Music

wtorek, 2 sierpnia 2016

Przeszłości nie da się wymazać cz.3

   Nie byłam pewna, czy to, co się stało nie było przypadkiem wytworem mojej chorej wyobraźni. Ta ostatnio dość często lubiła sobie ze mną pogrywać. Przez całą drogę w mojej głowie raz po raz rozbrzmiewały słowa Sasuke – „Chcę ci wierzyć”. Bardzo chciałam, żeby to nie był tylko jeden z moich snów.
Właściwie to nawet nie pamiętam jak dotarłam do domu. Cały czas szłam jak w transie,
rozmyślając, gdzie do jasnej cholery zniknął ten dyktafon. Że też zachciało mi się pochować wszystkie rzeczy, które przypominały mi o dawnym życiu. Mogłam, chociaż te najważniejsze zostawić w jednym miejscu.
Postanowiłam, że zacznę szukać w piwnicy, wśród fałszywych dokumentów, strojów i broni. Jednak miałam głupie przeczucie, że ten dyktafon leży w tak oczywistym miejscu, że mogę go nigdy nie znaleźć. Często robiłam tak ze swoimi osobistymi rzeczami. Pamiętnik w skórzanej oprawie wśród starych ksiąg, teksty piosenek w tomikach z poezją, czy zeszyty z opowiadaniami w szafce z zeszytami do szkoły.
Odpędzając od siebie te myśli, zeszłam do piwnicy. Wszędzie walały się pudła, a i sam stan pomieszczenia dawał jasno do zrozumienia, że nikt tu nie wchodził przez długi czas. Stłumiłam niechęć i zabrałam się do pracy. Najpierw przekopałam pudło z fałszywkami. Niestety tam znalazłam tylko stare paszporty i zdjęcia. Tak samo w moich strojach „roboczych” – nic przydatnego. Stwierdziłam, że przeszukam też inne pudła. Jakoś nie miałam ochoty oglądać tego składu broni, który zgromadziłam przez te wszystkie lata, kiedy byłam na usługach Madary. Zresztą mogłam wrzucić ten dyktafon do starych sprzętów elektronicznych.
Poszukiwań nie ułatwiały mi również rzeczy rodziców i siostry. Po wypadku Hikari i później, śmierci rodziców poznosiłam wszystko z Itachim i Sasuke na dół, a Kisame część odwiózł do kilku instytucji.

Po jakiś trzech godzinach pracy do przeszukania zostały mi już tylko szafy z bronią. Z ociąganiem ruszyłam w ich stronę. Zdjęłam z szyi łańcuszek z trzema kluczami i otworzyłam pierwszą z nich. Wolałam mieć je przy sobie. Zbyt często znajomi mnie odwiedzali, a nigdy nie wiadomo, gdzie zawędrują podpite pary w poszukiwaniu zacisznego kątka. Nie wiem, czy znalazłabym wytłumaczenie dla posiadania takiego arsenału, bo o ile szafa, którą teraz otworzyłam wydawała się być tylko gablotą kolekcjonera broni białej, to kolejne już nikogo by nie przekonały. Przeszukałam każdą półkę i sprawdziłam za aksamitnymi podbiciami drzwi, ale tam znalazłam tylko stare zlecenia i dokumenty dotyczące celów.
W drugiej szafie leżała wszelkiego rodzaju broń palna. Posprawdzałam magazynki, ale wszystkie były puste. Kiedy miałam ją zamykać cos zwróciło moją uwagę. Spod aksamitu na górnej półce, wystawała krawędź czegoś na kształt książki. Wysunęłam podejrzany przedmiot, który okazał się być płytką drewnianą skrzyneczką, zamykaną na klucz. Ze szpary nad zamkiem wystawała krawędź kartki. Wyciągnęłam ją, a w oczy od razu rzuciło mi się tak dawno nie widziane pismo przyjaciela:

15.11.2013
„W skrzynce znajdziesz wszystko, czego potrzeba do załatwienia Madary. Kluczyk jest w moim starym mieszkaniu. Leży w sekretarzyku, który otwiera się kluczem do tej szafy (tak to ja ci go wtedy gwizdnąłem). Znajdziesz tam też mój notatnik. Kiedy go przeczytasz, wszystkie twoje przypuszczenia, prawdopodobnie się potwierdzą, a zarzuty, mam nadzieję, zostaną zażegnane.
Jeśli będziesz miała szczęście, spotkasz tam Kisame. Będzie tam zaglądał od czasu do czasu, jeśli cos mi się stanie. Dokumenty pokaż inspektorowi Hatake. On wie o wszystkim i uchroni ciebie i Sasuke przed więzieniem. Znajdziesz go na piątym posterunku w Kioto.
Nie miej mi tego za złe. I w razie wypadku, zajmij się Sasuke. On będzie Cię potrzebował.

Itachi.”

   Nie byłam pewna, czy to dobry pomysł pokazywać się na posterunku policji i to w dodatku na terenie działań Madary, ale Itachi nie wkradałby się do mojego domu, gdyby to nie było ważne. Musiał być już wtedy obserwowany, skoro nie powiedział mi tego osobiście. Albo po prostu przez mój nagły wyjazd na misje nie zdążył. W końcu nie było mnie wtedy pół roku, a w jakiś tydzień po powrocie podsłuchałam jak Pain melduje Madarze wykonanie zadania.
   Dotychczas nie mogę zrozumieć, jak udało mu się zabić bruneta. Racja, że był silny, ale to Itachi przodował w organizacji. W dodatku jedynym, który mógł się z nim równać był Kisame, ale on nigdy nie wykonałby takiego zlecenia. W końcu byli przyjaciółmi.
   Nagle w mojej głowie pojawiła się ta pieprzona myśl, że w czasie pisania listu, doskonale wiedział, co się stanie. A to by wyraźnie świadczyło, że on zamierzał wtedy zginąć. Najzwyczajniej w świecie dał się zabić. „...jeśli cos mi się stanie.”, „...a zarzuty, mam nadzieję, zostaną zażegnane.”, „Nie miej mi tego za złe.” Te fragmenty nie dawały mi się pozbyć nieprzyjemnego wrażenia, a pretensje rosły z każdym kolejnym przeczytaniem tych kilku zdań.
   „Jeśli nie miałeś porządnego powodu, żeby umrzeć, to uwierz, że znajdę cię gdzieś tam na dole i zabiję jeszcze raz.”

   Zanim ruszyłam na górę sprawdziłam ostatnią szafę, która była wypełniona różnymi „gadżetami”, jak nazywałam te małe ustrojstwa do śledzenia ludzi. Były tam również moje wszystkie plany. Kiedy i tam nic nie znalazłam, zamknęłam ją na klucz, zawiesiłam łańcuszek na szyi i chwytając w ręce pudełko od Itachiego, ruszyłam w stronę schodów.
   Wdrapałam się na drugie piętro, zostawiłam skrzynkę na biurku w pokoju i ruszyłam pod prysznic. Cały czas zastanawiałam się, czy warto pojechać do starego mieszkania Łasicy. W sumie to znajdowało się ono jakieś dwie i pół godziny drogi od mojego, ale chęć wyjaśnienia sprawy nie dawała mi spokoju.
   „Ale co zrobię, jeśli te informacje naprawdę okażą się ważne? Będę musiała pojechać do Kioto, a to wiąże się z odkopaniem odpowiednich fałszywek, zaopatrzeniem się w broń i skorzystaniem ze starych kontaktów. Inaczej Madara wykryje mnie na pierwszej lepszej stacji metra, czy lotnisku. Jeśli spotkam Kisame, to sprawa się rozwiąże, ale znając moje szczęście ten cholerny kretyn pokaże mi się na oczy, kiedy będę już zdychać. Zostaje jeszcze opcja porozmawiania z Sasuke, ale on nie będzie zastanawiał się nad racjonalnym rozwiązaniem. Ruszy prosto na Madare. Co robić?”
   Sama nie zauważyłam, kiedy spakowałam potrzebne rzeczy i nastawiłam budzik tak, żeby zdążyć na poranny pociąg do ósmej dzielnicy. Zeszłam jeszcze raz do piwnicy i z szaf wyciągnęłam poręczny nóż szturmowy oraz broń kalibru 20mm. Robiłam to niechętnie, ale mieszkanie nie leżało w bezpiecznej okolicy. Po chwili namysłu wygrzebałam z jednego pudła czarną maskę i starą skórzaną kurtkę, której wewnętrzna strona miała sporo skrytek na broń. Z szafki obok wyciągnęłam jeszcze czarne wysokie sfatygowane glany. Szczególnie czubki butów były nadszarpnięte, ale co się dziwić skoro nie raz trzeba było szorować je z zaschniętej krwi. Zaniosłam to wszystko do swojego pokoju i położyłam się do łóżka. Byłam zdeterminowana załatwić tego sukinsyna.

###

   Kiedy wyszedłem ze szkoły skierowałem się prosto do domu. Na laptopie miałem zgrane wszystkie dane z serwera głównego w bazie. Jeśli miałem znaleźć dowód, musiałem zacząć od tych informacji. Jednak, kiedy dojechałem do wynajmowanego przeze mnie mieszkania uderzyło we mnie, jak bardzo pozbawiony sensu był ten pomysł. Wszystkie informacje o Haruno przestudiowałem trzy lata temu, kiedy zniknęła. Pamiętałem każde słowo i jedyne, co mogłem stwierdzić to, to, że nie ma tam nić ani za, ani przeciw jej winie.
   O Kisame też nie miałem zbyt dużo do znalezienia. Zniknął jakiś miesiąc po dziewczynie i od tego czasu ślad po nim zaginął. Dostałem od niego tylko krótkie ostrzeżenie, żebym nie wierzył ślepo we wszystko, co mi powie Madara. Następnego dnia wyparował. Do tej chwili ludzie w organizacji go szukują, ale od ponad dwóch lat nie znaleźli choćby maleńkiej wskazówki.
   Zamknąłem za sobą drzwi mieszkania, zdjąłem kurtkę i rzuciłem ją na oparcie fotela, a sam usadowiłem się na kanapie. Sięgnąłem po kubek z już teraz zimną herbatą i nie wypuszczając go z rąk, zawiesiłem się w bezruchu z łokciami opartymi o kolana. Przez moją głowę przelatywały tysiące scenariuszy, ale za żadną cholerę nie mogłem przypomnieć sobie niczego sensownego. Pierwszy raz od trzech lat byłem bezradny względem sytuacji, w jakiej się znalazłem. Jak na złość akurat wtedy, kiedy miałem zaledwie tydzień na rozwiązanie problemu.
    „Muszę jak najszybciej znaleźć dowód i jakoś załatwić Madarę, bo inaczej za siedem dni o tej porze, Haruno od kilku godzin będzie gdzieś leżeć zimna. Nawet, jeśli ja jej nie zabiję, to Madara i tak zrobi to za mnie. Zetsu będzie mnie tego dnia pilnować.
    Myśl do jasnej cholery. Cos na pewno pamiętasz. Jakaś mała, ledwo zauważalna rzecz, wskazówka, choćby słowo, które naprowadzi cię na trop. Cos musi być. Jeśli Sakura mówiła prawdę, to jakiś dowód musi istnieć. Kisame już się o to postarał, skoro jest po jej stronie.”

   Po dłuższej chwili intensywnego myślenia poddałem się. Ruszyłem do łazienki, a stamtąd po wzięciu prysznica, do łóżka. Kiedy spojrzałem na szafę stojącą w rogu pokoju, cos mnie podkusiło, żeby przejrzeć stare rzeczy Itachiego. Wyjąłem małe pudełko i zacząłem szukać. Dokumenty, karty bankowe, prawo jazdy, notatnik z adresami i telefonami, jego komórka i klucze.
   Przy kółku wisiało ich siedem. Jeden na pewno był od samochodu, drugi od motoru, a kolejny od garażu. Jeden do rodzinnego domu Sakury i klucz do jego mieszkania w ósmej dzielnicy. Dwóch pozostałych nie poznawałem. Chociaż jeden przypominał bardzo ten, którym Haruno zawsze otwierała szafę z bronią palną w piwnicy.
   Popatrzyłem jeszcze raz na ten od jego mieszkania. W sumie był piątek, nie miałem nic do roboty następnego dnia, więc mogłem się tam przejechać. Położyłem klucze na biurku, a resztę rzeczy wpakowałem z powrotem do pudełka, a je do szafy.

   W sobotę po przebudzeniu zjadłem na szybko śniadanie, ubrałem się i wpakowałem do plecaka klucze Itachiego i jakąś poręczną broń. Wychodząc porwałem jeszcze z szafki na korytarzu kask i pojechałem motorem do mieszkania brata.
   Zaparkowałem przecznicę od celu i dalszą drogę pokonałem piechotą. Wiedziałem, że spod bloku, motor zniknąłby zaraz po tym, jak wszedłbym do klatki. Poruszałem się między budynkami wydeptanymi w piachu ścieżkami aż stanąłem przed właściwym blokiem. Wszedłem na klatkę i pokonując po dwa stopnie wdrapałem się na piąte piętro.
   Podszedłem do drzwi mieszkania numer 14 i włożyłem klucz w dziurkę. Tyle, że drzwi nie były zamknięte, za to na zamku widniały ślady włamania. Schowałem klucze do kieszeni, a z plecaka wyciągnąłem broń. Najciszej jak mogłem uchyliłem stare, obdrapane drzwi i ruszyłem na palcach korytarzem zaglądając uważnie do każdego pomieszczenia.
   W końcu zostało mi już tylko biuro Itachiego. Drzwi były otwarte na oścież, a na sekretarzyku leżał notatnik i drewniana skrzynka. Stanąłem metr od wejścia i cicho odbezpieczyłem broń. Wiedziałem, że wcześniej deski skrzypiały pod moim ciężarem, jednak intruz nie mógł być pewny, gdzie się teraz znajduję. Ruszyłem powoli do przodu mierząc lufą pistoletu w głąb pokoju i czekałem aż ukaże mi się twarz włamywacza, ale takiej niespodzianki nigdy bym się nie spodziewał.

###

   Kiedy po wyjściu z metra znalazłam właściwy budynek zawahałam się. Bo, czy na pewno chciałam poznać prawdę? W końcu mogłam spakować manatki i znowu wyjechać, by potem wrócić na stare śmieci po dwóch względnie trzech latach. Od rana miałam jakieś dziwne przeczucie, że będę miała kłopoty, jeśli tam wejdę, ale zignorowałam je i ruszyłam na piąte piętro bloku. Kiedy stanęłam przed właściwym mieszkaniem, rozejrzałam się po piętrze i sprawdziłam, czy nikogo nie ma na klatce schodowej. Gdy upewniłam się o swojej samotności, zaczęłam grzebać przy zamku. Na moje szczęście ustąpił po kilku minutach. Wślizgnęłam się po cichu do środka i zamknęłam za sobą drzwi. Ruszyłam na sam koniec korytarza, nie zaglądając nawet do innych pokoi. Doskonale pamiętałam, gdzie jest gabinet Itachiego, a gdyby był tu Hoshigaki, już na wejściu miałabym nóż przy gardle.
   Weszłam do pomieszczenia i otworzyłam skrytkę w sekretarzyku Uchihy. W środku leżały tylko te dwie, wspomniane w liściku rzeczy. Najpierw wzięłam do ręki klucz i otworzyłam drewnianą skrzynkę, którą spakowałam do torby. W środku znajdowały się papiery i pendrive, którego bez zastanowienia schowałam do kieszeni kurtki, zahaczając przy tym o rękojeść ostrza. Przy okazji uświadomiłam sobie, że do mieszkania w każdej chwili może ktoś wejść. Wsunęłam więc broń do kabury, którą wcześniej zaczepiłam przy pasku czarnych spodni, a nóż położyłam na biurku obok skrzynki. Wzięłam do ręki papiery i zaczęłam studiować ich treść. Z każdym zdaniem moje oczy robiły się coraz większe. Madara, taki wspaniały, taki ostrożny i nieuchwytny, przez ponad dziesięć lat nie wiedział, że ma kreta w szeregach. Itachi widocznie wcale nie popierał działań wuja. Co więcej, chciał go zniszczyć. Te kilka papierów to między innymi zeznania klientów, zdjęcia, umowy, czy potwierdzenia przelewu dużych sum, na konto starszego Uchihy. Tryumfalny uśmieszek wdarł się na moje usta. Z tymi dokumentami w rękach policji, nie miał szans się wywinąć.
   Odłożyłam je na miejsce i wzięłam do ręki notatnik Itachiego. Nie był on specjalnie bogaty w treść, ale też nie było w nim nić niepotrzebnego. To co tam pisało, było ostatnim ciosem po jego śmierci, a jednocześnie niezbitym dowodem winy Madary. Czytałam stronę za stroną, a łzy niekontrolowanie zaczęły płynąć mi z oczu.
   Ten notatnik był pisany do mnie, Sasuke i Kisame. Po tylu latach, dowiedziałam się, że Itachi już w momencie, kiedy pomógł mi wydostać się z bagna po śmierci Hikari, miał zamiar zniknąć z tego świata raz na zawsze. Dopiero wtedy zrozumiałam, jak przez te wszystkie lata, wyrzuty sumienia wyniszczały go od środka.

9.06.2011
   „(...)Zabiłem ich tylko po to, żeby Madara mógł przejąć firmę i organizację. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że ta cholerna instytucja płatnych zabójców nie została stworzona przez rodziców, a przez dziadka. I, że list, w którym rodzice każą pozbyć się Madarze, Sasuke i mnie jest fałszywy. Zabiłem ich przez intrygę tego skurwysyna, chcąc cię chronić braciszku. Dlatego chcę, żebyście w trójkę po mojej śmierci załatwili go, ale tak jak należy. Niech do końca swojego życia gnije w więzieniu i nigdy więcej nie ujrzy światła słonecznego. Ja nie zdążę już tego zrobić, ale od kilku lat zbieram dowody, które powinny załatwić sprawę.(...)”

23.11.2013
   „Madara mnie odkrył. Wie już, że szpieguję go na każdym kroku i zbieram dowody. Nie wie tylko, gdzie je skryłem, ale jeśli czytasz to Sakuro, wnioskuję, że znalazłaś skrzyneczkę. Jeśli czytasz to ty Sasuke, to odnajdź Haruno i powiedz jej, że możecie załatwić Madarę za pomocą dokumentów ukrytych w szafie z bronią palną, pod aksamitem na najwyższej półce. Klucz z sekretarzyka służy do jej otwarcia.(...)”

6.12.2013
   „(...) Nie pozostało mi już dużo życia. Nie chcę chować się jak szczur po różnych krańcach świata. W mojej sytuacji nie miałoby to sensu.(...)”

18.12.2013
   „Wiem, że macie do mnie pretensje, bo w końcu Pain nie jest na tyle silny, żeby ze mną wygrać. Ale dobrze, że to on, a nie któreś z was dostało to zadanie. Chcę, żebyście wiedzieli, że nie miałem się po co bronić. Od dwóch lat choruję na złośliwego raka płuc. Nie ma już dla mnie szans, a Pain pewnie znajdzie mnie umierającego. Mam już dość utrzymywania swojego życia na lekarstwach, bo rzeczywiście mógłbym tak jeszcze pociągnąć parę lat, ale wyrzuty sumienia niszczą mnie od środka. Nie chcę dłużej z nimi żyć. Tam na dole przynajmniej dostanę za swoje.(...)”

31.12.13
   „(...) Mam nadzieję, że nie macie mi tego wszystkiego za złe. Opiekuj się tymi dzieciakami Rybka. Sami zgubią się na tym świecie.(...)”

4.01.13
   „(...) Tylko pamiętaj Hoshigaki – tknij te amerykańskie cygara beze mnie, a wrócę zza grobu i spuszczę ci taki wpierdol, że nawet Bóg nie będzie wiedział, czy to cos na pewno wyszło spod jego ręki!(...) I nie upijaj się do nieprzytomności. Już nie masz nikogo, kto zatroszczyłby się o to, by twoja zakazana gęba odnalazła kibel w razie potrzeby. Dupska też nikt nie będzie ci zawijał do domu, a panienki z okolicznych burdeli szybciej cię okradną niż przyjmą do mieszkania na parę nocek. (...) W razie wypadku mieszkanie jest do twojej dyspozycji. Tylko wywal mi ten obraz z gabinetu, a popamiętasz po wszystkie czasy!(...)”

8.01.14
   „(...) Sakuro, ten głupek, mój brat czuje do ciebie dokładnie to samo, co ty do niego. Jednak raczej od niego, nigdy tego nie usłyszysz. Musisz mu to niestety wybaczyć. Jeśli chodzi o te sprawy to jest kompletnym kretynem.(...)"

   Tu musiałam na chwilę przerwać. Łzy już kompletnie przesłoniły mi widoczność, a w dodatku ostatnie słowa Itachiego wywołały u mnie niekontrolowany napad śmiechu.
   „Tak, zawsze byłeś bezpośredni, ale żeby aż tak? Tym razem przesadziłeś."

10.01.14
   „(...) Pamiętaj, że cię kocham i zawsze kochałem braciszku. Proszę nie zapominaj o mnie i żyj dalej szczęśliwie, wolny od tego sukinsyna. I nie zamykaj się przed ludźmi, szczególnie przed Sakurą. Ona jest jedyną osobą, która będzie potrafiła cię zrozumieć.(...)”

12.01.14
   „Już jutro zniknę z tego świata. Pamiętajcie o jednym, zdrowo pierdolniętym, czarnowłosym kretynie, który znalazł w was drugą rodzinę i wspominajcie go z uśmiechem na waszych podejrzanych buźkach.
Itachi”

   Odłożyłam notatnik na miejsce i oparłam plecami o biureczko. Łzy dalej leciały strumieniem z moich oczu, ale poczułam też dziwną ulgę. Uśmiech nie chciał zejść mi z twarzy. Te wszystkie zapiski podniosły mnie na duchu. W końcu po trzech latach niewypowiedzianego bólu z powodu jego śmierci, mogłam szczerze się śmiać.
   Zrozumiałam też, że jego śmierć była nieunikniona. Nawet, jeśli Madara by go nie odkrył i nie kazał zabić, jeśli ta choroba by go nie spotkała, wykończyłyby go wyrzuty sumienia. Doskonale zdawałam sobie sprawę, jak mogą wyniszczać człowieka od środka. Czułam się tak za każdym razem, kiedy zmywałam z butów krew tych wszystkich ludzi. Mimo, że na śmierć zasłużyli w mniejszym lub większym stopniu i tak trudno było mi się pogodzić z tym, że to ja wykonuję na nich wyrok. Nie raz miałam przez to myśli samobójcze, więc pewnie i jego dręczyły. Tym bardziej, że ofiarami była jego rodzina.

    Moje przemyślenia przerwał dźwięk chrobotania klucza w zamku. Skoczyłam na równe nogi, porywając od razu nóż, z biureczka. Usłyszałam, jak ktoś wślizguje się do mieszkania. Miałam dzięki temu pewność, że to nie Kisame. Intruz poruszał się strasznie cicho, ale moje wyczulone zmysły wyraźnie informowały, że powoli kieruje się w moją stronę. Podeszłam do ściany przy drzwiach. Z racji tego, że znajdowały się one w rogu pomieszczenia, mogłam stanąć niezauważona po drugiej stronie futryny. Naciągnęłam na twarz starą, już dawno nie używaną maskę i przylgnęłam plecami do zimnej ściany. Nie mogłam liczyć na to, że ukryję się w mroku i niepostrzeżenie wyjdę z niebezpiecznej strefy. Byłam ubrana w czarne ciuchy, a w pokoju znajdowało się ogromne okno, które wpuszczało masę światła. Pomieszczenie też wcale nie ułatwiało zadania. Pomalowane na jasno-zielony kolor z sekretarzykiem, fotelem i małą komodą nie dawało możliwości znalezienia kryjówki. Musiałam zdać się na refleks, a ten miałam całkiem niezły.
   Stanęłam w bezruchu i nasłuchiwałam. W momencie, w którym usłyszałam ciche skrzypnięcie mechanizmu, które informowało o odbezpieczeniu pistoletu uważając, by skórzana kurtka nie wydała choćby najmniejszego szmeru, przełożyłam nóż do lewej dłoni. Prawą położyłam na rączce własnej, już odbezpieczonej broni, gotowa w każdej chwili ją wyciągnąć i błyskawicznie strzelić.

###

   Przekląłem położenie drzwi. W momencie, w którym ruszyłem do przodu, uświadomiłem sobie, że intruz mógł spokojnie stanąć przy futrynie z prawej strony. To miejsce było moim martwym punktem, co chwilę później dosadnie odczułem.
   Kiedy przekroczyłem próg, poczułem na szyi zimną stal. Znieruchomiałem, spojrzałem w dół i ujrzałem nóż szturmowy z grawerowaną rękojeścią, którą od razu poznałem. W końcu sam sprezentowałem go dziewczynie. Gdy w dodatku usłyszałem jej głos, opuściłem broń.
   -Sasuke? – po chwili i ona opuściła nóż. – Co ty tu do cholery robisz?
   -Raczej, co ty tu robisz? – Posłałem jej ironiczne spojrzenie. – O ile mnie pamięć nie myli, to jest to mieszkanie mojego brata – powiedziałem naciskając na przedostatnie słowo.
   -Powiedzmy, że znalazłam wiadomość od niego i postanowiłam to sprawdzić – mówiąc to podeszła do sekretarzyka i podała mi skrzynkę. Spojrzałem na nią podejrzliwie, ale ona tylko podsunęła mi ją bliżej. – No bierz.
   Dopiero wtedy zwróciłem uwagę na to, że jest ubrana w swoje stare ciuchy „robocze”. Zdążyła już zdjąć maskę z twarzy, ale w jej wyglądzie nadal było to cos, co niejednego człowieka wprawiało w podziw wymieszany z przerażeniem. Zielone oczy w oprawie różowych włosów, teraz związanych w wysoką kitkę, jaśniały niebezpiecznym błyskiem na tle bladej skóry i czarnych ubrań. Wyglądała jak anioł śmierci, którym w rzeczywistości dawniej była.
   Wyciągnąłem papiery ze skrzynki i je przejrzałem. W tej chwili wszystko mi się pomieszało. No bo, po co zbierać dowody przeciwko komuś, kto jest dla ciebie autorytetem, jak to zawsze powtarzał?
   -W środku był jeszcze pendrive, którego schowałam do kieszeni. Tu masz liścik, który leżał przy skrzynce – podała mi małą karteczkę. Prześledziłem szybko tekst i spojrzałem najpierw na nią, a potem na notatnik. Kiedy wróciłem wzrokiem do Haruno, ta tylko kiwnęła głową i usiadła w fotelu stojącym w rogu pomieszczenia.
   Podszedłem do sekretarzyka, odstawiłem skrzyneczkę na miejsce i wziąłem do ręki notatnik. Zacząłem czytać, a z każdym kolejnym słowem, coraz bardziej zaciskałem palce na krawędziach zeszytu.
   Kiedy skończyłem, odłożyłem notatnik na miejsce i oparłem się rękami o sekretarzyk, mocno zaciskając dłonie na jego krawędzi. Minęło trochę czasu, nim w ogóle byłem w stanie wydusić z siebie choćby słowo. W moim sercu, w tym samym momencie pojawiły się dwa uczucia. Żądza mordu i poczucie winy. Z trudem powstrzymywałem się przed wybuchem, co Sakura musiała zauważyć, bo po chwili poczułem na ramieniu jej dłoń.
   -Przepraszam – szepnąłem. – Jesteś niewinna, a ja cię zaatakowałem nawet nie próbując zapytać o twoja wersję.
   Zwróciłem się w jej stronę i zobaczyłem na jej twarzy wyraz największego zdziwienia. Wiedziałem, dlaczego tak zareagowała. Nigdy jeszcze nikogo nie przeprosiłem. Nawet Itachiemu posyłałem tylko skruszone spojrzenie, a to słowo nigdy nie przeszło mi przez usta.
   Przez tą minę wyglądała tak zabawnie, że mimowolnie się roześmiałem. Chwilę po tym poczułem jej ręce na mojej szyi. Wtuliła się we mnie, co nie powiem, cholernie pomogło mi przełknąć te informacje. Objąłem ją i przycisnąłem do siebie. Potrzebowałem teraz jej obecności i wsparcia.
   Po dłuższym czasie odsunąłem ją od siebie i spojrzałem w jej szmaragdowe oczy.
   -Posłuchaj. Teraz musimy za wszelką cenę dostać się do Kioto przed godziną 18:00 w sobotę. To ostateczny termin mojego zadania. Jeśli do tego czasu nie zdążymy, Zetsu przejmuje to zlecenie, a wiesz, że on nie będzie się pieprzył w rozpatrywanie, co, kto, gdzie i jak. Nie możemy jednak wyjechać przed zakończeniem festiwalu, bo Madara cos wyczuje i w jednym kawałku do Kioto nie dojedziemy.
   -Wiem o tym, ale jakoś nie widzi mi się skończyć w jakimś ciemnym zaułku. Zresztą nie wiem jeszcze, co jest na penie, a zanim dojadę do domu miną ze trzy, cztery godziny, bo metro odjeżdża dopiero za pół godziny.
   -W takim razie podjedziemy do mnie i sprawdzimy, co na nim jest. Zaparkowałem motor przecznice dalej – powiedziałem i ruszyłem do pokoju Itachiego. Tam otworzyłem dużą szafę i zacząłem w niej grzebać.
   -Sasuke, czego ty tam szukasz? Musimy się stąd zbierać, jeśli mamy z tym zdążyć przed zmrokiem – mówiła z pretensją w głosie. – Jakoś nie widzi mi się wracanie po nocy do domu.
   -Myślałaś, że wpuszczę cię na motor bez kasku? – prychnąłem pokazując jej znalezisko. – Nie bardzo widzi mi się płacenie za ciebie mandatu.
   Sakura zmrużyła oczy, podeszła do mnie szybkim krokiem i wyrwała kask. Pokazała mi jeszcze język i ruszyła z powrotem do biura, żeby zabrać swoje rzeczy. Wyglądała przy tym jak rozwścieczona kotka. Uświadomiłem sobie, że tego dnia wróciła Sakura, którą znałem. Już nie patrzyła na mnie ze strachem w oczach. Wróciła jej dawna pewność siebie.

   Po 10 minutach doszliśmy do parkingu, na którym zostawiłem motor. Założyłem plecak na klatkę piersiową, nałożyłem kask i wsiadłem na maszynę. Różowo włosa przyglądała się mi niepewnie, więc zachęciłem ją ruchem ręki. Z ociąganiem założyła kask Itachiego, ale nadal nie wsiadła na motor. Dopiero, kiedy jeszcze raz spojrzałem w jej wystraszone oczy, przypomniałem sobie, jak bardzo Haruno bała się jeździć na wszelkiego rodzaju pojazdach motorowerowych. Hikari zginęła w wypadku, kiedy samochód z dużą prędkością wjechał w jej motor, spychając go tym samym z niezabezpieczonego jeszcze wtedy mostu. Nikt nie wezwał pogotowia, bo ten most nie był za często używany, a kierowca zniknął z miejsca wypadku. Wiedziała tylko tyle, że była to zemsta gościa, którego brat został skazany przez nią na krzesło. Jednak dzień po „wypadku” zapadł się jak kamień w wodę.
   -No chodź – wyciągnąłem w jej stronę rękę. – Obiecuję, że będę uważał.

###

   Z wahaniem ujęłam dłoń Sasuke i wsiadłam na tą piekielną maszynę. Nie czułam się pewnie i nie wiedziałam, czego się złapać, żeby nie spaść.
   „Tak, oto ta niebezpieczna Wiosenna Wiśnia nie wie, co ze sobą zrobić.”
   Powtarzałam to sobie bezustannie w myślach, uśmiechając się ironicznie pod nosem.
   -Obejmij mnie mocno. Wtedy nie spadniesz – mruknął do mnie Uchiha i chwilę później ruszył z rykiem silnika.
   W pierwszej chwili zacisnęłam kurczowo oczy i złapałam go najmocniej, jak potrafiłam. Jednak po jakimś czasie uchyliłam ostrożnie powieki i zaczęłam przyglądać się otoczeniu. Jechaliśmy właśnie rzadko uczęszczaną drogą, prowadzącą wzdłuż zabezpieczonego urwiska. W dole migotały światła Tokio, a jazda wcale nie była taka straszna, jak wcześniej przypuszczałam. Zaczęłam uważniej obserwować widok, który się pod nami rozpościerał i musiałam przyznać, że zapierał dech w piersiach.

    Kiedy trzy godziny później dojechaliśmy do jednego z bardziej zadbanych blokowisk, zsiadałam z motoru niechętnie, chociaż nogi nadal drżały mi ze strachu. Mimo wszystko nadal miałam w pamięci ten cholerny wypadek, a brunet wcale nie jechał wolno.
   -I co – odezwał się Uchiha. – Nie taki diabeł straszny jak go malują.
   -Zaczekaj no – prychnęłam. – Pogadamy, jak wylądujesz w szpitalu.
   Za nic nie chciałam przyznać mu racji. Wiedziałam, że powrócił przyjazny, ale chamski Sasuke, a to wiązało się z ogromną ilością kpin.
   -Mniejsza – rzucił i zaczął kierować się w stronę najwyższego budynku. Zatrzymał się przy drzwiach do klatki i zwrócił w moją stronę – Idziesz ze mną na górę, czy będziesz tu stać do rana?
   Przewróciłam oczami i ruszyłam za nim. Na klatce otworzył windę i ruchem ręki zaprosił mnie do środka. Wszedł za mną i wcisnął guzik z numerem 8. Winda jechała po woli, a ja miałam już dość tej przytłaczającej ciszy, musiałam cos powiedzieć.
   -Właściwie to, czemu nie mieszkasz w waszym domu? – palnęłam pierwsze lepsze pytanie, jakie przyszło mi do głowy.
   -Nie chciałem zwalać się na głowę Obito. Dość już ma problemów z tą cholerną firmą budowlaną – mruknął. – A ty, czemu wróciłaś na stare śmieci? Nie pomyślałaś, że w końcu i tu poszukamy?
   -Przez półtora roku jeździłam po całym świecie, a przez następne pół po Japonii. Raczej wątpliwe było, że w tym czasie jeszcze nie sprawdziliście, czy mnie tam nie ma.
   -Racja. Kilka razy tu wracaliśmy, ale nie było znaku życia. Aż nie skorzystałaś ze starej karty bankowej – stwierdził i po chwili roześmiał się pod nosem. – Jak mogłaś popełnić tak głupi błąd?
   -Straciłam czujność. Ty też byś stracił, gdyby nikt cię nie znalazł przez trzy lata – warknęłam. – Potrzebowałam pilnie kasy, a bank był już zamknięty. Akurat miałam ją pod ręką.
   Brunet tylko prychnął w odpowiedzi i zaczął wyjmować klucze. Kiedy drzwi windy się otworzyły ruszył do mieszkania numer 22, a ja podreptałam tuż za nim. Przepuścił mnie w wejściu, żeby zaraz potem zamknąć drzwi na klucz. Odłożył nasze kaski na niską szafkę, zdjął czarne tenisówki i ruszył w głąb mieszkania.
   -Kawa? Herbata? – zapytał zdejmując kurtkę, którą po chwili rzucił na jakiś mebel za ścianą.
   -Herbata – mruknęła i wzięłam się za rozsznurowywanie glanów. Już pamiętałam, dlaczego odpuściłam sobie noszenie tych butów do szkoły.
   Ruszyłam korytarzem mijając jakieś drzwi, które prawdopodobnie prowadziły do łazienki i weszłam do niedużego, ale schludnie urządzonego salonu. Po lewej stronie znajdował się aneks kuchenny, po którym buszował teraz Sasuke, zaś naprzeciwko para drewnianych drzwi. Zdjęłam kurtkę, rzuciłam ją na fotel, na którym leżała kurtka bruneta i bez pytania usadowiłam się na wygodnej, beżowej kanapie. Chwilę później na stoliku przede mną pojawiły się dwa kubki z parującą herbatą i talerz z kilkoma kanapkami.
   Wzięłam do rąk naczynie z napojem i popatrzyłam wymownie na bruneta. Ten wzruszył ramionami i wziął do ręki jedną z kanapek.
   -Nie jadłem nic od ponad sześciu godzin – mruknął i skierował się do jednego z pokoi, by po chwili wyjść z niego z laptopem w rękach. Musiałam ruszyć swój leniwy zadek, bo pendrive nadal leżał bezpiecznie w jednej z kieszeni kurtki. Kiedy go znalazłam i wróciłam na miejsce, laptop już pracował, więc wsunęłam dysk w gniazdo i czekałam aż Sasuke go odpali.
   Na urządzeniu znajdowało się kilka folderów. Pierwszy z nich zawierał spis wszystkich stałych klientów oraz zleceń, jakie Madara od nich otrzymał. W kolejnym znaleźliśmy potwierdzenia zakupów wszelkiej broni, jaką starszy Uchiha zamawiał u nielegalnych dostawców i tym samym ich adresy. Trzeci zawierał dane na temat każdej z siedzib organizacji, a czwarty spis jej członków. Co nas zdziwiło, nie było w nim nazwisk naszych jak i Kisame, za to znaleźliśmy imię Itachiego. Jednak po tym, czego się dzisiaj dowiedziałam, nie dziwiłam się, że swojej działalności nie wymazał z folderów. On doskonale wiedział, że dotrą one na komisariat po jego śmierci.
   Do sprawdzenia został nam już ostatni folder. Jednak to, co się w nim znajdowało, nijak miało się do reszty zawartości. Itachi określił nam najszybszą, a zarazem najbezpieczniejszą drogę na posterunek i zaznaczył hotel, w którym mogliśmy spokojnie zamieszkać do czasu zatrzymania Madary i spółki. Pomyślał dosłownie o wszystkim.
   Nawet nie zauważyliśmy, że na dworze już dawno zrobiło się ciemno, kiedy przeglądaliśmy wszystkie dane. Spojrzałam na zegarek i zerwałam się na równe nogi. Ten wskazywał drugą w nocy, a nie wiedziałam do końca, gdzie się znajduję.
   -Nie no, jasna cholera – krzyknęłam. – Właściwie to, w której my jesteśmy dzielnicy?
   -W 24. Wschodnie Tokio. Jakieś pół godziny do szkoły, drugie tyle do ciebie i 15 minut drogi do najbliższego metra – zaczął wymieniać, a mi zrobiło się słabo. – Oczywiście motorem – mówiąc to podniósł się i zaniósł naczynia do zlewu.
   -Nie no błagam. Zanim tam zajdę, będzie trzecia, a transport mam dopiero po czwartej. Cholera jasna. Mogłam pilnować czasu.
   Zaczęłam zbierać swoje rzeczy i kierować się do wyjścia, kiedy Sasuke zastąpił mi drogę.
   -A ty gdzie się wybierasz?
   -Do domu – warknęłam i chciałam go wyminąć, ale i tym razem udaremnił mi plany.
   -Chyba nie myślisz, że puszczę cię nocą i to samą na stację metra. Za dużo podejrzanych typów krąży po tej okolicy o tej godzinie, a ty już raz przepadłaś i to bez żadnego śladu. Nie zamierzam drugi raz szukać cię po całym świecie.
   -To w takim razie odwieź mnie do domu – powiedziałam trochę zbyt ostro, ale nie chciałam dać mu poznać, że ucieszyło mnie to, że się o mnie martwi.
   -I mam stracić przez to dwie godziny snu? Nie ma mowy. Kimniesz się w drugim pokoju, a odwiozę cię rano.
   -Jaja sobie ze mnie robisz? – parsknęłam śmiechem. – I niby, w czym mam spać?
   -Jak dla mnie możesz w bieliźnie, albo bez niej. Jak wolisz – mruknął z szelmowskim błyskiem w oku.
   Zaniemówiłam. Takiego Sasuke nie znałam. Widocznie wiele mnie ominęło, bo teraz zaczynał powoli przypominać brata. Szczególnie tym specyficznym poczuciem humoru, który tak go irytował w Łasicy. Ale nie mogłam powiedzieć, że mi się nie podobał. W końcu po takim czasie stał się bardziej otwarty, przynajmniej względem mnie, bo jak w szkole zauważyłam dla innych nie zmienił się ani troszeczkę.
   Moje przemyślenia przerwał śmiech chłopaka. Widocznie musiałam mieć niezłą minę, bo kiedy skierował się do swojego pokoju, nie przestawał chichotać pod nosem. Gdy wrócił, miał w rękach niebieski t-shirt, który zaraz mi podał.
   -Łazienkę znajdziesz za drzwiami na korytarzu, a ręcznik na kaloryferze.
   Skierowałam się do wspomnianego pomieszczenia i zanim zamknęłam drzwi, usłyszałam, żebym się sprężyła.
   Kiedy już wyszłam spod prysznica, spojrzałam podejrzliwie na koszulkę. Rzeczywiście była duża, ale gdy ją założyłam sięgała mi ledwie do połowy ud. Stwierdziłam, że jednak zostanę w bieliźnie.
   Miałam sporo wątpliwości co do tego pomysłu. To nie tak, że nie ufałam Sasuke. Po prostu nie byłam pewna siebie. Przez te dwa dni, od kiedy znalazł się w mieście, uczucia powróciły do mnie ze zdwojona siłą, a ten pocałunek w magazynie, jeszcze bardziej zwiększył potrzebę jego bliskości.
   Wiedziałam, że będzie mi trudno zasnąć. Mimo wszystko notatnik Itachiego wywołał we mnie burzę nie tylko pozytywnych emocji. Na nowo przeżyłam jego śmierć i ucieczkę przed Madarą. Moje nerwy jeszcze nie były w najlepszym stanie, a ten jako taki spokój, który osiągnęłam przez rok spędzony w rodzinnych stronach, został zachwiany i niebezpiecznie chylił się ku granicy wytrzymałości. Zdawałam sobie sprawę, że będę musiała wyjątkowo się pilnować, żeby nie wybuchnąć przy Sasuke płaczem.
   Wyszłam w końcu z łazienki i pojawiłam się w salonie, a kiedy Uchiha mnie zobaczył w jego oczach pojawił się błysk, który nie do końca mi się spodobał. Zmierzył mnie od góry do dołu, a potem nie spuszczając wzroku z mojej twarzy wskazał na materiał leżący na kanapie.
   -Tu masz czystą pościel – mruknął. – W szafie, znajdziesz poduszki i kołdrę. W razie czego, kuchnia jest do twojej dyspozycji, tylko nie hałasuj za bardzo.
   Skinęłam głową, porwałam pościel z fotela i skierowałam się do drugiego z pokoi. Nie był za duży, ale za to ładnie urządzony. Położyłam swoje rzeczy na krześle przy biurku, a pościel rzuciłam na wyglądające wygodnie, duże łóżko. Otworzyłam szafę i wyciągnęłam potrzebne rzeczy.
   Kiedy kończyłam nakładać poszewkę na kołdrę, usłyszałam jak Sasuke wychodzi z łazienki. Chwilę później drzwi do pokoju się otworzyły i wyjrzała zza nich mokra głowa bruneta.
   -Poradziłaś sobie? – spojrzał na pościelone łóżko. – No. To dobranoc. Tylko obudź mnie przed dziesiątą, a ostrzegam, że popamiętasz do końca życia.
   -Jasne, jasne – mruknęłam pod nosem. – Branoc.
   Uchiha wyszedł z pokoju, a ja zgasiłam światło i wsunęłam się pod kołdrę. Zaczęłam myśleć nad tym, co się właściwie wydarzyło w ostatnim tygodniu.
   Sasuke wrócił do miasta z zamiarem zabicia mnie, Kakashi przydzielił nas do jednej grupy w komitecie organizacyjnym, zostałam można powiedzieć napadnięta w magazynie i zaraz potem pocałowana przez sprawcę, wylądowałam w ósmej dzielnicy i dowiedziałam się prawdy o śmierci przyjaciela, o mało nie zeszłam na zawał, gdy Sasuke pędził na drogach ze mną na motorze, dowiedziałam się, jak dostać się do Kioto zanim ktoś mnie nieodwracalnie uszkodzi, no i w końcu wylądowałam na noc w mieszkaniu Uchihy, który nawiasem mówiąc zmienił się nie do poznania.
   Zdecydowanie za dużo się działo, Już dawno zdążyłam odzwyczaić się od tego szybkiego biegu wydarzeń. W końcu skupiłam się na dzisiejszych informacjach, a natłok uczuć w końcu doprowadził mnie do tego cholernego płaczu.

###
   Słyszałem jak za cienkim regipsem Sakura rzuca się na łóżku i popłakuje. Nie miałem jej tego za złe, bo też nie czułem się najlepiej po tym, czego się dowiedziałem, Próby rozładowania napięcia też niczego nie dały. Nadal nie mogłem zrozumieć, dlaczego Itachi nie powiedział mi o swojej chorobie. W końcu miałem prawo o tym wiedzieć, tak samo jak o tym, jakim sukinsynem jest Madara. Po jakiejś godzinie, sytuacja zaczęła mnie przytłaczać, a świadomość, że za ścianą leży Sakura, która widocznie nadal nie mogła usnąć, zaczynała do mnie docierać. Po chwili wahania wstałem i skierowałem się do jej pokoju. Wsunąłem się bezszelestnie do pomieszczenia i stanąłem przy krawędzi łóżka.
   -Mogę?
   Haruno bez słowa zrobiła mi miejsce, a kiedy się położyłem, nadal pociągając nosem, przytuliła się do mnie. Przycisnąłem ją do siebie jeszcze bardziej i położyłem brodę na jej głowie.
   To zadziwiające, jak kojąco na mnie działała, zresztą ona sama też się uspokoiła i w końcu zasnęła. Stwierdziłem, że lepiej zostanę tam, gdzie byłem. Nie chciałem jej budzić, a i w jej towarzystwie, nawet jeśli spała, łatwiej było mi przetrawić te informacje. Nawet nie zauważyłem kiedy odpłynąłem.

Yo!
Cóż muszę przyznać, że poległam. Chciałam wstawić zakończenie na raz, ale jakoś nie mogę go dokończyć, tak więc wstawiłam dłuższą część tego, co już mam.
Starałam się prześledzić dokładnie cały tekst, ale z racji tego, że jest dość długi to mogły mi się wkraść błędy, za które przepraszam. Mam nadzieję, że się podobało.
Pozdrawiam i do następnego ;D

5 komentarzy:

  1. Wstyd się przyznać, ale najpierw zwróciłam uwagę na obrazek i dopiero później przeczytałam tekst, więc myślałam, że Sakura i Sasuke posuną się nieco dalej :D Zwłaszcza, że on zaczynał mieć ciekawe teksty :D
    Co do treści to było super. Podobało mi się. Fajnie było poczytać o Itahim, bo tak mało jest w Twoich opowiadaniach postaci, które ja lubię :) Szkoda, że go nie ma, ale co ja mogę, w końcu jestem tylko czytającym ;)
    Kiedy czytałam zapiski Uchihy, to nawet łezka mi pociekła. To też wielki szacun, bo udało Ci się coś, co bardzo trudno osiągnąć.
    Oby tak dalej!!
    Weny i więcej takich tekstów :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :D
      Nie dziwie ci się co do tego obrazka. Ja też na samym początku właśnie na nie zwracam uwagę.
      Szczerze to i mnie za mało tu Itasia, ale przypomnę ci, że w Racing, które nawiasem mówiąc nadal przetwarzam, jest on jedną z głównych postaci.
      Jeszcze raz dziękuję i cieszę się, że tekst wywołał takie emocje, jakie miał wywołać :D

      Usuń
  2. No w końcu mam dojście do komputera i możliwość skomentowania mojego ulubionego opowiadania :D. Kocham, kocham i jeszcze raz kocham :D. Jest świetne i ty o tym bardzo dobrze wiesz :p. Już nie mogę się doczekać kolejnej i ostatniej? części bo z tego co widziałam jak ostatnio u ciebie byłam to na to wyglądało ale jak cię znam to wszystko może się zdarzyć nieprawdaż? :). Duuużo weny na dokończenie opowiadanka i reszty opowiadań też ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak dobrze pójdzie to będzie ostatnia, ale tego nie zagwarantuje. Dzięki, że w końcu wyraziłaś opinie :P.

      Usuń
  3. A tutaj to miałam taką myśl: MALI AGENCI XDDDD
    Serio jakiś śmiać mi się chciało. No i Sasuke, jak Ci ta złość szybko przeszła.
    Przy zdaniu Obejmij mnie mocno. miałam takie awww, że o cholercia. A przecież ono takie proste.
    No i rozczuliła mnie ostatnia scena. Lubię takie smaczki

    OdpowiedzUsuń

Layout by Netka Sidereum Graphics