Music

poniedziałek, 21 stycznia 2019

Nothing Like Us Chapter I


Jimin wdrapał się na trzecie piętro dobrze znanego mu budynku i stanął przed mieszkaniem numer dwanaście. Zapukał raczej z przyzwyczajenia niż obowiązku i nacisnął klamkę, jednak zamek nie ustąpił. Odetchnął głęboko, ciesząc się, że przyjaciel był w stanie chociaż zamknąć drzwi na klucz. Zaczął grzebać w kieszeniach w poszukiwaniu tego zapasowego, który po chwili wylądował w zamku. Uchylił drewniane skrzydło, zaraz jednak na powrót je zatrzaskując, by w ten sposób uratować się przed kwaśnym odorem alkoholu, który zionął mu prosto w twarz. Zaklął pod nosem i kolejny raz głęboko odetchnął. Przez chwilę rozważał ucieczkę, ale spojrzał żałosnym wzrokiem na trzymaną w ręce reklamówkę i uniósł wzrok na sufit modląc się do poszarzałej betonowej krzywizny o cierpliwość. Zanim odważył się ponownie nacisnąć klamkę, zasłonił usta i nos grubym materiałem swojej bluzy.

Wszedł do środka, z premedytacją trzaskając za sobą drzwiami. Nie bardzo przejmował się w tamtej chwili tym, czy właściciel lokum życzy sobie jakichkolwiek hałasów. To wszystko zaszło za daleko, żeby Park nadal traktował go taryfą ulgową. Ruszył ciemnym korytarzem do salonu, gdzie natychmiast rzucił się do otwierania na oścież okien i drzwi balkonowych. Kiedy nie zarejestrował w żadnym z kątów pomieszczenia obecności Tae, skierował się do kuchni, gdzie okna potraktował w ten sam sposób, odstawiając przy okazji zakupy na blat. Kiedy udało mu się jeszcze uporać z malutkim okienkiem w łazience, ruszył w kierunku sypialni chłopaka, starając się nie potknąć o liczne butelki walające się po całym mieszkaniu.
Taehyung leżał na łóżku z rozrzuconymi we wszystkie strony kończynami, w dodatku w ciuchach, które według Parka nadawały się już tylko do utylizacji i smacznie sobie przy tym chrapał. Sam szatyn też zresztą wyglądał jakby przeżuła go śmieciarka tylko po to, żeby zaraz wypluć prosto do ścieków. Chłopak pokiwał z politowaniem głową i gwałtownym ruchem odsłonił zasłony, by zaraz i tutaj wpuścić zbawienne powietrze. Czując na twarzy zimny powiew wiatru z ulgą puścił kurczowo ściskany materiał i przeczesał palcami szare kosmyki.
Skoro miał jakimś cudem przywrócić przyjaciela do życia, musiał go najpierw obudzić. W tamtej chwili miał już serdecznie dosyć cackania się z załamanym Kimem. Od śmierci jego dziewczyny minął już dobry miesiąc, a V wpadał w coraz gorsze towarzystwo snując się nocami po ulicach Seulu. Park nawet nie chciał wiedzieć co by było, gdyby Joonie na czas nie załatwił mu dłuższego zwolnienia w pracy.
— No już ty cholerna kupo gówna — warknął, chwytając w dłonie kołdrę, na której leżał Kim. Nie dbając o delikatność szarpnął materiałem tak, że ten zsunął się z łóżka włącznie z drzemiącym nań chłopakiem.
Tae zwalił się na panele jak worek ziemniaków, a niespodziewany huk, który sam spowodował i ostry ból głowy, powstały na skutek uderzenia w szafkę nocną, zdołały go nieco ocucić. Podniósł ciężką głowę, próbując zrozumieć co się właściwie stało. Gdy zobaczył przed sobą Parka, w dodatku wyraźnie wkurzonego, zamarł w bezruchu. Momentalnie oprzytomniał pod ostrzałem tego pełnego chłodnej furii spojrzenia. Miał wrażenie, że jeśli z jego ust wyjdzie którakolwiek z przewijających się obecnie w jego głowie myśli, zarobi od przyjaciela wyjątkowo mocny lewy prosty. Tego wolał uniknąć, bo Jimin potrafił przywalić tak, że Tae zobaczyłby co najmniej gwiazdki.
— Wody — wyszeptał, chrypiąc niemiłosiernie, kiedy uznał to za dość dobry kompromis, jednak widząc diabelski uśmiech przyjaciela przełknął ślinę.
— Żaden problem. — Chłopak podszedł do wciąż siedzącego na podłodze szatyna i bez ceregieli postawił go na nogi, zaraz siłą ciągnąc do łazienki. Niemal wepchnął go pod prysznic, jednak widząc jak ten niebezpiecznie się zachwiał, przytrzymał go w miejscu mrucząc pod nosem kolejne przekleństwa. — Nawet nie myśl o opuszczeniu łazienki, dopóki nie będzie można siedzieć z tobą w jednym pomieszczeniu dłużej niż trzy sekundy. Śmierdzisz. I nawet nie waż się wrzucać tych ciuchów do kosza, łajzo. To się nadaje już tylko do spalenia.
Po tych słowach wyszedł z pomieszczenia, dobitnie trzaskając drzwiami, na co Taehyung się skrzywił. Był pewien, że chłopak zrobił to specjalnie, ale nie zamierzał mu tego wypominać. Miał nadzieję, że gdy tylko zrobi to, czego wymaga od niego Park, ten zniknie a on sam będzie mógł ponownie rzucić się wir procesu, który jego przyjaciele nazywali alkoholowym ciągiem. Westchnął ciężko nadal krzywiąc się z powodu pulsującego bólu głowy, ale zaraz zrzucił z siebie ubrania i wszedł pod gorący strumień.
Jimin w tym czasie chodził żwawo po mieszkaniu i zbierał porozrzucane wszędzie szkło. Miał ochotę wyć z wściekłości, jednak przed uzewnętrznieniem całej swojej irytacji powstrzymywała go możliwość rychłej wizyty długoterminowej w psychiatryku. Zresztą powoli zaczynał rozważać, czy aby czasem nie zamknąć w nim Taehyunga. Może oni potrafiliby mu pomóc, bo jemu powoli kończyły się i pomysły, i siły. Postanowił postawić na ostatnią kartę, która jeszcze mu została. Musiał to zrobić.
Gdy V po dobrych dwudziestu minutach stanął w drzwiach salonu, ubrany w czarne dresy i z ręcznikiem przewieszonym przez ramię, większość śmieci zdążyła zniknąć z pokoju. Chłopak rozejrzał się w poszukiwaniu przyjaciela, jednak zanim zdążył rozważyć miejsce jego pobytu, z kuchni dobiegł go głos Jimina:
— Tutaj moczymordo zapchlona. — Tae skrzywił się z powodu natężenia tego dźwięku, ale posłusznie powlókł się do pomieszczenia, gdzie zwalił się na krzesło zaraz podpierając głowę na zaciśniętej pięści. — Kiedy ostatnio coś jadłeś? — zapytał Park odwracając się od mikrofalówki i jedzenia, które przed chwilą do niej wpakował. Na widok pytającego spojrzenia V, kiwnął znacząco na lodówkę. — Nie ma tam nic poza mlekiem i cebulą.
— A bo ja wiem? — wychrypiał, jednocześnie rozglądając się po blatach w poszukiwaniu czegoś do picia. Jimin na ten widok przewrócił oczami, ale sięgnął za siebie i rzucił przyjacielowi wodę, którą szatyn złapał wyjątkowo zręcznie jak na swój stan. Posłał Chimowi wdzięczne spojrzenie i wychylił na raz połowę litrowej butelki. — Jakieś dwa dni temu?
— Powaliło cię do reszty? — Park rzucił mu wściekłe spojrzenie, jednak zaraz odetchnął. Obiecał sobie, że nie będzie się denerwował, co zazwyczaj wychodziło mu po mistrzowsku, ale za to Taehyung przez ostatni miesiąc równie mistrzowskim sposobem go tej cierpliwości pozbawiał. — Ile masz zamiar tak jeszcze pociągnąć?
Kim wzruszył ramionami nie kwapiąc się o żadne zapewnienia czy wyjaśnienia i mógł przysiąc, że przed wybuchem przyjaciela uratował go jedynie charakterystyczny dźwięk, który wydała z siebie mikrofalówka. Chim odwrócił się do urządzenia, by po chwili podstawić szatynowi pod nos talerz z kawałkami kurczaka.
— Jedz — polecił szaro włosy, siadając na krześle naprzeciw V. — I żadnego marudzenia. Pół miasta się tutaj z tym tłukłem, bo w tej okolicy nic nie ma. Nie każ mi przeklinać.
— I tak cały czas to robisz — pokusił się o niewinną odzywkę, ale Park zaraz posłał mu ostre spojrzenie.
— Jedz to pijaku.
Taehyung burczał coś jeszcze pod nosem, ale posłusznie zjadł postawiony przed nim posiłek i musiał przyznać, że był za niego Chimowi cholernie wdzięczny. Naprawdę nie był pewien czy przełknął coś te dwa dni temu. Odsunął od siebie pusty talerz i w końcu spojrzał pytająco na przyjaciela.
— Co tu robisz?
— Dbam o twoją dupę. Nie widać? — Park automatycznie odstawił naczynie na blat szafki za sobą. — Poza tym czas ci się kończy.
— Czas na co?
— Na użalanie się nad sobą i topienie smutków w kolejnym bourbonie. — Jimin widział, jak Tae skrzywił się na jego słowa, ale to był tylko początek. Nie zamierzał już obchodzić się z nim jak z jajkiem. Nie mógł sobie na to pozwolić. — Masz jeszcze dokładnie dwa tygodnie, Tae. Dwa tygodnie zanim będziesz musiał wrócić do pracy. I doskonale wiesz, że jeśli nie pojawisz się tam na czas możesz zostać zwolniony dyscyplinarnie, a to oznacza tylko kolejne kłopoty. Jesteśmy przyjaciółmi, ale ani ja, ani Joonie nie mamy możliwości cię utrzymywać. A już na pewno nie będziemy finansować twoich pijackich eskapad, kiedy skończą ci się pieniądze. Musisz się ogarnąć.
— Po co, Chim? — Kim podniósł oczy, w których zalśniły z trudem powstrzymywane łzy. — Jej już nie ma. Dlaczego mam się dalej starać?
— Bo masz dla kogo żyć, idioto — warknął Jimin, w głowie karcąc się za to jak w myślach właśnie nazwał Nami. Co prawda lubił ją, ale nienawidził tego jak bardzo jej śmierć wstrząsnęła Kimem.
— Gówno prawda — burknął odwracając wzrok od twarzy przyjaciela. — Kochałem ją. Nie potrafię przyjąć do świadomości tego, że jej już nie ma. To jest za trudne, Chim.
— I tylko dlatego, że to jest trudne, chcesz się zapić na śmierć?! — wrzasnął, nie potrafiąc powstrzymać swojej irytacji, po czym odetchnął głęboko i już spokojniej dodał — Chcesz skończyć jak ona? Tyle razy przecież mówiłeś mi, że jej nie rozumiesz.
— I wiesz co jest najgorsze? — wyszeptał chłopak, czując przemożną potrzebę wrócenia do sypialni, gdzie w barku stała samotna butelka whisky. — Już rozumiem. Piła, żeby zapomnieć. Piła, kiedy się kłóciliśmy, gdy traciłem kontrolę. To też moja wina, Chim. Ja też ją zabiłem.
— Mam tego dość — warknął Park, nagle się prostując i z przymkniętymi oczami zaczął masować nasadę nosa. V za to spojrzał na niego z niezrozumieniem, wyrwany tym komentarzem z ciągu swoich depresyjnych myśli. — Mam tego kurwa dość! Ubieraj się! Ale już!
— Co, ale co ty... — Nie zdążył dokończyć, kiedy Jimin szarpnął jego ramieniem i bezceremonialnie zaciągnął go do sypialni.
— Zabieram cię do pieprzonego psychologa — syknął, ponaglając go wzrokiem, kiedy szatyn zamarł w bezruchu. — Skoro ja już sobie z tobą nie radzę, to może Yoongi-hyung da radę.
— Nie ma kurwa mowy...
— Milcz! — przerwał mu i wpakował się do pomieszczenia, zaraz rzucając w Tae przypadkową bluzą z kapturem. — Zaczniesz się leczyć choćby to była ostatnia rzecz do jakiej doprowadzę w swoim marnym życiu! Masz dosłownie dwie minuty, żeby to na siebie założyć. Potem wyciągnę cię stąd siłą.
Z tymi słowami wyszedł, zostawiając zdezorientowanego Kima na środku pokoju.
*  
Jimin cieszył się, że Namjoon odebrał połączenie po dwóch sygnałach, a słysząc z czym dzwoni, zapewnił, że postara się być pod kliniką w przeciągu piętnastu minut, za co Park był mu niezmiernie wdzięczny. Mimo, że Joon nie znał V tak długo jak on, uważał go za swojego przyjaciela i starał się pomagać pod każdym względem w tym trudnym dla nich okresie.
Kamień spadł mu z serca, gdy Tae wyszedł w końcu z sypialni w pełni ubrany i bez sprzeciwów dał się wpakować na tylne siedzenia jeepa. Nie miał już ochoty na kolejne przepychanki.
— Dlaczego nie mogę siedzieć z przodu — burknął jedynie, wpatrując się w okno.
— Bo jesteś na kacu i nie chcesz jechać tam, gdzie cię zabieram. — Jimin rzucił mu szybkie spojrzenie w lusterku, przez co zobaczył jak Tae przygryza nerwowo wargę. — Ostatnio, gdy taka sytuacja miała miejsce, prawie wjechałem przez ciebie w płot.
— E tam — skwitował Kim, a na jego ustach zagościł blady uśmiech. — Joonie-hyung i tak sam go później zdemolował.
— Ale zdemolował własny płot — zauważył Park, pozwalając delikatnemu uśmiechowi zawitać na jego ustach po raz pierwszy od dłuższego czasu.
*
Gdy Jimin zobaczył starszego przyjaciela pod kliniką prawie rozpłakał się ze szczęścia. Namjoon opierał się o ścianę tuż koło przeszklonych drzwi i grzebał w telefonie, raz po raz zerkając znad niego na otoczenie. Gdy zauważył znajome twarze odprężył się nieco, ale na widok wymizerowanego Taehyunga na jego oblicze wróciło zmartwienie.
— Jak się czujesz, stary? — zapytał zanim zdążył ugryźć się w język. Park posłał mu błagalne spojrzenie, za to młodszy Kim wzruszył ramionami i niepewnie spojrzał na budynek, przed którym stali.
— Muszę to robić? — Jimin od razu poznał po jego głosie, że zaczyna panikować, więc szybko zacisnął dłoń na jego ramieniu i pchnął go w stronę elektrycznych drzwi.
— To dla twojego dobra, Tae.
*
Nie wierzył w to. Po prostu nie wierzył. Kiedy tylko weszli z V do budynku, naszły go złe przeczucia. Szatyn był zbyt spokojny, zbyt uległy. Przynajmniej, jak na jego ostatnie zachowanie. Dlatego Jimin nie był już nawet zdziwiony tym, że w trakcie drogi do gabinetu Mina, Tae nie wytrzymał. Jednak w życiu nie spodziewałby się tego, że wpakuje Namjoonowi pięść w twarz i spróbuje uciec.
Zanim zdążył otrząsnąć się z chwilowego szoku, Tae prawie zwiał, potrącając przy tym dwie pracownice placówki i popychając Jimina z siłą, o którą chyba nikt go w tamtym momencie nie podejrzewał. Jednak Park szybko odzyskał równowagę i rzucił się w pogoń za przyjacielem. Dogonił go w kilka chwil, bo kondycja chłopaka wołała o pomstę do nieba i szarpiąc Kima za rękę, odwrócił go przodem do siebie, by zaraz wpakować pięść w brzuch. Wiedział, że inaczej nie da rady przywrócić mu rozumu. Żałował tylko, że ostatnimi czasy był to jedyny sposób, który przynosił jakiekolwiek efekty. Tae zgiął się wpół, jednak nie na długo pozostał w bezruchu, bo zaraz zerwał się na nogi i rzucił biegiem, tym razem w stronę łazienek. Chim przeczesał włosy palcami i westchnął ciężko, nie wiedząc jakim cudem został zmuszony do użycia takich metod, by zatrzymać Kima w przychodni. Nic nie wspominając nawet o zszokowanych spojrzeniach personelu, mającego okazję przyglądać się tej całej tragikomedii.
Nie zauważył też, kiedy Namjoon z roztrzaskanym nosem został zagarnięty przez jedną z pielęgniarek. Opadł ciężko na fotel chowając twarz w dłoniach rejestrując jedynie, że jeden z ochroniarzy razem z mężczyzną, który wyglądał na lekarza, udał się w ślad za Taehyungiem. Po niecałych dziesięciu minutach dosiadł się do niego Joonie. Chłopak rzucił mu krótkie spojrzenie, zauważając na jego twarzy opatrunek. Tae musiał mu nieźle przydzwonić, bo na gazie wykwitała czerwona plama.
— Wszystko gra Jimin-ah? — Starszy oparł ręce na udach i pochylił się w przód, przybierając pozycję, w której siedział Park.
— Ja już nie daje rady hyung. Nie mogę patrzeć, jak się męczy, ale jak mam mu pomóc, skoro on tej pomocy wcale nie chce? — wyszeptał chłopak, czując jak głos mu się załamuje na ostatnich słowach. — Dlaczego to jest takie trudne?
— Spokojnie Chim, Yoongi-hyung mu pomoże. — Kim poklepał go po ramieniu, mając nadzieję, że nie skłamał właśnie Parkowi prosto w twarz.
— Obyś miał rację. — Szaro włosy westchnął ciężko i wbił wzrok w podłogę, zastanawiając, czy Tae da się jeszcze pomóc. Wierzył w Mina, ale nie wiedział, jak uparcie V będzie z nim walczył. Bo to, że będzie, wiedział na pewno.
*
Taehyung przetarł twarz ręką. Sam nie wiedział, dlaczego dostał nagle napadu takiego szału. Po prostu w jednej chwili szedł tym przytłaczająco jasnym korytarzem, żeby w drugiej się wyrwać i uderzyć Namjoona prosto w twarz. Wstydził się tego, że Jimin musiał sprowadzić go na ziemię w taki sposób, w dodatku zmuszając go do pozbycia się zawartości żołądka. Zanim zdążył skończyć modlitwę do sedesu, w łazience pojawił się doktor wraz z ochroniarzem i zadbał o to, by Kim był już spokojny.
Od godziny siedział już pod gabinetem Mina, będąc obserwowanym przez tego samego ochroniarza i zastanawiał się, jaki w ogóle był sens tej wizyty. Wiedział, że z każdym dniem staczał się coraz bardziej, nie miał zamiaru temu zaprzeczać, ale siedząc tutaj powinien chcieć wyzdrowieć. Tyle, że ten brak uczuć, który serwowały mu te wszystkie zjazdy był zbyt uzależniający, żeby z niego rezygnować. Dragi i alkohol zbyt skutecznie potrafiły odwrócić jego uwagę od tej czarnej dziury, ziejącej w jego sercu. Pozbawiały go świadomości na zbawienne godziny, w ciągu których ani razu nie pozwolił swoim myślom pomknąć w kierunku brązowo włosej dziewczyny z pięknym uśmiechem.
Prychnął pod nosem, próbując uspokoić drżące dłonie. Zaczynał odczuwać głód. Był niemal pewien, że jeśli zaraz się nie napije ponownie wpadnie w szał, jednak był też przekonany, że przed tą sytuacją ratował go jedynie zastrzyk, który dostał jeszcze w toalecie. Zaśmiał się cicho pod nosem, kiedy uświadomił sobie, że nie ważne w jakiej postaci i tak pomagała mu chemia. Co za różnica, lek, alkohol czy narkotyk. Tylko taka, że z lekarstwami nie było takiej zabawy, jak z resztą opcji.
Zastanawiał się, jakim cudem Chim nie zauważył jeszcze, że brał. Przecież sam widział, jak bardzo schudł. Widział tę poszarzałą skórę i cholerne cienie pod oczami. Widział przekrwione oczy, więc jak? A może to on nie zarejestrował momentu, w którym się tego dowiedział? Sam nie był już niczego pewien, ale miał nadzieję, że przyjaciel nadal się nie zorientował. Albo chociaż nie przyłapał na gorącym uczynku. Nie chciał jeszcze bardziej martwić Parka, który już teraz wyraźnie był na granicy psychicznej, za co Tae się nienawidził, bo to on do tego doprowadził. Nie chciał jednak wylądować na odwyku, na który razem z Joonim zaciągnęliby go wtedy siłą. Za dużo by wtedy stracił.
Z rozmyślań wyrwał go odgłos kroków dobiegających z gabinetu obok. Wyprostował się leniwie, opierając głowę o zimną ścianę. Po chwili drzwi się otworzyły, a z pomieszczenia wyszła brunetka, którą Tae zdążył zauważyć zanim wcześniej zaczął to małe przedstawienie. Był pewien, że dziewczyna to widziała, bo kiedy ich spojrzenia się skrzyżowały, zobaczył w jej oczach dojmujący chłód, który wywołał wzdłuż jego kręgosłupa nieprzyjemny dreszcz. Zamarł, wpatrując się w te brązowe oczy, dopóki pacjentka nie prychnęła pod nosem i bez słowa ruszyła w kierunku wyjścia. Kim wpatrywał się w nią jeszcze przez chwilę, zanim Yoongi zdążył zawołać go do środka.
Przez głowę przeleciała mu jedynie szybka myśl o tym, że w jej ciemnych oczach ziała pustka, którą on od miesiąca odczuwał w sercu.

Ohayo!
Na sam początek. Wiem, że rozdział miał się pojawić do wczoraj, ale uwierzcie, nie byłam w stanie sprawdzić go ten ostatni raz i sklecić dla Was tych kilku słów.
Na razie oddaje w Wasze łapki to wprowadzenie, mam nadzieję dość jasne. Do tego będą jeszcze 2 części, z czego druga jest już praktycznie napisana i jeśli nic mi nie wyskoczy pojawi się w następny weekend. Dla tych, którzy tych panów nie kojarzą utworzyłam stronę pod tytułem Members, którą znajdziecie pod zdjęciem BTS w zakładce Parts. Wrzuciłam tam kilka podstawowych informacji. Mam nadzieję, że będą choć troszkę pomocne.
To tyle ode mnie na dzisiaj, mam nadzieję że lektura była przyjemna i do następnego kochani ;D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Netka Sidereum Graphics