Music

niedziela, 5 sierpnia 2018

Przeszłości nie da się wymazać cz.6

Obudziłam się we własnym łóżku, w objęciach Uchihy, więc była duża szansa na to, że nie zwariowałam, a ubiegła noc nie była tylko halucynacjami schizofreniczki. Nadal nie mogłam uwierzyć, że wczorajszy wieczór był realny, że słowa Sasuke były realne. Przekręciłam się najostrożniej jak umiałam, czując przemożną chęć przyjrzenia się brunetowi. Uchiha chrapał w najlepsze z jedną ręką przerzuconą przez moją talię i drugą,
zgiętą pod głową. Czarne, rozsypane w nieładzie włosy, zakryły jego twarz, lekko
podrygując w takt oddechu. Wydawał się być taki spokojny, taki niewinny i bezbronny. W tamtej chwili zdawał się być zupełnym przeciwieństwem człowieka, którego widziałam przez większość naszego wspólnego życia w organizacji. Sama nie wiedząc dlaczego, odgarnęłam ostrożnie zbłąkane kosmyki.
W końcu wygramoliłam się z łóżka, przy okazji nie budząc chłopaka, co uznałam za cud i ruszyłam do łazienki się ogarnąć. Na moment do głowy uderzyła mi świadomość o piątkowym festiwalu i próbie dostarczenia dokumentów komisarzowi Hatake. Z tego, co było mi wiadome, był on ojcem Kakashiego, co zaczynało zakrawać o jakiś kiepski żart.
Zignorowałam jednak wszystkie myśli dotyczące tego dnia i po szybkim prysznicu zeszłam do kuchni. Wstawiłam wodę i wyciągnęłam dwa kubki, po czym odwróciłam się w stronę okna.
Kiedy zobaczyłam piękną, słoneczną pogodę, poczułam się jak w jakimś tanim romansidle, ale byłam zbyt szczęśliwa, żeby zirytował mnie ten banał. Oparłam dłonie o parapet i z przyjemnością patrzyłam na krzątających się po ulicy sąsiadów, kiedy usłyszałam, że na górze otwierają się drzwi. Spięłam się na dźwięk powolnych, niemal bezgłośnych kroków Sasuke. Lata działania w organizacji wyczuliły mnie na punkcie takich odgłosów, a jego nauczyły je korygować niemal w zupełności. Mimo tego, nie dałam po sobie poznać, że zdaję sobie sprawę z jego obecności. Ba, nie drgnęłam nawet o milimetr, kiedy zatrzymał się tuż za mną i otoczył mnie ramionami, dłonie układając obok moich.
— Dzień dobry — powiedział zachrypniętym głosem, przyciągając mnie to siebie i obejmując w tali.
— Dzień dobry — mruknęłam, wtulając się w niego bardziej. — Dobrze się spało?
— Jak nigdy. — Położył brodę na moim ramieniu, również zapatrując się w widok za oknem.
Jednak tę niemal idealną chwilę zakłócił gwizd czajnika, więc z westchnieniem rezygnacji wyplątałam się z jego objęć i zalałam kawę, by zaraz podać mu jeden z kubków. Skinął głową w podziękowaniu, po czym ponownie zapatrzył się w niebo. Przez kolejne pięć minut przyglądałam mu się w ciszy, popijając przy tym kawę. Jedna sprawa już od dłuższego czasu nie dawała mi spokoju, więc w końcu się przemogłam i zaczęłam rozmowę.
— Jak myślisz? — mruknąłem zachrypniętym głosem. Sasuke odwrócił się powoli w moją stronę i oparł plecami o ścianę koło okna. — Damy radę dojechać do Kioto? Mam wrażenie... — Pokiwałam głową i rezygnując z dalszej wypowiedzi, spuściłam wzrok na swoje bose stopy. W końcu moje złe przeczucia to tylko przeczucia, nic więcej. Jednak chwilę po tym, cichy huk zmusił mnie do podniesienia oczu. Uchiha odstawił kubek na blat obok i podszedł do mnie, wyrywając mi z rąk mój i zamknął w swoich silnych ramionach. Oparł brodę na mojej głowie, mocniej przyciskając do siebie. Nie protestowałam, tylko bardziej się w niego wtuliłam.
— Wszystko będzie dobrze, Sakura — wyszeptał, jednak usłyszałam w jego głosie zawahanie. Chciałam zaprzeczyć, ale Sasuke jakby to wyczuł i odsunął się od mnie kawałek, łapiąc w palce mój podbródek. — Nie bój się. Nic nie może pójść źle.
Popatrzyłam niepewnie w jego oczy, jednak po chwili odpuściłam i skinęłam ostrożnie głową. Nie chciałam ciągnąć tego tematu, zresztą nie tylko ja. Wtuliłam się na powrót w jego tors i przymknęłam powieki, próbując odgonić niechciane myśli. Jeszcze choćby na ten jeden krótki moment.

***

Nim się zorientowałam, tydzień minął jak z bicza strzelił. Codzienne próby w towarzystwie Shimury doprowadzały mnie na skraj wytrzymałości psychicznej. Nie potrafiłam powstrzymać się od monitorowania każdego jego ruchu, rozkładania na czynniki pierwsze każdej wypowiedzi, rejestrowania każdego dźwięku przychodzącej wiadomości. Miałam chore wyobrażenie, że w środku jednej z prób wyciągnie z tego swojego śmiesznie małego plecaczka Colta i odstrzeli całą naszą trójkę.
Sasuke raz po raz posyłał mi na przemian uspokajające i ostrzegawcze spojrzenia, jakby nie mógł się zdecydować, czy mnie zrugać czy wesprzeć. Sama nie wiedziałam co było lepsze. Zresztą sytuacji nie poprawiała wcale nasza chwilowa separacja. W obawie przed jakimikolwiek zapisami z kamer spotykaliśmy się jedynie w szkole i na próbach, z czego to pierwsze ograniczało się do siedzenia w jednej ławce. W dodatku próby pod czujnym okiem Saia wcale nie stwarzały warunków do szczerej rozmowy.
Mogłam jedynie liczyć na to, że wskazówki Uzumakiego wystarczą nam na ten wieczór. Nie, nie, poprawka. Musiały nam wystarczyć.

*

Na godzinę przed samym balem cała nasza czwórka siedziała na sali, dostrajając instrumenty. Nie mogłam się doczekać godziny osiemnastej czterdzieści, o której to kończył się nasz koncert. Do rozpoczęcia imprezy siedziałam jak na szpilkach, nie mówiąc już jaki stres mnie złapał, gdy zauważyłam uważne spojrzenia Shimury posyłane raz mnie, raz Sasuke.
Gdy udało nam się wszystko zagrać, dostaliśmy owacje na stojąco, co było idealnym momentem do rozpoczęcia akcji. Zeszłam ze sceny i ruszyłam w stronę korytarza, gdy Uzumaki zaczął wybijać na perkusji rytm We Will Rock You, co musiało być sygnałem, bo w jednym momencie zostałam pochłonięta przez tłum piłkarzy z drużyny blondyna. Zasłonili mnie stając na wprost pola widzenia Saia. Gdzieś zza kulis rozbrzmiał przeciągły dźwięk alarmu przeciwpożarowego, co skutecznie odwróciło uwagę bruneta. Ostatnie co zobaczyłam zanim wymknęłam się z sali, był Uchiha niepostrzeżenie schodzący ze sceny. Wykorzystał ten sam mur ciał, który wcześniej przysłonił mnie i udał się w przeciwną stronę. Pierwszy etap wykonany. Teraz jedynie założyć perukę i przedrzeć się przez tłum na drugą stronę.

***

Kiedy Sakura wyszła do łazienki zaczęło się zamieszanie. Gdy tylko Shimura odwrócił się w stronę kulis, zbiegłem ze sceny i chowając głowę za facetami ze szkolnej drużyny przemknąłem do wyjścia. Wybiegłem przez boczne drzwi i rzuciłem się w głąb korytarza, już słysząc uspokajający uczniów głos Naruto. Mięliśmy dosłownie kilka minut żeby się stąd zwinąć.
W momencie, w którym znalazłem się w docelowym korytarzu mój telefon zawibrował. Wyciągnąłem go, nerwowo rozglądając się po otoczeniu. Zostało nam naprawdę mało czasu.

12.10.2015 18:47
Nadawca: Młotek
Treść: Sai do was idzie.

Gdzie do cholery była Sakura?

***

W myślach przeklinałam się, wynajdując coraz to gorsze wiązanki. Na jaką cholerę założyłam te pieprzone szpilki? Mogłam chociaż spakować do torebki jakieś baleriny. Wtedy przynajmniej nie groziłoby mi przyrżniecie twarzą w kolejne futryny, mijane o niebezpieczne milimetry. Ledwo utrzymałam równowagę, gdy wystrzeliłam na ostatnią prostą. Zamachałam rękami jak jakiś nieopierzony kurczak, ledwo ratując się przed upadkiem na twarz, by w następnej chwili stanąć w bezruchu na widok męskiej sylwetki.
Nie wierzyłam własnym oczom. Sasuke Uchiha stał koło wejścia z niecierpliwością poganiając mnie ruchem dłoni. Czekał na mnie. To było coś nowego i tak niezwykłego, że aż zaniemówiłam. Byłam przekonana, że już dawno siedzi na motorze i przeklina mnie od najgorszych.
— Sakura. — Do rzeczywistości przywróciło mnie ostrzegawcze syknięcie. Potrząsnęłam głową i szybkim krokiem ruszyłam w jego stronę. — Pospiesz się. Sai już nas szuka.
— No przecież idę — warknęłam, mimo to bardziej przyspieszając. — Sam sobie pobiegaj w dwunastocentymetrowych szpilkach to wtedy pogadamy.
Uchiha jedynie przewrócił oczami i już grzecznie poczekał aż znajdę się koło niego. Wtedy złapał za moją rękę i pociągnął przez drzwi, skąd ruszyliśmy korytarzem prosto do wyjścia na tyłach budynku. Po drodze minęliśmy jakiegoś spitego sportowca, rozmawiającego nieco za głośno ze śmietnikiem i nieznajomą mi parkę, obściskującą się w wnęce pomiędzy szafkami. Zazdrościłam im.
Po chwili już byliśmy przy drzwiach, które na nasze szczęście były otwarte. Nie musieliśmy tracić czasu na rozbrojenie zamka, ani robić hałasu.
— Zdejmij wreszcie tę kretyńską perukę — prychnął Sasuke, zaraz po tym jak znaleźliśmy się na parkingu za szkołą.
— A co? Stęskniłeś się za moim oczojebnym różem? — burknęłam, ale wykonałam polecenie i wsiadłam na motor, czekający kilka metrów od wyjścia.
— Może — rzucił zdawkowo, wywołując na mojej twarzy głupawy uśmiech i odpalił tę piekielną maszynę. Pozostało nam jedynie dojechać do domu i dać znać Uzumakiemu.
Bułka z masłem.

***

Nie spałem za dużo tej nocy. Chciałem nacieszyć się Sakurą, mimo że następnego dnia mieliśmy ważne zadanie do wykonania. Miałem jednak cholerne przeczucie, że coś jest nie tak, że tylko nam się wydaje, że przechytrzyliśmy Madare. Przez nadmiar myśli nie mogłem już później zasnąć, więc zostawiłem śpiącą Haruno w sypialni i wyszedłem na balkon, spalić papierosa. Przeniknęło mnie chłodne powietrze w jednej chwili wywołując gęsią skórkę na odsłoniętym torsie, jednak dawało to potrzebne orzeźwienie.
Dzielnica, w której mieszkała różowowłosa pozostawała pogrążona w ciemnościach. Nawet lampy się nie świeciły ze względu na awarię sieci. Podszedłem do barierki i oparłem się o nią spoglądając na kolorowe światła oddalonego centrum. Jakiś złośliwy głos z tyłu mojej głowy powtarzał do upadłego, że się nam nie uda, ale starałem się go ignorować przez cały ten tydzień. Wystarczyło, że Wiśnia odchodziła od zmysłów. Ja musiałem być tym silniejszym i doprowadzić to zadanie do końca.

***

— Gotowa? — spytał pewnym głosem, przyglądając mi się z powagą w oczach. — Jeszcze możemy z tego zrezygnować.
— Nie po to nazywają mnie Wiosenną Wiśnią, żebym teraz miała uciekać z podkulonym ogonem — rzuciłam ze śmiechem, jednak w środku cała drżałam ze zdenerwowania. Sasuke musiał to zauważyć, bo odłożył torbę na podłogę i podszedł do mnie, by zamknąć mnie w niedźwiedzim uścisku.
— Wyjdziemy teraz z domu, wsiądziemy na motor, a o osiemnastej usiądziemy przed inspektorem Hatake w jego gabinecie na komisariacie — wyrecytował pewnym głosem, jednak ja nadal nie byłam w stanie mu uwierzyć. — Nie ma innej opcji.
W odpowiedzi jedynie wtuliłam się w niego bardziej, mocno zaciągając się jego zapachem, po czym odsunęłam się i skinęłam głową.
A potem wszystko poszło nie tak.

*

Jechaliśmy już dobre dwie godziny, gdy znaleźliśmy się na starym moście prowadzącym do rzadko uczęszczanej obwodnicy.
Z każdym kolejnym kilometrem, strach zaczynał coraz bardziej mnie paraliżować. Naruto nie odpowiedział na wysłanego mu sms’a, do Nary nie odważyliśmy się zadzwonić, a Madara nie dał Sasuke znaku życia od kiedy minęła godzina zero. Dlatego też podświadomie byłam przygotowana na gwałtowne hamowanie, które Uchiha musiał zainicjować na środku mostu.
Przy zjeździe, na samym środku ulicy stała ciemna sylwetka, którą Sasuke musiał rozpoznać, bo natychmiast zabronił mi się wychylać zza swoich pleców. Moje palce automatycznie zawędrowały do broni, skrytej za paskiem spodni. Wyciągnęłam ją i odbezpieczyłam, jednak nie odważyłam się wyściubić choćby nosa zza pleców bruneta.
— Długo ci to zajęło, Uchiha. — Zmroziło mnie. Doskonale znałam ten głos. — Od dwóch godzin powinieneś się pakować, bo zrobionej robocie, a tu proszę. Ofiara chowa się za plecami swego oprawcy.
Wychyliłam się zza chłopaka, co ten skwitował rozdrażnionym prychnięciem, a mężczyzna naprzeciw wprost przeciwnie. Rozciągnął usta w upiornym uśmiechu i ruszył w naszą stronę, nic nie robiąc sobie z pistoletu, który trzymałam w ręce.
— Odpuść, póki możesz, Zetsu — warknął brunet i zszedł z motoru, wyciągając broń zza paska. Jednocześnie nadal starał się zasłonić mnie swoim ciałem. To mi się nie podobało. Dowodziło jedynie temu, że Sasuke był spięty. Zbyt spięty, by spokojnie patrzeć na to przedstawienie.
— Zabawne, Uchiha. — Mężczyzna stanął kilka metrów od bruneta i wymierzył broń w jego głowę. — To powinna być moja kwestia.
I nagle powietrze przeszył dobrze znany mi huk. Krzyknęłam przerażona, wiedząc, że to nie broń Uchihy wypaliła, ale po chwili poczułam przeszywający ból w klatce piersiowej. Ostatnim co zarejestrował mój mózg był paniczny strach malujący się na twarzy odwróconego do mnie Sasuke.
Potem była już tylko czerń.

***

Patrzyłem na tę scenę z obojętną miną, z łatwością powstrzymując się przed interwencją. Obiecałem Haruno, że nie zrobię nic, dopóki żadne z nich nie będzie w stanie dostarczyć tych dokumentów. Dlatego też nie czułem się zobowiązany do pomocy i ryzykowania życia w tym, z góry skazanym na porażkę dramacie. W ten sposób skończyłem oglądając żałosny koniec Wiosennej Wiśni, postrachu japońskiego półświatka, by zaraz obejrzeć jeszcze żałośniejszy koniec wielkiego Sasuke Uchihy.
Zaśmiałem się gorzko, gdy do chłopaka dotarło, gdzie zawędrowała kula Zetsu, co skutkowało jego natychmiastowym odwróceniem się w stronę padającej na asfalt Sakury, której serce w tej chwili przestawało bić. Na jej szczęście, bo nieostrożność Uchihy równała się jego śmierci. Pokiwałem z politowaniem, gdy kula przeszła na wylot jego czaszki, rozbryzgując dookoła krew. Przynajmniej nie musiała na to patrzeć.
Miąłem wrażenie, że właśnie tragicznie zakończyła się seria filmów akcji, w której dwa pierwsze były dobre, trzecia trąciła nudą przez rozdzielenie bohaterów i skupienie się na samej akcji, a czwarta była po prostu mdłą telenowelą przedstawiającą nudne życie nastolatki, w skutek czego piąta skończyła się typową śmiercią bohaterów próbującą ratować chociaż to marne zakończenie.
Jednak nie oszukujmy się. Z perspektywy czasu ich życie było strasznie naciąganą historią, która w rzeczywistym świecie nie miała prawa bytu.
Gdy Zetsu zniknął z mojego pola widzenia, podniosłem się z ociąganiem ze skały i łapiąc w ręce swój miecz, ruszyłem w stronę powrotom do miasta. Myśląc o tym, że i tak od dawna współpracowałem z inspektorem Hatake, stwierdziłem, że tak w sumie to oni wcale nie musieli ginąć. Wystarczyło dać im znać i wcześniej sprzątnąć Madare.
Tyle, że co by się wtedy stało z naszą tragiczną parką? Cóż, pewnie ich historia ciągnąłby się jak Szybcy i Wściekli. Niemal w nieskończoność.
— Ależ z ciebie skończony skurwysyn, Kisame — mruknąłem do siebie i zaśmiałem się ironicznie.
Przynajmniej dostałem ciekawe zakończenie tej historii.

Ohayo!
Jej, no długo mnie tu nie było, to trzeba przyznać. Od marca minęło prawie ładne pół roku, a ja siedziałam jak mysz pod miotłą.
Ale dlaczego? Już tłumaczę...
Trochę się w życiu działo, potem pracowałam z Yumi nad War, na którym rozdział pojawił się po ładnych kilku miesiącach nieobecności. Dalej były egzaminy, zakończenie roku i w końcu praca. 
Ale teraz jestem już w domu, przeglądam powoli wszystkie zakurzone foldery i powiem Wam, że zaczynam działać. Przykładem niech będzie ta, ostatnia już, część miniaturki, która mogła już dawno zniknąć z Waszej pamięci. Mimo, że i u mnie nie trzymała się najlepiej, postanowiłam ją skończyć. Głównie dlatego, że sama nienawidzę niedokończonych opowieści, ale też dlatego, że jeśli już coś zaczynam to to kończę, choćby i po niebotycznie długiej przerwie.
Nie wiem co pojawi się tutaj kolejne. Może być to niespodziewany one-shot, ale może to też być ostatnia część Pozorów, o których większość z was pewnie też już zapomniała.
No cóż... Zobaczymy co nam ten miesiąc przyniesie ;)
Pozdrawiam kochani, szczególnie tych wytrwałych, którzy są ze mną już ładny kawał czasu i wciąż wracają <3
Do następnego ;D 

4 komentarze:

  1. to jakiś żart? Zabrakło Ci na końcu Twojej wypowiedzi napisu "prima aprilis" :)) Jakoś nie mogę się pogodzić z takim końcem historii. Nie pasi mi na maksa. Wiem, że nie każda historia kończy się dobrze. Często są takie, które łamią serca czytelnikom, a autora ma się ochotę ... sama wiesz co. Twoje zakończenie jest zaskakujące, ale jest w nim coś, co powoduje, że ciężko mi w niego uwierzyć. Może to dlatego, że ta historia dawno się nie pojawiła, czytając ten rozdział, zaczynałam sobie przypominać o co w nim biegało i gdy jeszcze nie wystarczająco wgryzłam się w temat, to wszystko się skończyło. Czuję niedosyt i lekkie rozczarowanie. Strasznie skrajne doznania, które powodują, że i ja jestem wewnętrznie rozdarta. Kocham i nienawidzę jednocześnie ;P
    Mimo wszystko gratuluję zakończenia kolejnego opowiadania. Obyś poszła teraz jak rakieta z innymi. Ja czekam i nie mam nawet żadnych wymagań. Tak się stęskniłam za Twoimi postami, że pisz na co Cię najdzie, a ja i tak przeczytam :D Weny i chęci :) oraz mobilizacji i czasu, choć w pierwszej kolejności korzystaj ze słońca. Witamina D się przydaje :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałam tom historię zakończyć w ten sposób, bo mam jakieś wrażenie, że ostatnio wszystko co piszę kończy się cukierkowo. Sama mam wrażenie, że zakończenie średnio gra z resztą, ale chyba na tę historię wypaliłam się przy poprzedniej części :/
      Cóż, co do następnych, to chyba jednak pojawi się króciutki one-shot, a potem to już cholera wie. Pozory, któraś z głównych, albo kolejne opowiadanie własne. Sama nie wiem ;)
      Oj korzystam, korzystam. Szkoda tylko, że czas spędzony na zewnątrz nie przekłada się na odcień mojej skóry :D
      Dzięki za komentarz i pozdrowionka ^^

      Usuń
  2. Szczerze i niewzruszenie z zakończenia się zaśmiałam!
    Ogólnie zdziwiłam się, że pojawiła się kontynuacja tej historii, ba zakończenie. łyknęłam od razu, bo byłam ciekawa no i rozkoszny początek mi się spodobał. Milusio było, fajnie, propsuję. Ale no końcówka, beka. Ale mogłam się spodziewać XD Często spotykałam się z takim zabiegiem u autorek, dla których SasuSaku nie jest takim OTP (o ile się nie mylę chyba bardziej od nich lubisz np. ST i NH :3 ) a że historia była krótka, zakończenie wydało się całkiem rozsądne. Całość zgrabnie zamknięta!
    I cacy!

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano nie mylisz się. SasuSaku nigdy nie było i nigdy chyba nie będzie. Pewnie dlatego nie miałam co do tego zbytnich skrupułów. Cóż, szczerze powiedziawszy nie wiem jakiej reakcji spodziewałam się na zakończenie. Możliwe, że nie spodziewałam się żadnej XD Dlatego fajnie, że trochę radości wniosło :D
      Podziękował ślicznie za słowa i komentarz.
      Pozdrawiam :)

      Usuń

Layout by Netka Sidereum Graphics