On mnie
obserwuje. Gdziekolwiek nie pójdę, czegokolwiek nie zrobię, czuję jego palący
wzrok. Mam wrażenie, że jeśli nagle teleportuję się na drugi koniec świata on i
tak mnie znajdzie. Mój Anioł Stróż. Phi, teraz to nawet dla mnie brzmi
absurdalnie. To nie anioł. To prawdziwy demon w ludzkiej skórze.
Jednak nie
mogę się go pozbyć. Nie potrafię. Poza tym chcę wiedzieć, dlaczego ja? Dlaczego ten parszywiec chce zmącić mój spokój, który
budowałam tyle czasu, wysługując się właśnie nim? Dlaczego nie mogę żyć jak
normalna nastolatka? Dlaczego mam mieszać ze sobą te dwa światy, które nigdy
nie powinny dowiedzieć się o swoim istnieniu? I dlaczego to właśnie on ma się
do tego przyczynić? Dlaczego to on ma doprowadzić do mojej autodestrukcji?
Nie po to
przecież uciekałam, nie po to chowałam się w różnych kątach świata, jak mysz
pod miotłą. Przeniosłam się na drugi koniec Japonii, zatarłam po sobie
wszystkie ślady.
Zdradziłam
jedyną osobę, której wtedy naprawdę na mnie zależało. Zostawiłam go na łaskę
tego skurwiela, sama chcąc odciąć się od toksycznych więzi. Nic mu nie mówiąc
po prostu uciekłam i tym samym odtrąciłam jedyną szansę na pomoc.
Ten
sukinsyn doskonale wie, co robić. Wie, że on jest jedyną osobą, której nie
potrafię się przeciwstawić, jedyną osobą, która kiedykolwiek do mnie dotarła.
To on jest jedyną osoba, którą kocham. I ze wszystkich ludzi, którzy chodzą po
tym parszywym świecie, tylko on może mnie zniszczyć.
***
No i znowu
zaspałam. Ja nie wiem, czy ten pieprzony budzik codziennie w nocy przestawiają mi
na złość jakieś cholerne gobliny? Tak czy siak tradycyjny opieprz ze strony
Tsunade na biologii, plus opieprz od Kaszalota na dzisiejszej wychowawczej mnie
nie ominie. Ta, to jest życie. Na bank na zakończenie szkoły przyjdę z aparatem
słuchowym. Chociaż w sumie taka głuchota to nie jest zła opcja. W końcu
mogłabym mówić ludziom, że ich nie słuchałam oszczędzając sobie kolejnej dawki
wrzasków. Mniejsza....
Za każdym
razem, kiedy stawałam przed tą cholerną klasą nr.12 punkt 8:17 odechciewało mi
się żyć. W sumie mogłam olać szkołę, ale to mniej wymagające od mojego
poprzedniego zajęcia, więc raz kozie śmierć.
I tak oto dzień
w dzień popełniałam ten sam błąd życiowy.
— Sakura
Haruno! Ile razy mam ci powtarzać, że albo zaczniesz traktować te zajęcia
poważnie, albo nie pokazuj mi się więcej na oczy!
Mogłabym
przeprosić, usiąść spokojnie w swojej ławce i cieszyć się urokami siedzenia pod
oknem, ale nie. Przecież mój zjebany mózg musiał sobie poużywać z samego rana.
— Ależ pani
psor, przecież ja traktuję te zajęcia poważnie. Po prostu nie widzę potrzeby
zjawiania się na pierwszych dziesięciu minutach uciszania tego idioty, — wskazałam
na blondyna z kretyńskim uśmiechem na twarzy, — pięciu minutach szukania
naszego dziennika oraz dwóch minutach, w przeciągu których nie wytrzymuje pani
i rzuca pani w niego dziennikiem, przez co sprawdza pani obecność dopiero po
dwudziestu minutach od rozpoczęcia się zajęć.
I właśnie w
takich momentach żyłka na jej czole zaczynała pulsować. Oj, jak ja kochałam ten
widok.
— Ty mała.... —
Zacisnęła zęby, co mnie zdziwiło. Zazwyczaj się nie hamowała. – Nieważne.
Siadaj na miejsce i trzymaj ten swój niewyparzony język za zębami.
— Tak jest! —
Zasalutowałam i skierowałam się leniwym krokiem na swoje miejsce.
— Tylko
ostrzegam cię, Haruno. Jedno słowo, a obetnę ci język skalpelem i rzucę na pożarcie
psom Hatake. — Wróciła stara dobra Tsunade.
*
Kolejne lekcje
minęły mi względnie normalnie. Na japońskim, na prędce wymyśliłam Kurenai
historię, w której wyjaśniłam brak wypracowania. Oszczędzając Asumę, wyłączyłam
się całkowicie na gegrze, a na w-fie Gai wysłuchał zawiłej historii, jak to
przez nieuwagę potknęłam się o swoją torbę, tym samym uderzając kostką w szafkę
na korytarzu, co wyklucza moją aktywność na dzisiejszych zajęciach. Za to na muzyce
podkradłam Iruce z magazynu słuchawki, elektryka i piecyk. Zanim zaszyłam się w
kącie za regałem na końcu klasy, wyszukałam jeszcze w gablocie odpowiednie
kable i tak przesiedziałam całe zajęcia brzdąkając tylko mi znane melodie.
Oczywiście nie obyło się bez pretensji. W końcu powinnam była poinformować
nauczyciela, że zabieram coś z magazynu. Jak to na Iruke przystało, dopiero po
wypowiedzeniu tych słów skapnął się, że zaiwaniłam mu klucz do tego
pomieszczenia.
W końcu
nadszedł też czas na zajęcia z wychowawcą. Skoro cały dzień spędziłam na
zbijaniu bąków to stwierdziłam, że na tę godzinę przyjdę punktualnie.
I oto byłam.
Co dziwniejsze, Kakashi też pojawił się punktualnie. Cóż, to chyba był ten
moment, w którym mi się obrywa.
— No dobrze. Z
racji tego, że mam mnóstwo zaległości do uzupełnienia, dzisiaj macie czas
wolny, ale najpierw chciałbym wam kogoś przedstawić.
Wtedy moim
sercem zawładnął niepokój. I wcale nie chodziło o to, że Kaszalot nie zwrócił
na mnie uwagi. Od samego rana chodziło za mną dziwne przeczucie i wcale nie
podobało mi się, że w tamtej chwili przybrało na sile. Mimo wszystko, dalszego
biegu wydarzeń nie przewidziałam.
— Jest nowym
uczniem. Przyjechał tu z Kyoto. Proszę wejdź.
W tamtym
momencie moje serce stanęło. Tyle, że nie był to podziw, który wywołał tę
reakcję u reszty płci pięknej. Nie, moje serce stanęło ze strachu.
Bo i oto w
progu klasy stanął on. Anioł, który mnie strzegł, a zarazem demon, którego
stworzył ten sukinsyn.
— Proszę,
przedstaw się. — Głos Kakashiego słyszałam jak przez mgłę. W mojej głowie
odbywał się istny maraton wspomnień. Tych, o których starałam się za wszelką
cenę zapomnieć. Wystarczyło jedno spojrzenie na jego twarz, aby powróciły
wszystkie na raz.
Nie to był
sen. To musiał być sen. Przecież to nie mógł być Sasuke. To musiała być jakaś
pomyłka. Nie to na sto procent była pomyłka. Po prostu ten koleś był do niego
bardzo podobny i tyle. Na pewno coś mi się uroiło. Przecież minęły już dwa
lata. Na pewno Madara rzucił go gdzieś na inny kontynent."
Tyle, że z tej
paranoicznej gonitwy myśli nie wydobył mnie obcy głos i nieznajome nazwisko.
— Sasuke
Uchiha. — To był jego głos.
Spokojnie
Sakura. Przecież to nic nie znaczyło. Nie wiesz, co się z nim działo. Może
uciekł od Madary i nikt z twoich przyjaciół nie był na jego celowniku. Może
wcale cię nie pamiętał. Może Madara zmienił miejsce i przenieśli się najpierw
do Kyoto, a teraz do Edogawy.
Pewnie żaden z
nich już mnie nie pamiętał. Musiała się trzymać tej myśli i wybadać jego
zamiary. Pewnie Madara nawet nie zdawał sobie sprawy z mojej wiedzy i tego
cholernego nagrania.
— Sakura! —
Podskoczyłam. — Wszystko w porządku?
— Tak prze
pana. — Ta. Stwierdzić, że wyjąkałam te kilka słów to za mało.
— Na pewno?
Wyglądasz dość blado. — Och, czy ten facet musiał być taki dociekliwy.
— Tak na
pewno. — Tym razem zapanowałam nad głosem.
Jednak, gdy
tylko uniosłam głowę, grunt zaczął sypać mi się spod nóg. Mój dawny przyjaciel
wywiercał we mnie dziurę swoimi czarnymi, przenikliwymi oczami.
Nie, on mnie
nie zapomniał. Co więcej poznał od razu tak, jak ja jego. Było to widać w jego
spojrzeniu, pełnym bólu i chłodu.
Wybawił mnie od niego dzwonek. Jak głupia chwyciłam
torbę i rzuciłam się do drzwi. Skierowałam się prosto do łazienki i zamknęłam w
jednej z kabin. Musiałam się uspokoić. To było jedyne wyjście z tej sytuacji.
Musiałam oczyścić umysł i znaleźć sposób na rozszyfrowanie bruneta. To już nie
był ten Sasuke, którego znałam. Jego spojrzenie ochłodziło się. Nie było już w
nim tego ciepłego promyka.
Musiałam tylko
poczekać na koniec przerwy i sprawdzić, na czyim miejscu pojawi się ta
pieprzona róża.
Jednak jak na
złość trafiło mi się dwadzieścia minut umysłowej katorgi. Ale kiedy zadzwonił
dzwonek postanowiłam zaczekać aż reszta klasy wlezie do środka.
I dopóki nie
usłyszałam stłumionych westchnięć, łudziłam się, że nikt nie zginie. Że już z
tym skończył, że wyrwał się spod skrzydeł Madary i żył jak normalny nastolatek.
Tyle, że widok
białej róży z czerwonymi plamkami na płatkach obrócił wszystkie moje nadzieje w
niwecz. Co więcej dostałam komunikat, że Madara o mnie pamiętał i wiedział, że
podsłuchałam jego rozmowę z Painem.
Przeklęta róża
leżała na moim stoliku.
***
Od razu ją
poznałem. Wypiękniała. Myślałem, że to niemożliwe. Niestety rozkaz to rozkaz.
Tylko, czy na pewno słusznie wydany? Te dowody, których zażądałem od Madary nie
były zbyt przekonujące. Trudno mi było uwierzyć, że taka krucha i niestabilna
istotka jak ona mogła zabić Itachiego. Przecież to było nierealne. Już na
pierwszy rzut oka widać, że to nie była Sakura, o której mówił Madara. Ona
nadal wyglądała i zachowywała się jak moja mała, potrzebująca stałej opieki
Sakura.
Z drugiej
jednak strony, czy to nie ona uciekła dwa lata wcześniej, zabijając przy tym dwójkę
strażników? Przecież doskonale pamiętałem, jak z zimną krwią pozbywała się każdego
kolejnego celu na naszych misjach.
Co z tobą? Chwila wspomnień i już zapomniałeś o sławie Wiosennej
Wiśni? Przecież to twój największy wróg. Nie mogłeś o tym zapominać. Musiałeś ją
zabić i pomścić Itachiego. Nawet, jeśli będziesz musiał poświęcić niewinnych
ludzi.
Domo Arigato!!!
No i kolejny tysiączek na koncie. Postanowiłam udostępnić wam z tej okazji dzisiaj napisaną część one-shota jako jedną z 2-3. Jeszcze nie wiem.
Tak czy inaczej mam nadzieję, że się wam podobało. SasuSaku to nie jest moja mocna strona, ale chyba na prędce wymyślona fabuła nie jest taka zła.
Bardzo wam dziękuję, że tu jesteście, bo bez was miałabym za dużo wolnego czasu ;) Dziękuję wam za komentarze, wsparcie i cierpliwość do mnie. To chyba tyle. Chciałabym się trochę bardziej rozpisać, ale tak mnie dzisiaj zmuliło, że zamiast normalnie funkcjonować, wkurzałam kumpelę udając kota :D (Za dużo Servampa i Kuro hehe ;P) Do następnego :D
Podoba mi się (*˘︶˘*)
OdpowiedzUsuńDziękuje za komentarz :D
UsuńO jejku. Co za oryginalny początek!
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa przeszłości Sakury, jak niczego innego.
Intryguje mnie też co łączyło ją nigdyś z Sasuke.
:D
Na szczęście nie będziesz musiała na to czekać 20 rozdziałòw :D
UsuńDzięki za komentarz ;)
Kolejne opowiadanie, zupełnie z innej beczki :)) To ma swoje plusy. Od jakiegoś czasu nie czytam historii skupionych na SasuSaku, ale tu jestem ciekawa co będzie dalej :)) to też pisz, a tysiączki mam nadzieje, że będą się sypać :))
OdpowiedzUsuńPomyślności w tworzeniu własnej twórczości ;))
PS. Smoczej dawno nie było i tak mi jakoś jej brakuje.
W sumie to ostatnio pròbowałam ją ruszyć ale napisałam jedno zdanie i na tym się skończyło. :/
UsuńMam zamiar zasiąść do niej jutro tym bardziej, że mam dzień wolny. Powinno coś ruszyć mam nadzieję.
Dzięki za wszystko ;)
Ta spóźnialska, czyt. ja - Blue xD Pojawiłam się tu o wiele później niż zamierzałam, ale jednak się pojawiłam xDD Inaczej by być nie mogło ;p
OdpowiedzUsuńOtóż Yorumi, przeczytałam wszystko na wykładzie i zaraz będę Ci komcie nadrabiać :)
Tutaj dodam jeszcze, że ja już Twoje opowiadanie bardzo dawno temu czytałam. Ale to ojoj! Serio dawno musiało być, bo jak czytałam to miałam takie, że chyba już tu byłam.
Ale nie zaszkodziło, żeby sobie powtórzyć xD
Ta miniaturka umiliła mi dzień i wykład. serio. myślałam, że tam zdechnę, bo głodna strasznie byłam.
No więc koniec biadolenia i co ja to chciałam...
a no o Sakurze chciałam. Miałam takie wtf na twarzy, jej zachowanie kompletnie mnie zaskoczyło. Jakie to cwane, jakie pyskate. Z jednej strony tacy ludzie są nawet ciekawi, ale do niej tak mi to jakoś nie pasuje :O
Lecę komciać dalej, żeby nie było hehehehe xD (W różnych odstępach czasowych, bo obiad robię xDDDDDDDDDDD)