„Bywają w życiu takie chwile,
które w pamięci pozostają.
Choć czas mija,
one nie przemijają.”
-Niech tu tylko podejdą, a tak im zmasakruje te przystojne
buźki, że rodzona matka ich nie pozna.
-Uspokój się do cholery – warknęła różowa. – Nie
waż się ruszyć choćby palcem.
-Chcesz pozwolić na to, żeby traktowali cię jak
śmiecia?
-Posłuchaj no Inuzuka – przeniosła na niego
roziskrzone gniewem spojrzenie. – Gówno mnie obchodzą ich słowa. I co
ważniejsze, nie mam zamiaru patrzeć, jak moi przyjaciele zniżają się do ich
poziomu. Zrozumiałeś?
-Jasne – mruknął pod nosem. – Co w takim razie
masz zamiar teraz zrobić? Zaprosić ich na drinka do naszego stolika?
-Mam zamiar nie zwracać na nich uwagi i
świętować wygraną z przyjaciółmi. Poza tym uroczyście ci obiecuję i to w
obecności świadka, że jeśli nie zrobisz tego samego, to zawiśniesz jutro za
jaja na moim balkonie – skończyła ze słodkim uśmiechem, choć jej oczy nadal
rzucały błyskawice.
-Nie zrobisz tego – stwierdził z lekkim
wahaniem. Pamiętał jeszcze jak skończył tamten chłopak, który niby to
przypadkiem przejechał ręką po jej pośladkach. Do teraz ma bliznę i zwiewa na
jej widok.
-Znasz mnie praktycznie od zawsze i doskonale
zdajesz sobie sprawę, do czego jestem zdolna – mruknęła z perfidnym
uśmieszkiem, jakby potwierdzając tor jego myśli.
-Dobra. Nic im nie zrobię, ale łapska trzymaj
przy sobie – skapitulował.
-No i to chciałam usłyszeć. A teraz marsz do
reszty i dobrze się bawić.
Impreza, jak każda inna. Alkohol lejący się
litrami, na kolejne toasty, zakłady, czy gry typu „Nigdy nie”. Ludzie tańczący
na parkiecie w zbitej grupie, przy starych dyskotekowych rytmach. Głośne
śmiechy coraz to innych grup i klejące się do siebie zakochane parki, co rusz
znikające w ustronnych miejscach. Paczka Sakury wcale nie odstawała od tych
standardów.
Po solidnej godzinie gier, po których Tenten
plując sobie w brodę za wszystkie swoje występki, była zmuszona to przywitania
się z muszlą klozetową całe, już mocno podpite towarzystwo, zajęło się swoim
najbliższym otoczeniem.
Temari i Ino paplały o chłopakach, którzy
pojawili się na imprezie, co nawiasem mówiąc trochę irytowało Saia – chłopaka
Ino. Ten z kolei, próbując nie pokazywać swojej irytacji, dyskutował z Naruto o
możliwościach swojego nowego BMW M3. Brunet był policjantem, jednak, tak jak
chłopak Temari, nie palił się do aresztowania tej bandy rajdowców. Sam lubił
szybką jazdę i żałował, że ze względu na pracę, nie może brać w nich udziału.
Ich rozmowie jednym uchem przysłuchiwała się,
siedząca na kolanach blondyna Hinata, która jednocześnie starała się trochę
załagodzić sprzeczkę pomiędzy Kibą i Sakurą. Czarno oki jak zwykle po alkoholu,
obstawał przy tym, że Wiśnia miała zwykłego farta i wyłącznie dlatego udało jej
się go wyprzedzić. Jak to mówią – Wszystko dobre, co się dobrze kończy.
I gdyby nie ten jeden incydent, właśnie tak
można by podsumować ten dzień. Jednak, kto by się spodziewał wizyty braci
Uchiha?
-Nasze ofiary losu nie marnują alkoholu –
mruknął Sasuke, przez co wszyscy, jak jeden mąż, spojrzeli w kierunku przybyłych.
-Masz z tym jakiś problem? – warknął Kiba. – A
może masz ochotę oberwać drugi raz? Nie ma sprawy. Dodatkowa lekcja manier na
pewno ci się przyda.
-Nie krępuj się matole. Zobaczymy, kto będzie
potrzebował wizyty w szpitalu – jego oczy rzucały błyskawice.
W ostatniej chwili Naruto z Saiem przytrzymali
Kibę na miejscu, a Itachi, łapiąc brata za kurtkę, odciągnął go w tył.
-Mówiłem ci chyba, że masz trzymać nerwy na
wodzy – skarcił brata nie spuszczając wzroku z Haruno.
-No to coś nowego – mruknęła różowa uśmiechając
się z wyższością do młodszego z braci. – Braciszek popadł w niełaskę? No kto by
pomyślał, że pan idealny, może zrobić coś nie tak – przeniosła wzrok na
Itachiego. – Czego chcesz?
-Mam propozycje – mruknął, łapiąc mocniej za
kurtkę brata, na co ten rzucił mu rozjuszone spojrzenie, ale dalej milczał.
-Ciekawe – coś jej się w tym nie podobało. – W
takim wypadku słucham. Co takiego masz mi do zaproponowania?
-Rewanż.
-Rewanż? – spojrzała na niego ze zdziwieniem. –
Znów masz ochotę na gorzki smak porażki?
-Tej sytuacji w planach nie mam – posłał jej
tajemniczy uśmiech.
Haruno spojrzała na niego z jeszcze większym
zdziwieniem, a jej niepokój rósł z każdą chwilą. Wygrała z nim jednak
ciekawość.
-Czyżbyś miał zamiar podrasować auto, że czujesz
się tak pewnie? Myślałam, że twój samochód jest, pozwól, że cię zacytuję
„najlepszy bez żadnych tandetnych ulepszeń” – próbowała go sprowokować, jednak
tutaj musiała uznać swoją porażkę.
-Kto wie? Może zmieniłem zdanie. Może liczę na
twój błąd.
-W takim razie nie wypada mi odmówić, prawda
Uchiha? – próbowała uśmiechem zatuszować swoje wątpliwości.
-Czekam na ciebie jutro o północy, tam gdzie
zawsze. Ta trasa, co zwykle. Jeden na jednego.
Sakura kiwnęła w odpowiedzi głową, a jego paczka
opuściła dom Ino. Ludzie wrócili do przerwanych czynności, jednak już z nie tym
samym entuzjazmem. Kiba siedział z naburmuszoną miną, wkurzony szczególnie na
Naruto, za powstrzymanie go. Bo o ile Sai, jest policjantem i jego reakcja była
jak najbardziej naturalna, o tyle Naruto startował z tej samej pozycji, co
Kieł. Zielono oka ignorując jego humory wdała się w pogawędkę z Hinatą,
wiedząc, że następnego dnia szatyn wróci do normalności. Następnego i nie
prędzej.
Nadal zastanawiały ją intencje Itachiego. Nawet,
jeśli nigdy nie przegrał, to i tak jego zachowanie było, co najmniej
podejrzane.
Tokio, Fujisawa, 7 przecznica, opuszczony plac budowy -
19.07.2015 godz.23:59
Sakura czekała
na przeciwnika, siedząc na masce swojego samochodu. Nie miała już powodów, by
się chować. Poprzedniego dnia wszyscy poznali tożsamość kierowcy widmo.
Czekała tak
już od 10 minut, a Itachiego nadal nie było. Spojrzała w zniecierpliwieniu na
zegarek, co jeszcze bardziej ją zdenerwowało. Została mu niecała minuta. Jeśli
by się nie pojawił, Haruno wygrałaby walkowerem.
Jednak chwilę
po tym wszechobecny gwar przerwał Skyline, który nagle wyjechał zza zakrętu
naprzeciw całego zgromadzenia. W zawrotnym tempie przejechał przez linię startu
i zarzucił tyłem, stając tuż obok Chargera Wiśni. Z samochodu po chwili wysiadł
brunet.
-No Itachi,
gratuluję. Właśnie wybiła północ – stwierdziła ironicznie, uświadamiając sobie,
że miała nadzieję, iż się nie pojawi. Miała głupie przeczucie, że coś się
stanie i później będzie żałować tego rewanżu.
-Zawsze jestem
punktualny – błysk w jego oczach wcale nie przypadł jej do gustu. – Mam dla
ciebie jeszcze jedną propozycję.
-Coś często
nimi ostatnio rzucasz – zmrużyła oczy. – Co tym razem?
-Co powiesz na
mały zakładzik?
-W sensie? –
coraz mniej podobała jej się ta rozmowa.
-Jeśli wygram,
pocałujesz mnie.
Sakure
dosłownie wmurowało. Nie dość, że to cholerne przeczucie chodziło za nią cały
dzień, to w dodatku on wyjeżdża z czymś takim. Wiedziała, że ten rewanż to
głupi pomysł. Co ważniejsze, nie czuła się już tak pewnie, jak podczas ich
wczorajszej rozmowy. Kiedy koło niej przejechał, zauważyła, że jego samochód
jest szybszy, co z jego zwrotnością nie wróżyło dobrze. Haczyk tej sytuacji
tkwił w tym, że nie mogła mu odmówić. Nie podobało jej się to.
-A co, jeśli
przegrasz? – spytała ostrożnie.
-Nie wydaje mi
się – posłał jej perfidny uśmieszek, zaraz przybierając minę niewiniątka. – Ale
niech będzie. Jeśli wygrasz, zrobię wszystko, czego sobie zażyczysz. Pasuje?
-Zgoda –
stwierdziła z wahaniem. Jak na jej gust był zbyt pewny wygranej.
-To do
samochodu i jedziemy – odwrócił się do Hinaty. – Mogłabyś?
Biało oka
skinęła mu głową, wyszła na środek ulicy i powtórzyła standardową procedurę.
Ruszyli.
Haruno
próbowała go zgubić, jednak cały czas jechali łeb w łeb. Kiedy już wjechali na
ostatnią prostą, stało się dokładnie to, czego się obawiała. Uchiha wyprzedził
ją na ostatnich metrach i jako pierwszy przeciął linię. „No niech mnie! Ten
cholerny maminsynek zamontował drugi napęd i przegrałam zakład! Ale chwila,
chwila. Nie było mowy o tym, gdzie mam go pocałować.” Sakura odetchnęła z ulgą
i wysiadła z samochodu. To samo zrobił Itachi
-Czekam na
swoją nagrodę – jego wzrok przepełniała satysfakcja.
„Jeśli ten
cholerny uśmieszek nie zejdzie z jego gęby to mu przywalę. Przysięgam!”
Ruszyła w jego
stronę szybkim krokiem, stanęła przy nim na palcach i dała mu buziaka w
policzek. Zaraz potem odwróciła się z zamiarem odejścia do swojego samochodu,
jednak chłopak złapał ją za ramię i gwałtownie odwrócił tak, że znów stała z
nim twarzą w twarz.
-O co ci chodzi?
– warknęła, na próżno próbując wyrwać się z żelaznego uścisku.
-Nie tak się
umawialiśmy.
-Właśnie, że
tak. Pamięć ci szwankuje? Nie było mowy o tym, gdzie mam cię pocałować cholerny
arogancie – broniła się.
-O nie, tak
gadać nie będziemy.
Nim zdążyła zareagować,
brunet wpił się w jej usta. Zaskoczona, nie zdążyła go odepchnąć, zanim
pogłębił pocałunek. Dopiero, kiedy zrozumiała, że wcale nie pozostaje na niego
obojętna, zebrała się w sobie i go odepchnęła.
-W co ty
pogrywasz Uchiha? – warknęła, ostatnim szarpnięciem uwalniając ramię z uścisku.
Itachi
otworzył usta, ale zamiary pokrzyżował mu dźwięk policyjnych syren, który
właśnie doszedł do ich uszu.
-Psy! –
krzyknął ktoś z tłumu, a w następnej chwili wszyscy zaczęli wsiadać do aut. Po
niespełna minucie plac całkowicie opustoszał.
Sakura tym razem odpuściła sobie zabawę w berka
z policją i bocznymi uliczkami ruszyła prosto do domu. Zaciskała ręce na
kierownicy i mamrocząc pod nosem przekleństwa, próbowała uporać się ze swoimi
myślami. Za nic nie mogła zrozumieć postępowania Itachiego, ale jeszcze gorszy
chaos w tej sytuacji wprowadziła jej reakcja. Nie mogła uwierzyć, że spodobało
się je to, co zrobił. Myślała, że go nienawidzi, ba była tego pewna. Jednak ta
sytuacja mocno zachwiała jej pewnością. Nie podobało jej się to. Nie chciała
skończyć usychając z miłości do kogoś z tego środowiska, tym bardziej, jeśli
tym kimś miałby zostać Itachi Uchiha. Doskonale pamiętała, opowieść rodziców o
tym, jak się w sobie zakochali. Na początku oboje się nienawidzili, ale z
czasem zaczęli się lepiej poznawać i połączyła ich wspólna pasja szybkości. Do
teraz miała w głowie obrazy z wypadku, w którym zginęli, próbując prześcignąć
się nawzajem, w byciu mistrzami rajdów Fujisawy. Widziała na własne oczy, jak
dwa samochody, wyjeżdżając zza zakrętu, ze zbyt wielką prędkością, wpadają w
poślizg, po to by na końcu zderzyć się z budynkiem i stanąć w płomieniach.
Zdawała sobie sprawę z tego, że była taka sama
jak jej rodzice i prawdopodobnie skończyłaby tak samo, chcąc za wszelką cenę
wygrać z „ukochanym”. Za żadne skarby tego nie chciała.
Tylko, co ona mogła zrobić, skoro „serce nie
sługa”, a jej serce zawsze zwracało uwagę, na ludzi, na których nie powinno? Ta
bezsilność ją dobiła, a z oczu mimowolnie zaczęły płynąć łzy.
Tokio, Fujisawa,
10 przecznica, dom Sakury - 20.07.2015 godz.00:52
Kiedy w końcu
po długich chwilach bicia się z samą sobą dojechała do domu, ruszyła prosto do
kuchni, trzaskając przy tym drzwiami. Kroki skierowała wprost do lodówki, skąd
wyciągnęła butelkę piwa. Nie zdążyła go jednak otworzyć, bo ktoś zaczął dobijać
się do drzwi wejściowych. Zirytowana z hukiem odstawiła butelkę na blat i
ruszyła do przedpokoju.
-Już idę do
cholery! – krzyknęła. – Pali się, czy co?
Mocnym
szarpnięciem otworzyła drzwi, gotowa do ataku na sąsiada, kiedy jej oczom
ukazała się twarz znienawidzonego przez nią bruneta. Tego jej było za wiele.
-Co ty tu do
jasnej...
Nie dokończyła
jednak wypowiedzi, bo właśnie w tej chwili, kątem oka zauważyła wjeżdżający na
ulicę patrol policyjny. Złapała chłopaka za koszulkę i dosłownie wrzuciła go do
przedpokoju, zatrzaskując szybko drzwi.
-Czy tobie już
do końca rozum odjęło!? – wrzeszczała – Chciałeś trafić na 24h na dołek,
zabierając przy okazji mnie!? I jak ty się tu dostałeś palancie!? Gdzie zostawiłeś
samochód!?
-Stoi
spokojnie w moim garażu dwie przecznice dalej – ani na chwilę nie tracił
opanowania. – Nikt go nie zobaczy, więc jesteśmy bezpieczni.
-W takim
razie, jaka cholera cię tu przywiała!?
-Nie krzycz.
Jeszcze kogoś obudzisz, a moją obecność tu będzie trudno wytłumaczyć – upomniał
ją spokojnie, na co ona zmrużyła oczy.
-Nie będziesz
mi, do jasnej kurwy nędzy mówił, co mogę, a czego nie mogę robić we własnym
domu Uchiha! Nikogo więcej tu nie ma, więc mogę się drzeć, dopóki sąsiedzi się
nie pobudzą i nie wezwą psów rozumiesz!?
-Wolisz, żeby
rodzice nie dowiedzieli się, jaka z ciebie kryminalistka? – jego słowa ociekały
ironią. – A może nie chcesz, żeby dowiedzieli się ilu facetów tu sprowadzasz?
Tym razem
przegiął. Złapała go za koszulkę i pociągnęła w dół tak, żeby ich oczy
znajdowały się na tym samym poziomie.
-Posłuchaj no
mnie Uchiha – warknęła groźnie, a jej oczy zaczęły rzucać błyskawice. – Po
pierwsze nie interesuj się moim życiem prywatnym. Po drugie zważaj na słowa, bo
nie jesteś wśród swoich koleżków, gdzie możesz jechać po ludziach do woli. Po
trzecie lepiej zacznij gadać, po co ty przylazłeś, albo wypierdalaj tam, skąd
cię przywiało, bo nie mam ochoty patrzeć na twoją gębę dłużej niż to konieczne.
No chyba, że chcesz doznać poważnych uszkodzeń twarzy. Wtedy służę pomocą –
mruknęła jeszcze ostrzegawczo.
-Ochłoń trochę
– uwolnił się z jej uścisku. – Nikt nie nauczył cię, że gości zaprasza się do
środka?
-Uczono mnie,
żeby nie wpuszczać do domu męskich dziwek.
Itachi
spojrzał na nią z góry, mając zamiar się odgryźć, ale zrezygnował z tego i
westchnął z rezygnacją.
-Chciałem
tylko pogadać i... – zawahał się.
-I?
-Przeprosić.
-Przeprosić?
Ty? Mnie? – spojrzała na niego z niedowierzaniem. – To jest jakiś żart prawda?
Jestem w ukrytej kamerze?
-Mówię
poważnie – mruknął z irytacją.
Przyjrzała mu
się, szukając jakiegoś fałszu w oczach, ale wydawał się być poważny.
Skapitulowała w końcu i odwróciła się na pięcie.
-Nich ci
będzie. Rusz tyłek – skierowała się do kuchni, a on posłusznie poszedł za nią.
W środku wskazała mu stołek przy wyspie kuchennej.
-Piwa?
-Nie pogardzę.
Otworzyła
lodówkę i wyciągnęła drugą butelkę, którą postawiła przed chłopakiem. Sama,
porywając swoją z blatu obok lodówki, usadowiła się naprzeciw niego.
-To, co było
tak ważne, że ten sławny Itachi Uchiha tłukł się tutaj pieszo przez dwie
przecznice? – wpatrywała się z uporem w płyn, w butelkowo zielonym naczyniu.
-Chyba po
pierwsze, to chciałem przeprosić. Ten zakład, to nie był najlepszy pomysł –
mówił trochę niepewnie, jakby badając grunt, na którym stał. Wiedział, że
Haruno może w każdej chwili wybuchnąć, a tego wolałby uniknąć.
Właściwie to
sam nie wiedział, po co do niej przyszedł. Zwykle uczucia innych nie zaprzątały
mu głowy, ale tym razem nie opuszczały go wyrzuty sumienia. Kiedy go
odepchnęła, zauważył, że jej oczy się zaszkliły i już wtedy zaczął żałować
swojego wybryku.
Chciał jak
najszybciej odzyskać spokój sumienia, więc skierował swoje kroki do jej domu.
Dopiero, kiedy zaczął jak opętany, dopijać się do jej drzwi, uświadomił sobie,
co ma zamiar zrobić. Nie od dziś było wiadomo, że niejaka Sakura Haruno to
potwór w ludzkiej skórze. Niestety w momencie, w którym to do niego dotarło,
było już za późno na odwrót. Koniec końców siedział w jej kuchni, z dziwnym
przeświadczeniem, że już dawno powinien dostać po mordzie. Stwierdził, że raz
kozie śmierć i kontynuował swoją wypowiedź.
-Wiem, że
trochę przesadziłem.
-Trochę!? –
przerwała mu unosząc na niego wzrok.
-Dobra,
bardzo. Ale nie chciałem cię tym urazić.
-Nie chciałeś
mnie urazić? – zaśmiała się pod nosem z goryczą. – Czy ty się słyszysz Itachi? Coś ci chyba dzisiaj zaburza zdolność logicznego myślenia.
-Słuchaj –
zniecierpliwił się. – Sam nie wiem dlaczego, ale po prostu żałuję, że tak to
wszystko wyszło.
-Daruj sobie
tą gadkę Uchiha. Jakoś gdy wyzwałeś mnie od zwykłej dziwki, nie dręczyły cię
wyrzuty sumienia, choć nie masz o mnie i o moim życiu bladego pojęcia –
prychnęła jak rozwścieczona kotka. – Mam ci nagle uwierzyć, że tak mały, w
porównaniu do tamtego, cios nie daje ci spokoju!?
-Racja,
uraziłem cię, ale ty odpłaciłaś mi się tym samym, więc tym się bronić nie
próbuj.
-No, kto by
pomyślał. Udało mi się czymś urazić pana, oazę spokoju, Itachiego Uchiha –
zmrużyła oczy i rezygnując z ironii mówiła dalej. – Prawda jednak boli, nie
sądzisz? To, jak cię postrzegają ludzie, choć nic ma się do ciebie, to jednak
niezbyt przyjemne. W końcu nikt nie lubi, kiedy ktoś wyrzuca mu jego wady
prosto w twarz. Jednak mimo to, nie sądzę, aby moje uwagi cię uraziły.
Jego milczenie
było dla niej wyraźną odpowiedzią. Miała już dosyć jego towarzystwa.
-To wszystko,
czego ode mnie chciałeś?
-Właściwie tak
– czuł, że tym razem poległ.
-Więc raczej
trafisz sam do wyjścia. Czy mam cię jednak poprowadzić za rączkę?
-Poradzę sobie
– warknął i zerwał się ze stołka.
Chwilę później usłyszała trzask zamykanych drzwi. Podeszła do nich i
zamknęła je na klucz. Ruszyła po tym prosto do łóżka, cały czas mając mętlik w
głowie.
Ohayo!
Hinata
Porsche 911 Carrera SS Cabriolet
Naruto
Mitsubichi Eclipse
Ino
Mercedes SLS
Sasuke
Inifiniti Essence
Jak przeczytałam o tym, jak Sakura potraktowała kolesia, który zmacał jej pupę, to nie wiedzieć czemu w głowie pojawił mi się obraz Sakury opierającej się o ścianę, a przed nią stojącego Itachiego z ręką opartą nad jej głową. On się nachyla i ją całuje najpierw ostrożnie, jakby sprawdzał czy mu nie przywali, a później namiętnie. Nie jestem w stanie tego wytłumaczyć, ale na to liczyłam i liczę dalej.
OdpowiedzUsuńWidać Twoją pracę w zmianie tekstu. Cieszę się, że się tego podjęłaś, bo jest dużo lepiej i ciekawiej.
Pozdrawiam ;-)
Hehehe. Ciekawy pomysł, nie powiem :D
UsuńDzięki za to. Czuć motywacje, wiedząc, że te zmiany coś dają :)