„Miłość jest jak
wypracowanie...
najpierw wstęp...
następnie rozwinięcie...
i zakończenie. Jego długość
zależy od nas samych...
tak, jak w miłości. Jego
treść jest u każdego inna...
wyrażamy w nim swoją
duszę... Tak, jak w miłości.”
~Unknow
Obudziły ją dziwne odgłosy, jakby pomrukiwania, czy ciche rozmowy, dochodzące z korytarza. Zaniepokojona przetarła zaspane oczy i po cichu, tak by nie narobić za dużo hałasu, wysunęła się spod kołdry i na palcach podeszła do drzwi. Niepewnie położyła dłoń na
klamce i leciutko, tak by ruch był ledwie zauważalny, nacisnęła ją i uchyliła drzwi.
klamce i leciutko, tak by ruch był ledwie zauważalny, nacisnęła ją i uchyliła drzwi.
Korytarz wydawał się być pusty, jednak odgłosy
się nasiliły. Dziewczyna zawahała się. Wiedziała, że w domu poza nią nie ma
nikogo, gdyż rodzice wyjechali za interesami, a gosposia wzięła wolne na ten
weekend. Zagryzła wargę, odetchnęła głęboko i ostrożnie otworzyła drzwi
szerzej, starając się przy tym, by nie wydały choćby najcichszego skrzypnięcia.
Zamknęła je za sobą, przywarła plecami do ściany i ruszyła wzdłuż niej w
stronę, z której dochodziły hałasy.
Gdy zbliżyła się do schodów, zauważyła, że drzwi
do gabinetu jej ojca są lekko uchylone. W tej chwili przystanęła przestraszona,
gdyż zza nich wyraźnie wydobywało się raz po raz światło latarki. Z trudem powstrzymując
panikę, pomyślała o policji. Wiedziała, że szybciej dostanie się do telefonu na
parterze, więc najciszej jak potrafiła zeszła po schodach na dół i rozejrzała
się po otwartej przestrzeni. Nie zauważając nic podejrzanego, podbiegła na
palcach w stronę telefonu, jednak gdy go dopadła, w pomieszczeniu zostało
zapalone światło, a ona zastygła w bezruchu, czując, że strach przejmuje
kontrolę nad jej zmysłami. Powoli odwróciła się w stronę schodów, gdzie ujrzała
dwójkę mężczyzn, którzy wydawali się być zdziwieni jej obecnością równie mocno,
jak ona, ich.
-Hidan, mówiłeś, że nikogo tutaj nie ma –
skierowała wzrok na wyższego, który ignorując ją na chwilę, wwiercił gniewne
spojrzenie w kompana. Dziewczyna przyjrzała mu się uważniej. Nie mogła pozbyć
się wrażenia, że gdzieś go już widziała. – Chyba mówiłem ci, że masz porządnie
sprawdzać informacje zanim wkopiesz nas w jakieś...
Po chwili otworzyła szerzej oczy, uświadamiając
sobie skąd kojarzy tego mężczyznę. Szczupła, umięśniona sylwetka, przystojna twarz,
długie hebanowe włosy związane w kitkę z tyłu głowy i tego samego koloru oczy.
Nie można było go pomylić z nikim innym.
-Uchiha Itachi – wyszeptała, natychmiast gryząc
się w język, z przerażeniem obserwując, jak mężczyzna drgnął, przerwał w pół
zdania i odwrócił twarz w jej stronę. Gdy tylko ich oczy się skrzyżowały,
dziewczyna rzuciła się do ucieczki. Zrozumiała, że zdradzając, iż doskonale
wie, kto włamał się do jej domu, podpisała na siebie wyrok. Gdy dopadła klamki,
naparła na nią całą siłą, słysząc za sobą kroki włamywaczy. Jednak zanim
zdążyła pchnąć drzwi, została do nich przygwożdżona przez bruneta. Itachi mocno
zacisnął dłonie na jej nadgarstkach, przez co jęknęła z bólu. Poczuła jego
gorący oddech na policzku, gdy pochylił się nad jej uchem.
-Skąd taka smarkula, jak ty może mnie znać? –
syknął do jej ucha.
Jak na ironię, w dziewczynie postanowiła odezwać
się wojownicza strona, kiedy usłyszała, jak mężczyzna, niewiele od niej
starszy, nazywa ją smarkulą.
-Mam 23 lata do cholery – warknęła unosząc na
niego wzrok, by zaraz potem po raz kolejny ugryźć się w język. Odwaga tak
szybko, jak się pojawiła, tak szybko zniknęła.
Itachi spojrzał z politowaniem na to kruche
stworzenie, które trzęsło się ze strachu. Mimo, iż dziewczyna zaimponowała mu
tym wyskokiem, wiedział, że i tak znalazła się w kiepskiej sytuacji. Nie dość,
że widziała ich twarze, to jeszcze doskonale zdawała sobie sprawę, z kim ma do
czynienia.
-Masz charakterek, Haruno – wzdrygnęła się na
dźwięk śmiechu siwowłosego. – Co z nią zrobimy szefie?
Sakura wstrzymała oddech, nie odrywając wzroku
od twarzy bruneta. Miała nadzieję, że to tylko zły sen i za chwilę obudzi się
bezpieczna w swoim łóżku.
-Nie możemy jej tak zostawić – mruknął Uchiha. –
Pójdziesz z nami różowa.
Itachi w mgnieniu oka oderwał ją od drzwi, a
zanim odpłynęła, poczuła silne uderzenie w kark.
***
Gdy Sakura
odzyskała przytomność, przez chwilę myślała, że to był tylko sen i spróbowała
otworzyć oczy, jednak szybko pozbyła się tej nadziei. Chciała poruszyć rękami,
lecz te były przywiązane do oparcia krzesła, na którym siedziała. Spanikowana
zaczęła próbować rozerwać więzy, jednak sznur był za mocny, a ona zawsze była
słaba, więc po chwili odpuściła. Nie mogła też zbyt wiele zobaczyć przez
materiał, który miała na głowie. Łzy bezwiednie zaczęły spływać po jej
policzkach, a ona przeklinała się za swoją ciekawość.
Po kilku
minutach usłyszała jak do pomieszczenia ktoś wchodzi. Jedne kroki ustały spory
kawałek przed nią, za to drugie zatrzymały się dopiero obok niej.
-Ściągnij
jej ten worek z głowy, Dei – rozpoznała głos siwowłosego. Z paniką stwierdziła,
że jej sytuacja nie wygląda zbyt optymistycznie. Utwierdził ją w tym widok
Hidana z nożem w ręku i wręcz psychopatycznym wyrazem w oczach. Mężczyzna
podszedł do niej spokojnym krokiem i ostrzem noża uniósł jej podbródek.
-Welcome to
hell, baby – wyszeptał z perfidnym uśmiechem na twarzy.
***
-Prezes Uchiha już na pana czeka, paniczu –
sekretarka ukłoniła się przed Itachim i wpuściła go do gabinetu ojca. Brunet
skinął jej głową w podziękowaniu i pewnym krokiem ruszył do wspomnianego
pomieszczenia. Jego ojciec już wiedział o wszystkim i wezwał go by się
wytłumaczył. Itachiemu niezbyt w smak był taki obrót zdarzeń, jednak nie mógł
postawić się Fugaku. Tak został wychowany i tego zawsze się trzymał.
-Witaj ojcze – ukłonił się przed mężczyzną
siedzącym za biurkiem.
-Usiądź – Fugaku wskazał głową fotel naprzeciw
siebie i zaczekał aż syn wykona polecenie. – Materiały, które zdobyliście
zdążyli już przejrzeć nasi technicy i nie znaleźli tam nic ciekawego.
-Rozumiem – Itachi obojętnym spojrzeniem
wpatrywał się w okno za plecami ojca. – Co w takim razie zrobimy?
-Skoro już przyprowadziliście tu córkę
Kizashiego, sprawdzimy, co ona wie o interesach ojca. Ponoć często brała udział
w wymianach i utargach, więc musi znać chociaż część informacji, potrzebnych do
pogrążenia Haruno Company.
-Zaraz – młody Uchiha skierował podejrzliwy
wzrok na ojca. – Jak zamierzasz wyciągnąć z niej te informacje?
-Hidan się tym właśnie zajmuje.
-Hidan? – chłopak zmarszczył brwi. Doskonale
zdawał sobie sprawę z metod, jakimi posługuje się Yuga. – Z całym szacunkiem,
ale Hidan prędzej zabije tą dziewczynę niż coś z niej wyciągnie.
-Dlatego masz go pilnować – Itachi drgnął. –
Masz dopilnować, żeby dziewczyna przeżyła, by w razie czego, załatwić to
szantażem.
-A, co jeśli ucieknie?
-Nic. Zostawimy ją w spokoju na jakiś czas.
Potem załatwimy sprawę, jak trzeba.
-Rozumiem.
-Możesz wracać do siebie.
Itachi wstał, ukłonił się i wyszedł z gabinetu.
Skierował się do windy i wcisnął poziom zero. Miał złe przeczucia, co do
wydarzeń odgrywających się właśnie w podziemiach firmy.
***
-Dalej masz zamiar milczeć, cholerna suko?! –
Hidan cisnął ledwo żywą dziewczyną o ścianę.
Sakura była przerażona ilością własnej krwi na
podłodze. Czuła zawroty głowy i mogłaby przysiąc, że ma złamane, co najmniej
dwa żebra. Z mniejszych lub większych ran ciętych nieustannie sączyła się
czerwona posoka, a brzuch bolał od niezliczonej ilości kopniaków, które
zaserwował jej siwowłosy. Nie wiedziała już, ile czasu spędziła w tym
pomieszczeniu, ale wiedziała, że już długo nie wytrzyma. Czuła, że jeszcze
jedno uderzenie, jedno cięcie i odpłynie.
Hidan nie miał litości. Nie pozwalając jej
odsapnąć zacisnął rękę na szyi dziewczyny i podniósł ją z podłogi.
-Aż tak ci spieszno do grobu? – Sakura z paniką
wpatrywała się w oczy mężczyzny. Widziała, że jest gotowy na wszystko i nie
zawaha się przed niczym, jednak nie miała zamiaru pisnąć choćby słowem. Zdawała
sobie sprawę z tego, że i tak, i tak nie przeżyje, więc równie dobrze mogła
zabrać tajemnice ojca do grobu.
-W takim razie, pomogę – wzmocnił uścisk, a
Sakurze zaczęło brakować powietrza. Zacisnęła oczy, starając się złapać choćby
odrobinę tlenu, jednak z każdą chwilą traciła świadomość.
-Puść ją – rozległ się ostry głos. Siwowłosy
natychmiast wykonał polecenie i dziewczyna upadła na podłogę, łapczywie łapiąc
powietrze i nie wierząc, że to właśnie jej porywacz, uratował ją przed
śmiercią. Tak, bo to właśnie Itachi stał w drzwiach, przypatrując się jej
skatowanej sylwetce.
-Miałeś wyciągnąć z niej informacje, a nie zabić
idioto – ruszył szybkim krokiem w ich stronę, wlepiając rozsierdzone spojrzenie
w mężczyznę. Dopadł do niego i tak, jak wcześniej Hidan, tak teraz Uchiha
zacisnął rękę na szyi Yugi. – Zacznij słuchać poleceń. Jeszcze jeden taki
wyskok, a długi będą twoim najmniejszym problemem.
Puścił przestraszonego mężczyznę i podszedł do
różowo włosej. Bez żadnych pytań wziął ją na ręce i nie tłumacząc niczego
wyniósł z pomieszczenia.
***
Ocknęła się w jakimś ciemnym pomieszczeniu. Nie
czuła żadnego bólu, co kazało jej podejrzewać, iż została nafaszerowana jakimiś
środkami przeciwbólowymi. Mocnymi.
Rozejrzała się po pokoju z zaskoczeniem
stwierdzając, że leży w wygodnym łóżku, a na drugim, takim samym, siedzi nie kto
inny, jak sam Uchiha Itachi i przypatruje jej się w skupieniu. O dziwno nie
czuła strachu, a jedynie swoją chorą ciekawość, która często nawiedzała ją w
najmniej odpowiednich momentach.
-Mniej wygodnej poduszki nie dało się wyszukać?-
palnęła pierwszą myśl, nie zastanawiając się nad konsekwencjami i uparcie
twierdząc, że to jej się tylko śni. Za to mina mężczyzny siedzącego, co
najwyżej dwa metry od niej była bezcenna. Po chwili wwiercania w nią swoich
czarnych oczu, brunet parsknął śmiechem czując, że to nie jedyna niedorzeczna
rzecz, jaką ta krucha, różowo włosa istota ma zamiar mu zafundować w trakcie
pobytu, w tym pokoju.
-Normalny człowiek pyta się gdzie jest i co
zamierzają z nim zrobić, a nie skarży się na wątpliwe wygody – mruknął z
przyklejonym do twarzy uśmiechem.
-Więc sprawę moich zaburzeń psychicznych mamy
już za sobą – brnęła dalej, gdy zauważyła, że przypodobała się bezczelnością
swojemu porywaczowi. – A skoro tak, to pozwól, że przez chwilę zachowam się jak
normalny człowiek i jednak spytam gdzie jestem.
-W pokoju – mruknął, z satysfakcją obserwując
jak mruży oczy w irytacji. – Śmiem twierdzić, że całkiem przystępnie
wyglądającym.
-A konkretniej – wycedziła przez zaciśnięte
zęby. Z jakiegoś powodu nie czuła strachu. Ba! Czuła się przy nim swobodnie i
to ją niepokoiło.
-W budynku – Itachi nie wiedział czemu, ale miał
ochotę się z nią droczyć, by zobaczyć, jak ta delikatna na pozór dziewczyna
przemienia się w szatana z roziskrzonymi z gniewu oczami.
-Dokładniej? – warknęła wwiercając w niego swe
szmaragdowe oczy.
-Domu – podniósł się i wygrzebał z obleganego
łóżka puchatą poduszkę. – Dokładniej w moim domu.
-Że jak? – zszokowana obserwowała jego ruchy.
-A no tak – pochylił się na nią i delikatnie,
bez jakiegokolwiek wysiłku, unosząc jej ciało wsunął drugą poduszkę na miejsce.
– I radzę ci uważać, na to co robisz, bo to jest akurat ta najlepsza z
możliwych opcji – przybliżył usta do jej ucha i ostrym szeptem przestrzegł ją.
– Bądź grzeczna, inaczej niezależnie ode mnie trafisz ponownie w łapska tego
psychopaty.
Sakura zszokowana tak nagłą zmianą humoru u
rozmówcy, wpatrzyła się z przerażeniem w surową twarz Itachiego. Nie była na
niej już śladu z poprzedniego rozbawienia, a oczy zionęły chłodem i
obojętnością, co w tak pięknej twarzy, wydało jej się być kompletnym absurdem.
Jednak właśnie to spojrzenie powstrzymało ją od zadania kolejnych pytań.
-Nie martw się – odwrócił się i ruszył w
stronę drzwi. – Zasady tutejszej egzystencji poznasz w swoim czasie.
Haruno, kompletnie skołowana, zdołała jeszcze
zarejestrować szczęk klucza w zamku, zanim absurd tej sytuacji w pełni odebrał
jej zdolność logicznego myślenia. Postanowiła jednak pohamować swoją
szpiegowską obsesję, zastosować się do wskazówki i poczekać na warunki.
***
Dopiero po długim czasie zaczęła dotkliwie
odczuwać skutki konfrontacji z Hidanem, co utwierdziło ją w przekonaniu, że
Itachi musiał podać jej jakieś proszki. Właśnie promieniujący z całego ciała
ból, wyrwał ją z krainy Morfeusza, na nowo wprowadzając w mękę.
Kiedy otworzyła oczy, ze zdziwieniem
stwierdziła, że jej porywacz po raz kolejny siedzi na łóżku i przypatruje się
jej napastliwie.
-Tak, jak myślałem – mruknął do siebie. Poniósł
się z łóżka i z szuflady szafki nocnej wyjął małą, szklaną fiolkę. Wyciągnął
dwie tabletki, wrzucił buteleczkę z powrotem do szufladki i podszedł do Sakury.
– Weź to.
-Co to? – Haruno podejrzanie przyjrzała się
otrzymanym tabletkom.
-Pomoże uśmierzyć ból – Itachi wywrócił oczami i
podstawił dziewczynie pod nos szklankę z wodą.
-Tyle to i ja wiem – warknęła. – Pytam, co to
jest?
-A musisz to wiedzieć? – Uchiha westchnął z
rezygnacją.
-Czy to pytanie było konieczne? – mruknęła,
unosząc się nieznacznie i zaraz po tym zaklęła pod nosem, zaciskając ręce na
brzuchu.
-A to było? – mruknął przysiadając na skraju jej
łóżka. – Jeśli tego nie weźmiesz, lekkie kłucia przerodzą się w promieniujący
24 na dobę ból. Chcesz tu leżeć i zdychać, czy jednak wrócić do zdrowia? – gdy
Sakura nie odpowiadała dłuższy czas, Itachiemu przyszedł do głowy inny
argument, tym razem skuteczny. – Ewentualnie zostaje opcja powrotu do tego
psychopaty z dołu firmy i dokończenia przez niego roboty.
Dziewczyna wlepiła w niego oczy, natychmiast
łyknęła tabletki i wyrwała brunetowi szklankę z wodą, z ręki
-No i o to mi chodziło – czarnooki wyszczerzył się do Haruno, czym zbił ją z pantałyku. – A teraz przejdźmy do zasad twojej egzystencji w moim domu. Po pierwsze: masz nie rozwalać zamka, nie wymykać się przez okno i nie myszkować po szafach. Nie znajdziesz tutaj nic przydatnego. Po drugie: nie rób scen i nie wykręcaj żadnych numerów. Nie mam zamiaru robić ci krzywdy. Przynajmniej, póki będziesz się mnie słuchać, włos ci z głowy nie spadnie. Po trzecie: każdy podejrzany ruch, każda próba nawiązania kontaktu z kimkolwiek bez mojego nadzoru, kończy się twoim powrotem do pana „A może zadźgam nożem, a jak to nie pomoże to belka i lina, w ostateczności wór, kamień i morze.” I uwierz, że ten psychopata zrobi każdą z tych rzeczy, bez mrugnięcia okiem. I po czwarte: jeśli każe ci coś łyknąć to nie dlatego, że chcę cię odurzyć i zgwałcić, tylko doprowadzić do stanu używalności. Ewentualnie po tym mogę pomyśleć o gwałcie – mruknął na koniec z podstępnym uśmieszkiem.
-Co takiego?! – Sakura wytrzeszczyła oczy i spróbowała nieznacznie odsunąć się od bruneta.
-Oj żartowałem. Nie pękaj różowa – wyszczerzył się do niej i dźwignął na nogi. – Niedługo przyniosę ci coś do jedzenia. Nie martw się, nie będzie zatrute. Jeszcze możesz mi się do czegoś przydać – mrugnął do niej okiem i wyszedł z pokoju.
***
Sakura nie była już pewna, ile dni spędziła w domu Uchihy, przykuta do łóżka, dzień w dzień znosząc jego dwuznaczne żarty i dziwne zmiany nastroju. Jednocześnie zauważała w brunecie coraz więcej dobrego. Poczucie humoru, delikatność, z jaką zmieniał jej opatrunki, troska o jej samopoczucie. Dzięki niemu nie czuła się, jak więzień, a jak dobry przyjaciel. Coraz częściej łapała się na wyczekiwaniu jego odwiedzin, za każdym razem coraz bardziej tęskniła za rozmową z nim, jego głębokim, spokojnym głosem, cudownym uśmiechem, delikatnymi dłońmi, które z taką starannością przemywały rany, zmieniały opatrunki.
Zauważyła również, iż chwilami odpływał, uciekając myślami do swojego świata. Widziała wtedy ból w jego oczach, niewidoczne rany, które już nigdy się nie zagoją. Zresztą skrawki ciała, które udało jej się dostrzec, były pokryte wieloma bliznami, jakby po oparzeniach czy cięciach.
Zdawała sobie sprawę, że to właśnie przez niego znalazła się w tej sytuacji, że to on uwięził ją w tej klatce. Mimo to, stopniowo z upływem czasy ta świadomość zanikała i coraz bardziej wysuwało się na przód przeświadczenie, że Itachi jest skrzywdzonym przez los człowiekiem, który potrzebuje miłości, by wyjść na prostą.
Kiedy uświadomiła sobie, że za każdym razem próbuje go usprawiedliwiać, zrozumiała, że coś jest nie tak. Czuła się już o wiele lepiej, co świadczyło, że musiała tam spędzić kilka tygodni. Zdawała sobie sprawę, że jeśli dalej tak pójdzie, zdradzi ojca i ulegnie Itachiemu. Podjęła ryzykowną decyzję i miała zamiar doprowadzić ją do skutku.
Ohayo!
W waszych łapkach wylądowała dzisiaj pierwsza część wygranej miniaturki. Będzie ona posiadać jeszcze jedną i tylko jedną część, gdyż wszystko już mam tu od deski do deski zaplanowane.
Na początku miałam zamiar przedstawić wam proces powstawania fabuły (a trochę się działo), ale w ostateczności pozwoliłam sobie uratować wasze główki od tej hmmm psychozy? Tak to chyba dobre słowo.
Chcę również, zaznaczyć, że znaczny udział miała tu Yumiko, więc należą jej się duże podziękowania :)
Na blogu zaszło małe przemeblowanie w związku, z którym, by zobaczyć stan rozdziałów musicie odwiedzić zakładkę Rozdziały, by włączyć już udostępniony rozdział, musicie wejść w zakładkę Historie Tworzone Przez Noc i tam wybrać opowiadanie, które was interesuje.
Zakładki: Miniaturki, Spam i Zamówienie pozostały bez zmian.
Pojawiły się za to dwie inne zakładki - Zaczytuję się w / Odwiedzam oraz Autorka. Cóż, jeśli chcecie wiedzieć co polecam, zapraszam do tej pierwszej, za to ta druga... Tam zapraszam wszystkich, którzy chcą dowiedzieć się czego o prawdziwej mnie. I spokojnie nie powypisywałam tam bzdur - wszystko zostało sprawdzone i zaakceptowane przez Yumiko Sasaki. Tak więc ten tego, miłej lektury (trochę się rozpisałam - wybaczcie).
Mam nadzieję, ze dzisiejsza notka przypadła do gustu, pozdrawiam ciepło i do następnego ;D
P.S.Mam dla was jeszcze małą zagadkę ;D W myśl, jakiego stanu/zaburzenia psychicznego powstaje ta miniaturka?
Zaciekawiło mnie to opowiadanie i czekam na ciąg dalszy. Jeśli się nie mylę to chodzi o syndrom sztokholmski.
OdpowiedzUsuńBingo :D Dokładnie o to chodziło.
UsuńDziękuje za komentarz :)
Boshhhhh to poprostu cudo (*^ω^*) chyba musimy częściej robić burzę mózgów połączoną z naszą psychozą XD Aż się boję co wyniknie z tego następnym razem, gdyż socjopata i psychopata to pokręcone połączenie ●ω● Moją opinię na temat ogólnej fabuły i bohaterów już znasz, więc nie będę jej powtarzać ;)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia i życzę weny (na resztę opowiadań się przyda) ;) oraz duuuużo czasu na publikowanie rozdziałów.
Ps. Kolejny wybuch psychozy przewiduję już niedługo ^^
Hahaw sumie to nie pogardzę wspólną miniaturką ;)
UsuńDziękuję ślicznie i czekam na ten wybuch ;)
Tytuł mi się nie podobał, to też ciężej było mi się zabrać za to opowiadanie. To jednak był błąd. Jest fajne i ciekawe. Cieszę się, że nie planujesz się rozpisywać, bo jestem bardzo ciekawa co dalej i jak się skończy. Obsada fajna. Itachi cudowny, choć gra tu złą postać. Sakura bezczelna, czyli taka jaka być powinna. Czekam na drugi rozdział.
OdpowiedzUsuńWeny i chęci do pisania :-)
Ann!!! OoO
UsuńBoże, jak Cię długo nigdzie nie było. Fajnie, że wróciłaś i fajnie, że mimo wszystko przeczytałaś :)
Miło, że się podoba, tym bardziej, że fabuła była zrobiona na szybko :D
Wena się przyda, bo ostatnio więcej jej na drugiego bloga. Dzięki za kometarz ;D
To fakt, że rzadko się pojawiam :) Chyba ciągle jeszcze się łudzę, że to się poprawi, ale może to być jedynie moja nadzieja. Mimo tego czasem zasiadam i nadrabiam zaległości. Nawet trochę klikam, ale aż wstyd się przyznać jak trochę.
UsuńZ drugimi blogami tak to jest. Zaczynając coś nowego, masz więcej motywacji i chęci do tworzenia, a stare historie schodzą nieco w kąt. Straszne, prawdziwe i przykre. Mam nadzieję, że nie zapomnisz o tych opowiadaniach i ich nie porzucisz, bo ja chcę przeczytać zakończenia każdego z rozpoczętych :)
Pozdrawiam z kubkiem ciepłej herbatki :)
Spokojnie, spokojnie :)
UsuńJestem osobą upartą i jak coś zaczynam, to kończę więc przeczytasz :)
Trzymam kciuki, żeby było lepiej i za przypływ weny :D
Pozdrawiam z kostką czekolady (ach te mikołajki ;D)