Następnego ranka, w towarzystwie Hatake jechałam kariolką, tym
razem zaprzężoną w dwa doskonale dobrane siwki. Kątem oka obserwowałam, z jaką
łatwością przedziera się przez zatłoczoną, wybrukowaną kocimi łbami Bond
Street.. Wkrótce zatrzymaliśmy się przed sklepem, ze wspaniałym szyldem Madame
Hilarie. Stangret zajął się końmi, Hatake podał mi ramię i poprowadził do
salonu.
salonu.
Gdy weszliśmy do środka, jakąś dziewczyna
wbiegła w głąb sklepu wracając z, jak się zaraz pokazało, właścicielką sklepu.
Przywitała się z nami, po czym Kakashi przedstawił mnie jako lady Hatake i od
razu zamawiając dla mnie pełną garderobę.
-Jej Lordowską Mość widziałbym w różnych
odcieniach zieleni, złota, w jasnoróżowym i kremowym. Te kolory z pewnością
podkreślą jej urodę – przez chwilę zastanawiałam się, czy te słowa na pewno
padły przed chwilą z ust mego męża.
-Ależ oczywiście, milordzie. Pan ma przecież
znakomity gust – odpowiedziała uważnie mi się przyglądając – Przyniosę nasze
wzory, by mogli państwo wskazać fasony, a potem przejdziemy do wyboru tkanin.
Mam nową dostawę francuskich jedwabi, muślinów i tiuli.
Oczy madame rozbłysły i z uśmiechem weszła w
głąb sklepu.
Byłam oszołomiona ilością sukien, którą zarówno
Hatake jak i madame uznali za konieczną dla mnie. Nie byłam w stanie wydobyć z
siebie głosu, chociaż instynktownie chciałam zaprotestować tym niepotrzebnym i
ekstrawaganckim zakupom.. Nieobecnym wzrokiem przyglądałam się, jak wybierają i
odrzucają fasony i kroje. Od tych wszystkich modeli modnych sukni kręciło mi
się w głowie.
-Moja małżonka nie może czekać aż skompletujecie
jej całą garderobę – powiedział Hatake, gdy skończyli wybierać stroje. – Kilka
sukien będzie potrzebnych od zaraz. Czy znajdzie pani cos stosownego?
-Mam na ukończeniu trzy suknie, które akurat są
w odpowiednich kolorach. Wymagają jedynie drobnych poprawek.
-Co za szczęśliwy traf – stwierdziłam.
-To świetnie – skwitował Hatake, gdy wymienił
się spojrzeniami z madame. – Teraz pozostały nam do wyboru inne niezbędne
części garderoby, a więc staniki, halki – czułam jak krew uderza mi do twarzy,
gdy zaczął wymieniać intymne części kobiecego ubioru. Spuściłam oczy, niezdolna
spojrzeć w twarz zarówno Hatake jak i madame.
Ta jednak musiała to zauważyć, gdyż jej następne
słowa przyniosły mi ogromną ulgę.
-Zajmę się tym, milordzie. Wszystko będzie
najlepszej jakości. Na pewno spotkają się z pana uznaniem.
Przez chwilę zastanawiałam się, jaki rodzaj
koszul nocnych cieszył się jego uznaniem, ale skoro i tak miał ich nie oglądać
odrzuciłam te myśli.
-To zrozumiałe, że skompletowanie zamówienia
zajmie trochę czasu, ale obiecuję, że rezultat będzie tego wart – dodała
madame.
-W porządku, zostawiam to paniom, a sam na jakiś
czas wstąpię do klubu.
Odetchnęłam z ulgą, widząc, że Hatake nie ma
zamiaru jej asystować i oceniać każdego wybranego przez nią drobiazgu.
-Może mi pan zaufać – pożegnała go madame
Hilarie. - Zanim pan wróci, wszystko będzie gotowe.
Kakashi rzucił mi jeszcze uśmiech, skłonił się
madame i wyszedł. Poczułam się trochę opuszczona, ale zniknęło moje
wcześniejsze skrępowanie i powróciło podniecenie.
-C’est parfait! – oznajmiła po chwili madame,
cofając się nieco, by ocenić efekt. Jej asystencka się z nią zgodziła i obie
zaczęły rozważać, co jeszcze należy poprawić.
Ja za to stałam oszołomiona, przyglądając się
sobie w lustrze i gładząc materiał sukni. Nigdy przedtem nie widziałam czegoś
równie eleganckiego. Nie mogłam uwierzyć, że tak piękna rzecz będzie należeć do
mnie.
Madame ponownie obrzuciła mnie swym fachowym
wzrokiem, zatrzymując wzrok na moich włosach. Po chwili wezwała jedną z
pracownic i kazała jej pobiec po monsieur Henri’ego. Sama odesłała suknię celem
dokonania poprawek, a mnie pomogła przebrać się w szlafrok.
Monsieur Heni pojawił się w przeciągu paru minut
i z miejsca został mi przedstawiony. Był to niewysoki, ciemnowłosy mężczyzna w średnim
wieku ze sztywnym, budzącym strach wąsem, podkręconym na obu końcach. Dotknął
moich włosów, wzniósł wzrok ku górze i głośno jęknął. Z potoku wypowiadanych
przez niego po francusku słów, zrozumiałam, że posiadając takie włosy,
przestępstwem było zwijanie ich w kok, i że on gwarantuje jej zrobienie
eleganckiej fryzury. Madame uśmiechnęła się trochę triumfalnie i pozostawiła
mnie w rękach Henri’ego.
Monsieur okrył mnie dużym fartuchem, wyciągnął z
włosów wszystkie szpilki, wziął do ręki nożyczki i grzebień, i wymachując
zamaszyście zaczął ciąć, cały czas mamrocząc cos do siebie. Gdy skończył, tak
długo szczotkował skróconą, elegancką grzywkę, aż zaczęła lśnić, a wtedy
szczypcami podgrzanymi na piecyku nad każdym uchem zakręcił mi po kilka loków.
Resztę włosów ściągnął, upinając je na czubku głowy i okalając cienkim
warkoczykiem. Pozwolił, by długie, urocze loki spływały na szyję i jedno z
moich ramion. Cofnął się i oceniając wynik swojej pracy poddał mi lusterko.
Kiedy w nie spojrzałam, ledwo się rozpoznałam. Dzięki tej fryzurze, moje oczy
wydawały się być większe, a twarz sprawiała wrażenie o wiele młodszej. Zaczęłam
dumać nad tym, co na mój widok powie Hatake. Naprawdę chciałam, aby docenił
moją przemianę. Bardzo zależało mi na jego uznaniu.
Podziękowałam Francuzowi
i posłałam najszczerszy uśmiech. Ukłonił się wytwornie i odszedł, pozostawiając
mnie z uczuciem, że jestem ożywioną przez Pigmaliona Galateą.
Gdy tak
siedziałam, czekając na przymiarkę kolejnej sukni, zaczęły mnie dochodzić głosy
zza jedwabnej zasłony, zapewne z innej przymierzalni. Kobiety rozmawiały po
francusku, a że świetnie znałam ten język mimowolnie słuchałam potoku słów.
Nazwisko Hatake wzbudziło we mnie szczególne zainteresowanie, i choć
wiedziałam, że nie powinnam, zaczęłam się uważnie przysłuchiwać tej rozmowie.
-Jakiż głupiec
z tego lorda Hatake!- wykrzyknął jeden z głosów – Nicolette Fanchot wykorzystuje
go, każe mu płacić rachunki, ba, nawet mieszka w domu, który jej kupił, nosi
klejnoty, którymi ją obsypał, a mimo to noce spędza z sir Alfordem, który, jak
mówią, pogrążony jest w długach, za to elegancik i namiętny...
-To ona jest
głupia – dodał inny głos. – Czy warto ryzykować utratę lorda Hatake i tego, co
może jej dać?
-Przykro, że
przez tę kobietę stał się pośmiewiskiem przyjaciół – dodał trzeci głos.
Ucichły, gdy
apodyktyczny głos z dużego salonu zaczął przekazywać szwaczkom instrukcje w
sprawie ostatniej miary świeżo przybyłej klientki.
-To Nicolette
Fanchot, przyszła odebrać zamówione suknie – doszedł Adę głos z pokoju obok. –
Co za sytuacja! Kochanka i żona w jednej pracowni, w tym samym czasie.
Zacisnęłam podświadomie
dłonie. Hatake ośmieszany?! Nie pozwolę na to. Ale co ja mogłam uczynić?
Niecierpliwie czekałam na powrót madame. Lecz to nie ona, tylko jedna z
asystentek przyniosła mi do miary dwie suknie. Zakładałam je pospiesznie, przez
cały czas myśląc nad sposobem, jakim mogłabym pomóc Kakashiemu. Kiedy już
ostatnia z poprawek zyskała aprobatę szwaczki, przyszedł mi do głowy pomysł.
Czekając na wykończenie sukni, rozważałam go na wszystkie strony.
W końcu
przyniesiono zieloną suknię i ostrożnie, by nie zniszczyć fryzury, założono.
Gdy dopięto ostatni guzik, spojrzałam w lustro z uczuciem zadowolenia. W ogóle
nie przypominałam dawnej siebie. Żałowałam tylko, że mam nie może mnie takiej
oglądać. Do rzeczywistości przywołał mnie głos madame.
-Bardzo proszę
milady, by przeszła pani do salonu, gdzie dostarczymy resztę zamówienia.
Podziękowałam
za pomoc i z nic nie mówiącym uśmiechem skierowałam się do salonu. Tu zastałam
madame Hilarie zatopioną w rozmowie z jedną z klientek. Starsza dama na mój
widok westchnęła głośno, aż madame odwróciła się, by zobaczyć, co jest tego
przyczyną. Gdy mnie ujrzała klasnęła w dłonie.
-Ależ wygląda pani znakomicie! To ja, madame Hilarie, zmieniłam małą,
prowincjonalną myszkę we wzór doskonałości. Lord Hatake będzie zachwycony!
Zaczerwieniłam
się na te reakcje obu dam.
-Jestem pani
szalenie wdzięczna, ale jest jeszcze pewien problem. Myślę, że mogłaby mi pani
pomóc go rozwiązać.
Starsza dama
podziękowała za suknię balową i pożegnała się. Oddała pakunek w ręce służącej i
oddaliła się do oczekującego jej powozu.
Wtedy madame
zaszczyciła mnie swoją uwagą.
Wzięłam głęboki
oddech, zebrałam całą swoją odwagę, spojrzałam madame prosto w oczy i
przybrałam twardy ton.
-Domyślam się,
że mademoiselle Fanchot zaopatruje się w suknie w pani pracowni i że rachunki
wysyłane są do jego lordowskiej mości.
-Cóż... –
zaczęła widocznie nie mogąc znaleźć odpowiednich słów.
-Od dziś lord Hatake
nie zapłaci ani jednego rachunku mademoiselle Fanchot i proszę ją o tym
poinformować
Patrzyłam
stanowczo w oczy madame. Wiedziałam, że podjęłam się ciężkiego zadania, ale
obiecałam, że zrobię wszystko, by życie Hatake stało się łatwiejszym i nie
mogłam złamać danego sobie słowa.
Madame
spojrzała na mnie zdziwiona, ale za chwilę przeprosiła mnie i przeszła do
przymierzalni.
Usiadłam na
jednym z eleganckich francuskich krzeseł i zdenerwowana czekałam na wynik
rozmowy. Zaciskałam nerwowo ręce i zagryzłam wargę. Wkrótce doszły mnie pełne wściekłości
okrzyki. Na szczęście tych francuskich słów nie zrozumiałam, gdyż jeżyk, który
usłyszałam, był językiem rynsztoka.
Kilka chwil
później wysoka, uderzająco piękna kobieta majestatycznym krokiem wkroczyła do
salonu. Wspaniałe proporcje je ciała sprawiły, że do głowy przyszło mi tylko
jedno określenie – zmysłowa. Zrozumiała, dlaczego mężczyźni pożądają jej i jednocześnie
zdałam sobie sprawę z własnych niedostatków.
Czarne oczy mademoiselle
Fanchot płonęły wściekłością, a twarz pokryła ognista purpura. Trzasnęła
drzwiami wyjściowymi, aż szkło zadźwięczało.
###
Właśnie
zeskoczyłem z kariolki i rzuciłem lejce lokajowi, gdy zauważyłem Nicolette.
Ruszyłem więc w jej stronę. Ta jednak rzuciła mi jedno spojrzenie, splunęła w
moim kierunku i zamknęła mi usta jednym słowem – Cochon (świnia)
Nie bardzo widziałem,
czym zasłużyłem sobie na ten epitet i jej wściekłość. Zawsze byłe dla niej
hojny i nawet teraz, gdy rozważałem zakończenie romansu, miałem zamiar przesłać
jej czek na okrągłą sumkę. Wzruszyłem ramionami, popatrzyłem jak odchodzi i
doszedłem do wniosku, że pojawi się ponownie, gdy tylko jej złość minie.
Postanowiłem zapomnieć o tym incydencie i wszedłem do salonu. Moją uwagę od
razu przykuła wdzięczna postać w jasnozielonej sukni. Kobieta wydawała się
pochłonięta z madame Hilarie, usiłując przedstawić jej jakieś racje. Nie bardzo
interesowała mnie ich rozmowa, za to uważnie przyglądałem się smukłej postaci,
kołyszącej się w rytm gestykulacji. Zastanawiałem się, cóż to za słodki kąsek
się właśnie przede mną prezentuje.
Madame zwrócona
była do niej twarzą. Ona również gestykulowała zawzięcie, a jej ton był o wiele
wyższy od normalnego, używanego w rozmowach z klientkami. Nie obchodziło mnie,
o co chodzi i nadal w zachwycie podziwiałem delikatną postać, ale przedłużając
się i coraz bardziej ożywiona rozmowa zastanowiła mnie. Działo się cos
dziwnego, a ja nie bardzo wiedziałem, co mogło aż tak wzburzyć właścicielkę
pracowni.
Madame na mój
widok od razu skierowała na mnie całą swoją uwagę.
-Milordzie,
milady właśnie zwróciła się do mnie z niecodzienną prośbą...
Jej słowa
przestały do mnie docierać, a może sama przestała mówić? Nie wiedziałem, ale
gdy osóbka, w którą tak intensywnie się wpatrywałem, odwróciła się. W zdumieniu
rozpoznałem w niej swoją żonę. Z uznaniem przyglądałem się jej nowej,
eleganckiej fryzurze, która bardzo ją odmładzała. Dopiero wtedy uderzyło we
mnie, jak piękna z niej kobieta.
Czy to możliwe
mieć takie cudo w pobliżu i nawet tego nie zauważyć? Czy ja aby na pewno nie
traciłem wzroku? Przegapić taki klejnot! Miałem ochotę strzelić się w twarz,
ale to wyglądałoby trochę niestosownie do sytuacji, więc z trudem się
powstrzymałem. Uciszyłem za to jednym słowem protesty madame.
-Zachcianki
milady może pani śmiało uznać za moje życzenia.
Mój to w tej
chwili dawał jasno do zrozumienia, że mówię to poważnie. Madame tylko skinęła
głową i oznajmiła, że zastosuje się do życzenie milady.
W tamtej chwili
nie podejrzewałem nawet, jaki czekał na mnie szok. Doszedłem, że jeśli wybrała
cos, co odbiegało od najlepszego smaku, sprawę da się załatwić, gdy to zobaczę.
Tyle zamieszania o jakiś drobiazg. Tak właśnie wtedy pomyślałem i wróciłem znów
do Nicolette, zastanawiając się, co tak ja rozzłościło.
Tym razem z
dumą pomagałem Sakurze wejść do kariolki, gdyż samym wyglądem mogła tera
rozpalić pożądanie w sercach mężczyzn. Zauważyłem w jej podnieceni i błysk w
oczach. Postanowiłem się dowiedzieć, co tę wzbudziło w niej takie emocje.
-Wyglądasz
cudownie – powiedziałem dziwnie ciepło jak na mnie, siadając obok niej.
Sakura
uśmiechnęła się i z wdziękiem przechyliła głowę w moją stronę, tak, że mogłem
podziwiać jej urocze dołeczki. Nie odezwała się jednak słowem.
-Jestem bardzo
zadowolony z wysiłków madame, ale oświeć mnie. Co was tak poróżniło? –
kontynuowałem.
-Rozmawiałyśmy
z madame na temat rachunków – zaczęła dość ostrożnie, co wzbudziło moją
czujność.
-Tak, rozumiem.
Mów dalej.
Zielono oka
wciągnęła głęboko powietrze i wyrzuciła z siebie wszystko na jednym wydechu.
-Powiedziałam
madame, że od dzisiejszego dnia nie będzie pan honorował rachunków mademoiselle
Fanchot, a ona miała jej to przekazać – oznajmiła mi spokojnym tonem.
-Co takiego?! –
krzyknąłem zszokowany, opuszczając ręce. Moje siwki uznały to za ponaglenie i
wydłużyły krok.
-Milordzie,
proszę, nie pan uważa na konie – zwróciła mi uwagę, chwytając się mocno poręczy
siedzenia. Muszę przyznać, że uznałem to za obelgę. W końcu nie bez powodu
byłem najlepszym jeźdźcem i liderem klubu Cztery Konie.
Rzuciłem jej
ponure spojrzenie i wprawnym ruchem okiełznałem siwki.
-Może dalszą
dyskusję na ten temat odłożymy do powrotu do domu – rzekłem chłodnym tonem,
który zwiastował, iż moja żonka niedługo pozna tę mniej przyjemną stronę mojego
charakteru.
Dalsza jazda odbyła się w zupełnej ciszy. Nie oderwałem od koni wzroku
ani na chwilę, a gdy dotarliśmy do domu, z przesadną grzecznością wprowadziłem
Sakurę do biblioteki i poprosiłem, by usiadła. Ta jednak podziękowała mi
kiwając głową i dalej stałe przede mną. Zgodziłem się na to, bo co miałem
zrobić? Siłą przywiązać ją do fotela? Popatrzyłem na nią z góry i przeszedłem
do rzeczy i nawet mojej dobre maniery spokojny głos nie mogły ukryć mojej
wściekłości. Pochyliłem się piorunując ją swoim spojrzeniem.
-Chciałbym
wiedzieć, co za diabeł podkusił cię, byś wtrącała się w moje osobiste sprawy?
Nie miałaś prawa mówić o tych rachunkach! Postawiłaś mnie w szalenie
kłopotliwej sytuacji. Nie wiem, jak zdołam odzyskać moją pozycję. Czy nie
przyszło ci do głowy, że stanę się powszechnym pośmiewiskiem, gdy ta wieść się
rozejdzie? Zyskam opinię pantoflarza. Nie mówiąc już o tym, że kobieta z twoją
pozycją nie powinna wiedzieć, a już z całą pewnością rozprawiać na temat
kochanek męża. I to, moja droga, jeszcze nie wszystko. Proszę cię, byś sama
zechciała zaproponować, co zrobimy w tej sprawie? – cały ten czas mówiłem
lodowatym tonem.
Jednak ku
mojemu zaskoczeniu, Sakura nie zalała się łzami, nie błagała i protestowała,
tylko wyprostowała się jeszcze bardziej i uniosła prowokująco brodę.
-Przykro mi, że
nie aprobuje pan mojego zachowania, ale nie mogłam pozwolić, by pana ośmieszano.
Kiedy niechcący usłyszałam rozmowę szwaczek u madame Hilarie, że powszechnie
wiadomo, iż płaci pan rachunki mademoiselle Fanchot, podczas gdy sir Alford
cieszy się jej względami, nie mogłam dopuścić, by uszło jej to na sucho – odpowiedziała
mi cichym, spokojnym głosem.
Patrzyłem na
nią w niedowierzaniu. Z trudem powstrzymywałem emocje, buzujące wewnątrz mnie.
Sir Alford! Ten cholerny szczeniak! Przypomniałem sobie fakty z niedalekiej przeszłości.
Afiszowanie się sir Alforda u boku Nicolette i musiałem przyznać, że Sakura
mogła mieć rację i że niczego nie podejrzewając, robiłem z siebie głupca.
-Gdybym nie
była pewna swego, nie podjęłabym się takiego zadania. Jednakże skłonna jestem
prosić pana o wybaczenie. Wiem, że powinnam zostawić pana w nieświadomości, ale
nie chciałam, by pana ośmieszano – dodała lekko poirytowanym głosem.
-Tak, na Boga!
– wykrzyknąłem. Taka sytuacja byłaby nie tylko ciosem dla mojej dumy, ale mogła
zaszkodzić mi w pracy dyplomatycznej. Sakura przysłużyła mi się. To prawda, że
powinna była pozostawić mi załatwienie tej sprawy, ale... Lekki uśmiech zawitał
na moje twarzy, gdy uświadomiłem sobie, jak mogłaby wyglądać nasza rozmowa,
gdyby do mnie przyszła. I tak planowałem zerwać znajomość z Nicolette, więc może
i lepiej się stało. Gniew całkowicie mnie opuścił.
-Już dobrze –
wyciągnąłem w jej stronę rękę, a gdy podała mi swoją, powiedziałem tylko jedno
słowo – pax.
Widziałem po
jej twarzy, że z ulga przyjęła pokój.
-Jednakże –
ciągnąłem – muszę cię przestrzec, byś w przyszłości nie ingerowała w moje
sprawy.
Powiedziałem to
tonem nie znoszącym sprzeciwu, ale różowo włosa popatrzyłam odważnie w moją
twarz, chyba nie bardzo się tym przejmując.
-A więc, gdy
będzie miał pan problemy z kolejną kochanką, mam siedzieć cicho. – stwierdziła z
błyskiem w oczach.
-Ty wstrętna
szelmo! – wykrzyknąłem ostrym tonem, ale jakoś nie mogłem pozbyć się
rozbawienia tą sytuacją.
Ta tylko uśmiechnęła
się słodko, zrobiła grzeczną minkę i szybko opuściła bibliotekę. Zaśmiałem się tylko pod nosem i ruszyłem w kierunku
biurka zawalonego różnymi papierami.
Ohayo!
Po pierwsze wielkie przepraszam za te opóźnienia, ale mój komputer stwierdził wczoraj, że nie będzie ze mną współpracował.
Na szczęscie, już mu się odmieniło, więc wstawiam obiecany wczesniej rozdział małżeństwa. Przepraszam za jakiekolwiek błędy, których nie udało mi się wypatrzyć. Mam nadzieję, że nie gniewacie się na mnie tak bardzo i że się podobało. No to do następnego ;)
Zakupy pierwsza klasa :)) Też bym tak chciała iść i dostać wszystko na miarę według mojego zamówienia. Sakura pokazała różki. Czyli jednak ma charakterek :))) Fajnie to opisałaś. Nie pasuje mi tylko ostatni tekst Kakashiego. Jakoś mi pasuje mi do sytuacji. Może po prostu nie załapałam przekazu.
OdpowiedzUsuńWeny i czasu, aby następny rozdział pojawił się niebawem ;)
Weny nie brakuje, za to czasu już bardziej hehe. Co do tekstu Kakashiego, próbowałam napisać to trochę inaczej, ale jakos wszystkie inne opcje wypadały przy tej fatalnie. Następnym razem spróbuję pisać w takich sytuacjach trochę bardziej zrozumiale. Co do Sakury, po prostu nie mogłam nie nadać jej charakterkowi odrobiny hmmm wyrazistosci? Tak to chyba dobre słowo. Tak czy inaczej ten charakterek jeszcze się będzie ujawniał.
UsuńDzięki za miłe słowa i uwagę ;)
No nareszcie jest rozdział , długo czekałam a tu wchodzę patrze i jest ! :D Sakura musi w tej sukni i nowej fryzurze wyglądać pięknie nawet nie potrafię sobie wyobrazić , dobrze zrobiła tej szmacie o tych rachunkach a Kakashi biedak o niczym nie wiedział (ale takie są kobiety haha xd ) I w ogóle myślałam ze Sakura zareaguje inaczej na wieść o kochankach a ona się jeszcze z niego śmieje haha podobało mi się to :D Czekam na next pisz szybko :)
OdpowiedzUsuńBanan :)
Dzięki za miłe słowa. Aż mi się cieplej na serduszku robi hehe. Miło, że zostawiłaś komentarz. To zawsze podbudowuje na duchu. Od razu chce się pisać więcej, a i na następny rozdział nie będzie trzeba czekać tak długo ;)
Usuń