Po wyjściu Hany, Kiba zjadł
na szybko śniadanie, narzucił na siebie luźną bluzę i
ubrał trampki. Porwał jeszcze papiery z komody, na którą rzucił je po
przejrzeniu i wyszedł. Mimo starań nie znalazł tam niczego, czego by już nie
wiedział. Chciał jeszcze sprawdzić wyniki sekcji, jednak nie uważał, żeby coś się tam
znalazło. Na żadnej z dwunastu ofiar nie znaleziono niczego, więc i tutaj nie oczekiwał zbyt wiele. Dręczyło go to już od wielu miesięcy i wzbudzało uczucie bezsilności, którego nienawidził najbardziej na świecie. Nie wierzył też, że morderca jest jakimś geniuszem. Musiał popełnić jakiś błąd. Po prostu m u s i a ł. Odpalił samochód i ruszył do biura, żeby podrzucić tam wszystkie papiery
znalazło. Na żadnej z dwunastu ofiar nie znaleziono niczego, więc i tutaj nie oczekiwał zbyt wiele. Dręczyło go to już od wielu miesięcy i wzbudzało uczucie bezsilności, którego nienawidził najbardziej na świecie. Nie wierzył też, że morderca jest jakimś geniuszem. Musiał popełnić jakiś błąd. Po prostu m u s i a ł. Odpalił samochód i ruszył do biura, żeby podrzucić tam wszystkie papiery
***
Edogawa, 10 dzielnica,
Komisariat godzina 13:43
Gdy zaparkował przed
komisariatem, w oczy rzucił mu się Lotus Shikamaru, więc skierował swoje kroki
prosto do jego biura. Minął się w wejściu z Temari, która zignorowała jego
powitanie i mamrocząc przekleństwa pod nosem, skierowała się na drugie piętro
budynku. Kiba stał przez chwilę wpatrując się w schody, na których jeszcze
przed chwilą znajdowała się blondynka, by chwilę później otworzyć drzwi z
plakietką „Podinspektor Nara”.
-Czy możesz mi wyjaśnić,
dlaczego twoje leniwe dupsko widzę tu dopiero dzisiaj? – rzucił na wstępie,
jednak to, co zobaczył w biurze przyjaciela, skutecznie powstrzymało go od
dalszej wypowiedzi.
Zazwyczaj czysty i schludny
gabinet, teraz zawalony był w każdym calu przeróżnymi papierami, a na biurku
półleżał Shikamaru, trzymający się za prawy policzek. Kiedy usłyszał głos
bruneta, podniósł z trudem głowę i uśmiechnął się niemrawo.
-Do jasnej cholery! Shika
powaliło cię już do reszty?
-Nie mnie, tylko Temari –
mruknął. – Tak jakby wczoraj jej trochę podpadłem i zwiałem z miejsca zbrodni.
Ta upierdliwa baba wparowała tu dosłownie 5 minut przed tobą, zrobiła mi
awanturę, zrzucając przy tym papiery z biurka i na koniec ładując pięść w
twarz.
Kiba mimowolnie się
roześmiał. O tak, znał już te ich sprzeczki, ale tym razem Shikamaru musiał
odwalić coś ciekawego, bo jeszcze nigdy mu się tak nie oberwało.
-Kobiety są takie upierdliwe
– mruknął brunet pod nosem i podniósł się do siadu.
-Miałem zamiar zmyć ci
głowę, ale widzę, że Temari mnie uprzedziła – mówił Inuzuka ścierając łzy. –
Tak czy inaczej tu masz papiery z ostatniego morderstwa – mówiąc to podał mu
teczkę, którą wciąż trzymał w ręce. – Miałem wprowadzić cię w szczegóły, ale
chyba to wystarczy. Podejdź też później do Tenten. Jej ludziom udało się włamać
do systemu Akatsuki, ale natrafili na jedną barierę, której nie potrafią
złamać. Idę teraz po wyniki sekcji. Podrzucę ci je jak będę wychodzić
-Dzięki – wymamrotał Nara,
pocierając obolały policzek. – Ta baba mnie kiedyś wykończy. Jak ją kiedyś...
Reszty Kiba nie usłyszał, bo
zdążył wyjść z biura Shiki.
Tak, jak przewidział w
wynikach sekcji nie znalazł kompletnie nic. Zaszedł jeszcze do Kakashiego, ale
tam dowiedział się, że i u niego pustki.
Postanowił więc, póki co
sobie odpuścić i zająć się innymi sprawami. Pojechał do miasta załatwić kilka
rzeczy. Rzadko zdarzał mu się dzień wolny w tygodniu, więc chciał wykorzystać go w pełni i ogarnąć kilka drobiazgów do nowego domu. Niedawno
udało mu się wyprowadzić ze starej kawalerki i powoli kończył załatwiać
wszystkie potrzebne rzeczy. Tak więc spora cześć dnia minęła mu na jeżdżeniu w
tą i z powrotem po całym mieście.
Edogawa, 8 dzielnica,
mieszkanie Inuzuki godzina 14:30
Kiedy Kiba dojechał do domu
po kilku godzinach biegania po sklepach pierwsze co zrobił, to walnął się na
łóżko. Miał zamiar odespać kolejne dni ciężkiej pracy i nerwów, jednak i tym
razem telefon pokrzyżował mu plany. Przez chwile łudził się, że to
dziewczyna, z którą ostatnio spędził noc, albo jego matka lub Hana z
pretensjami o to, że tak zaniedbał dietę Akamaru. Gdy, jednak spojrzał na wyświetlacz
westchnął ciężko, tracąc nadzieję na udany koniec dnia i podniósł się do siadu.
Przez chwilę się wahał,lecz ostatecznie nacisnął zieloną słuchawkę.
-Czego chcesz? – warknął.
-Może trochę grzeczniej
szczeniaku – odezwał się szorstki, niski głos.
-Nie widzę powodu.
-Widać matka nie douczyła
cię szacunku do starszych.
-Nie waż się nawet wspominać
o mojej rodzinie – zacisnął wolną pięść. – Tacy ludzie nie zasługują w żadnym
stopniu na szacunek.
-Chyba miałeś na myśli
naszej rodzinie – usłyszał śmiech, co doprowadziło go do granicy spokoju.
-Nie masz prawa mówić o
rodzinie ty przeklęty skurwielu – warknął podnosząc się gwałtownie z łóżka. –
Gadaj, czego chcesz.
-Tego, co zawsze i tam gdzie
zawsze, s y n u – odpowiedział drwiąco mężczyzna.
Kiba rozłączył się i rzucił
telefon na szafkę nocną. Miał już serdecznie dosyć tego człowieka. Dla niego umarł 16
lat temu, gdy pierwszy raz uderzył jego matkę. I kiedy wsadzili go do więzienia, wszyscy odetchnęli z ulgą, a jego matka nareszcie mogła zacząć nowe życie. I choć miał
tam zostać do końca swojego nędznego życia, udało mu się uciec po 10 latach
odsiadki.
Inuzuka już poukładał swoje
życie i cieszył się z wolności, gdy pewnego dnia odezwał się do niego
nieznany numer. Po kilku dniach spotkał się z tym facetem, żeby sprawdzić, kto
do niego wydzwania. Gdy dotarł na miejsce spotkania doznał największego szoku w
swoim życiu. Jego ojciec zwiał z więzienia i w dodatku żądał od niego
pieniędzy, grożąc, że w razie odmowy pójdzie do matki i Hany, a jego udupi
wkręcając w pomoc w ucieczce.
Od tego czasu Kiba starał
się o to, by jego rodzina nadal mogła żyć w spokoju, jednak po każdym jego
telefonie nie mógł opanować złości i miał cholerną ochotę coś rozwalić. Nie raz
już do głowy przychodziły mu pomysły, by go zabić, wymazać z ich życia na
zawsze, ale wiedział, że wtedy stałby się gorszy od niego, a tego nie chciał za
żadne skarby, tego pomylonego świata.
Pokręcił się jeszcze chwilę
po pokoju, po czym chwycił telefon i wyszedł zatrzaskując za sobą drzwi. Kiedy
doszedł do samochodu, uświadomił sobie, że nie zabrał kluczyków ani portfela, a
drzwi domu stały otworem. Wrócił się, zabrał, co trzeba, zamknął drzwi na klucz
i odpalił samochód. Skierował się do znienawidzonej 5 dzielnicy, by tam po raz
kolejny najpierw postrzępić nerwy, a kilkanaście minut później, po kilku
głębszych w ulubionym barze, przywrócić spokój.
***
Edogawa, 8 dzielnica,
mieszkanie Yamanaki 14:58
Blondynka weszła do
mieszkania i odstawiła zakupy na stół w kuchni. Ruszyła do salonu, gdzie zazwyczaj
mogła znaleźć brata, jednak tym razem nie było tam żywej duszy. Było to dość
niezwykłe zjawisko, więc trochę się zaniepokoiła. Sprawdziła najpierw w jego
pokoju, a gdy i tam spotkała się z pustką, niemal biegiem wpadła także do
swojej sypialni. Gdy i tam go nie znalazła zdenerwowała się.
-Nawaki? Jesteś tu?
Gdy po raz kolejny nie
uzyskała odzewu ruszyła do ostatniego pomieszczenia w domu. W łazience paliło
się światło, a gdy sprawdziła klamkę, okazało się, że drzwi są otwarte. Trochę
ją to zdziwiło, więc postanowiła to sprawdzić
-Nawaki wchodzę.
Pchnęła drzwi, a to, co tam
zobaczyła na chwilę ją sparaliżowało. Nawaki leżał półprzytomny na podłodze. Z
obitego nosa spływała krew, a prawe oko wyraźnie napuchło. Jednak to nie
obrażenia brata zmartwiły ją najbardziej. Często wdawał się w bójki, głównie
wtedy, gdy ktoś obrażał ją lub jego przyjaciół. Zawsze uważała, że jeśli z
własnej głupoty pakuje się w kłopoty, to mu się należało. Owszem, pomagała mu
dojść do siebie, ale bez ostrej kłótni nigdy się nie obyło. Tym razem sytuacja
wyglądała nieco inaczej. Nie dało się nie zauważyć jego mętnego wzroku i małej,
w połowie pustej szklanej fiolki.
Ino niepewnie wzięła do ręki
tabletki, mając nadzieję, że to nie to, o czym myśli. Na szczęście rozpoznała
fiolkę ze swoimi tabletkami nasennymi. Wiedziała, że to bardzo mocny środek,
jednak niezbyt szkodliwy. Odetchnęła z ulgą, odstawiła fiolkę na półkę i
pochyliła się nad bratem.
-Nawaki coś ty znów narobił? – westchnęła ciężko i zabrała się za dobudzanie brata.
Po dobrych piętnastu
minutach walki z sennością, szatynowi udało się wstać z pomocą siostry. Ino
poprowadziła go do kuchni, gdzie usadziła go na krześle i na chwilę zniknęła,
by wrócić z apteczką w rękach. Wyjęła potrzebne rzeczy i wzięła się na
opatrywanie ran brata.
-Po co ci były te tabletki?
– spytała nie odrywając wzroku od rozcięcia nad okiem.
-Potrzebowałem czegoś na
uśmierzenie bólu – mruknął nie podnosząc wzroku z podłogi. - Szukałem w
szafkach, ale nic nie znalazłem, więc wziąłem te twoje.
-W takim razie, jak
znalazłeś się w łazience?
-Po prostu zachciało mi się
wymiotować – burknął, by zaraz potem syknąć z bólu. – Trochę delikatniej może?
-Było się nie pakować w
kłopoty – mruknęła i dalej przemywała wodą utlenioną rozcięcie.
Nawaki rzucił jej krótkie, pełne
wyrzutu spojrzenie, by zaraz po tym znów wbić wzrok w podłogę. Już bez
marudzenia zaczekał, cierpliwie zaciskając zęby, aż Ino skończy, ani przez
chwilę na nią nie patrząc. Yamanaka to zauważyła i nie bardzo jej się to
podobało. Z Nawakiego można było czytać, jak z otwartej księgi, a teraz
wyraźnie czuł się winny. Bała się pytać, ale nie mogła tak tego zostawić.
-To teraz powiedz, o co
znowu poszło – zaczęła chować wszystko z powrotem do apteczki.
Gdy szatyn nie odpowiadał
przez dłuższą chwilę, odwróciła się w jego stronę. Chłopak kurczowo zaciskał
pięści, nadal uparcie wpatrując się w brązowe płytki. Ino zmarszczyła brwi i
skrzyżowała ręce na piersi.
-No gadaj – warknęła.
-Ja... – Nawaki zamknął
oczy. – Wdałem się w bójkę z dilerem i jego koleżkami. Tymi z sąsiedniego
osiedla.
-No i co w związku z tym?
-Chodzi o to, że ja... –
walczył ze sobą zastanawiając się, co powiedzieć.
-No mówże w końcu, co
zrobiłeś, że cię pobili? - Ino zniecierpliwiła się po kilku minutach ciszy.
-Sprzedawałem na jego
terenie – wymamrotał pod nosem, przez co Ino miała nadzieję, że źle go
zrozumiała.
-Powtórz.
-Ja... – odetchnął głęboko i
wyrzucił z siebie – Sprzedawałem dragi na jego terenie.
Blondynka przez chwile
wpatrywała się w brata nie bardzo rozumiejąc, co ma na myśli. Gdy prawda do
niej doszła stanęła naprzeciwko niego i zamknęła oczy.
-Powiedz, że się
przesłyszałam – mruknęła zbyt spokojnie. Na tyle Nawaki znał siostrę, żeby
wiedzieć, że taka reakcja zwiastowała wybuch. – Nawaki powiedz, że nie
wpakowałeś się znowu w to samo bagno, że to tylko żart.
-To nie jest żart – szepnął
podnosząc na nią wzrok. – Przepraszam – mruknął po chwili milczenia.
-Przepraszam? – warknęła
wbijając w niego wzrok. – Przepraszam?! Myślisz, że zwykłe przepraszam coś tu
zdziała?! Obiecałeś mi, że już nigdy więcej nie weźmiesz tego świństwa!
-Sprzedaż to coś innego –
próbował się bronić.
-Coś innego? Miałeś już
nigdy więcej nie mieszać się w to bagno! Odciąć się od wszystkiego, co dotyczy
narkotyków! Powtarzam, w s z y s t k i e g o! A ty co? Zaczynasz wracać do tego
świata, bo co? Bo taką masz zachciankę? Bo chcesz pieniędzy? Bo zatęskniłeś za
tą pieprzoną nieświadomością? Bo znowu chcesz uciekać od problemów? Za kilka
miesięcy znowu zaczniesz brać!
-To nie była moja zachcianka
– warknął. – Chciałem ci pomóc. W końcu nie zarabiasz dużo i czuje się jak
cholerny darmozjad!
-Skoro chciałeś pomóc trzeba
było znaleźć jakąś prace na pół etatu, a nie mieszać się znowu w dragi! Nawaki,
do jasnej cholery! Chcesz wylądować w więzieniu?! Przecież doskonale wiesz, że
sprzedaż narkotyków to przestępstwo!
-Akurat tego nie masz prawa
mi wypominać! – rozjuszony wstał gwałtownie z krzesła, które przewróciło się z
głuchym łoskotem.
-Mam prawo! – zadarła głowę
by móc spojrzeć w jego oczy, nie tracąc pewności siebie mimo przytłaczającej
sylwetki brata i słuszności jego słów. – Nie mogę pozwolić, żebyś skończył jak
ja. Nie pozwolę! Ty w przeciwieństwie do mnie masz jeszcze szanse zacząć nowe
życie, bez obciążeń i problemów. Bez tego cholernego piętna przestępcy, które śledzi
cię na każdym kroku! Codziennie robię wszystko, żeby zapewnić ci normalne
życie, a takimi wybiegami możesz to wszystko zaprzepaścić!
-Staram się ci tylko pomóc!
Czy to taka zbrodnia, że chcę, żeby osoba, którą kocham nad życie w końcu
odetchnęła z ulgą?! Że nie chcę już słyszeć w nocy twojego płaczu, nie chcę,
żebyś całymi dniami zadręczała się przeszłością, nie chcę widzieć cię w
emocjonalnej rozsypce?! Nie chcę widzieć cię takiej, jaką jesteś teraz, nie
chcę żebyś się nienawidziła za zbrodnie, które nie są twoją winą?!
-To była jest i zawsze
będzie moja wina! Nie możesz w końcu zrozumieć, że dla mnie już nie ma szansy
na odcięcie się od przeszłości?! Nie da się jej zmienić dobrymi chęciami. Nie
zniknie, jeśli zacznę nie dopuszczać jej do świadomości! Będzie mnie
prześladować do końca życia, tak jak robi to teraz!
-Przecież mówię, że to nie
była twoja wina. To był wypadek i doskonale o tym wiesz. Nie mogłaś nic zrobić - powtarzał uparcie.
-Ale Terumi to już nie był
wypadek – odparła cicho.
-B r o n i ł a ś s i ę! I gdybyś tylko nie pozwoliła tej suce
na ponowne wtargnięcie w twoje życie, wszystko byłoby dobrze, nie staczałabyś
się z dnia na dzień coraz bardziej – syknął przez zaciśnięte zęby próbując się
opanować.
Wiedział, że jeśli się nie
uspokoi, powie coś, czego będzie żałował do końca życia. Odetchnął głęboko,
przymknął oczy i odwrócił się by podnieść krzesło. Chwile po tym oparł się o
nie rękami, nadal nie odwracając się do siostry, by wbić wzrok w zachmurzone
niebo za oknem.
Ino również doszła do
wniosku, że krzyki nic tu nie dadzą. Zdawała sobie sprawę z tego, że Nawaki ma
trochę racji, jednak wiedziała też, że gdyby tego nie zrobiła, ta przeklęta
idiotka zniszczyłaby życie nie tylko sobie, ale i innym.
-Miałam pozwolić jej na samowolkę? – Ino wbiła wzrok w plecy chłopaka. – Miałam pozwolić tej cholernej
kretynce zniszczyć życie nie tylko sobie i mnie, ale i chłopakom? – prychnęła
pod nosem czując, że po raz kolejny traci opanowanie. – Powiedz mi
Nawaki? Czy miałam prawo komplikować życie osoby, która i tak przeżyła już za
dużo tragedii, która kochała ją jak nic na świecie i którą ona najzwyczajniej
wykorzystywała?! No powiedz mi! Miałam pozwolić zburzyć jego kruchy spokój,
który wytrwale budował na nowo latami?!
Nawaki zacisnął mocniej
pięści na oparciu krzesła. Wiedział o wszystkim, co się stało, ale nadal nie
mógł im darować tego, że to właśnie jego siostra płaci za grzechy innych.
-Powiedz mi jedno – mruknął
po chwili namysłu. – Jakim prawem to ty płacisz za ich spokój? Jakim prawem
tylko ty jedyna cierpisz za grzechy waszej wspólnej przeszłości?
-Bo to ode mnie się zaczęło! Do jasnej cholery zrozum to wreszcie!
-Nie prawda! To wszystko stało się przez nią – warknął. – To ona cię z nim poznała, to ona wmawiała
ci, że skoro na ciebie krzyczy to twoja wina, że skoro cię uderzył to miał do
tego prawo. To ona wpajała ci swoją psychozę tylko dlatego, że facet którego
kochała nie zwracał na nią uwagi i za wszelką cenę chciała udowodnić, że jeśli
tylko ktoś wszystko wybacza i akceptuje to można stworzyć związek. Twoim
nieszczęściem próbowała uzyskać argumenty dla związku, który nigdy nie istniał.
Jej chorobliwa miłość sprawiła, że i ty stałaś się kompletną idiotką.
Pozwalałaś na wszystko, byleby zatrzymać przy sobie tego dupka. Myślisz, że nie
pamiętam tych krzyków, kiedy wracałaś do mieszkania 5 minut po umówionej
godzinie? Tych głuchych odgłosów, kiedy bił cię czym popadnie? Twojego płaczu
zza ściany, kiedy cię wykorzystywał, by zaraz potem zwyzywać od zwykłej suki i
wyjść trzaskając drzwiami. Może i miałem 9 lat, ale doskonale pamiętam, co się
działo i gdybym tylko mógł, zabiłbym go własnoręcznie - wyrzucił z siebie. - Zrozum, że pozwalając jej
na szantaż, jednocześnie pozwalasz na to, by znowu krok po kroku zawładnęła
twoim życiem. I to w imię czego?! W imię chorej idei zemsty i jej problemów
psychicznych! Znowu pozwalasz jej się niszczyć, a kiedy już jej się to uda i ci
odpuści, już się nie podniesiesz. Nie pomogę ci ani ja, ani nikt inny. A
wiesz dlaczego? Bo wylądujesz na dnie, co będzie cię stopniowo zabijać, aż
któregoś dnia nie będziesz chciała się więcej obudzić i właśnie taką decyzje
podejmiesz.
Ino wpatrywała się z uporem
w podłogę, a wyrzuty sumienia rosły w niej z każdą chwilą. Zamknęła oczy i
wbiła paznokcie w dłonie. Starała się przetrawić to, co jej powiedział i
musiała uznać jego zwycięstwo. Nawaki nie mylił się ani trochę. Dała się
omotać. Była głupia. I teraz za tę głupotę płaciła bardzo wysoką cenę, powoli
tracąc w sobie człowieka. Nie wiedział tylko, że dla nie już było z a p ó ź n o. Że ona j u ż podjęła tę decyzję. D a w n o t e m u.
-Masz rację – szepnęła, na
co Nawaki odwrócił się zdziwiony kapitulacją siostry. Ino za to
powtórzyła już o wiele głośniej. – Masz cholerną rację. Ale pomyliłeś się, co
do jednego. Ja już wylądowałam na dnie. To już końcowa faza.
Odwróciła się i ruszyła na korytarz.
Założyła buty i zarzuciła na siebie kurtkę. Gdy Nawaki usłyszał jak odklucza
drzwi, obudził się z odrętwienia na słowa siostry i ruszył pędem w jej stronę.
Zdążył jeszcze złapać ją za ramię, gdy wychodziła z mieszkania.
-Co ty pleciesz Ino? – wyraźnie
pobladł, a w jego oczach krył się strach. – Co chciałaś przez to powiedzieć?!
-Zupełnie nic – wyszarpnęła
rękę z jego mocnego uścisku i popatrzyła w niebieskie oczy brata. – Nie martw
się. Póki będziesz mnie potrzebował, nie zostawię cię.
-A co potem? – wpatrywał się
z uporem w jej jakby martwe oczy, szukając jakiegoś zaprzeczenia, choć odrobiny woli życia.
Nadaremnie.– Chcesz powiedzieć, że dla ciebie będzie już za późno?!
-Już jest za późno – mruknęła i zbiegła szybko w dół klatki schodowej,
zostawiając Nawakiego na górze, z kompletnym chaosem w głowie.Ohayo!
Dzisiaj oddaję w wasze rączki drugi rozdział miłości - w końcu.
Trochę minęło od ostatniego rozdziału, ale mam nadzieję, że tekst jest dość dobry, by wam to wynagrodzić ;P
Mam też nadzieję, że się podobało i trochę umiliło wam wieczór/południe/ranek, czy kiedy tam czytacie :)
Nie jestem 100%-owo pewna, co będzie kolejne, ale chyba Smocza. Niestety na razie kompletnie brak mi weny na miniaturki mimo, iż cały plan i jednej i drugiej już istnieje :( No cóż, zaczekam aż się odwieszę, a tymczasem pozdrowionka i do następnego :D
To było... WOW. Chyba tylko tyle mogę napisać :P
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się takiej sytuacji w domu Ino i nie sądziłam, że Kiba też może mieć tak duże problemy. Kiedy o tym myślałam, to przeważnie w mojej głowie pojawiał się obraz policjanta, który najwyżej zakochuje się w jakiejś dziewczynie. Na temat dziewczyny jednak żadnego zdania nie miałam, bo nie było o niej jakiejkolwiek wzmianki :/
Rozdział cudowny. Jak zwykle nie mogłam się oderwać, a sam w sobie zostawił niedosyt, przez co mam ochotę błagać cię, byś wstawiła kolejny jak najszybciej :P
Pozdrawiam serdecznie
TessaAn
Takiej reakcji się nie spodziewałam, aczkolwiek na tekst o Kibie moje ego zatryumfowało - Zaskoczyłaś!Jest! :D
UsuńSzczerze mówiąc, gdy zaczynałam pisać prolog nie sądziłam, że dalsze opowiadanie przekształcę w to, czym będzie się stawać w kolejnych rozdziałach, a jeszcze trochę tego będzie ;P
Powiem tak, w krótkim czasie zwykły kryminał zyskał u mnie drugie dno.
I mam szczerą nadzieję, że dalej będzie zaskakiwał :D
Dziękuję za komentarz :)
O szok! Zawsze Kiba mi się z takim beztroskim cwaniaczkiem kojarzył, a tu proszę xD
OdpowiedzUsuńI wzmianka o Shikamaru była, ojojojoj, lofciam go <3
Swoją drogą, jakoś mi smutno, że zawiesiłaś to opowiadanie ;/
Jestem dzisiaj mało rozmowna coś w tych komciach xD Ale przeczytałam, musiałam się czymś odprężyć, Twoje opowiadanko nadało się idealnie ;)
Buzia!
Hyhy, jeszcze trochę zwrotów akcji planuje, ale to bardzo powoli. Opowiadanie zawiesiłam, bo mam duże luki, które chcę na spokojnie wypełnić po zakończeniu paru tekstów. Dziękuję za komentarze <3 Dały mi kopa, który przysłuży się War ;)
UsuńO to się cieszę! W sumie od tego one są <3
UsuńPowodzonka!