Music

czwartek, 20 sierpnia 2015

Racing is my life! 2.Rewanż

„Bywają w życiu takie chwile,
które w pamięci pozostają.
Choć czas mija,
one nie przemijają.”


-Niech tu tylko podejdą, a tak im zmasakruje te przystojne buźki, że rodzona matka ich nie pozna.
-Uspokój się do cholery – warknęła różowa. – Nie waż się ruszyć choćby palcem.
-Chcesz pozwolić na to, żeby traktowali cię jak śmiecia?
-Posłuchaj no Inuzuka – przeniosła na niego roziskrzone gniewem spojrzenie. – Gówno mnie obchodzą ich słowa. I co ważniejsze, nie mam zamiaru patrzeć, jak moi przyjaciele zniżają się do ich poziomu. Zrozumiałeś?
-Jasne – mruknął pod nosem. – Co w takim razie masz zamiar teraz zrobić? Zaprosić ich na drinka do naszego stolika?
-Mam zamiar nie zwracać na nich uwagi i świętować wygraną z przyjaciółmi. Poza tym uroczyście ci obiecuję i to w obecności świadka, że jeśli nie zrobisz tego samego, to zawiśniesz jutro za jaja na moim balkonie – skończyła ze słodkim uśmiechem, choć jej oczy nadal rzucały błyskawice.
-Nie zrobisz tego – stwierdził z lekkim wahaniem. Pamiętał jeszcze jak skończył tamten chłopak, który niby to przypadkiem przejechał ręką po jej pośladkach. Do teraz ma bliznę i zwiewa na jej widok.
-Znasz mnie praktycznie od zawsze i doskonale zdajesz sobie sprawę, do czego jestem zdolna – mruknęła z perfidnym uśmieszkiem, jakby potwierdzając tor jego myśli.
-Dobra. Nic im nie zrobię, ale łapska trzymaj przy sobie – skapitulował.
-No i to chciałam usłyszeć. A teraz marsz do reszty i dobrze się bawić.

Impreza, jak każda inna. Alkohol lejący się litrami, na kolejne toasty, zakłady, czy gry typu „Nigdy nie”. Ludzie tańczący na parkiecie w zbitej grupie, przy starych dyskotekowych rytmach. Głośne śmiechy coraz to innych grup i klejące się do siebie zakochane parki, co rusz znikające w ustronnych miejscach. Paczka Sakury wcale nie odstawała od tych standardów.
Po solidnej godzinie gier, po których Tenten plując sobie w brodę za wszystkie swoje występki, była zmuszona to przywitania się z muszlą klozetową całe, już mocno podpite towarzystwo, zajęło się swoim najbliższym otoczeniem.
Temari i Ino paplały o chłopakach, którzy pojawili się na imprezie, co nawiasem mówiąc trochę irytowało Saia – chłopaka Ino. Ten z kolei, próbując nie pokazywać swojej irytacji, dyskutował z Naruto o możliwościach swojego nowego BMW M3. Brunet był policjantem, jednak, tak jak chłopak Temari, nie palił się do aresztowania tej bandy rajdowców. Sam lubił szybką jazdę i żałował, że ze względu na pracę, nie może brać w nich udziału.
Ich rozmowie jednym uchem przysłuchiwała się, siedząca na kolanach blondyna Hinata, która jednocześnie starała się trochę załagodzić sprzeczkę pomiędzy Kibą i Sakurą. Czarno oki jak zwykle po alkoholu, obstawał przy tym, że Wiśnia miała zwykłego farta i wyłącznie dlatego udało jej się go wyprzedzić. Jak to mówią – Wszystko dobre, co się dobrze kończy.
I gdyby nie ten jeden incydent, właśnie tak można by podsumować ten dzień. Jednak, kto by się spodziewał wizyty braci Uchiha?
-Nasze ofiary losu nie marnują alkoholu – mruknął Sasuke, przez co wszyscy, jak jeden mąż, spojrzeli w kierunku przybyłych.
-Masz z tym jakiś problem? – warknął Kiba. – A może masz ochotę oberwać drugi raz? Nie ma sprawy. Dodatkowa lekcja manier na pewno ci się przyda.
-Nie krępuj się matole. Zobaczymy, kto będzie potrzebował wizyty w szpitalu – jego oczy rzucały błyskawice.
W ostatniej chwili Naruto z Saiem przytrzymali Kibę na miejscu, a Itachi, łapiąc brata za kurtkę, odciągnął go w tył.
-Mówiłem ci chyba, że masz trzymać nerwy na wodzy – skarcił brata nie spuszczając wzroku z Haruno.
-No to coś nowego – mruknęła różowa uśmiechając się z wyższością do młodszego z braci. – Braciszek popadł w niełaskę? No kto by pomyślał, że pan idealny, może zrobić coś nie tak – przeniosła wzrok na Itachiego. – Czego chcesz?
-Mam propozycje – mruknął, łapiąc mocniej za kurtkę brata, na co ten rzucił mu rozjuszone spojrzenie, ale dalej milczał.
-Ciekawe – coś jej się w tym nie podobało. – W takim wypadku słucham. Co takiego masz mi do zaproponowania?
-Rewanż.
-Rewanż? – spojrzała na niego ze zdziwieniem. – Znów masz ochotę na gorzki smak porażki?
-Tej sytuacji w planach nie mam – posłał jej tajemniczy uśmiech.
Haruno spojrzała na niego z jeszcze większym zdziwieniem, a jej niepokój rósł z każdą chwilą. Wygrała z nim jednak ciekawość.
-Czyżbyś miał zamiar podrasować auto, że czujesz się tak pewnie? Myślałam, że twój samochód jest, pozwól, że cię zacytuję „najlepszy bez żadnych tandetnych ulepszeń” – próbowała go sprowokować, jednak tutaj musiała uznać swoją porażkę.
-Kto wie? Może zmieniłem zdanie. Może liczę na twój błąd.
-W takim razie nie wypada mi odmówić, prawda Uchiha? – próbowała uśmiechem zatuszować swoje wątpliwości.
-Czekam na ciebie jutro o północy, tam gdzie zawsze. Ta trasa, co zwykle. Jeden na jednego.
Sakura kiwnęła w odpowiedzi głową, a jego paczka opuściła dom Ino. Ludzie wrócili do przerwanych czynności, jednak już z nie tym samym entuzjazmem. Kiba siedział z naburmuszoną miną, wkurzony szczególnie na Naruto, za powstrzymanie go. Bo o ile Sai, jest policjantem i jego reakcja była jak najbardziej naturalna, o tyle Naruto startował z tej samej pozycji, co Kieł. Zielono oka ignorując jego humory wdała się w pogawędkę z Hinatą, wiedząc, że następnego dnia szatyn wróci do normalności. Następnego i nie prędzej.
Nadal zastanawiały ją intencje Itachiego. Nawet, jeśli nigdy nie przegrał, to i tak jego zachowanie było, co najmniej podejrzane.


Tokio, Fujisawa, 7 przecznica, opuszczony plac budowy - 19.07.2015 godz.23:59

Sakura czekała na przeciwnika, siedząc na masce swojego samochodu. Nie miała już powodów, by się chować. Poprzedniego dnia wszyscy poznali tożsamość kierowcy widmo.
Czekała tak już od 10 minut, a Itachiego nadal nie było. Spojrzała w zniecierpliwieniu na zegarek, co jeszcze bardziej ją zdenerwowało. Została mu niecała minuta. Jeśli by się nie pojawił, Haruno wygrałaby walkowerem.
Jednak chwilę po tym wszechobecny gwar przerwał Skyline, który nagle wyjechał zza zakrętu naprzeciw całego zgromadzenia. W zawrotnym tempie przejechał przez linię startu i zarzucił tyłem, stając tuż obok Chargera Wiśni. Z samochodu po chwili wysiadł brunet.
-No Itachi, gratuluję. Właśnie wybiła północ – stwierdziła ironicznie, uświadamiając sobie, że miała nadzieję, iż się nie pojawi. Miała głupie przeczucie, że coś się stanie i później będzie żałować tego rewanżu.
-Zawsze jestem punktualny – błysk w jego oczach wcale nie przypadł jej do gustu. – Mam dla ciebie jeszcze jedną propozycję.
-Coś często nimi ostatnio rzucasz – zmrużyła oczy. – Co tym razem?
-Co powiesz na mały zakładzik?
-W sensie? – coraz mniej podobała jej się ta rozmowa.
-Jeśli wygram, pocałujesz mnie.
Sakure dosłownie wmurowało. Nie dość, że to cholerne przeczucie chodziło za nią cały dzień, to w dodatku on wyjeżdża z czymś takim. Wiedziała, że ten rewanż to głupi pomysł. Co ważniejsze, nie czuła się już tak pewnie, jak podczas ich wczorajszej rozmowy. Kiedy koło niej przejechał, zauważyła, że jego samochód jest szybszy, co z jego zwrotnością nie wróżyło dobrze. Haczyk tej sytuacji tkwił w tym, że nie mogła mu odmówić. Nie podobało jej się to.
-A co, jeśli przegrasz? – spytała ostrożnie.
-Nie wydaje mi się – posłał jej perfidny uśmieszek, zaraz przybierając minę niewiniątka. – Ale niech będzie. Jeśli wygrasz, zrobię wszystko, czego sobie zażyczysz. Pasuje?
-Zgoda – stwierdziła z wahaniem. Jak na jej gust był zbyt pewny wygranej.
-To do samochodu i jedziemy – odwrócił się do Hinaty. – Mogłabyś?
Biało oka skinęła mu głową, wyszła na środek ulicy i powtórzyła standardową procedurę.
Ruszyli.
Haruno próbowała go zgubić, jednak cały czas jechali łeb w łeb. Kiedy już wjechali na ostatnią prostą, stało się dokładnie to, czego się obawiała. Uchiha wyprzedził ją na ostatnich metrach i jako pierwszy przeciął linię. „No niech mnie! Ten cholerny maminsynek zamontował drugi napęd i przegrałam zakład! Ale chwila, chwila. Nie było mowy o tym, gdzie mam go pocałować.” Sakura odetchnęła z ulgą i wysiadła z samochodu. To samo zrobił Itachi
-Czekam na swoją nagrodę – jego wzrok przepełniała satysfakcja.
„Jeśli ten cholerny uśmieszek nie zejdzie z jego gęby to mu przywalę. Przysięgam!”
Ruszyła w jego stronę szybkim krokiem, stanęła przy nim na palcach i dała mu buziaka w policzek. Zaraz potem odwróciła się z zamiarem odejścia do swojego samochodu, jednak chłopak złapał ją za ramię i gwałtownie odwrócił tak, że znów stała z nim twarzą w twarz.
-O co ci chodzi? – warknęła, na próżno próbując wyrwać się z żelaznego uścisku.
-Nie tak się umawialiśmy.
-Właśnie, że tak. Pamięć ci szwankuje? Nie było mowy o tym, gdzie mam cię pocałować cholerny arogancie – broniła się.
-O nie, tak gadać nie będziemy.
Nim zdążyła zareagować, brunet wpił się w jej usta. Zaskoczona, nie zdążyła go odepchnąć, zanim pogłębił pocałunek. Dopiero, kiedy zrozumiała, że wcale nie pozostaje na niego obojętna, zebrała się w sobie i go odepchnęła.
-W co ty pogrywasz Uchiha? – warknęła, ostatnim szarpnięciem uwalniając ramię z uścisku.
Itachi otworzył usta, ale zamiary pokrzyżował mu dźwięk policyjnych syren, który właśnie doszedł do ich uszu.
-Psy! – krzyknął ktoś z tłumu, a w następnej chwili wszyscy zaczęli wsiadać do aut. Po niespełna minucie plac całkowicie opustoszał.

Sakura tym razem odpuściła sobie zabawę w berka z policją i bocznymi uliczkami ruszyła prosto do domu. Zaciskała ręce na kierownicy i mamrocząc pod nosem przekleństwa, próbowała uporać się ze swoimi myślami. Za nic nie mogła zrozumieć postępowania Itachiego, ale jeszcze gorszy chaos w tej sytuacji wprowadziła jej reakcja. Nie mogła uwierzyć, że spodobało się je to, co zrobił. Myślała, że go nienawidzi, ba była tego pewna. Jednak ta sytuacja mocno zachwiała jej pewnością. Nie podobało jej się to. Nie chciała skończyć usychając z miłości do kogoś z tego środowiska, tym bardziej, jeśli tym kimś miałby zostać Itachi Uchiha. Doskonale pamiętała, opowieść rodziców o tym, jak się w sobie zakochali. Na początku oboje się nienawidzili, ale z czasem zaczęli się lepiej poznawać i połączyła ich wspólna pasja szybkości. Do teraz miała w głowie obrazy z wypadku, w którym zginęli, próbując prześcignąć się nawzajem, w byciu mistrzami rajdów Fujisawy. Widziała na własne oczy, jak dwa samochody, wyjeżdżając zza zakrętu, ze zbyt wielką prędkością, wpadają w poślizg, po to by na końcu zderzyć się z budynkiem i stanąć w płomieniach.
Zdawała sobie sprawę z tego, że była taka sama jak jej rodzice i prawdopodobnie skończyłaby tak samo, chcąc za wszelką cenę wygrać z „ukochanym”. Za żadne skarby tego nie chciała.
Tylko, co ona mogła zrobić, skoro „serce nie sługa”, a jej serce zawsze zwracało uwagę, na ludzi, na których nie powinno? Ta bezsilność ją dobiła, a z oczu mimowolnie zaczęły płynąć łzy.

Tokio, Fujisawa, 10 przecznica, dom Sakury - 20.07.2015 godz.00:52
Kiedy w końcu po długich chwilach bicia się z samą sobą dojechała do domu, ruszyła prosto do kuchni, trzaskając przy tym drzwiami. Kroki skierowała wprost do lodówki, skąd wyciągnęła butelkę piwa. Nie zdążyła go jednak otworzyć, bo ktoś zaczął dobijać się do drzwi wejściowych. Zirytowana z hukiem odstawiła butelkę na blat i ruszyła do przedpokoju.
-Już idę do cholery! – krzyknęła. – Pali się, czy co?
Mocnym szarpnięciem otworzyła drzwi, gotowa do ataku na sąsiada, kiedy jej oczom ukazała się twarz znienawidzonego przez nią bruneta. Tego jej było za wiele.
-Co ty tu do jasnej...
Nie dokończyła jednak wypowiedzi, bo właśnie w tej chwili, kątem oka zauważyła wjeżdżający na ulicę patrol policyjny. Złapała chłopaka za koszulkę i dosłownie wrzuciła go do przedpokoju, zatrzaskując szybko drzwi.
-Czy tobie już do końca rozum odjęło!? – wrzeszczała – Chciałeś trafić na 24h na dołek, zabierając przy okazji mnie!? I jak ty się tu dostałeś palancie!? Gdzie zostawiłeś samochód!?
-Stoi spokojnie w moim garażu dwie przecznice dalej – ani na chwilę nie tracił opanowania. – Nikt go nie zobaczy, więc jesteśmy bezpieczni.
-W takim razie, jaka cholera cię tu przywiała!?
-Nie krzycz. Jeszcze kogoś obudzisz, a moją obecność tu będzie trudno wytłumaczyć – upomniał ją spokojnie, na co ona zmrużyła oczy.
-Nie będziesz mi, do jasnej kurwy nędzy mówił, co mogę, a czego nie mogę robić we własnym domu Uchiha! Nikogo więcej tu nie ma, więc mogę się drzeć, dopóki sąsiedzi się nie pobudzą i nie wezwą psów rozumiesz!?
-Wolisz, żeby rodzice nie dowiedzieli się, jaka z ciebie kryminalistka? – jego słowa ociekały ironią. – A może nie chcesz, żeby dowiedzieli się ilu facetów tu sprowadzasz?
Tym razem przegiął. Złapała go za koszulkę i pociągnęła w dół tak, żeby ich oczy znajdowały się na tym samym poziomie.
-Posłuchaj no mnie Uchiha – warknęła groźnie, a jej oczy zaczęły rzucać błyskawice. – Po pierwsze nie interesuj się moim życiem prywatnym. Po drugie zważaj na słowa, bo nie jesteś wśród swoich koleżków, gdzie możesz jechać po ludziach do woli. Po trzecie lepiej zacznij gadać, po co ty przylazłeś, albo wypierdalaj tam, skąd cię przywiało, bo nie mam ochoty patrzeć na twoją gębę dłużej niż to konieczne. No chyba, że chcesz doznać poważnych uszkodzeń twarzy. Wtedy służę pomocą – mruknęła jeszcze ostrzegawczo.
-Ochłoń trochę – uwolnił się z jej uścisku. – Nikt nie nauczył cię, że gości zaprasza się do środka?
-Uczono mnie, żeby nie wpuszczać do domu męskich dziwek.
Itachi spojrzał na nią z góry, mając zamiar się odgryźć, ale zrezygnował z tego i westchnął z rezygnacją.
-Chciałem tylko pogadać i... – zawahał się.
-I?
-Przeprosić.
-Przeprosić? Ty? Mnie? – spojrzała na niego z niedowierzaniem. – To jest jakiś żart prawda? Jestem w ukrytej kamerze?
-Mówię poważnie – mruknął z irytacją.
Przyjrzała mu się, szukając jakiegoś fałszu w oczach, ale wydawał się być poważny. Skapitulowała w końcu i odwróciła się na pięcie.
-Nich ci będzie. Rusz tyłek – skierowała się do kuchni, a on posłusznie poszedł za nią. W środku wskazała mu stołek przy wyspie kuchennej.
-Piwa?
-Nie pogardzę.
Otworzyła lodówkę i wyciągnęła drugą butelkę, którą postawiła przed chłopakiem. Sama, porywając swoją z blatu obok lodówki, usadowiła się naprzeciw niego.
-To, co było tak ważne, że ten sławny Itachi Uchiha tłukł się tutaj pieszo przez dwie przecznice? – wpatrywała się z uporem w płyn, w butelkowo zielonym naczyniu.
-Chyba po pierwsze, to chciałem przeprosić. Ten zakład, to nie był najlepszy pomysł – mówił trochę niepewnie, jakby badając grunt, na którym stał. Wiedział, że Haruno może w każdej chwili wybuchnąć, a tego wolałby uniknąć.
Właściwie to sam nie wiedział, po co do niej przyszedł. Zwykle uczucia innych nie zaprzątały mu głowy, ale tym razem nie opuszczały go wyrzuty sumienia. Kiedy go odepchnęła, zauważył, że jej oczy się zaszkliły i już wtedy zaczął żałować swojego wybryku.
Chciał jak najszybciej odzyskać spokój sumienia, więc skierował swoje kroki do jej domu. Dopiero, kiedy zaczął jak opętany, dopijać się do jej drzwi, uświadomił sobie, co ma zamiar zrobić. Nie od dziś było wiadomo, że niejaka Sakura Haruno to potwór w ludzkiej skórze. Niestety w momencie, w którym to do niego dotarło, było już za późno na odwrót. Koniec końców siedział w jej kuchni, z dziwnym przeświadczeniem, że już dawno powinien dostać po mordzie. Stwierdził, że raz kozie śmierć i kontynuował swoją wypowiedź.
-Wiem, że trochę przesadziłem.
-Trochę!? – przerwała mu unosząc na niego wzrok.
-Dobra, bardzo. Ale nie chciałem cię tym urazić.
-Nie chciałeś mnie urazić? – zaśmiała się pod nosem z goryczą. – Czy ty się słyszysz Itachi? Coś ci chyba dzisiaj zaburza zdolność logicznego myślenia.
-Słuchaj – zniecierpliwił się. – Sam nie wiem dlaczego, ale po prostu żałuję, że tak to wszystko wyszło.
-Daruj sobie tą gadkę Uchiha. Jakoś gdy wyzwałeś mnie od zwykłej dziwki, nie dręczyły cię wyrzuty sumienia, choć nie masz o mnie i o moim życiu bladego pojęcia – prychnęła jak rozwścieczona kotka. – Mam ci nagle uwierzyć, że tak mały, w porównaniu do tamtego, cios nie daje ci spokoju!?
-Racja, uraziłem cię, ale ty odpłaciłaś mi się tym samym, więc tym się bronić nie próbuj.
-No, kto by pomyślał. Udało mi się czymś urazić pana, oazę spokoju, Itachiego Uchiha – zmrużyła oczy i rezygnując z ironii mówiła dalej. – Prawda jednak boli, nie sądzisz? To, jak cię postrzegają ludzie, choć nic ma się do ciebie, to jednak niezbyt przyjemne. W końcu nikt nie lubi, kiedy ktoś wyrzuca mu jego wady prosto w twarz. Jednak mimo to, nie sądzę, aby moje uwagi cię uraziły.
Jego milczenie było dla niej wyraźną odpowiedzią. Miała już dosyć jego towarzystwa.
-To wszystko, czego ode mnie chciałeś?
-Właściwie tak – czuł, że tym razem poległ.
-Więc raczej trafisz sam do wyjścia. Czy mam cię jednak poprowadzić za rączkę?
-Poradzę sobie – warknął i zerwał się ze stołka.
Chwilę później usłyszała trzask zamykanych drzwi. Podeszła do nich i zamknęła je na klucz. Ruszyła po tym prosto do łóżka, cały czas mając mętlik w głowie.





Ohayo!
Tak więc wzięłam się dziś do roboty i skończyłam II rozdział. Trochę to zajęło ale oddaję na czas. Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu, choć sama nie jestem z niego do końca zadowolona. Na koniec samochody bohaterów tak jak ostatnio. 










Hinata
Porsche 911 Carrera SS Cabriolet



Naruto
Mitsubichi Eclipse



Ino
Mercedes SLS



Sasuke
Inifiniti Essence






2 komentarze:

  1. Jak przeczytałam o tym, jak Sakura potraktowała kolesia, który zmacał jej pupę, to nie wiedzieć czemu w głowie pojawił mi się obraz Sakury opierającej się o ścianę, a przed nią stojącego Itachiego z ręką opartą nad jej głową. On się nachyla i ją całuje najpierw ostrożnie, jakby sprawdzał czy mu nie przywali, a później namiętnie. Nie jestem w stanie tego wytłumaczyć, ale na to liczyłam i liczę dalej.
    Widać Twoją pracę w zmianie tekstu. Cieszę się, że się tego podjęłaś, bo jest dużo lepiej i ciekawiej.
    Pozdrawiam ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehehe. Ciekawy pomysł, nie powiem :D
      Dzięki za to. Czuć motywacje, wiedząc, że te zmiany coś dają :)

      Usuń

Layout by Netka Sidereum Graphics