Nie wiedziałem, gdzie skryła się podczas przerwy, bo
za szybko mi uciekła. Jednak wchodząc tuż za nią do klasy zobaczyłem jak
zadrżała i zacisnęła pięści. Wiedziała już, po co tu byłem i kto jest moim
celem. Mimo to coś we mnie nie pozwalało mi się z tego cieszyć. Coś hamowało to
uczucie wyższości nad ofiarą. Próbowałem sobie wmawiać, że obawiam się jej
umiejętności. W końcu zanim uciekła byliśmy na równi. Jednak od dwóch lat ich
nie używała, a ja gdzieś w głębi siebie wiedziałem, że to stare uczucia,
których mimo starań nie
dałem rady odrzucić.
dałem rady odrzucić.
Ruszyła jak zahipnotyzowana w
stronę swojego miejsca, odprowadzana przez zazdrosne spojrzenia pozostałych
dziewczyn. Kiedy wzięła różę do ręki, podniosła na mnie wzrok. Krył się w nim
strach i zawód. Tyle, że to nie był strach o jej życie. W jej oczach jak zawsze
widniał strach o mnie. To zbiło mnie z tropu. Dlaczego nie martwiła się o
siebie? Dlaczego to spojrzenie wyrażało to, co zazwyczaj widniało w jej oczach,
kiedy zrobiłem coś głupiego? Ten zawód względem mojej bezmyślności. Zanim
zdążyła spuścić wzrok zobaczyłem w jej oczach łzy.
„Przecież to niemożliwie.
Doskonale wie, kto i po co podłożył jej tą różę. Wie też, że jedyną osobą, na
której zależało mi bardziej niż na niej był Itachi. Doskonale wie, dlaczego
chcę ją zabić. Więc dlaczego to mnie żałuje? Dlaczego znowu stawia mnie na
pierwszym miejscu?”
-Panie Uchiha! – krzyk nauczyciela
wyrwał mnie z moich pogmatwanych myśli. Odwróciłem machinalnie głowę w jego
stronę. – Widzę, że pan również jak panna Haruno buja w chmurach o najmniej
odpowiedniej porze. Tak więc pewnie świetnie się ze sobą dogadacie, tym
bardziej, że jest to jedyne wolne miejsce.
Od razu oprzytomniałem i bez słowa
skierowałem się do ławki różowo włosej. Ta tylko drgnęła na słowa tego faceta i
nie podnosząc głowy, zdjęła z krzesła swoja torbę.
-Dobrze. Skoro wszyscy są już na
miejscach proszę o uwagę. Jako, że jesteście w drugiej klasie, w tym roku to wy
jesteście odpowiedzialni za zorganizowanie szkolnego festynu. Dlatego też
poświęcimy dzisiejszą historię na rozdzielenie zajęć. I niech pan nie myśli
panie Uchiha, że skoro jest pan nowy, coś pana ominie. Widziałem pana dokumenty
i wiem, że interesuje się pan muzyką. Dlatego też razem z panną Haruno zajmie
się pan oprawą muzyczną jak i całym sprzętem, tym bardziej, że panna Haruno
doskonale wie gdzie co leży i jak co podłączyć. Inaczej nie miałbym tylu skarg
na znikający sprzęt od profesora Umino.
###
W tamtym momencie przestałam
słuchać Kakashiego. To najgorsze, co mógł w tej chorej sytuacji zarządzić.
„Mój oprawca ma ze mną biegać po
odludnionych ciemnych korytarzach szkoły, w celu przeniesienia całego sprzętu
na sale? Przecież już za dwa dni ślad po mnie zaginie. I to wcale nie jest
najgorsze. Przestraszyło mnie to, jak ślepo ufa Madarze. Jak posłusznie
wykonuje jego polecenia. Przecież to jasne jak słońce, że wini mnie za śmierć
Itachiego. W dodatku Madara może śmiało mu to wmawiać, bo i po co miałabym
uciekać tej nocy, której starszy z braci został zamordowany? Nie wiem, co
planuje, ale wiem, że żadne z nas nie wyjdzie z tego obronną ręką, jeśli nie
znajdę tego pieprzonego nagrania i nie podrzucę go Sasuke. Tylko żebym jeszcze
wiedziała, gdzie ono się podziało. Przecież ten dyktafon może być wszędzie, a
jedyną kopię ma Kisame. Tyle, że nie mam pojęcia gdzie on się podziewa. Miał
się pojawić gdybym zginęła i pokazać brunetowi to nagranie, więc musi być w
pobliżu. Ale jeśli Sasuke dowie się, że zabił mnie przez chory plan Madary,
będzie chciał się z nim policzyć i sam przy okazji zginie. Muszę znaleźć to
nagranie za wszelką cenę.”
Do końca lekcji nie odezwaliśmy
się do siebie słowem. Kakashi przydzielał zadania reszcie uczniów i jak na
złość stwierdził, że poradzimy sobie sami. Dlatego też byliśmy jedynym zespołem,
który posiadał tylko dwójkę członków. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Jako,
że Sasuke był nowy, ja musiałam kierować pracą, ale nie miałam odwagi wydusić z
siebie choćby jednego słowa. Nie miałam pojęcia jak się w tej sytuacji
zachować. No bo błagam. Wydawać polecenia swojemu przyszłemu mordercy? Przecież
to był kompletny absurd. Tyle, że przygotowania zaczynały się już dzisiaj, co
oznaczało, że za godzinę będziemy musieli zejść do magazynu.
-Dobra. Nie mam ochoty tego robić,
ale jak trzeba to trudno. Rozumiem, że to ja będę musiał wszystko przenieść –
na dźwięk jego głosu zesztywniałam.
-C-co takiego? – nie było mnie
stać w tamtej chwili na inteligentniejszą odpowiedź. Za to on pochylił się nad
moim uchem tak, by nikt nie mógł usłyszeć jego słów.
-W końcu taka słaba, krucha i
bezbronna dziewczynka nie da sobie rady z trzydziestokilogramowym głośnikiem.
Prawda? – jego słowa ociekały ironią, na co przełknęłam ślinę.
-T-tak. Po lekcji zejdziemy do
piwnic. Tam przy sali muzycznej jest magazyn, z którego prowadzi przejście
prosto na sale, na której odbędzie się festyn – nie byłam w stanie opanować
drżenia głosu.
-Dobra, a co z oprawą muzyczną? W
końcu chyba nie mamy budżetu na zespół – mimo, że mówił o przyziemnych
rzeczach, które interesują każdego nastolatka to i tak wyczuwałam jad w jego
głosie.
-Potrafię zagrać na każdym
instrumencie, który znajduje się na sali muzycznej, a poza tym Naruto będzie
grał na perce.
-Na każdym powiadasz? Więc pewnie
gra na uczuciach też nie jest ci obca – to już był wyraźny sygnał. – To ja
biorę gitarę prowadzącą. Mam nadzieję, że bas ci wystarczy?
-J-ja-asne – miałam wrażenie, że
zaraz zapłaczę jak mała dziewczynka.
To jak prowadził rozmowę, jak
chłodno się w stosunku do mnie odnosił. To wystarczyło mi by zacząć uważać na
każdy swój krok. To już nie był mój Sasuke. Stał się demonem, którego od zawsze
chciał stworzyć Madara, bezwzględnym zabójcą, który nie cofnie się przed
niczym.
Modliłam się o jak najdłuższą
lekcję. Nie chciałam stanąć twarzą w twarz z jego prawdziwym obliczem, a że
pokaże je jak tylko będziemy sami było bardziej niż pewne. Niestety dzwonek
zadzwonił już 5 minut po zakończeniu naszej rozmowy. Bez słowa wyszliśmy z
klasy i skierowaliśmy się do piwnic. Sasuke nie odezwał się słowem, gdy
otwierałam magazyn i wskazywałam na cięższe sprzęty, które trzeba było ustawić
na scenie. Sama przez zdenerwowanie nie byłam w stanie wziąć ze sobą więcej niż
gitarę i piecyk lub okablowanie. Pracowaliśmy w ciszy, od czasu do czasu
pomrukując do siebie, gdy coś nie stało jak trzeba, albo jakiś kabel zniknął
nam z pola widzenia. Koniec nieubłaganie zbliżał się wielkimi krokami, a na
sali pozostaliśmy tylko my dwoje plus Naruto i Sai, którzy mieli grać z nami
podczas imprezy. Kiedy już uzgodniliśmy repertuar, umówiliśmy się na następny
dzień na próbę i chłopacy poszli do domów. Dlatego, że była już osiemnasta sala
została zamknięta i jedynym wyjściem były magazyn i sala muzyczna.
###
Po skończonej pracy, skierowaliśmy
kroki do magazynu, żeby go zamknąć. Wszedłem do pomieszczenia za Sakurą i
czekałem, aż zakluczy drzwi, żeby puścić ją przodem. Jednak, kiedy odwróciła
się twarzą do mnie nie ruszyłem się z miejsca. Nie wiem, co mnie napadło, ale
nie chciałem dać jej przejść.
-O co ci chodzi Sasuke? – kiedy
wypowiedziała moje imię drgnąłem. Za każdym razem w jej ustach brzmiało tak
subtelnie, tak jakby było dla niej największą świętością. A ja za każdym razem
w takim momencie miałem ochotę ją pocałować. Odgoniłem od siebie tą myśl i
dalej wpatrywałem się w jej piękne szmaragdowe oczy, teraz pełne obawy i
niezrozumienia. I właśnie to niezrozumienie mnie rozjuszyło. W jednej chwili
przygwoździłem ją swoim ciałem do drzwi.
-Wiedziałaś jak bardzo kochałem
Itachiego i jak bardzo boli utrata rodzeństwa. W końcu Hikari też została
zamordowana. Nie pamiętałaś, kto ci wtedy pomógł, kto pocieszał?
-J-ja przecież... – nie pozwoliłem
jej dokończyć
-Nie. Doskonale pamiętałaś ten
ból. Więc dlaczego skazałaś na niego i mnie? – po jej policzkach zaczęły płynąć
łzy.
-Sasuke ja nigdy... – zbliżyłem
swoją twarz do jej twarzy.
-Co nigdy? – syknąłem. – Nigdy nie
chciałaś go zabić, ale tak jakoś wyszło?
-Nie zabiłam go kretynie! –
krzyknęła i rozpłakała się na dobre. Zbiła mnie tym z tropu. Tym bardziej, że
wiedziałem, kiedy kłamie, a teraz wyraźnie tego nie robiła. Przez głowę
przelatywały mi wspólnie spędzone chwile, jej wzrok zranionego zwierzęcia i te
podejrzane dowody Madary. Zacząłem pękać.
„Może jednak powinienem jej
zaufać. Może to Madara chce się jej pozbyć i spreparował te dowody. Przecież to
niemożliwe, żeby go zabiła. W końcu to on jej pomógł, wyciągnął z bagna, w
którym żyła po śmierci siostry.”
-Nie zabiłam go – powtórzyła
słabo. – Przecież był dla mnie jak rodzina. Jak mogłabym go zabić. Błagam.
Musisz mi uwierzyć Proszę cię Sasuke.
Chciałem jej uwierzyć, ale mój
instynkt samozachowawczy szybko przywołał mnie do porządku. Żeby jej uwierzyć
musiałem ją sprawdzić. I właśnie to w tamtej chwili postanowiłem zrobić.
Wróciłem do chłodu i ująłem delikatnie ręką jej podbródek, na co wbiła we mnie
zdziwione spojrzenie.
-Chciałbym ci wierzyć, ale na to
potrzebuję dowodów i doskonale zdajesz sobie z tego sprawę. – nie wierzyłem sam
w to, co właśnie miałem zamiar powiedzieć. To nie był ten człowiek, którym
stałem się po jej ucieczce. – I ze względu na starą przyjaźń poszukam ich, ale
ostrzegam cię, że jeśli ich nie znajdę twój czas kończy się równo z
zakończeniem festynu.
-J-ja – zaczęła jąkając się, ale
zaraz odchrząknęła i ciągnęła dalej. – Dowód istnieje i obiecuję ci, że go
znajdę i tym samym znajdziesz prawdziwego mordercę. Ale gdybym nie zdążyła
znajdź Kisame on wie o wszystkim.
Zapatrzyłem się na jej usta. Po
chwili przeniosłem wzrok na jej oczy i już wiedziałem, że jej wierzę, ale nadal
dopadały mnie lekkie wątpliwości.
-Chcę ci wierzyć, ale na wszelki
wypadek – przeniosłem ponownie wzrok na jej usta. – Wiesz, że jeśli chce się z
czegoś wyleczyć, najpierw należy przyjąć tego podwójną dawkę?
-Sasuke, co ty chc...
Nie pozwoliłem jej dokończyć.
Wpiłem się w jej usta tak, jak zawsze o tym marzyłem, oddając się pod władanie
uczuciom, których próbowałem się pozbyć. Nie myślałem, po prostu działałem i
chciałem, żeby ta chwila trwała jak najdłużej, żeby już zawsze tak było. Żebym
nie musiał w nią wątpić, żeby już zawsze była moja tak jak wtedy.
Wiedziałem jednak, że jeśli nie
przestanę w tej chwili, nie dam rady się zatrzymać. Za bardzo byłem spragniony
jej bliskości. Oderwałem się, więc od niej i wpatrzyłem w teraz pokrytą
rumieńcami twarz, w roziskrzone szmaragdowe oczy i rozchylone, nabrzmiałe od
pocałunku usta. Żadne z nas się nie odezwało i żadne nie spuściło wzroku. Po
długim czasie tej niemej rozmowy odbiłem się od drzwi, do których cały czas ją
przygważdżałem i szybkim krokiem ruszyłem do wyjścia. Kiedy zamykałem drzwi
zdążyłem jeszcze zobaczyć ja zsuwa się w dół po drzwiach i dotyka palcami ust.
Nieproszony tryumfalny uśmiech wdarł się na moja twarz.
Teraz miałem jeden jedyny cel.
Odnaleźć ten dowód póki mogłem.
Ohayo!
Ponieważ zaczęły się wakacje, a ja na razie mam dużo wolnego czasu, zabrałam się dzisiaj za drugą i już chyba przedostatnią część tego one-shota. Mam nadzieję, że się wam spodoba i nie pominęłam żadnego znaczącego błędu kiedy sprawdzałam tekst. Postaram się pracować trochę sprawniej i będę dodawać rozdziały zaraz po napisaniu zamiast czekać na weekend. To oznacza również, że znacznie może się nam to wszsytko rozregulować, chociaż i tak już szankowało wczesniej :D
Tak czy inaczej dziękuje wam też za kolejny tysiak wyswietleń. I mam nadzieję, ze tekst jest wystarczająco dobry na tą okazję ;) Dziękuję, że komentujecie, dajecie od czasu do czasu jakąs cenną wskazówkę i motywujecie do pracy :) Skopać dupę też czasem możecie. Nie wiem czy pomoze, ale na pewno nie zaszkodzi ;)
Póki co piszę dalej rozdział Małżeństwa, który jest następny w kolejce, ale zaczynam tez mysleć na zamówieniem, więc spokojnie TessaAn. Fabułę już w większosci mam, a i zapał też się znajdzie, więc pojawi się na pewno. Mam nadzieję, że się spodoba Tobie jak i innym czytelniom. To już by było na tyle. Do następnego ;D
To
OdpowiedzUsuńByło
Super.
Uwielbiam twoje opowiadania, a to jest na drugim miejscu. (1. Małżeństwo po szkocku, 3. Miłość jest Mordercą). Nie mogę się doczekać kolejnej części tego one-shota (choć muszę stwierdzić, że one-shot'em nazywa się jednoczęściowe komiksy/mangi, w opowiadaniach określa się to jako jednopartówki, ale "Przeszłości nie da się wymazać" jest miniaturką).
Życzę weny i pozdrawiam :)
Dziękuję ;)
UsuńWiem jak to powinno być, ale kiedy tak napisałam dopadła mnie dziwna blokada i poczułam się jakbym zżynała od innej autorki, ktòra tak je nazywa (tym bardziej, że spośròd tych, ktòre czytam tylko u niej tak to prosperuje) więc stwierdziłam, że tak też ujdzie :)
Cieszę się że Miłość jest mordercą znalazło się w twojej tròjce, bo myślałam, że na tle Małżeństwa wypada masakrycznie.
Wena na pewno się przyda i ròwnież pozdrawiam ;D
Kocham, po prostu kocham twoje opowiadania :), są świetne w każdym tego słowa znaczeniu :), zwłaszcza ten one-shot bardzo przypadł mi do gustu :D, jestem ciekawa co będzie dalej :), życzę weny do pisania i sorki że tak długo się nie odzywałam :/, nie bij (chowa się pod biurkiem :)).
OdpowiedzUsuń~Syska~
Bić nie będę pod warunkiem że przyjedziesz na grila :D
UsuńJa za to nadal czekam na twoje opowiadanka ;)
A wena się przyda :)
Czasu pełno to i opowiadania się znajdą :D, a na grilla z chęcią wpadnę ;).
Usuń;D
UsuńGdy czytałam pierwszy raz tego posta, to jakoś dziwnie mi się go przyswajało. Dlatego tak długo milczałam. Musiałam o przemyśleć. Teraz zasiadłam ponownie, przeczytałam jeszcze raz, mając więcej czasu oraz lepsze nastawienie i stwierdzam, że nie dostrzegam tego, co nie widziało mi się za pierwszym razem :) Jest wręcz przeciwnie. Było ciekawie. Może zachowanie, a raczej przemyślenia Sasuke trochę mi do niego nie pasują, no ale to Twoja postać i masz prawo poprowadzić ją wedle swojego widzi mi się :) Ciekawa jestem co będzie dalej :)
OdpowiedzUsuńWeny i więcej wpisów dla nas :))
Fajnie, że jednak Cię to zaciekawiło. To opowiadanie wyszło tak z przypływem weny i Sasek wyszedł jaki wyszedł. I uwierz, że wcale Ci się nie dziwie, bo rzeczywiście go zmieniłam.
UsuńWena bardzo się przyda i za nią dziękuje. :) No i oczywiścue za komentarz ;)
http://szczesliwidobolu.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńZapraszam
Tak tak tak! Ten rozdział utwierdził mnie w tym, że ja już to czytałam! Ale to był ten taki mój okres, że ja w ogóle się nie udzielałam, a w sumie szkoda, bo mogłam nie pisać, ale chociaż gdzieś tam być... aż mam do siebie żal :(
OdpowiedzUsuńBo ta scena pocałunku mi w pamięć mocno zapadła no i te oskarżenia Sasuke. Tak, tak... okropne to.
a ten tekst?! O matko mistrzostwo!
Aż zastanawiałam się czy mi by taki eksperyment pomógł... ale wolę nie próbować xD Bałabym się jednak, że spierdzieli się jeszcze bardziej xDDDDD