Music

niedziela, 9 października 2016

Pozory Mylą cz.2

Ino już dobrych kilka godzin siedziała w komnacie, beznamiętnie wpatrując się w niebo. Starała się zrozumieć słowa Shikamaru, te z porannego spotkania, jak i te z balu zaręczynowego. Wiedziała, że łączą się one w całość, ale jak na złość nie mogła się na tym skupić. Jej myśli, co chwilę zaprzątały wyrzuty sumienia. Po raz kolejny wyładowała swoją frustrację na lordzie Nara i
po raz kolejny nie mogła się po tym pozbierać. Gdy tak siedziała bijąc się z myślami, ktoś znowu postanowił zmącić jej spokój pukaniem do drzwi.
— Proszę — mruknęła na tyle głośno, by osoba za drzwiami ją usłyszała. Zza nich po chwili wyjrzała Hinami.
— Cos się stało? — Ino zauważyła zdenerwowanie malujące się na jej twarzy.
— Lord Yamanaka panienkę wzywa.
— I to jest takie straszne?
— Chodzi o to, że jest bardzo zdenerwowany, rzekłabym nawet wściekły i to chyba właśnie na panienkę.
— Na mnie? — Ino zmarszczyła brwi. — Jakoś nie przypominam sobie, bym ostatnio zrobiła cos nie po jego myśli. Wręcz przeciwnie. Zgodziłam się na to przeklęte małżeństwo i udawałam przed znajomymi niewyobrażalne wręcz szczęście.
— Ależ panienko!
— Tak wiem. Przepraszam. Wymsknęło mi się.
— Niech się lepiej panienka pospieszy i pójdzie do dziadka. Sytuacja nie wygląda za dobrze.
Ino westchnęła ciężko, skinęła pokojówce głową i podniosła się z fotela. Nie miała najmniejszej ochoty na konfrontację, tym bardziej, że była chwilowo rozchwiana emocjonalnie i wiedziała, że jeśli dziadek zaatakuje, nie będzie w stanie skutecznie się bronić. Zrezygnowana skierowała się do jego gabinetu mając dziwne przeczucie, że to nie będzie jedyne trudne spotkanie tego dnia.
Kiedy stanęła przed drzwiami, wzięła kilka głębszych wdechów, by uspokoić i tak już zszargane nerwy i po chwili wahania zapukała cicho do drzwi.
— Właź! — Usłyszała, na co poczuła jedynie zrezygnowanie i zrozumiała, że nie dane będzie jej zaznać spokoju.
Odetchnęła jeszcze raz i pchnęła masywne dębowe drzwi, wchodząc do środka przygotowana na najgorsze.
— Zamykaj je szybciej – warknął lord.
Stał dumnie wyprostowany, odwrócony do niej tyłem i wpatrywał się w prawie bezchmurne już niebo.
— Co się stało? — Starała się opanować drżenie głosu. Może i już nie czuła do tego człowieka nic prócz nienawiści i pogardy, lecz nadal w niektórych chwilach po prostu ją przerażał.
— Ty jeszcze śmiesz pytać, co się stało?! — wybuchł odwracając się, by zaraz szybkim krokiem do niej podejść. Zacisnął z wściekłością rękę na jej ramieniu i rozjuszonymi oczami wpatrywał się w jej twarz. — Jak śmiałaś choćby obdarzyć spojrzeniem tego nędznego lorda Nare, hę? Kto pozwolił ci z nim rozmawiać? I to jeszcze w dniu twoich zaręczyn z lordem Uchiha?!
— Nie rozumiem, co złego jest w moim postępowaniu. W końcu był naszym gościem, a skoro do mnie podszedł, miałam obowiązek go przywitać — warknęła tracąc pewność siebie z każdą kolejną chwilą. Yamanaka był rozwścieczony, a to nie dawało szans nawet najlogiczniejszym argumentom w najbardziej błahej sprawie.
— Nie rozumiesz?! — wrzasnął ledwie powstrzymując się od uderzenia wnuczki. — Myślisz, że nie wiem, iż żywisz słabość do tego chłystka? Myślisz, że nie pamiętam jak się do niego mizdżyłas, jak pierwsza lepsza dziewczyna uliczna? Że nie pamiętam tego załamania, gdy powiedział ci w końcu kilka słów prawdy? Doskonale wiem, że wystarczy jedno jego słowo, a już będziesz na każde jego skinienie! Nie masz najmniejszych praw w takiej sytuacji choćby na niego patrzeć! Przez to cierpi nie tylko mój honor, ale i duma klanu Uchiha. Doskonale wiem, że krzywiłaś się, gdy wychodziliście na salę. Tayuya wszystko mi powiedziała.
— Nie krzywiłam się tylko uśmiechałam. — Po raz kolejny podejmując próbę samoobrony. — A na to, że czułam ból nie mogłam nic poradzić, bo ten twój uwielbiany Uchiha wbijał mi palce w dłoń.
— I ty sądzisz, że taka tania wymówka cos tu zdziała? O nie moja droga, przedobrzyłaś wczoraj. Ale spokojnie, nie dostaniesz żadnej kary.
— To znaczy? — Ino nie spodobał się perfidny uśmieszek na jego twarzy.
— Nie tylko ty wyjdziesz za Uchihe, ale i Inoe będzie musiała poślubić lorda Yuge — mruknął z dziką satysfakcją w oczach. — I to bez żadnego marudzenia. Nie wywiązałaś się ze swojej umowy — wtrącił szybko, gdy zauważył, że blondynka otwiera usta.
— To jest żart? — syknęła przez zaciśnięte zęby.
— Nie, to nie jest żart. A teraz zabieraj się stąd i nie pokazuj mi na oczy przez resztę dnia. — Mówiąc to popchnął ją w stronę drzwi. 
— Jeszcze zobaczymy — mruknęła. — To jeszcze nie koniec, d z i a d k u.
— Inteligentni ludzie wiedzą, kiedy się poddać, w n u c z k o. — Dał jej do zrozumienia, że podejmuje wyzwanie.
Mierzyli się przez chwilę spojrzeniami, po czym oboje skinęli do siebie głowami i Ino wyszła z komnaty.

***

Ino wkroczyła do stajni w stroju do jazdy konnej i podeszła wprost do zaufanego stajennego.
— Przygotuj Rosę na dłuższą wyprawę — poleciła.
— Oczywiście panienko. — Chłopak skinął głową i zaraz potem dodał ściszając głos:  — Czy rzeczy panienki również przygotować?
— Za piętnaście minut wrócę po klacz. — Posłała mu wdzięczny uśmiech. Stajenny go odwzajemnił i zabrał się za przygotowanie konia.
Tak jak powiedziała, wróciła po klacz w umówionym czasie. I gdy stajenny pomagał jej dosiąść konia, choć tak naprawdę tej pomocy nie potrzebowała, podziękowała mu szybko za pomoc i wolnym tempem skierowała się do bram ogrodu. Gdy znalazła się w gęstwinie drzew, upewniła się, że nikt nie może jej zauważyć i skręciła w tylko sobie znaną dróżkę, by po przejechaniu kilku metrów, znaleźć się przy murze za stajnią, gdzie w ukrytej wnęce znajdowały się jej ciuchy i męskie siodło.
Ino zsiadła z Rosy pozwalając zwierzęciu pokręcić się po osłoniętej przez drzewa polance i zabrała się za zdejmowanie ubrań. Wprawnymi ruchami zrzuciła spódnicę zakładając na jej miejsce wygodne, luźne spodnie, a na nogi wsuwając męskie buty do szybkiej jazdy. Następnie zabrała się za zdjęcie marynarki i gorsetu. Obwiązała piersi jedwabnym, długim szalem, kryjąc swoje kształty. Narzuciła na to trochę za dużą, białą koszulę i skórzaną kamizelkę. Włosy spięła i schowała pod obszernym kapeluszem, który zakrywał jej pół twarzy, tak by nikt nie mógł jej rozpoznać. Do paska przy spodniach przyczepiła jeszcze lekką szablę i zagwizdała na klacz. Ta natychmiast podbiegła do swojej pani i bez problemów pozwoliła zmienić sobie siodło. Blondynka schowała ciuchy z powrotem do wnęki, na powrót dosiadła zwierzę i poklepała je przyjaźnie.
— No mała, pojedziemy trochę odetchnąć. — Po tym wbiła lekko piętę w jej zad.
Rosa natychmiast ruszyła dobrze znaną drogą pod murem, by po kilku minutach wyjechać z zagajnika nie budząc niczyich podejrzeń.
Nie napotykając po drodze żadnego przyjezdnego, wydostały się z terenów posiadłości Yamanaka i skierowały prosto do świerkowego lasu, który zaczynał się nieopodal małej, lecz schludnej i urządzonej ze smakiem gospody, „Rachel House”, gdzie często na partii pokera zbierali się możni lordowie, zamieszkujący tę niewielką nadmorską mieścinę. Kiedy wjechały w głąb kniei, Ino zdjęła kapelusz i przypięła go do siodła, by chwilę po tym pospieszyć poczciwe zwierze i poczuć wiatr we włosach.
Galopem przemierzała kolejne pagórki i doliny, radośnie się śmiejąc i zapominając na tę jedną chwilę o zaręczynach, o dziadku, o ślubie Inoe, o Sasuke i o kłótniach z Shikamaru. Przez moment poczuła się wolna, poczuła się tak, jakby świat padł u jej stóp, a ona mogła zrobić to, co podpowiadało jej serce, to o czym skrycie marzyła. Poddała się tej euforii wiedząc, że taka chwila powtórzy się nieprędko, a już po ślubie z lordem Uchiha może nigdy nie zaistnieć dobra sytuacja do leśnej eskapady.
Zwolniła dopiero, gdy niedaleko przed sobą zauważyła rzeczkę Holehaven Creek*, będącą dopływem Tamizy**, biegnącym wzdłuż obrzeży miasteczka Coryton***, leżącego niedaleko większego miasta Canvey Island****, gdzie też jej dzidek miał siedzibę swoich szemranych interesów.
Nad samym nurtem zeskoczyła z konia puszczając zwierzę luzem, by samo się sobą zajęło, wcześniej porywając z siodła kapelusz. Znalazła dogodne miejsce i ułożyła się na trawie, ciesząc się pięknem natury, otaczającej ją z każdej strony i tą ciszą, zmąconą jedynie przez ledwie słyszalny stukot kopyt klaczy, dreptającej nieopodal swojej pani.
Tak leżąc, Ino wpatrywała się w chmury spokojnie płynące po niebie. Wydawało jej się niesprawiedliwe to, jak beztroskie zdawały się być, gdy ona przeżywała najgorszą próbę życia, w dodatku przypominając jej o mężczyźnie zamieszkującym jej serce od lat.
Jej myśli znowu zakręciły się wokół jego słów, szukając w nich ukrytego sensu, który istniał z pewnością. Wszystkie wypowiedziane przez niego słowa, zachowania, maleńkie gesty i dawane jej wskazówki zaczęły wirować w jej podświadomości, szukając wspólnego, logicznego wątku. Ino analizowała każdy możliwy scenariusz, nadal nie doszukując się niczego ciekawego w ich treści. Przestawiła się więc na myślenie, którego pozbyła się dawno temu, dodając swoim rozważaniom odrobiny nadziei i po niedługiej chwili, wbrew pozorom, fakty w końcu zaczęły tworzyć jedną całość. Shikamaru i jego wskazówki, dziadek, klan Uchiha, Yuga i Nara Shikaku, który poprzysiągł jej ojcu opiekę nad jego córkami, gdy ten wyjeżdżał w swoją ostatnią podróż. Ino poderwała się do siadu, gdy uświadomiła sobie, jaką układankę stworzyła w głowie.
— Nie to nie możliwe. — Zaczęła kiwać głową, z niedowierzaniem wpatrując się w pustą przestrzeń. — Przecież to tylko moja egoistyczna strona, płonne nadzieje, upragniona prawda, która nigdy nie istniała. To tylko marna zachcianka. — Mówiąc to opadła z powrotem na zieloną trawę wymazując z umysłu stworzony scenariusz.
Mimo tego mała kropelka nadziei zdążyła już na stałe zagościć w jej spragnionym ciepła sercu. Z uśmiechem na twarzy zamknęła oczy i skryła ją pod kapeluszem, by zaraz potem zapaść w pierwszy od tygodnia, spokojny sen.

***

Uchiha Sasuke stał przy barze, rozmawiając ze znajomym w gospodzie „Rachel House”, gdy w oczy rzuciła mu się znajoma klacz przejeżdżająca akurat pod oknami budynku. Natychmiast zostawił towarzysza i czym prędzej wyszedł przed gospodę, by zobaczyć jak jeździec wraz ze zwierzęciem znikają w pobliskim lesie. Przeczucie kazało mu natychmiast odebrać swojego wierzchowca i ruszyć za znajomym-nieznajomym. Nawet nie zauważył, że gdy ruszył w stronę lasu, z gospody wyszedł mężczyzna kryjący twarz w kapturze, który od początku jego pobytu w gospodzie, nie spuszczał z niego oka.

Sasuke jechał jak na złamanie karku, by tylko odnaleźć trop jeźdźca, jednak nie znał dobrze tego lasu i przez chwilę błądził po dolinie, w poszukiwaniu ścieżki. Kiedy już ją odnalazł uświadomił sobie, jak dużo czasu minęło i że może już nie znaleźć tego człowieka. Mimo to, uparcie podążał wzdłuż leśnej dróżki, by po dłuższym czasie usłyszeć szum strumyka i zobaczyć klacz kręcącą się po zielonej polanie. Niekwestionowany, tryumfalny uśmiech pojawił się na jego twarzy, gdy obok strumyka dostrzegł również drobną sylwetkę.
Zsiadł z konia i przywiązał go do drzewa z dala od polany, by zwierzę nie mogło zdradzić jego obecności. Pewnym krokiem ruszył ku postaci, leżącej nad strumykiem. Kapelusz, który miała położony na twarzy, nie zakrywał jej długich blond włosów, więc Uchiha miał pewność, że to osoba, której szukał. Stanął nad dziewczyną i odchrząknął głośno, na co ta poderwała się gwałtownie do siadu. Rozejrzała się wokół, a na widok Sasuke natychmiast oprzytomniała, podrywając się na równe nogi.
— Skąd się tutaj wziąłeś? — spytała, czujnie obserwując każdy ruch mężczyzny. Tutaj byli sami i nie miała pojęcia, do czego jest zdolny.
— To w tej chwili jest twój najmniejszy problem — odparł z satysfakcją, malującą się w ciemnych oczach. — Jak myślisz? Co na twoją eskapadę powie twój dziadek? A może to nie pierwszy z takich wybryków?
— Uchiha — warknęła, zaciskając zęby. Ino znalazła się w sytuacji patowej. Mimo, że jej nie obchodziły już otrzymywane kary, dostać mogło się Inoe, a tego Yamanaka nie chciała za żadne skarby. Wiedziała, że w tej sytuacji musi szukać kompromisu, co nie było łatwym zadaniem.
Kruczo włosy nie odpowiedział, tylko z coraz większą satysfakcja wpatrywał się w twarz dziewczyny. Nie jednego mógł zmrozić jej wyraz, jednak Sasuke wiedział, że tym razem to on jest górą.
— Czego chcesz?
— To proste. — Spojrzał na nią z politowaniem.
— To znaczy? — syknęła. — Nie każdy ma tak niski poziom empatii, jak ty. Skąd mam wiedzieć, czego twoja chora wyobraźnia w tej chwili pragnie?
— Posłuszeństwa.
— Niby w czym?
— We wszystkim.
— No tak — prychnęła. — Zapomniałam, że wielki pan Uchiha zawsze musi mieć wszystko pod kontrolą.
— Twój wybór. Albo to, albo sama wiesz, jak się dalej potoczą wypadki.
Ino zagryzła w zdenerwowaniu wargę. Nie miała najmniejszej ochoty przystawać na jego warunki, ale postawił ją w sytuacji bez wyjścia. Nie chciała, żeby przez jej zachcianki Inoe cierpiała. Z rezygnacją pokiwała posłusznie głową.
— W takim razie mam dla ciebie polecenie.
— Polecenie? Nie przeciągasz struny Uchiha? — Ino rozjuszona wbiła w niego oczy, nie dowierzając jego arogancji.
— Nie — uciął szorstko. — Masz przestać rozmawiać z Narą.
— Co takiego?!
— Chyba wyraziłem się wystarczająco jasno. — Zmierzył ją chłodnym spojrzeniem. — To raczej nie będzie problem, prawda? W końcu wolisz inteligentnych rozmówców, więc Nara nie jest ci do niczego potrzebny.
— Jest tysiąc razy inteligentniejszy od ciebie cholerny prymitywie! Nie masz prawa zabraniać mi kontaktów z kimkolwiek!
— A właśnie, że mam — warknął, szybkim ruchem łapiąc ją za nadgarstek. — Niedługo zostaniesz moją żoną.
— I co w związku z tym?! — Ino próbowała wyszarpnąć rękę, lecz uścisk bruneta był za mocny.
— To, że masz mi być posłuszna.
Podniósł rękę, by wymierzyć jej policzek, lecz powstrzymała go czyjąś ręka.
— Puść ją, Uchiha. — Usłyszał ostry głos tuż przy uchu. — Jeśli tego nie zrobisz, będziemy inaczej gadać.
Sasuke poczuł ostrze lekko wbijające się w jego plecy. Posłusznie puścił blondynkę.
— Kim jesteś? — Gdy ostrze zniknęło, Sasuke odwrócił się w stronę przybysza, lecz przez kaptur nie dostrzegł jego twarzy.
— To w tej chwili nie powinno cię obchodzić. — Mężczyzna stanął tak, by odciąć Ino od bruneta. — A teraz bądź tak łaskaw i zabieraj stąd swoje wypolerowane na połysk dupsko.
Sasuke zmierzył go podejrzliwym wzrokiem, jednak po chwili odpuścił i bez słowa oddalił się w stronę swojego konia.
Ino wpatrywała się w swojego wybawcę, za nic nie rozumiejąc, jakim cudem znalazł się w lesie akurat w tej chwili. Kiedy Uchiha odjechał mężczyzna odwrócił się w jej stronę.
— Wszystko w porządku?
— W porządku? W porządku?! — Ino szybkim ruchem zrzuciła kaptur z głowy mężczyzny, wbijając w jego twarz roziskrzone spojrzenie. — Nara, do jasnej cholery! Kompletnie straciłeś rozum?! Co byś zrobił gdyby cię zaatakował idioto?! I skąd się tutaj wziąłeś!?
— Ino uspokój się. — Shikamaru złapał za nadgarstki dziewczyny. — Po pierwsze to chyba nie ja tu straciłem rozum. Po drugie umiem się bronić i po trzecie, śledzę go od rana.
— Co takiego? — Ino wytrzeszczyła oczy na starego przyjaciela. — Po co miałbyś śledzić Uchihe?
Nara po chwili wahania spuścił głowę i uwolnił ręce dziewczyny.
— Znowu masz zamiar milczeć? — Ino poczuła łzy spływające po policzkach.
—Ino to nie tak, jak myślisz. Ja po prostu...
— A jak? — przerwała mu. — Powiedz mi w końcu, o co chodzi. Dlaczego zawsze unikasz tematu? Dlaczego odchodzisz, zostawiając mnie z chaosem w głowie? Dlaczego zostawiasz mnie wtedy, kiedy najbardziej cię potrzebuje? Dlaczego masz za nic naszą przyjaźń? Powiedz!
— Ja... — Shikamaru walczył ze sobą. Chciał jej o wszystkim powiedzieć. Uspokoić ją, a jednocześnie wiedział, że Ino jest zbyt impulsywna i w którejś z kłótni z dziadkiem, mogłaby wypalić cos bez zastanowienia. Po długim milczeniu podniósł na nią pełne smutku spojrzenie. — Ja naprawdę nie mogę.
— Nie możesz? Czy nie chcesz?
— Przepraszam — szepnął i odwrócił się z zamiarem odejścia. — Będzie lepiej, jeśli na razie się o niczym nie dowiesz. — Zarzucił kaptur i szybko odszedł w stronę konia.
Blondynka patrzyła za odchodzącym mężczyzną, dopóki nie zniknął w gęstwinie drzew. Po tym sama zagwizdała na Rosę. Nie miała już ochoty na przejażdżki. Chciała jak najszybciej zaszyć się w komnacie i odpocząć od wszystkiego. Po raz kolejny popatrzyła w ślad za Narą, po czym zamknęła oczy i głęboko odetchnęła.
— Nienawidzę cię, Shikamaru — mruknęła czując, że po raz kolejny zbiera jej się na płacz.

*Jeden z mniej znaczących dopływów Tamizy
**Rzeka w południowej Anglii
***Mała wieś leżąca na zachód od Londynu
****Miasto-wyspa leżące nad Tamizą, na zachód od Londynu




Ohayo!
Dzisiaj na blogu ląduje w końcu druga cześć Pozorów, za co strasznie Cię przepraszam TessaAnn, jak i resztę sympatyków tego opowiadania, gdyż miał być o wiele wcześniej.
Mam nadzieję, że przypadł do gustu i niczego nie rozwaliłam.
Serdecznie pozdrawiam, zachęcam do głosowania w ankietach no i do następnego ;D.

P.S. Strasznie dziękuję wam za te 20 tysi, które strzeliło nam w tym tygodniu. Mam nadzieję, że liczba będzie rosnąć, a ja będę pisać lepiej i bardziej punktualnie ;)
Jeszcze raz dziękuję i cieszę się, że dajecie sobie ze mną radę :D

8 komentarzy:

  1. Czytając ten rozdział w pewnym momencie pomyślałam, że to tak jakbyś wzięła wiadro złości i nienawiści i przelała to na papier, dosłownie :3 Teraz mam pewność, że wrazie jakiejkolwiek kłótni z tobą mogę skończyć źle XD A wracając do rozdziału to bardzo mi się spodobał, ach ten tajemniczy Shikamaru ;) albo ma jakieś tajemnice albo zwyczajnie czegoś mu się nie chcę :D Gomenasai za nie skomentowanie poprzedniej notki chociaż ogólną opinie już znasz :) oraz za spóźniony komentarz z powodu szkoły i bandy wariatów XD ale wiesz jak to jest prawda? XD
    Pozdrawiam i przesyłam wenę wiadrami :3

    Ps. Co ja mam dzisiaj z tymi wiadrami XD

    ~~Yumiko~~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na prawdę aż tak źle? O_O
      Ale nie masz się czego bać, przecież cię nie zjem :P
      Nic się nie stało. W końcu też cos o tym wiem i nadal zastanawiam się, jakim cudem dokończyłam rozdział :)
      Dzięki i nadal tu na cb czekam ;3
      PS.Nie wiem, ale zastanawiam się, czy na pewno chce do cb napisać ;P

      Usuń
  2. Nie wiem co napisać. To jest... Wspaniałe. Nie mam pojęcia czego się spodziewać i strasznie nie mogę doczekać się kolejnych części.
    Shikamaru jest tutaj wspaniały, ubóstwiam go normalnie, Ino za to pokazuje kolejne swoje strony, naprawdę nie spodziewałam się po niej jazdy konnej w męskim stroju. Jest to niespodziewane, ale również pokazujące jej wolną stronę. Za to Sasuke tutaj wprost nie cierpie. Jak można podnieść rękę na damę? Zwykły prostak i cham. A na Deidare cały czas czekam XD Mam nadzieję, że w końcu się pojawi :)
    Strasznie cieszę się, że dodałaś kolejny rozdział.

    Pozdrawiam i weny życzę
    TessaAn

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. :)
      Cieszę się, że ci się podoba i mam nadzieję, źe tak będzie dalej ;)
      Jeśli o Deidare idzie to pojawi się w kolejnym. Prznajmniej taki mam plan.
      Dziękuje jeszcze raz ;D

      Usuń
  3. Czy ja Ci już pisałam, że podoba mi się tytuł tego opowiadania? Mam do tego zwrotu swego rodzaju sentyment. :-) A wracając do treści. Bardzo fajny rozdział. Zgadzam się z komentarzem wyżej, że Ino w męskim stroju na koniu to swego rodzaju zaskoczenie. Ciekawa jestem kto ją tego uczył, tudzież zachęcił aby spróbowała takiej jazdy.
    Sam rozdział ciekawy i fajnie napisany. Nara rządzi!!! Jego tajemniczość wywołuje we mnie fascynację jego osobą. Nawet nie wiesz jak bardzo kręci mnie fakt, że nie wiem co on kombinuje. On po prostu musiał pojawić się na tej łące. Odszedł w pięknym stylu, a reakcja Ino taka jak powinna być. Wiadomo, że wcale tak nie myśli, po prostu sama już nie wie co ma myśleć, robić, musi jedynie czekać, a to bywa ilustrujące. Oby tak dalej.
    Weny i twórczej myśli przelanej na słowa ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie pisałaś, ale dzięki :) Do tego zwrotu mam, że tak powiem, duże przywiązanie, bo dotyczy wielu ludzi (i tych złych i tych dobrych) w moim otoczeniu.
      Kto ją tego nauczył hę?
      Còż w sumie to nw czy wspomnę o tym w kolejnej części, ale kto to był, jest prostą do odgadnięcia zagadką ;)
      Co do Nary to się bardzo cieszę, że tak go tu lubisz (ja też - czy to już narcyzm hehe:D)
      Dziękuję za komentarz i wenę, bo bardzo się przydadzą (aktualnie brak) ;D

      Usuń
  4. Bardzo ciekawy rozdział :) jestem nowa i jestem pod wrazeniem :) czekam na nastepny rozdzial :) Buziaczki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O jej O_O Witam nową czytelniczkę :D
      Cieszę się, że zaczytałaś się w moim opowiadaniu ;) Mam nadzieję, że kolejne też Ci się spodobają :)
      Dziękuje za komentarz :D

      Usuń

Layout by Netka Sidereum Graphics