Ino już
dobrych kilka godzin siedziała w komnacie, beznamiętnie wpatrując się w niebo.
Starała się zrozumieć słowa Shikamaru, te z porannego spotkania, jak i te z
balu zaręczynowego. Wiedziała, że łączą się one w całość, ale jak na złość nie
mogła się na tym skupić. Jej myśli, co chwilę zaprzątały wyrzuty sumienia. Po
raz kolejny wyładowała swoją frustrację na lordzie Nara i
po raz kolejny nie mogła się po tym pozbierać. Gdy tak siedziała bijąc się z myślami, ktoś znowu postanowił zmącić jej spokój pukaniem do drzwi.
po raz kolejny nie mogła się po tym pozbierać. Gdy tak siedziała bijąc się z myślami, ktoś znowu postanowił zmącić jej spokój pukaniem do drzwi.
— Proszę —
mruknęła na tyle głośno, by osoba za drzwiami ją usłyszała. Zza nich po chwili
wyjrzała Hinami.
— Cos się
stało? — Ino zauważyła zdenerwowanie malujące się na jej twarzy.
— Lord
Yamanaka panienkę wzywa.
— I to jest takie
straszne?
— Chodzi o to,
że jest bardzo zdenerwowany, rzekłabym nawet wściekły i to chyba właśnie na
panienkę.
— Na mnie? —
Ino zmarszczyła brwi. — Jakoś nie przypominam sobie, bym ostatnio zrobiła cos
nie po jego myśli. Wręcz przeciwnie. Zgodziłam się na to przeklęte małżeństwo i
udawałam przed znajomymi niewyobrażalne wręcz szczęście.
— Ależ
panienko!
— Tak wiem.
Przepraszam. Wymsknęło mi się.
— Niech się
lepiej panienka pospieszy i pójdzie do dziadka. Sytuacja nie wygląda za dobrze.
Ino westchnęła
ciężko, skinęła pokojówce głową i podniosła się z fotela. Nie miała
najmniejszej ochoty na konfrontację, tym bardziej, że była chwilowo rozchwiana
emocjonalnie i wiedziała, że jeśli dziadek zaatakuje, nie będzie w stanie
skutecznie się bronić. Zrezygnowana skierowała się do jego gabinetu mając
dziwne przeczucie, że to nie będzie jedyne trudne spotkanie tego dnia.
Kiedy stanęła
przed drzwiami, wzięła kilka głębszych wdechów, by uspokoić i tak już zszargane
nerwy i po chwili wahania zapukała cicho do drzwi.
— Właź! —
Usłyszała, na co poczuła jedynie zrezygnowanie i zrozumiała, że nie dane będzie
jej zaznać spokoju.
Odetchnęła
jeszcze raz i pchnęła masywne dębowe drzwi, wchodząc do środka przygotowana na
najgorsze.
— Zamykaj je
szybciej – warknął lord.
Stał dumnie
wyprostowany, odwrócony do niej tyłem i wpatrywał się w prawie bezchmurne już
niebo.
— Co
się stało? — Starała się opanować drżenie głosu. Może i już nie czuła do tego
człowieka nic prócz nienawiści i pogardy, lecz nadal w niektórych chwilach po
prostu ją przerażał.
— Ty jeszcze śmiesz
pytać, co się stało?! — wybuchł odwracając się, by zaraz szybkim krokiem do
niej podejść. Zacisnął z wściekłością rękę na jej ramieniu i rozjuszonymi
oczami wpatrywał się w jej twarz. — Jak śmiałaś choćby obdarzyć spojrzeniem
tego nędznego lorda Nare, hę? Kto pozwolił ci z nim rozmawiać? I to jeszcze w
dniu twoich zaręczyn z lordem Uchiha?!
— Nie
rozumiem, co złego jest w moim postępowaniu. W końcu był naszym gościem, a
skoro do mnie podszedł, miałam obowiązek go przywitać — warknęła tracąc pewność
siebie z każdą kolejną chwilą. Yamanaka był rozwścieczony, a to nie dawało
szans nawet najlogiczniejszym argumentom w najbardziej błahej sprawie.
— Nie
rozumiesz?! — wrzasnął ledwie powstrzymując się od uderzenia wnuczki. —
Myślisz, że nie wiem, iż żywisz słabość do tego chłystka? Myślisz, że nie
pamiętam jak się do niego mizdżyłas, jak pierwsza lepsza dziewczyna uliczna? Że
nie pamiętam tego załamania, gdy powiedział ci w końcu kilka słów prawdy?
Doskonale wiem, że wystarczy jedno jego słowo, a już będziesz na każde jego
skinienie! Nie masz najmniejszych praw w takiej sytuacji choćby na niego
patrzeć! Przez to cierpi nie tylko mój honor, ale i duma klanu Uchiha.
Doskonale wiem, że krzywiłaś się, gdy wychodziliście na salę. Tayuya wszystko
mi powiedziała.
— Nie
krzywiłam się tylko uśmiechałam. — Po raz kolejny podejmując próbę samoobrony.
— A na to, że czułam ból nie mogłam nic poradzić, bo ten twój uwielbiany Uchiha
wbijał mi palce w dłoń.
— I ty
sądzisz, że taka tania wymówka cos tu zdziała? O nie moja droga, przedobrzyłaś
wczoraj. Ale spokojnie, nie dostaniesz żadnej kary.
— To znaczy? —
Ino nie spodobał się perfidny uśmieszek na jego twarzy.
— Nie tylko ty
wyjdziesz za Uchihe, ale i Inoe będzie musiała poślubić lorda Yuge — mruknął z
dziką satysfakcją w oczach. — I to bez żadnego marudzenia. Nie wywiązałaś się
ze swojej umowy — wtrącił szybko, gdy zauważył, że blondynka otwiera usta.
— To jest
żart? — syknęła przez zaciśnięte zęby.
— Nie, to nie
jest żart. A teraz zabieraj się stąd i nie pokazuj mi na oczy przez resztę
dnia. — Mówiąc to popchnął ją w stronę drzwi.
— Jeszcze
zobaczymy — mruknęła. — To jeszcze nie koniec, d z i a d k u.
— Inteligentni
ludzie wiedzą, kiedy się poddać, w n u c z k o. — Dał jej do zrozumienia, że
podejmuje wyzwanie.
Mierzyli się
przez chwilę spojrzeniami, po czym oboje skinęli do siebie głowami i Ino wyszła
z komnaty.
***
Ino wkroczyła
do stajni w stroju do jazdy konnej i podeszła wprost do zaufanego stajennego.
— Przygotuj
Rosę na dłuższą wyprawę — poleciła.
— Oczywiście
panienko. — Chłopak skinął głową i zaraz potem dodał ściszając głos: — Czy rzeczy panienki również przygotować?
— Za
piętnaście minut wrócę po klacz. — Posłała mu wdzięczny uśmiech. Stajenny go
odwzajemnił i zabrał się za przygotowanie konia.
Tak jak
powiedziała, wróciła po klacz w umówionym czasie. I gdy stajenny pomagał jej
dosiąść konia, choć tak naprawdę tej pomocy nie potrzebowała, podziękowała mu
szybko za pomoc i wolnym tempem skierowała się do bram ogrodu. Gdy znalazła się
w gęstwinie drzew, upewniła się, że nikt nie może jej zauważyć i skręciła w
tylko sobie znaną dróżkę, by po przejechaniu kilku metrów, znaleźć się przy
murze za stajnią, gdzie w ukrytej wnęce znajdowały się jej ciuchy i męskie
siodło.
Ino zsiadła z
Rosy pozwalając zwierzęciu pokręcić się po osłoniętej przez drzewa polance i
zabrała się za zdejmowanie ubrań. Wprawnymi ruchami zrzuciła spódnicę
zakładając na jej miejsce wygodne, luźne spodnie, a na nogi wsuwając męskie
buty do szybkiej jazdy. Następnie zabrała się za zdjęcie marynarki i gorsetu.
Obwiązała piersi jedwabnym, długim szalem, kryjąc swoje kształty. Narzuciła na
to trochę za dużą, białą koszulę i skórzaną kamizelkę. Włosy spięła i schowała
pod obszernym kapeluszem, który zakrywał jej pół twarzy, tak by nikt nie mógł
jej rozpoznać. Do paska przy spodniach przyczepiła jeszcze lekką szablę i
zagwizdała na klacz. Ta natychmiast podbiegła do swojej pani i bez problemów
pozwoliła zmienić sobie siodło. Blondynka schowała ciuchy z powrotem do wnęki,
na powrót dosiadła zwierzę i poklepała je przyjaźnie.
— No mała,
pojedziemy trochę odetchnąć. — Po tym wbiła lekko piętę w jej zad.
Rosa
natychmiast ruszyła dobrze znaną drogą pod murem, by po kilku minutach wyjechać
z zagajnika nie budząc niczyich podejrzeń.
Nie
napotykając po drodze żadnego przyjezdnego, wydostały się z terenów posiadłości
Yamanaka i skierowały prosto do świerkowego lasu, który zaczynał się nieopodal
małej, lecz schludnej i urządzonej ze smakiem gospody, „Rachel House”, gdzie
często na partii pokera zbierali się możni lordowie, zamieszkujący tę niewielką
nadmorską mieścinę. Kiedy wjechały w głąb kniei, Ino zdjęła kapelusz i
przypięła go do siodła, by chwilę po tym pospieszyć poczciwe zwierze i poczuć
wiatr we włosach.
Galopem
przemierzała kolejne pagórki i doliny, radośnie się śmiejąc i zapominając na tę
jedną chwilę o zaręczynach, o dziadku, o ślubie Inoe, o Sasuke i o kłótniach z
Shikamaru. Przez moment poczuła się wolna, poczuła się tak, jakby świat padł u
jej stóp, a ona mogła zrobić to, co podpowiadało jej serce, to o czym skrycie
marzyła. Poddała się tej euforii wiedząc, że taka chwila powtórzy się
nieprędko, a już po ślubie z lordem Uchiha może nigdy nie zaistnieć dobra
sytuacja do leśnej eskapady.
Zwolniła
dopiero, gdy niedaleko przed sobą zauważyła rzeczkę Holehaven Creek*, będącą
dopływem Tamizy**, biegnącym wzdłuż obrzeży miasteczka Coryton***, leżącego
niedaleko większego miasta Canvey Island****, gdzie też jej dzidek miał
siedzibę swoich szemranych interesów.
Nad samym
nurtem zeskoczyła z konia puszczając zwierzę luzem, by samo się sobą zajęło,
wcześniej porywając z siodła kapelusz. Znalazła dogodne miejsce i ułożyła się
na trawie, ciesząc się pięknem natury, otaczającej ją z każdej strony i tą
ciszą, zmąconą jedynie przez ledwie słyszalny stukot kopyt klaczy, dreptającej
nieopodal swojej pani.
Tak leżąc, Ino
wpatrywała się w chmury spokojnie płynące po niebie. Wydawało jej się
niesprawiedliwe to, jak beztroskie zdawały się być, gdy ona przeżywała
najgorszą próbę życia, w dodatku przypominając jej o mężczyźnie zamieszkującym
jej serce od lat.
Jej myśli
znowu zakręciły się wokół jego słów, szukając w nich ukrytego sensu, który
istniał z pewnością. Wszystkie wypowiedziane przez niego słowa, zachowania,
maleńkie gesty i dawane jej wskazówki zaczęły wirować w jej podświadomości,
szukając wspólnego, logicznego wątku. Ino analizowała każdy możliwy scenariusz,
nadal nie doszukując się niczego ciekawego w ich treści. Przestawiła się więc
na myślenie, którego pozbyła się dawno temu, dodając swoim rozważaniom odrobiny
nadziei i po niedługiej chwili, wbrew pozorom, fakty w końcu zaczęły tworzyć
jedną całość. Shikamaru i jego wskazówki, dziadek, klan Uchiha, Yuga i Nara
Shikaku, który poprzysiągł jej ojcu opiekę nad jego córkami, gdy ten wyjeżdżał
w swoją ostatnią podróż. Ino poderwała się do siadu, gdy uświadomiła sobie,
jaką układankę stworzyła w głowie.
— Nie to nie
możliwe. — Zaczęła kiwać głową, z niedowierzaniem wpatrując się w pustą
przestrzeń. — Przecież to tylko moja egoistyczna strona, płonne nadzieje,
upragniona prawda, która nigdy nie istniała. To tylko marna zachcianka. —
Mówiąc to opadła z powrotem na zieloną trawę wymazując z umysłu stworzony
scenariusz.
Mimo tego mała
kropelka nadziei zdążyła już na stałe zagościć w jej spragnionym ciepła sercu.
Z uśmiechem na twarzy zamknęła oczy i skryła ją pod kapeluszem, by zaraz potem
zapaść w pierwszy od tygodnia, spokojny sen.
***
Uchiha
Sasuke stał przy barze, rozmawiając ze znajomym w gospodzie „Rachel House”, gdy
w oczy rzuciła mu się znajoma klacz przejeżdżająca akurat pod oknami budynku.
Natychmiast zostawił towarzysza i czym prędzej wyszedł przed gospodę, by
zobaczyć jak jeździec wraz ze zwierzęciem znikają w pobliskim lesie. Przeczucie
kazało mu natychmiast odebrać swojego wierzchowca i ruszyć za
znajomym-nieznajomym. Nawet nie zauważył, że gdy ruszył w stronę lasu, z
gospody wyszedł mężczyzna kryjący twarz w kapturze, który od początku jego
pobytu w gospodzie, nie spuszczał z niego oka.
Sasuke
jechał jak na złamanie karku, by tylko odnaleźć trop jeźdźca, jednak nie znał
dobrze tego lasu i przez chwilę błądził po dolinie, w poszukiwaniu ścieżki.
Kiedy już ją odnalazł uświadomił sobie, jak dużo czasu minęło i że może już nie
znaleźć tego człowieka. Mimo to, uparcie podążał wzdłuż leśnej dróżki, by po
dłuższym czasie usłyszeć szum strumyka i zobaczyć klacz kręcącą się po zielonej
polanie. Niekwestionowany, tryumfalny uśmiech pojawił się na jego twarzy, gdy
obok strumyka dostrzegł również drobną sylwetkę.
Zsiadł
z konia i przywiązał go do drzewa z dala od polany, by zwierzę nie mogło
zdradzić jego obecności. Pewnym krokiem ruszył ku postaci, leżącej nad
strumykiem. Kapelusz, który miała położony na twarzy, nie zakrywał jej długich
blond włosów, więc Uchiha miał pewność, że to osoba, której szukał. Stanął nad
dziewczyną i odchrząknął głośno, na co ta poderwała się gwałtownie do siadu.
Rozejrzała się wokół, a na widok Sasuke natychmiast oprzytomniała, podrywając
się na równe nogi.
— Skąd
się tutaj wziąłeś? — spytała, czujnie obserwując każdy ruch mężczyzny. Tutaj
byli sami i nie miała pojęcia, do czego jest zdolny.
— To w
tej chwili jest twój najmniejszy problem — odparł z satysfakcją, malującą się w
ciemnych oczach. — Jak myślisz? Co na twoją eskapadę powie twój dziadek? A może
to nie pierwszy z takich wybryków?
—
Uchiha — warknęła, zaciskając zęby. Ino znalazła się w sytuacji patowej. Mimo,
że jej nie obchodziły już otrzymywane kary, dostać mogło się Inoe, a tego
Yamanaka nie chciała za żadne skarby. Wiedziała, że w tej sytuacji musi szukać
kompromisu, co nie było łatwym zadaniem.
Kruczo
włosy nie odpowiedział, tylko z coraz większą satysfakcja wpatrywał się w twarz
dziewczyny. Nie jednego mógł zmrozić jej wyraz, jednak Sasuke wiedział, że tym
razem to on jest górą.
—
Czego chcesz?
— To
proste. — Spojrzał na nią z politowaniem.
— To
znaczy? — syknęła. — Nie każdy ma tak niski poziom empatii, jak ty. Skąd mam
wiedzieć, czego twoja chora wyobraźnia w tej chwili pragnie?
—
Posłuszeństwa.
— Niby
w czym?
— We
wszystkim.
— No
tak — prychnęła. — Zapomniałam, że wielki pan Uchiha zawsze musi mieć wszystko
pod kontrolą.
— Twój
wybór. Albo to, albo sama wiesz, jak się dalej potoczą wypadki.
Ino
zagryzła w zdenerwowaniu wargę. Nie miała najmniejszej ochoty przystawać na
jego warunki, ale postawił ją w sytuacji bez wyjścia. Nie chciała, żeby przez
jej zachcianki Inoe cierpiała. Z rezygnacją pokiwała posłusznie głową.
— W
takim razie mam dla ciebie polecenie.
—
Polecenie? Nie przeciągasz struny Uchiha? — Ino rozjuszona wbiła w niego oczy,
nie dowierzając jego arogancji.
— Nie
— uciął szorstko. — Masz przestać rozmawiać z Narą.
— Co
takiego?!
—
Chyba wyraziłem się wystarczająco jasno. — Zmierzył ją chłodnym spojrzeniem. —
To raczej nie będzie problem, prawda? W końcu wolisz inteligentnych rozmówców,
więc Nara nie jest ci do niczego potrzebny.
— Jest
tysiąc razy inteligentniejszy od ciebie cholerny prymitywie! Nie masz prawa
zabraniać mi kontaktów z kimkolwiek!
— A
właśnie, że mam — warknął, szybkim ruchem łapiąc ją za nadgarstek. — Niedługo
zostaniesz moją żoną.
— I co
w związku z tym?! — Ino próbowała wyszarpnąć rękę, lecz uścisk bruneta był za
mocny.
— To,
że masz mi być posłuszna.
Podniósł
rękę, by wymierzyć jej policzek, lecz powstrzymała go czyjąś ręka.
— Puść
ją, Uchiha. — Usłyszał ostry głos tuż przy uchu. — Jeśli tego nie zrobisz,
będziemy inaczej gadać.
Sasuke
poczuł ostrze lekko wbijające się w jego plecy. Posłusznie puścił blondynkę.
— Kim
jesteś? — Gdy ostrze zniknęło, Sasuke odwrócił się w stronę przybysza, lecz
przez kaptur nie dostrzegł jego twarzy.
— To w
tej chwili nie powinno cię obchodzić. — Mężczyzna stanął tak, by odciąć Ino od
bruneta. — A teraz bądź tak łaskaw i zabieraj stąd swoje wypolerowane na połysk
dupsko.
Sasuke
zmierzył go podejrzliwym wzrokiem, jednak po chwili odpuścił i bez słowa oddalił
się w stronę swojego konia.
Ino
wpatrywała się w swojego wybawcę, za nic nie rozumiejąc, jakim cudem znalazł
się w lesie akurat w tej chwili. Kiedy Uchiha odjechał mężczyzna odwrócił się w
jej stronę.
—
Wszystko w porządku?
— W
porządku? W porządku?! — Ino szybkim ruchem zrzuciła kaptur z głowy mężczyzny,
wbijając w jego twarz roziskrzone spojrzenie. — Nara, do jasnej cholery!
Kompletnie straciłeś rozum?! Co byś zrobił gdyby cię zaatakował idioto?! I skąd
się tutaj wziąłeś!?
— Ino
uspokój się. — Shikamaru złapał za nadgarstki dziewczyny. — Po pierwsze to
chyba nie ja tu straciłem rozum. Po drugie umiem się bronić i po trzecie,
śledzę go od rana.
— Co
takiego? — Ino wytrzeszczyła oczy na starego przyjaciela. — Po co miałbyś
śledzić Uchihe?
Nara
po chwili wahania spuścił głowę i uwolnił ręce dziewczyny.
—
Znowu masz zamiar milczeć? — Ino poczuła łzy spływające po policzkach.
—Ino
to nie tak, jak myślisz. Ja po prostu...
— A
jak? — przerwała mu. — Powiedz mi w końcu, o co chodzi. Dlaczego zawsze unikasz
tematu? Dlaczego odchodzisz, zostawiając mnie z chaosem w głowie? Dlaczego
zostawiasz mnie wtedy, kiedy najbardziej cię potrzebuje? Dlaczego masz za nic
naszą przyjaźń? Powiedz!
—
Ja... — Shikamaru walczył ze sobą. Chciał jej o wszystkim powiedzieć. Uspokoić ją,
a jednocześnie wiedział, że Ino jest zbyt impulsywna i w którejś z kłótni z
dziadkiem, mogłaby wypalić cos bez zastanowienia. Po długim milczeniu podniósł
na nią pełne smutku spojrzenie. — Ja naprawdę nie mogę.
— Nie
możesz? Czy nie chcesz?
—
Przepraszam — szepnął i odwrócił się z zamiarem odejścia. — Będzie lepiej,
jeśli na razie się o niczym nie dowiesz. — Zarzucił kaptur i szybko odszedł w
stronę konia.
Blondynka
patrzyła za odchodzącym mężczyzną, dopóki nie zniknął w gęstwinie drzew. Po tym
sama zagwizdała na Rosę. Nie miała już ochoty na przejażdżki. Chciała jak
najszybciej zaszyć się w komnacie i odpocząć od wszystkiego. Po raz kolejny
popatrzyła w ślad za Narą, po czym zamknęła oczy i głęboko odetchnęła.
—
Nienawidzę cię, Shikamaru — mruknęła czując, że po raz kolejny zbiera jej się
na płacz.
*Jeden z mniej
znaczących dopływów Tamizy
**Rzeka w
południowej Anglii
***Mała wieś
leżąca na zachód od Londynu
****Miasto-wyspa leżące nad Tamizą, na zachód od Londynu
Ohayo!
Dzisiaj na blogu ląduje w końcu druga cześć Pozorów, za co strasznie Cię przepraszam TessaAnn, jak i resztę sympatyków tego opowiadania, gdyż miał być o wiele wcześniej.
Mam nadzieję, że przypadł do gustu i niczego nie rozwaliłam.
Serdecznie pozdrawiam, zachęcam do głosowania w ankietach no i do następnego ;D.
P.S. Strasznie dziękuję wam za te 20 tysi, które strzeliło nam w tym tygodniu. Mam nadzieję, że liczba będzie rosnąć, a ja będę pisać lepiej i bardziej punktualnie ;)
Jeszcze raz dziękuję i cieszę się, że dajecie sobie ze mną radę :D
Czytając ten rozdział w pewnym momencie pomyślałam, że to tak jakbyś wzięła wiadro złości i nienawiści i przelała to na papier, dosłownie :3 Teraz mam pewność, że wrazie jakiejkolwiek kłótni z tobą mogę skończyć źle XD A wracając do rozdziału to bardzo mi się spodobał, ach ten tajemniczy Shikamaru ;) albo ma jakieś tajemnice albo zwyczajnie czegoś mu się nie chcę :D Gomenasai za nie skomentowanie poprzedniej notki chociaż ogólną opinie już znasz :) oraz za spóźniony komentarz z powodu szkoły i bandy wariatów XD ale wiesz jak to jest prawda? XD
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i przesyłam wenę wiadrami :3
Ps. Co ja mam dzisiaj z tymi wiadrami XD
~~Yumiko~~
Na prawdę aż tak źle? O_O
UsuńAle nie masz się czego bać, przecież cię nie zjem :P
Nic się nie stało. W końcu też cos o tym wiem i nadal zastanawiam się, jakim cudem dokończyłam rozdział :)
Dzięki i nadal tu na cb czekam ;3
PS.Nie wiem, ale zastanawiam się, czy na pewno chce do cb napisać ;P
Nie wiem co napisać. To jest... Wspaniałe. Nie mam pojęcia czego się spodziewać i strasznie nie mogę doczekać się kolejnych części.
OdpowiedzUsuńShikamaru jest tutaj wspaniały, ubóstwiam go normalnie, Ino za to pokazuje kolejne swoje strony, naprawdę nie spodziewałam się po niej jazdy konnej w męskim stroju. Jest to niespodziewane, ale również pokazujące jej wolną stronę. Za to Sasuke tutaj wprost nie cierpie. Jak można podnieść rękę na damę? Zwykły prostak i cham. A na Deidare cały czas czekam XD Mam nadzieję, że w końcu się pojawi :)
Strasznie cieszę się, że dodałaś kolejny rozdział.
Pozdrawiam i weny życzę
TessaAn
Dziękuję. :)
UsuńCieszę się, że ci się podoba i mam nadzieję, źe tak będzie dalej ;)
Jeśli o Deidare idzie to pojawi się w kolejnym. Prznajmniej taki mam plan.
Dziękuje jeszcze raz ;D
Czy ja Ci już pisałam, że podoba mi się tytuł tego opowiadania? Mam do tego zwrotu swego rodzaju sentyment. :-) A wracając do treści. Bardzo fajny rozdział. Zgadzam się z komentarzem wyżej, że Ino w męskim stroju na koniu to swego rodzaju zaskoczenie. Ciekawa jestem kto ją tego uczył, tudzież zachęcił aby spróbowała takiej jazdy.
OdpowiedzUsuńSam rozdział ciekawy i fajnie napisany. Nara rządzi!!! Jego tajemniczość wywołuje we mnie fascynację jego osobą. Nawet nie wiesz jak bardzo kręci mnie fakt, że nie wiem co on kombinuje. On po prostu musiał pojawić się na tej łące. Odszedł w pięknym stylu, a reakcja Ino taka jak powinna być. Wiadomo, że wcale tak nie myśli, po prostu sama już nie wie co ma myśleć, robić, musi jedynie czekać, a to bywa ilustrujące. Oby tak dalej.
Weny i twórczej myśli przelanej na słowa ;-)
Nie, nie pisałaś, ale dzięki :) Do tego zwrotu mam, że tak powiem, duże przywiązanie, bo dotyczy wielu ludzi (i tych złych i tych dobrych) w moim otoczeniu.
UsuńKto ją tego nauczył hę?
Còż w sumie to nw czy wspomnę o tym w kolejnej części, ale kto to był, jest prostą do odgadnięcia zagadką ;)
Co do Nary to się bardzo cieszę, że tak go tu lubisz (ja też - czy to już narcyzm hehe:D)
Dziękuję za komentarz i wenę, bo bardzo się przydadzą (aktualnie brak) ;D
Bardzo ciekawy rozdział :) jestem nowa i jestem pod wrazeniem :) czekam na nastepny rozdzial :) Buziaczki :*
OdpowiedzUsuńO jej O_O Witam nową czytelniczkę :D
UsuńCieszę się, że zaczytałaś się w moim opowiadaniu ;) Mam nadzieję, że kolejne też Ci się spodobają :)
Dziękuje za komentarz :D