-Kogo my tu mamy –
odezwał się jeden z nich – Czy to nie ten chłoptaś, który zwiał nam rok temu?
-Niko, kim oni są? –
Dalia nie spuszczała oczu z intruzów.
-Spokojnie – głos znów
zabrał mężczyzna. – Panu Akito jeszcze się nie spieszy do spełnienia obietnicy.
Niko zacisnął pięści i
spojrzał na nich spod byka.
-To po co nas śledzicie?
– wysyczał przez zaciśnięte zęby
-Hmm... czy ja wiem? –
odezwał się trzeci. – Chyba po to, żebyś nie myślał, że nas przechytrzysz.
-Nie ważne gdzie ją
zabierzesz i tak ją znajdziemy. Przestań się oszukiwać. Nie ochronisz jej - podsumował ostatni.
Po tych słowach zniknęli
tak szybko jak się pojawili.
Dalia była
zdezorientowana. „Skąd znają Niko? Zwiał im rok temu? Skąd? Co się tu do
cholery wyprawia?” Spojrzała na przyjaciela nieobecnym wzrokiem. Chciała, żeby
wytłumaczył jej, co się tu właśnie stało, ale on dalej stał na środku drogi
zaciskając pięści.
Był pewien, że ich nie
znajdą, a tu proszę. Ledwo minęła doba, a oni już się pojawiają. Nie wiedział,
co zrobić. Zawrócić, czy iść dalej. „Nie ochronisz jej.” Te słowa odbijały się
echem w jego głowie. Na ziemie sprowadziło go mocne szarpnięcie.
-Niko, o co tu chodzi? –
wyczuł w jej głosie niepokój – Kim byli ci ludzie? Skąd cię znają? Wytłumacz mi
to.
-Dalia ja... – urwał. Nie
potrafił tego wytłumaczyć. Nie chciał. Dalia miała się o tym nigdy nie
dowiedzieć, a jednak musiał jej o wszystkim powiedzieć. Po kilku minutach walki
ze sobą, udało mu się wykrztusić – Wytłumaczę ci wszystko, ale nie tutaj.
-Ale Niko...
-Nie Dalia – przerwał
jej. – To zbyt poważna rozmowa. Niedługo dotrzemy do wioski. Tam wynajmiemy
jakiś pokój i wszystko wyjaśnię.
Jego nieobecny wyraz
twarzy i stanowczy głos przyprawił Kahuro o dreszcze. Tylko raz go takiego
widziała, ale nie dowiedziała się wtedy, o co chodziło. Nie spodobało się jej,
że ta sytuacja się powtarza. To nie wróżyło nic dobrego.
Przez resztę drogi nie
odezwali się do siebie słowem. Każde z nich szło zatopione w swoich myślach.
Niko próbując opanować mętlik w głowie, a Dalia martwiąc się o stan
przyjaciela.
Gdy już znaleźli się w
pokoju hotelowym Dalia zajęła łazienkę. Kiedy zrzuciła z siebie brudne ubranie
i weszła pod strumień wody, zapomniała na chwilę o tej sytuacji. Odprężyła się
pozwalając, by kropelki wody zmyły z niej cały brud i zmartwienia. Z jej umysłu
uciekły wszystkie problemy, wątpliwości i niepokój. Zapomniała o czwórce
zamaskowanych ludzi, Niko i Akito.
Weszła do pokoju, gdzie Akari spokojnie czekał na swoją kolej. Bez słowa minął dziewczynę i wszedł do
pomieszczenia. Po chwili do uszu Dalii dotarł odgłos lejącej się wody.
Dziewczyna miała
wrażenie, że czeka na niego już parę godzin, gdy drzwi otworzyły się i do
sypialni wszedł Niko. Usiadł na łóżku i wpatrując się w podłogę poklepał ręką
materac obok siebie, dając je znak, aby usiadła koło niego.
Kahuro przysiadła na
wskazane przez niego miejsce i nic nie mówiąc, czekała na wyjaśnienia. Niko
jeszcze przez chwilę wahał się, co do tej rozmowy, ale postanowił opowiedzieć
Dali o wszystkim.
-Pamiętasz moją
dwumiesięczną misję sprzed roku? – dziewczyna skinęła twierdząco głową – Ta
misja miała trwać góra tydzień. Zwykły zwiad po okolicznych wioskach, nic
więcej. Wszystko szło po naszej myśli. Byliśmy już jakieś dwa dni drogi od
Arel. Zrobiliśmy postój, więc poszedłem na wartę, żeby chłopaki mogli się
wyspać. Kiedy już zaczynałem przysypiać, Rainer mnie zastąpił.
Potem wszystko działo się
jakby beze mnie. Obudziło mnie uderzenie w kark i zanim odpłynąłem zobaczyłem
jak jeden z tych zakapturzonych przebija mieczem Rainera – przerwał, gdy
przypomniał sobie ten obraz. Nieprzyjemny dreszcz wstrząsnął jego ciałem. Dalia
przysunęła się do niego i ścisnęła jego dłoń. – Gdy się ocknąłem, znajdowałem się w jakimś ciemnym lochu z
przykutymi do ściany rękami. I kiedy tak dzień w dzień ktoś tam wchodził,
dawał mi jedzenie i picie, w końcu straciłem rachubę czasu. Nie wiedziałem ile
już tam siedzę, co się dzieje z wami w Arel i czy na zewnątrz jest dzień, czy
noc.
Pewnego dnia lub nocy,
sam już nie wiem, przyszedł do mnie jakiś facet „Witaj” powiedział „Jestem
Denzel Akito, można powiedzieć twój gospodarz. Pewnie zastanawiasz się, co
tutaj robisz i dlaczego nie zginałeś jak tamta dwójka. Cóż... posiadasz pewne
informacje na temat, który bardzo mnie interesuje. Mianowicie jesteś jedną z
zaufanych osób Karin Hotaru i z tego, co wiem jednym z trojga ludzi,
strzegących tajemnicy smoczego płomienia. Ponoć osoba, która go posiada to
twoja bliska przyjaciółka. Widzisz potrzebuję tej mocy. Żyjesz tylko dlatego,
że możesz mi pomóc”
Nie wytrzymałem. Był na
tyle blisko, że udało mi się go kopnąć. Gdy się podniósł nie był już tak
opanowany. „Ty cholerny psie!” wołał „ Nie chcesz po dobroci, to wyciągniemy to
z ciebie siłą!”
Po jego wizycie,
codziennie o tej samej porze przychodziło dwóch facetów, którzy zabierali mnie
na tortury. To też im nie pomogło. Nie obchodziło mnie czy mnie wypuszczą,
zranią, czy zabiją. Nie chciałem narażać ani ciebie, ani wioski. Tyle, że oni
wcale nie byli cierpliwi. Oni... – głos mu się załamał – zabili Arona. To ich
sprawka. Jakimś sposobem wprowadzili do jego organizmu wirusa, który go powoli
zabijał. I chociaż, że mistrz jeszcze żył, mi powiedzieli, że już dawno gryzie
glebę. Zagrozili nawet tym, że wszyscy mieszkańcy Arel skończą tak samo, ale
mnie to nie ruszało. Po tym jak usłyszałem o śmierci Arona, załamałem się.
Miałem już gdzieś, co się stanie ze mną, czy wioską. Chciałem po prostu umrzeć.
Przez dłuższy czas dawali
mi spokój. Ale później zabrał mnie syn tego gada. Próbował na wszystkie
sposoby. Znów nieskutecznie. Mieli mnie już odprowadzać, kiedy się odezwał.
„Jak się ma ta twoja przyjaciółeczka?” Kiedy o to zapytał cos mnie tchnęło.
Spojrzałem na niego spod byka oczekując na jego słowa. Tyle, że te słowa były
dla niego mogiłą. „ O widzę, że jednak jest ktoś, kto cię interesuje. To teraz
mnie posłuchaj jak będzie. Sprowadzimy ją tu. Będziemy gwałcić i torturować, a
na końcu zabijemy. Może być nawet martwa. I tak potrzeba nam tylko jej
płomienia. I nie martw się. Dostaniesz na to przedstawienie bilet w pierwszym
rzędzie.”
Wtedy pękła we mnie jakąś
tama. Te słowa były jak jakiś pieprzony impuls. Nerwy mi puściły i
znokautowałem strażnika. Przeciąłem linę jego mieczem i chwyciłem go w dłoń.
Podszedłem do tego skurwysyna tak szybko, że nawet nie zauważył, kiedy ostrze
przecięło go wpół.
Tej nocy uciekłem i
wróciłem do Arel. I kiedy zobaczyłem, że Aron jest cały myślałem, że to był
tylko chory sen. Ale potem okazało się, że Rainer i Dan nie wrócili. Pomyślałem,
że może byli na innej misji beze mnie. Jednak później Aron zmarł, a ja w końcu
przyjąłem do wiadomości, że to wszystko wydarzyło się naprawdę.
Dalia odważyła się w
końcu spojrzeć na jego twarz i doznała szoku. Po policzkach Niko spływały łzy.
Pierwszy raz widziała jak Akari płacze. To ona zawsze była tą słabszą. To ja zawsze trzeba było pocieszać i to Niko zawsze był silny. A teraz widziała jak szczerze płacze. Nie
wiedziała, czy powinna cos powiedzieć, czy milczeć. Postanowiła go objiąć, a on
automatycznie wtulił twarz w jej włosy. Przycisnął ją do siebie i przez dłuższą
chwilę się nie odzywał. Kahuro nadal nie mogła uwierzyć w to, co go spotkało. Rainer i Dan byli jego
przyjaciółmi, a Aron od początku był nie tylko jego mistrzem, ale i ojcem.
Niko się trochę opanował, ale nadal nie
wypuszczał Dali. Dziewczyna dawała mu ukojenie. Zawsze kiedy miał problem, ten
znikał, gdy tylko Akari zobaczył jej uśmiech. Dalia nawet nie wiedziała jak
wielką podporą dla niego była przez te dziewięć lat.
-Nie mogę cię stracić.
Zabrał mi już mistrza i kompanów. Jeśli zabierze ciebie, nie wytrzymam tego –
powiedział.
Dalia w jednej chwili
odsunęła się od niego i ujęła jego twarz w obie dłonie. Oparła swoje czoło o
jego i spojrzała prosto w jego błękitne oczy. Zawsze tak robiła, gdy ten nie
mógł powstrzymać gniewu. Dzięki temu wpakował się w mniej kłopotów.
-Pamiętaj, że jestem tu z
tobą i nic złego mi się nie stało. – mówiła szeptem, tak jakby głośniejszy ton
miał wyprowadzić Niko z równowagi.
Chłopak objął ją mocniej
i wyszeptał jej do ucha – Zbyt wielu przyjaciół już straciłem. Nie mogą mi cię
sprzątnąć sprzed nosa. Nie dam sobie bez ciebie rady.
Po tych słowach Niko się
od niej odsunął. Dalia wiedziała, że teraz musiał ochłonąć, ale nie była z tego
zadowolona. Lubiła, gdy ją przytulał, a zdarzało się to naprawdę rzadko. Akari
był zamkniętą w sobie osobą i to, że opowiedział jej te wydarzenia to i tak już było dużo.
-Oni wrócą – usłyszała po
kilku minutach. – Chcą płomienia. Chcą ciebie.
-Ale Niko... ja nie
rozumiem. Jaki płomień? – dziewczyna była zdezorientowana
Niko westchnął ciężko.
Dzięki Dalii udało mu się uspokoić, ale i tak wiedział, że znowu będą go męczyć
koszmary. Musiał jednak dokończyć to, co zaczął. Musiał powiedzieć Dali, co w
sobie kryła.
Ohayo!
Dostarczam wam dzisiaj kolejny rozdział Smoczej księżniczki. Jest trochę dłuższy od ostatniego, ale mam nadzieję, że będzie wam się chciało to przeczytać. Nie wiem czy się spodoba, bo jak wiadomo jestem autorem, więc mi się nigdy do końca nie spodoba. Za tydzień postaram się wstawić kolejny rozdział Racing is my life!, ale to się jeszcze zobaczy. Tak jak już pisałam notki będą się pojawiać tak co dwa tygodnie, chyba że uda mi się cos naskrobać szybciej.
Nadal czekam na jakies opinie,chociaż to chyba płonne nadzieje. Ale jak to mówią nadzieja umiera ostatnia. To do następnego i nadal czekam na jakies komentarze.
Miałam Ci napisać komentarz po podsumowujący po przeczytaniu wszystkich dostępnych rozdziałów Smoczej Księżniczki, ale ten rozdział jest tak zajebisty, że nie mogę go nie pochwalić.
OdpowiedzUsuńSpodobał mi się tytuł opowiadania. Widziałam, że nie opiera się na postaciach z Naruto, więc wpisałam go sobie w listę "do przeczytania". To co mogę powiedzieć, to wielkie WOW!!! Według mnie, to Twoje najlepsze opowiadanie. Z całą pewnością będę wyczekiwać kolejnych rozdziałów.
Weny!
Mam nadzieję, że niebawem znajdę czas na 4 rozdział ;-)
Nawet nie wiesz jak wielki problem rozwiązałas tym komentarzem. Od jakiego czasu nie wiedziałam, czy jest sens to kontynuować, a ankieta tylko mnie w tym utwierdziła. Już myslałam, że nikt tego nie będzie czytać a tu BUM, ann zwill pojawia się w najmniej spodziewanym momencie ;D Bynajmniej cieszy mnie, że podoba ci się to opowiadanie, tym bardziej, że jest to moja ulubiona tematyka, a pomysł przyszedł dzięki mojej nauczycielce od Polaka, kiedy kazała nam opisać swoją niezwykła podróż. Praktycznie 3/4 rozdziału I, to naprędce wymyslona fabuła pracy klasowej. A i dzięki temu mam już rozplanowane zakończenie :D. Co do tej weny to się na pewno przyda, bo jakos pisanie V idzie mi mozolnie, chociaż, że fabuła jako tako jest już wymyslona. Tak więc dziekuję i spadam niedługo do Labiryntu Luster ;)
UsuńO nie nie nie!!! Sens jest bardzo duży, zwłaszcza, że to opowiadanie daje nieograniczone możliwości. To są Twoje postacie od początku do końca. Możesz nadać im jakie tylko chcesz cechy i zrobić co zechcesz. Nikt nie kojarzy ich z kimś innym, przez co nie ma dziwnego wrażenia, ani wstępnych oczekiwań. W dodatku SMOKI :))) (właśnie się rozmarzyłam) Lubię te stwory, o ile nie bardziej pasowałoby tu uwielbiam. Tym opowiadaniem łechtasz moją wyobraźnię. Nie waż się go nie dociągnąć do końca, bo będę rzucać mięsem ;P
UsuńSpokojnie. Mam cichy zamiar zabrania sie za nie jutro i w niedziele, ale chyba wstawie jescze małżeństwo o ile sie wyromie ;D
Usuńfajnie :) podoba mi się Twój plan
Usuń