Music

czwartek, 20 grudnia 2018

One More Light...


Who cares if one more light goes out?
In a sky of a million stars
It flickers, flickers
~Linkin Park~


Siedziałam w samochodzie zupełnie odcięta od świata zewnętrznego. Łzy spływające po moich policzkach kapały na kremowy papier, na którym kurczowo zaciskałam palce.
Do tej chwili miałam cholerną nadzieję, że wszystkie gazety w mieście po prostu sprzymierzyły się przeciwko mnie pisząc te same bzdury. Pieprzone żarty. Łudziłam się, że nie odbierał, bo nagrywa. Że to po prostu kolejna taka noc. Nic więcej.
Ale w samochodzie znalazłam list. List z cholerną płytą, na której była cholerna piosenka z cholernym przekazem. Piosenka, której nigdy wcześniej mi nie pokazał. Nie zaśpiewał. Nawet o niej słowem nie wspomniał.

*

— Itachi, to jest genialne. — Szeroko otwarte oczy, które skierowała na bruneta lśniły podekscytowaniem i podziwem. Chłopak mimowolnie się uśmiechnął. — Kiedy to nagrywasz?
— Nie wiem — przyznał, wzruszając ramionami i wracając do grzebania w silniku auta.
— Jak to nie wiesz? — Zmarszczyła brwi, spoglądając to na Uchihę, to na kartkę, którą trzymała w ręce. — Nie spodobał się im?
— Nie widzieli go — mruknął cicho znad silnika, jakby tekst piosenki w tej chwili był najmniej interesującą rzeczą na świecie.
— Myślałam, że to już zatwierdzona piosenka. — Sakura oparła się bokiem o drzwi starego Chargera i ponownie przesunęła wzrokiem po schludnie zapisanych linijkach. — Dlaczego teraz pokazałeś ją mnie? Nie podobała się chłopakom i dlatego nie dałeś tego producentowi?
Brunet westchnął z ulgą, gdy złośliwość rzeczy martwych postanowiła zostawić chwilowo silnik i pozwoliła mu odkręcić ostatnią śrubę.
— Oni też jej jeszcze nie widzieli. – Uchiha wyprostował się w końcu i odłożył narzędzia na szafkę, by zaraz podejść do dziewczyny i objąć ją w pasie. — Dostałaś ją pierwsza. Zawsze będziesz je dostawać przed wszystkimi. Jesteś moim osobistym krytykiem.
Po tych słowach przejechał palcem po jej nosie, zostawiając na nim czarną, oleistą smugę. Dziewczyna wybuchła śmiechem, zarażając tym również bruneta, po czym stanęła na palcach i pocałowała go w policzek.
— Kocham cię, ty cholerny poeto za dychę. — Parsknęła śmiechem widząc jego urażoną minę, co mimowolnie na powrót przywołało uśmiech również na jego twarzy. Kochał ją jak nikogo wcześniej.

*

Na siedzeniu obok leżały gazety. Ich pierwsze strony, trąbiące o tragedii, która zawładnęła moim życiem, doprowadzały mnie do szewskiej pasji. Hieny zarabiające na czyimś nieszczęściu, próbujące zrobić z Uchihy największego skurwysyna, jaki stąpał po tej ziemi. Nie byłam w stanie przeczytać choćby jednego tekstu.

„Znany piosenkarz zginął w wypadku samochodowym, który sam spowodował. Czyżby jego ostatni album był zapowiedzią tragedii?”

„Prowadzący czarną Hondę wokalista pod wpływem narkotyków? Mroczny sekret skrywany przez ostatnie lata kariery Itachiego Uchihy.”

„Czyżby frontman kapeli przedawkował kokainę? Krążą pomówienia o braku próby podjęcia odwyku. Co tak naprawdę było powodem jego upadku?”

*

Płyta zawierała jedną piosenkę. Delikatna melodia raz po raz wymykała się z samochodowych głośników, niosąc po wnętrzu jego głos. Wiedziałam, że nagrywał to sam, że to było prawdziwe. Był tylko on, jego gitara i wszystkie emocje, o których nie dałby rady mi opowiedzieć. Ukryty przekaz, którego nie miał odwagi przekazać mi wprost. Dlatego zrobił to za pomocą jedynego sposobu, który przynosił mu ukojenie. Jedynej rzeczy, która pozwalała mu powiedzieć, co tak naprawdę czuł. W końcu w każdym tekście można znaleźć cząstkę człowieka, który ją napisał. W jego piosenkach znajdowałam tyle emocji, że często po prostu słuchałam i płakałam, nie mogąc uwierzyć, jak piękne i jednocześnie prawdziwe były to słowa.

*

„Wiesz, nie byłem do końca szczery. Już nie obchodzi mnie to światło, ale wiem, że gdybym tylko dał ci szansę, to byłyby Twoje słowa. Właśnie dlatego Ci ją odebrałem. Nie mogłem pozwolić na odwlekanie nieuniknionego. Zmęczyłem się życiem, nawet jeśli było ono związane z tak cudowną osobą. Nie byłem w stanie dalej iść przed siebie.
Wiesz, pamiętam ten dzień, kiedy w końcu pozwoliłaś mi się do siebie zbliżyć. To był jeden z najpiękniejszych momentów mojego życia. Nadal nie wiem, jak mógłbym Ci podziękować za zaufanie, którym mnie wtedy obdarzyłaś. Do teraz widzę tę cholerną niepewność w Twoich pięknych, zielonych oczach. Pamiętam, jak próbowałaś wtedy uciec i prawie wymknęłaś mi się z rąk. Może wtedy Twoje życie potoczyłoby się inaczej? Lepiej? Może zaoszczędziłbym Ci tego, co musisz teraz czuć? Naprawdę nie wiem jak mam cię przepraszać. Jestem egoistycznym dupkiem. Wtedy też nim byłem.”

*

Chciała odejść. Skończyć ich zabawę w przyjaciół, zanim doszłoby do czegoś więcej. Nie mogła pozwolić sobie na kolejne rany. Stała tak bez ruchu, odwrócona do niego plecami, mimo wszystko wahając się przed zrobieniem kolejnego kroku.
— Jeśli darzysz mnie chociaż znikomą sympatią, proszę cię... — Jego głos na moment załamał się, szybko jednak wracając do cichego szeptu. — Odpowiedz mi.
Wiedziała czego od niej wymagał, ale nie miała pojęcia czy była w stanie mu to dać. Nadal się bała. Instynktownie chciała ruszyć przed siebie, jednak  jej w tym przeszkodził.
— Zaczekaj... — Złapał za jej ramię i przekręcił twarzą do siebie. — Powiedz mi, o co chodzi? Dlaczego nie chcesz spróbować?
— Nie dam ci się skrzywdzić. — Poczuła napływające do oczu łzy. — Jeśli się w tobie zakocham, to będzie koniec.
— Dlaczego? — Nie odpuszczał, nadal nie rozumiejąc jej toku rozumowania.
— Bo ty tego nie odwzajemnisz. — Spojrzała na niego w sposób, w jaki może patrzeć tylko zranione zwierzę, widząc swego oprawcę, gotującego się do zadania ostatecznego ciosu.
— Nie możesz tego wiedzieć — stwierdził głosem przepełnionym pewnością siebie. Czarne ślepia wpatrywały się w nią z taką determinacją, że nie była w stanie się im oprzeć. Uległa mu.

*

„Przede wszystkim chciałbym Ci podziękować, Sakura. Za to, że byłaś wtedy, kiedy każdy już by odszedł. Za to, że mimo wszystko trwałaś przy moim boku, nie zważając na to w jak złej kondycji psychicznej byłem. Wiem, ile Cię to kosztowało, co jedynie zwiększa moje wyrzuty sumienia. Mimo to cieszę się, że wtedy ze mną byłaś. Śmierć moich rodziców i brata to największa trauma mojego życia i jednocześnie powód jego końca.
Bo wiesz, ja już tak nie potrafię. Nie mogę już udawać, że wszystko jest w porządku, że czuję się dobrze, że zostawiłem przeszłość za sobą. To nie jest prawda. Cały czas mam koszmary. Widzę tego cholernego lisa, pamiętam swoją panikę. Słyszę ten huk, kiedy samochód zjechał z drogi i uderzył w drzewo. Cały czas mam przed oczami twarz mojego ojca, całą we krwi, zupełnie nieobecną. Martwą. Pamiętam, że chciałem ich wyciągać, przekonać się, że nic im nie jest, ale wtedy zobaczyłem paliwo.
Wiesz za co najbardziej się nienawidzę? Uciekłem. Po prostu pobiegłem przed siebie najszybciej jak mogłem, ratując się przed wybuchem. Stchórzyłem. Nienawidzę się za to, że nie wyciągnąłem Sasuke na czas. Widziałem jak oddycha, jak próbuje uchylić powieki. Żył do cholery. Wiem, że równie dobrze już wtedy mogło być za późno, że umarłby zanim przyjechałaby karetka, ale ja nie zdążyłem się o tym przekonać. Nie zrobiłem nic, żeby się przekonać. To mnie zabija, kochanie.”

*

Pamiętałam ten dzień wyjątkowo wyraźnie. To wtedy nasz świat zaczął się walić. Krok po cholernym kroku.

Wpadł do jej pokoju jak burza. Emocje przesuwały się na jego twarzy z prędkością błyskawicy. Strach, złość, bezsilność, poczucie winy. Nie rozumiała, co się dzieje. Nie była w stanie się ruszyć, gdy do niej podszedł, a łzy spływające po jego bladych policzkach stały się dla niej nad wyraz widoczne. Nogi ugięły się pod nim. Padł na kolana i otoczył ją ramionami w talii, przyciskając twarz do jej brzucha.
— Zabiłem ich — wyszlochał, nie potrafiąc nad sobą zapanować. — To wszystko moja wina.
Sakura zastygła w bezruchu, słuchając jak starał się chaotycznie opowiedzieć o katastrofie, jak torturował się kolejnymi słowami, kolejnymi świeżymi wspomnieniami. Tego dnia nic nie mówiła. Po prostu tuliła go do siebie, wiedząc, że żadne jej słowo niczego już nie zmieni. Była, bo tylko być mogła. Jednak to nie wystarczyło.

*

Pierwszy raz z narkotykami przyłapałam go dwa miesiące po wypadku. W pierwszej chwili pomyślałam sobie, że przecież ja też kiedyś tego spróbowałam. Odpuściłam mu.
To był mój pierwszy błąd.
Kolejnym było bagatelizowanie sprawy również za drugim razem. I za trzecim. Nie wypominałam mu też, gdy sięgnął po pomoc do rudej. Tłumaczyłam go sama przed sobą. Wmawiałam sobie, że to po prostu trudniejszy okres, że musi odreagować, a potem wróci do siebie. Próbowałam się przekonywać, że za kolejne dwa miesiące będzie to wspominać po prostu jako chwilowe załamanie. Już sama nie wiem, które z nas było głupsze. Alkoholik i narkoman w jednym, czy naiwna idiotka, próbująca nie zauważyć problemu.
Otworzyłam oczy po trzech miesiącach tego koszmaru. Dopiero, gdy pierwszy raz przedawkował amfetaminę moje tamy puściły. Siedziałam przed salą, w której ledwo go wtedy odratowali i płakałam. Zalewałam się łzami, klnąc na siebie i nie potrafiąc zrozumieć własnej głupoty. Itachi miał wtedy tylko mnie, a ja go zawiodłam. Pozwoliłam mu na wszystko. Przyłożyłam rękę do tej sytuacji. I nigdy sobie tego nie wybaczyłam.

*

„Wiesz, pamiętam dzień, w którym wysłałaś mnie na odwyk. Nie pamiętam połowy samego procesu, ale ten dzień owszem. Jeden z niewielu dni trzeźwości umysłu. Nawet nie wiem, co napisać. Na myśl nie przychodzą mi żadne słowa, którymi mógłbym Cię przeprosić. Nadal pamiętam Twoją twarz, mokrą od łez. Pamiętam ból i żal bijący z Twoich oczu. Pamiętam poczucie winy.
Nigdy nie powinnaś była się o to obwiniać. To ja byłem kompletnym idiotą. To były moje durne decyzje. I dopiero teraz zrozumiałem, że zabijały nas oboje. Bezlitośnie.”

*

Nie obchodziło mnie to wtedy. Chciałam jedynie, żeby z tego wyszedł i przez moment zapaliła się we mnie iskierka nadziei. Bo Itachi Uchiha odbył odwyk. Wyzdrowiał. Zapomniał.
Ale świat nie miał zamiaru zrobić tego samego.
Nie byłam w stanie nic na to poradzić. Prasa trąbiła o jego powrocie, co gorsza doskonale wiedząc skąd wracał. Ktoś się wygadał, a Uchiha nie potrzebował wiele czasu by znów sięgnąć po alkohol. Niewiele dni minęło, gdy znowu znalazłam u niego też narkotyki.
Jednak do teraz nie rozumiem, jak mogłam przeoczyć tę małą paczuszkę heroiny, której zawartość krążyła w jego żyłach w ostatnich chwilach jego życia. Nie potrafiłam sobie tego wybaczyć. Nie wybaczyłam sobie do końca życia.

*

„Wiem, że chciałaś odwiedzić ze mną tyle miejsc na świecie, ale już nie jestem w stanie Cię do nich zabrać. Kiedy będziesz to czytać, mnie już nie będzie. Jednak chcę, żebyś spełniła chociaż to jedno swoje marzenie, kochanie. W kopercie znajdziesz bilet i kartę kredytową. W testamencie zostałaś uwzględniona jako jedyna spadkobierczyni, więc proszę Sakura, skorzystaj z tego. Potraktuj to jako moją ostatnią wolę. Bądź szczęśliwa. Kocham Cię.”

*

Po wszystkim wróciłam do domu i schowałam ten przeklęty list na dnie szuflady biurka zastrzegając sobie, by nigdy więcej po niego nie sięgać.
Tak jak tego chciał skorzystałam z biletu i poleciałam do Europy. Starałam się spełnić jego ostatnią wolę. Naprawdę próbowałam. Jednak świat bez niego był pusty, nie pozwalał mi być szczęśliwą. Przytłaczał, przygniatał, nie dawał cieszyć się życiem, ale mimo wszystko nadal żyłam. Żyłam, bo tego właśnie chciał, nawet jeśli nie było go już przy mnie.
Żyłam, prawda?


Ohayo :)
W końcu wstawiam to obiecane Itasaku i mam nadzieję, że nie zabijecie mnie za to, co się tu zadziało. Wiem, że ostatnio same smuty mi wychodzą, ale chyba mam ostatnio gorszy okres i on uchodzi własnie w tej formie. Chociaż nie powiem. Coś podobnego już mi łaziło po głowie od dłuuuugiego czasu. Po prostu dopiero niedawno znalazło ujście.
W rekompensacie mogę Wam obiecać, że SasuSaku, które się szykuje już depresyjne nie będzie ;) A skoro o tym mowa...
Nie mam pojęcia, kiedy pojawi się następna notka. Mam teraz mętlik w planach i głowie, więc nie mogę Wam niczego obiecać. Jednie zapewnię Was, że postaram się skończyć coś z kolumny obok w tych kilku wolnych dniach, które się szykują ^^
Pozdrawiam kochani i do następnego :D

4 komentarze:

  1. Jak zwykle wspaniałe, kochana. Nie ważne w jakiej formie i w jakim humorze napisane, twoje twory to cudo, jeśli nie lepiej. Cieszę się, że wróciłam i mogłam to przeczytać, właśnie dostrzegam to co przegapiłam przez cały okres mojej nieobecności, a mianowicie opowieści napisane przez ciebie.
    Mam nadzieję, że gorszy okres minie bezpowrotnie i będzie wokół ciebie tylko szczęście a dobry humor przeniesie się na historie które piszesz.
    Pozdrawiam,
    Arose

    P.S. Jak to możliwe, że spodobało mi się ItaSaku, czynisz cuda dziewczyno. XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeny już mi tak nie słodź, bo jeszcze się w narcyza zamienię i co wtedy? Ludzie mnie pozabijają XD
      Dziękuję pięknie za te słowa. To naprawdę miłe ^^
      Też mam taką nadzieję i na razie zapowiada się, że będzie po mojej myśli :)
      No to bardzo się cieszę, że Ci się spodobało ^^ hyhyhyhy Za czymś jeszcze nie przepadasz? ;)
      Pozdrawiam i dziękuję ślicznie za komentarz ^^

      Usuń
  2. Jestem u ciebie pierwszy raz. :)
    Zastanawiam się, czemu. xD
    Na razie przeczytałam tę partówkę i bardzo mi się spodobała.
    Jesteś dobra w opisywaniu emocji i nawet nie wiesz, jak żal było mi Sakury i Itachiego. :c Uzależnieni to największe cholerstwo, z jakim człowiek musi się mierzyć.
    Przykro, że Itachi ostatecznie przegrał.
    Historia bardzo udana. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurczę naprawdę? Ja bym właśnie stwierdziła, że mam mały problem z opisywaniem emocji. Zaskoczyłaś mnie i to bardzo pozytywnie :)
      Dziękuję ślicznie za te słowa i witam na blogu skoro to pierwszy raz ^^

      Usuń

Layout by Netka Sidereum Graphics