Powoli Kahuro odzyskiwała świadomość. Czuła obok
siebie ciepło drugiego człowieka i czyjąś dłoń, kurczowo zaciskającą się na jej
dłoni. Chciała podnieść rękę, lecz ta ledwo drgnęła. Nogi również odmówiły jej
posłuszeństwa, więc spróbowała poruszyć głową. Tą, jednak przy najmniejszym
drgnięciu przeszywał straszliwy ból, więc zrezygnowała z dalszych prób i z
trudem uchyliła powieki.
Pierwsze, co ujrzała to skalne sklepienie jakiejś groty. Przekierowała wzrok w stronę, z której pochodziło ciepło, a to, co ujrzała rozczuliło ją do granic możliwości.
Pierwsze, co ujrzała to skalne sklepienie jakiejś groty. Przekierowała wzrok w stronę, z której pochodziło ciepło, a to, co ujrzała rozczuliło ją do granic możliwości.
Niko siedział, a właściwie spał z
opuszczoną głową w siadzie skrzyżnym, nie wypuszczając z ciepłego uścisku jej
dłoni. Pochrapywał przy tym cicho i lekko chwiał się to w jedną, to w drugą
stronę. Dalia spróbowała wypowiedzieć jego imię, ale z jej ust wydobył się
tylko świst. Skierowała wzrok w przeciwną stronę i to, co ujrzała zdziwiło ją,
jak nic dotąd. Pod ścianą siedział Marco i wpatrywał się w nią intensywnie
swymi szarymi tęczówkami. Po chwili wstał i skierował się w stronę, której
Dalia nie mogła dostrzec. Usłyszała tylko, jak kimś porusza, a zaraz potem
odezwały się czyjeś pospieszne kroki. Nad Kahuro zawisła dobrze znana twarz
przyjaciółki.
-Alice – szepnęła ledwie
dosłyszalnie i posłała rudej uśmiech.
-Cicho – powiedziała szybko. –
Oberwałaś strzałą z trucizną, ale już wszystko jest w porządku. Dzięki Melody
pozbyłyśmy się całej trucizny i zażegnałyśmy niebezpieczeństwo. Przez następne
12 godzin nie będziesz się mogła poruszać. Ale spokojnie. Ten paraliż ustanie.
Musisz dużo pić i błagam cię nic nie mów, bo to tylko nadweręży twoje siły.
Marco, podaj mi bukłak z wodą.
Brunet bez słowa wykonał polecenie
i już po chwili, Blom podsunęła wodę do picia dziewczynie. Dalia leciutko
kiwnęła głową z wdzięcznością i zaczęła pić małymi łykami. Chwilę potem
wzrokiem zapytała o Niko.
-Ach ten narwaniec – Blom
mimowolnie uśmiechnęła się z czułością. – Kiedy zobaczył jak upadasz, omal nie
zabił się pędząc do ciebie, a kiedy już znaleźliśmy się w tej grocie niezbyt
chętnie od ciebie odszedł. Udało nam się go odciągnąć na chwilę odpoczynku,
jednak kiedy tylko skończyłyśmy i go obudziłyśmy, kazał nam się położyć a sam
usiadł przy tobie i czuwał. Nie wiem ile czasu, ale na pewno nie śpi długo –
Blom odpłynęła na chwilę myślami, nie zdając sobie sprawy, że wyraża je na
głos. – Tak na pewno się od niego nie uwolni.
-Co takiego? – Kahuro zmusiła się
do szeptu, ale Alice pokiwała tylko głową, więc Dalia uznała rozmowę za
zakończoną. Nie miała zresztą sił, żeby czegokolwiek dociekać, a kiedy Alice
nie chciała mówić, nie było sposobu, aby ją do tego zmusić. Niedługo po tym
znów zapadła w sen.
Blom doskonale zdawała sobie
sprawę z uczuć przyjaciółki. W jej osiemnaste urodziny dość wstawiona
dziewczyna wyrzuciła z siebie wszystko. Alice nie było łatwo poskładać w całość
zawiłej pijackiej opowiastki, ale zrozumiała, co miała na myśli Dalia.
Dzięki tej rozmowie zrozumiała też
trochę przyjaźń pomiędzy nią a Akarim, bo nie zabrakło tam też historii o tym,
jak pewien piętnastoletni chłopiec pomógł jej wydostać się z bagna, w którym
żyła. Właśnie wtedy przestała postrzegać Niko, jako niebezpieczną maszynę do
zabijania. Dalia uświadomiła jej swoim pijackim bełkotem, że ten chłopak za
fasadą nienawiści do świata i chłodu wobec ludzi, kryje swój strach przed
stratą bliskich. Rudowłosa wiedziała też, że dopuszczenie do siebie Dali
musiało być dla niego wielkim wyzwaniem, za to jej utrata, po tych wszystkich
wspólnie spędzonych latach, byłaby ciosem ostatecznym. Dziewczyna była bardzo
wrażliwa na nastroje ludzi, co zawdzięczała przede wszystkim swojemu związkowi
z naturą. Bardzo wyraźnie czuła miłość, którą Niko żywił do szatynki i czasami
aż przerażał ją ogrom tego uczucia. Nie chciałaby znaleźć się w skórze tego,
kto skrzywdziłby Dalię.
Spojrzała swoimi łagodnymi kocimi
oczami na chłopaka. „Nawet ty sam nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo ją
kochasz. Cały czas błądzicie wokół siebie w zawiłym labiryncie pokręconych
uczuć i obaw, nawet nie zdając sobie sprawy, jak blisko wyjścia jesteście. Gdybyś
w takim stopniu nie bał się odrzucenia, a ona nie wmawiała sobie głupot,
moglibyście zaoszczędzić sobie wiele bólu i wyrzeczeń. Wystarczy jedno słowo,
jeden gest.”
Alice pokiwała głową, uśmiechając
się do siebie. Chciałaby otworzyć im oczy, ale wiedziała, że takie wtargnięcie
z buciorami w ich świat, byłoby wielką przesadą. Nawet jak na nią. Postanowiła
zostawić to im, mając nadzieję, że któreś w końcu zdobędzie się na odwagę.
Gdy Dalia kolejny raz otworzyła
oczy, Niko już nie spał, a ona mogła swobodnie poruszać głową. Jednak cała
reszta pozostawała bez zmian. Poprosiła więc, żeby ją posadzili.
-Boże, nie strasz nas tak nigdy
więcej – prawie krzyknął do niej Alan, kiedy tylko się obudził i zobaczył, że
odzyskała przytomność.
-Nie ma sprawy, ale na razie
wystarczy Dalia – pokazała mu język.
-Humorek też dopisuje? – Kal
uśmiechnął się mimowolnie, co było u niego dość rzadkim zjawiskiem. Zazwyczaj
kojarzono go jako tego „wielkiego, poważnego gbura”, który uśmiechał się tylko
wtedy, kiedy miał pewność, że nikt go nie widzi.
Dalia posłała mu tylko szeroki
uśmiech przenosząc spojrzenie na Melody, która stała wręcz promieniejąc
szczęściem. Kahuro już wcześniej zdążyła jej podziękować, z czego ta była
wyraźnie zadowolona. Livet po cichu uznawała ją za swój autorytet. To właśnie
taka zawsze chciała być – silna, piękna i niezależna od niczego i nikogo.
Dalej szatynka napotkała Marco.
Ten jak zwykle wpatrywał się w nią nieodgadnionym spojrzeniem szarych tęczówek,
stojąc kilka kroków za całym towarzystwem. Zdążyła już przyzwyczaić się do jego
przenikliwego, zimnego niczym stal wzroku. Jednak tych, którzy spotykali się z
nim pierwszy raz, na kilka sekund paraliżował nieuzasadniony strach. Nie
potrafiła tego wyjaśnić. Po prostu na samym początku czuła się w jego towarzystwie
nieswojo, a uczucie niepokoju nie opuszczało jej dopóki z nim przebywała.
W końcu przeniosła swoją uwagę na
Niko. W jego oczach zobaczyła troskę, ale i ogromną ulgę, i cos jeszcze, czego
nie miała odwagi nazwać, a co wydawało jej się bardziej nierealne niż ukryta w
niej moc.
-Jak mogłaś nas tak nastraszyć? –
jego głos działał na nią kojąco, a łagodny wyraz oczu czarował swoją niezwykłą
szczerością.
-Przepraszam – mruknęła.
Natychmiast pojawiły się u niej wyrzuty sumienia i świadomość, że mogła bardziej
uważać. W dodatku te oczy. Zawsze łagodne i spokojne, zazwyczaj tak nieszczere
w swoim spokoju, a względem wrogów wręcz bezlitośnie obojętne. I tylko ona
jedna wiedziała, jak wielka jest różnica między nimi, a ich właścicielem. Tylko
ona wiedziała, że nie należy ufać wrogości i spokojowi z nich płynącym. –
Przepraszam, będę bardziej uważać.
Niko zaskoczony przyjrzał się
dziewczynie. Nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo wpłynął na tę dość
niespotykaną u niej reakcję.
-Zwieszasz po sobie uszy? Chyba
ktoś cię podmienił, jak spałem – w odpowiedzi usłyszał prychnięcie. – No i to
jest właściwa reakcja.
-Kretyn.
-Co tam mamroczesz pod nosem?
-Właśnie planuje jak cię
zamordować we śnie.
-Zgłoś się jak już będziesz mogła
ruszyć palcem.
-Dobra, koniec tej sprzeczki –
przerwała im rudowłosa. – Mimo wszystko Dalia musi odpoczywać, a my sprawdzić
okolicę. Najlepiej byłoby, gdyby Marco i Melody zostali tutaj. W razie wypadku.
-Tak, to dobry pomysł – Niko
oderwał wzrok od przyjaciółki i dźwignął się na nogi.
Pięć minut później w grocie
pozostała tylko Dalia, przy której siedziała Melody i Marco stojący na straży
przy wyjściu. Kahuro nawet nie zauważyła, kiedy odpłynęła.
-W takim razie rozdzielmy się –
Niko wrócił na stanowisko dowodzącego. – Ja i Alice pójdziemy w stronę gór, a
wy dwaj sprawdzicie drogę. Tylko nawet nie próbujcie mi się rozdzielać. Akito
nie zawaha się przed niczym, a wy niezniszczalni nie jesteście. Postarajcie się
nie rzucać w oczy i w miarę możliwości schować broń. Nie potrzebujemy, żeby
podróżni rozpowiadali w miastach, że na pustkowiach widzieli dwójkę podejrzanie
wyglądających wojowników. Akito i tak ma nas na celowniku.
Dwaj mężczyźni skinęli tylko
głowami i zaraz zniknęli w gęstwinie drzew. Kiedy tylko Akari i Blom stracili
ich sylwetki z oczu i oni wyruszyli w swoją stronę.
Kiedy doszli do małego strumyka
postanowili odpocząć i usadowili się wygodnie na trawie.
-Masz jakieś podejrzenia prawda? –
spytała Blom po chwili.
-Tak, jak ty. Nie mylę się? –
odpowiedział nie spuszczając wzroku z chmur sunących leniwie po niebie.
-Nie. Nie wiem tylko, dlaczego?
-Kto wie ile z obywateli Arel
znalazło się w wiosce tylko i wyłącznie na jego polecenie. Nie możemy być
pewni, że i wśród nas nie ma kreta.
-Masz rację. Ale choćbym nie wiem
jak się starała, nie mogę znaleźć nikogo, kto życzyłby wam źle. Chociaż... –
Alice zamilkła i zatopiła się w swoich myślach.
-Chociaż, co? – Niko usiadł i
spojrzał czujnie na Alice.
-Ostatnio Marco zachowywał się
podejrzanie.
-Muszę przyznać, że nie podobał mi
się od samego początku, gdy zjawił się ni stąd ni zowąd w wiosce. Ale
zauważyłem też, że nie raz ratował Dalię z kłopotów.
-Masz rację. To pewnie tylko moja
wyobraźnia – mruknęła kładąc się na trawie.
-Niekoniecznie – Niko poszedł za
jej przykładem.
-Co masz na myśli?
-Takie zachowanie jeszcze o niczym
nie świadczy. Pamiętaj „przyjaciół trzymaj blisko, a wrogów jeszcze bliżej”.
-Może powinniśmy go obserwować?
-Nie sądzę, żeby to był dobry
pomysł – Niko bezwiednie pokiwał głową. – Mógłby wyczuć, że cos jest nie tak i
zaatakować, jeśli nasze przypuszczenia są słuszne.
-Więc, co mamy w takiej sytuacji
zrobić? – Alice prychnęła niczym rozwścieczona kotka. – Czekać, aż Akito wykona
ruch? Równie dobrze może już teraz dać się pokroić.
-Nic takiego się nie stanie.
-Skąd ta pewność? – syknęła,
rozdrażniona jego bezgraniczną pewnością siebie.
-Bo znam Akito i jego cel –
powiedział podnosząc się do siadu, by spojrzeć w oczy rudo włosej. – Każdemu
się wydaje, że to Dalia jest na celowniku, ale ona będzie mu potrzebna na samym
końcu.
-Co masz na myśli? – Blom miała
mętlik w głowie. – Że Dalia jest tylko środkiem do celu?
-Dokładnie – uśmiechnął się
smutno. – Tak naprawdę zależy mu tylko i wyłącznie na smokach. Jednak nie
posiada mapy, a te bestie nie mają obowiązku słuchać jego rozkazów.
-Więc zamierza ją wykorzystać i
gdy już osiągniemy nasz cel, będzie chciał nam ją odebrać – dziewczyna
dokończyła za niego.
-Dokładnie – mruknął kierując
głowę w górę. – Najgorsze jest to, że ze szpiegiem w szeregach nie mamy szans.
-Trzeba po prostu pilnować Dali na
okrągło. Wtedy powinna wyjść z tego bez szwanku.
-Robię to od 9 lat – mruknął po
dłuższym milczeniu i podniósł się na nogi by zaraz potem skierować się w drogę
powrotną. Po kilku krokach przystanął i rzucił przez ramię zdanie, które Blom
ledwo dosłyszała. – Przynajmniej próbuję.
Gdy do Alice dotarło znaczenie
tych słów, natychmiast dźwignęła się na nogi i zachowując wyznaczoną przez
chłopaka odległość, wlokła się za nim, układając dostarczone niedawno
informacje do odpowiednich przegródek.
W podziemnym korytarzu rozległ się
odgłos szybkich kroków, który maskowały rzucane od czasu do czasu przekleństwa.
Osoba siedząca na jednej z prycz w swoim zamknięciu, otworzyła oczy. Kiedy
rozpoznała awanturujący się sam ze sobą głos, wywróciła oczami i podniosła się
do siadu. Jednak nie miała zamiaru ruszyć się z miejsca. Cierpliwie czekała aż
gość zatrzyma się przed właściwą wnęką, w tym wypadku na szczęście uwięzionego,
okratowaną.
Kroki stopniowo się przybliżały, a
postać chowająca się w mroku pomieszczenia, stanęła na nogi i nieznacznie
ruszyła w stronę specjalnie zabezpieczonych, metalowych prętów nie wyłaniając
się jednak ani trochę z wszechobecnej ciemności.
I w tej właśnie chwili pojawiła
się tam osoba, na którą czekał więzień. Błękitne oczy rzucały błyskawice,
próbując w ten sposób ukryć rozczarowanie i szok. Groźna sylwetka wpatrywała
się w głąb celi, doskonale zdając sobie sprawę z pozycji swego celu mimo
nieprzeniknionego mroku.
-Nie masz nawet odwagi pokazać mi
się na oczy – warknęła blondynka intensywnie wpatrując się w dwa połyskujące w
ciemności punkty. – Po tym wszystkim nie stać cię nawet na pokazanie twarzy?!
-I, do czego miałoby to
doprowadzić kochana pani? – słowa więźnia ociekały ironią, a na twarzy pojawił
się tryumfalny uśmiech, którego kobieta nie mogła dostrzec. – Przecież patrzyła
pani na mnie tyle lat z ufnością. Lepiej, żeby taki obraz pozostał w pani
pamięci.
-Ty cholerny zdrajco – blondynka
zacisnęła pieści na prętach. – Już ja zadbam o to, żeby ta cela stała się twoim
grobem. A jeśli Dali cos się stanie...
-To, co – więzień ostrym tonem
przerwał wypowiedź kobiety. – Co zrobisz, jeśli cos stanie się twojej cholernej
pupilce?!
-Zadbam o to, żeby spotkała cię
długa śmierć w męczarniach – blondynka splunęła z obrzydzeniem i odwróciła się
plecami do celi.
-Dobrze pani wie, że tak się nie
stanie – mruknęła postać z satysfakcją. – Pani Hotaru. Przecież doskonale pani
wie, co potrafię. Jutro już mnie tu nie będzie, a Akito z ucałowaniem ręki
przyjmie wszystkie informacje o Arel, które udało mi się nazbierać przez cały
ten czas.
-Jeszcze się przekonamy – warknęła
Karin i zanim odeszła spojrzała przez ramię na dwa świecące się w ciemności
punkty. – Nigdy nie odpuszczę ci tej zdrady.
-To nie zdrada – mruknęła postać,
gdy pani Arel opuściła podziemia wioski. – To czysta zazdrość.
Yo!
Dzisiaj przychodzę do was z siódmym już "odcinkiem" Smoczej księżniczki. W sumie to nie chciałam pisać tego rozdziału, bo mało w nim akcji, ale jest potrzebny do prowadzenia dalszej fabuły. Mam nadzieję, że nie jest zły, bo naprawdę nie wiem, jak inaczej wprowadzić was w wydarzenia z kolejnego rozdziału.
Chcę was również poinformować, że powoli, ale jednak, poprawiam ten piekielny trzeci rozdział Racing i po prostu nie wierze w moją składnię zdań. Dlatego też cierpliwości. Jeszcze trochę i ponowię pisanie tej historii.
Tak czy siak kolejną notką będzie albo miniaturka (niestety nie Przeszłość, a tak chciałabym ją już skończyć :/), albo Małżeństwo (przynajmniej tak mi się wydaje). Ostrzegam, że ta kolejność może ulec kompletnemu przekształceniu i pojawi się coś zupełnie innego.
Zapraszam was do głosowania w ankietach, jeśli jeszcze tego nie zrobiliście i pozdrawiam cieplutko w ten zimny wieczór.
Do następnego ;D
O matko, Smocza!! Mi się podobało, aż żałuję, że nie ma więcej nowych rozdziałów tego opowiadania. Bardzo się cieszę, że ten rozdział się pojawił. Cokolwiek planujesz dalej, ja już z niecierpliwością czekam na dalsze losy Smoczej Księżniczki. Po prostu super!!!
OdpowiedzUsuńWeny i bardzo dużo chęci do pisania ;-)
Cieszę się, że się podobało (bo mi średnio, ale to chyba zboczenie zawodowe ;))
UsuńDziękuję za komentarz :D
Ta tajemmicza postać w lochu i ten szpieg bardzo mnie zaintrygowali *^O^* Nie mogę się doczekać co będzie dalej. Pozdrawiam i życzę duuużo weny i przede wszystkim czasu, którego znając ciebie nie masz :3
OdpowiedzUsuńAno, żebyś wiedziała, że nie mam (chyba, że chodzi o ratowanie zdrowej ;) hehe)
UsuńDzięki one-chan <3 i niedługo się dowiesz co to za postać ;P
Mam taką nadzieję :* (zdrowa na razie żyje i ma się dobrze XD)
Usuń