matka zabroniła mu jechać z przyjaciółmi za pewną sprawą, więc był skazany obserwować bawiących się gości, a sprawą zajęli się zaufani przyjaciele. „Mam nadzieję, że tego nie spieprzycie. Inaczej nigdy nie dobiorę się temu cholernemu arogantowi do skóry.”
Kiedy tak stał wpatrzony w tłum, zauważył kątem oka, że lord Uchiha idzie w jego stronę. Przewrócił oczami, ale uprzejmie się do niego odwrócił.
— Czego od niej chcesz? — syknął Sasuke.
— Ja? — zapytał znudzonym głosem. — Ja nie chcę nic. Jednak tobie radziłbym się zastanowić nad swoim postępowaniem względem niej.
— Co takiego?
— Nie myśl, że trafiłeś na głupią gąskę, którą po waszym ślubie stłamsisz, całkiem sobie podporządkujesz i będziesz sobie używał, kiedy tylko zechcesz — mówił beznamiętnie, ale Uchiha wyraźnie wyczuł kroplę jadu w jego tonie. — Ino nie jest zwykłą, zapatrzoną w siebie szlachcianką. To nad wyraz inteligentna i silna kobieta, która tylko chwilowo próbuje poradzić sobie z przytłaczającymi ją problemami.
— O to się nie martw — mruknął. — Mam swoje sposoby.
— Czyżby? — Nara uśmiechnął się przebiegle pod nosem. — Chyba nie sądzisz, że dasz jej radę? Możesz być nie wiadomo jakim geniuszem, ale i tak zawsze będziesz tylko mężczyzną. — Wypuścił dym w jego stronę. — Kobiety mają broń, której nie da się przechytrzyć, a którą ona opanowała do perfekcji już dawno temu. W połączeniu z jej inteligencją, nawet ty się nie oprzesz. Kiedy ona upora się z problemami, będziesz musiał zrozumieć, że znalazł się dla ciebie godny przeciwnik. Na twoim miejscu nie byłbym taki pewny siebie.
— Zobaczymy — warknął Uchiha. — Po prostu się do niej nie zbliżaj, jasne?
— Jak słońce. Miej jednak na uwadze moje słowa. — Ruszył w stronę wyjścia. — Geniusz szybko łamie się pod presją tego świata. Nie zapominaj o tym.
Po tych słowach opuścił salę, zostawiając w środku poirytowanego bruneta.


Yo!
Miałam wstawić ostatnią część Przeszłości, ale wyszło na to, że Pozory skończyłam szybciej, za to tam nadal mam 1/3 notki, więc dzisiaj wstawiam zamówienie dla TessaAn. Mam nadzieję, że czytelnikom się spodobało, a ja spełniłam twoje oczekiwania. Kolejna część pojawi się pewnie na przełomie sierpnia i września.
Przy wstawianiu poprzedniej notki nie przyuważyłam, że stuknął nam kolejny tysiąc, tak więc chcę wam podziękować tutaj za wasze komentarze, które dają mi sporo motywacji do tworzenia.
To na dzisiaj wszystko. Miłego popołudnia i do następnego ;D

6 komentarzy:

  1. To było... Cudowne, tylko... Dlaczego tak mało wyjaśnione? Chociaż... Z jednej strony mało, z drugiej dużo...
    Nie mogę się zdecydować T^T
    Chciałabym również poprosić o zrobienie czegoś, co większość ludzi nigdy by nie zrobiła, mianowicie... Deidara. Mam nadzieje że zrozumiesz :P
    Tak w ogóle, to uwielbiam twoje opowiadania historyczne :) Są cudowne :)
    A no i jeszcze... Chce więcej. Dużo więcej. Pragnę więcej tego opowiadania *-*
    Zostawiłaś niedosyt :P
    Jaki zły Sasuke... Dzieje się :)
    Jaką tajną broń Ino opanowała do perfekcji???

    ...

    Beznadziejnie napisał ten komentarz :P

    Pozdrawiam
    TessaAn

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem, że twoja reakcja mi się podoba :D
      Co do Deidary. Ty wiesz, że nawet mam tu dla niego miejsce? Spokojnie wplotę go, ale na to musisz zaczekać do drugiej części co najmniej. Jeszcze się zastanawiam w jakiej roli go tu przedstawić (pociera brodę w zamyśleniu) ;P
      Co do broni...
      Znasz takie sytuacje, w ktòrej kobieta owinie sobie faceta wokòł palca tak, że ten myśli, że to co robi to tylko i wyłącznie jego inicjatywa?
      No więc tak i takie cuda się zdażają :D
      Dziękuję i ròwnież pozdrawiam ;)

      Usuń
    2. Taką broń stosuje i moja babcia i moja mama. Jeśli o nią chodzi, to chyba odziedziczyłam ją w genach :P
      Pozdrawiam serdecznie :)

      Deidara *-* Chciałabym mieć takiego starszego braciszka :P

      Usuń
  2. Ten rozdział mnie zaskoczył. Nie bij, ale zapomniałam, że pojawiła się druga nowa historia :D Na początku nie wiedziałam o co chodzi, aż w końcu przypomniało mi się o co tu biega i jaki był prolog :D Całość napisana tak, że nie wiem czego się spodziewać. Dużo pytań, większość pozostawiona miejsce na domysły czytających, bo odpowiedzi zna tylko autorka :) Intrygujące. Trzymam za słowo, że to nie będzie tasiemiec. Lubię dokończone historie :) Jestem ciekawa zakończenia i się go domagam (np. w przeciwieństwie do Małżeństwa, bo ono mogłoby póki co trwać i trwać :D )
    Dlatego życzę ogromu weny i natchnienia na pisanie.

    PS. Gdy x lat temu zaczęłam oglądać Naruto, to Schikamaru jako pierwszy stał się moją ulubioną postacią z Anime :D Będę mu kibicować i nawet nie wiesz jak bardzo podoba mi się fakt, że nie planujesz póki co związać go z Temari.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie. Bić nie będę, tym bardziej, że ja nie zauważyłam pierwszej części poświęcenia, więc jesteśmy kwita ;)
      Co do tych domysłòw. Jako, że to zamòwienie, to każdy może z niego wywnioskować, jak może wyglądać koniec. Dlatego też postanowiłam to sobie odpracować na innych płaszczyznach :)
      Ta historia będzie miała jeszcze tak z dwie części max, bo coś czuję, że w jednej mogę nie wyjaśnić wszystkiego, ale dokończona będzie na pewno :)
      Còż z Temari nie będzie, bo po pierwsze inny paring jest tu przeznaczony, a po drugie nie umiem dawać tej pary na głòwne historie.
      Dzięki za wszystko no i za komentarz też naturalnie :)

      P.S.Shika może nie ulubiony ale ròwnie mocno kochany co inni ulubieńcy. W sumie ròżnimy się tylko tym, że ja nie jestem geniuszem :P

      Usuń
    2. Teoretycznie mogłabym sprawdzić jakie było życzenie zamawiającej. Nie zrobię tego, bo chcę być zaskoczona. Chyba, że coś mi się odwidzi. Na razie wolę pozostać w świecie domysłów :)))

      Usuń

Layout by Netka Sidereum Graphics