Music

niedziela, 27 stycznia 2019

Nothing Like Us Chapter II

Zrezygnowany wstał z krzesła i powlókł się do gabinetu Yoongiego, by tam klapnąć na dużo wygodniejszym fotelu naprzeciw bruneta. Min zmierzył go krytycznym spojrzeniem, od razu zauważając zmiany w wyglądzie chłopaka, którego poznał na jednej z domówek u Namjoona. W końcu westchnął ciężko i zamknął teczkę z dokumentacją medyczną Kima.

— To naprawdę było konieczne? — zapytał, wskazując głową na gazę, którą V nadal machinalnie przyciskał do ręki. Kiedy szatyn jedynie wzruszył ramionami, nie podnosząc wzroku na starszego przyjaciela, Min wywrócił oczami. Co prawda nie zachowywał się w tym momencie jak profesjonalista, ale doskonale wiedział, że tutaj może, a nawet powinien sobie na to pozwolić. — Naprawdę musiałem czekać miesiąc, aż raczysz ruszyć dupę i się u mnie pokazać?
— Gdybym miał wybór, uwierz, zostawiłbym cię samego z twoimi świrami hyung — burknął pod nosem, czym zarobił sobie karcące spojrzenie.
— To nie są świry Tae, a my nie jesteśmy w szpitalu psychiatrycznym — warknął Yoongi, doskonale wiedząc, że Kim chciał wyprowadzić go z równowagi. — Chyba, że aż tak bardzo chcesz poznać paru ludzi, żyjących w innej rzeczywistości. Myślę, że odwyk na oddziale zamkniętym wcale by ci nie zaszkodził. Byłby nawet wskazany, jeśli miałbym sztywno trzymać się reguł.
Kim poderwał gwałtownie głowę, z rozszerzonymi źrenicami wpatrując się w bruneta. Na twarzy psychologa zawitał pełen politowania uśmieszek. Min rozparł się wygodniej na fotelu, rzucając przyjacielowi wyzywające spojrzenie.
— Jak ty...
— Och błagam cię — przerwał mu, po raz kolejny wywracając oczami. — Naprawdę sądzisz, że nikt nic nie zauważył? Jimin niczego ci nie wytknął, bo nie miał dowodów. Doskonale wiesz jaka z niego ciepła klucha. Wiesz i to wykorzystujesz.
— To nie prawda Min — warknął Tae, zaciskając palce na podłokietnikach.
— W takim razie, dlaczego to sobie robisz? — Suga pochylił się w jego stronę, opierając łokcie o blat biurka, zupełnie ignorując brak honoryfikatu. — Doskonale wiesz jak to na niego wpływa. Od dwóch tygodni jest moim stałym pacjentem, Tae. Nie radzi sobie, od kiedy zorientował się, że bierzesz.
— Próbujesz wjechać na moje sumienie? Sprytnie hyung — prychnął kiwając głową na boki, próbując przyswoić sobie nowe informacje.
— Wiem i widzę, że to działa. — Psycholog wzruszył ramionami, po czym wziął do ręki notatnik i długopis. — To jak, Tae? Pogadajmy sobie, jak ćpun z ćpunem?
— Jaja sobie robisz? — V posłał mu spojrzenie pełne zwątpienia i zmieszania. — Ćpun z ćpunem? I gdzie się podział pan najlepszy profesjonalista w mieście.
— Poszedł do domu razem z dziewczyną, która była tu przed tobą. Zresztą nie rób takiej zdziwionej miny. Nie jestem święty, ale to powinno ci uświadomić, że z wszystkiego da się wyjść. — Min świdrował go swoim przeszywającym spojrzeniem tak długo, aż Taehyung stchórzył i spuścił głowę.
— A co, jeśli ja nie chcę z tego wychodzić, hyung? — wyszeptał po dłużącej się chwili ciszy, bojąc się spojrzeć Minowi w twarz.
— Nie chcesz, czy się boisz? — zapytał już o wiele łagodniejszym tonem, gdy dostał od niego rozwiązanie na srebrnej tacy.
— Boję się hynug.
— Czego dokładnie? — Yoongi starał się kuć żelazo, póki gorące, wiedząc, że Kim może zaraz otrząsnąć się z tej chwili słabości i ponownie zamknąć swój umysł na cztery spusty.
— Boję się tego, co będzie, jeśli nagle zacznę o wszystkim pamiętać. — Wahanie w jego głosie nie umknęło uwadze Sugi. Nie umknął mu też fakt, że drżał on od powstrzymywanych łez. Odetchnął ciężko i odłożył trzymany w ręce notatnik na blat.
— Zrobimy tak, Tae. — Jego ugodowy, lecz stanowczy ton, zmusił szatyna do uniesienia głowy. — Nie zgłoszę tych dragów, chociaż oboje wiemy, że to teoretycznie mój obowiązek. Nie powiem też co, ile i od kiedy bierzesz Jiminowi i Jooniemu. To po pierwsze. Po drugie, uśmiechnę się do znajomych i załatwię ci dłuższe zwolnienie, ale pod jednym warunkiem Kim. — Chłopak skinął niepewnie głową, czekając na kontynuację. — Więcej tego gówna nie weźmiesz. Dostaniesz mój drugi prywatny numer i będziesz dzwonił do mnie za każdym razem, kiedy zaczniesz odczuwać skutki odstawienia. Od tego, żeby nie zwariować na głodzie masz mnie, nie whisky i amfe. I widzę cię tutaj co najmniej trzy razy w tygodniu po mojej zmianie. Rozumiemy się?
— Ja nie wiem, czy dam radę hyung — wyszeptał płaczliwie, ponownie spuszczając wzrok.
— Już moja w tym głowa, żebyś dał, dzieciaku — mruknął Yoongi, krzyżując ręce na piersi. — To jak? Mamy umowę?
Taehyung popatrzył na niego niepewnie, po czym przeniósł wzrok na swoje drżące dłonie. Właściwie, czy miał prawo robić to swoim przyjaciołom tylko po to, żeby zapomnieć? Miał prawo stopniowo niszczyć najważniejszych ludzi w swoim życiu, dlatego, że sam bał wziąć się w garść? Zamknął oczy i przejechał dłońmi po twarzy, po czym uniósł stanowczy wzrok na Yoongiego. Nie miał takiego prawa.
— Od czego zaczynamy, doktorku?
*
Zadzwonił do Mina dopiero dwa dni po pierwszej wizycie. Brunet zjawił się u niego po niecałych piętnastu minutach i skutecznie wybił mu z głowy spacer do znajomego dilera. Nie obyło się co prawda bez problemów, ale Yoongi był na nie przygotowany. Nawet na napad szału, który w końcu doszedł po tych dwóch dniach do skutku. Po wszystkim Kim przepraszał go, wyjąc w niebogłosy i mocząc psychologowi koszulkę przy okazji wtulania się w niego jak małe dziecko. Suga znosił to wszystko cierpliwie, doskonale pamiętając siebie samego, gdy był w tej samej sytuacji. Zanim opuścił mieszkanie Tae, wybiła północ, a szatyn smacznie spał po porządnej dawce leków uspokajających.
Następnego dnia rano Jimin przywiózł zmieszanego chłopaka na wizytę, gdzie ten po raz kolejny przepraszał przyjaciela za swoje zachowanie z poprzedniego wieczora. Min w zamian opieprzył go za użalanie się nas sobą i zagroził, że sam by go zamordował, gdyby wtedy nie zadzwonił, po czym, jak gdyby nigdy nic przeszedł do sesji.
Takie sytuacje zdarzyły się jeszcze trzy razy w przeciągu tych dwóch tygodni, w których Park uparcie robił za jego szofera i za każdym razem starał się wyciągnąć jakieś informacje od Mina. Jednak Yoongi pamiętał o umowie z Kimem i jedynie uspokajał Chima, wmawiając mu, że są na dobrej drodze.
I rzeczywiście byli. Po tym krótkim czasie Tae wyglądał już lepiej. Cienie pod oczami zniknęły, skóra nabrała nieco kolorów, a przekrwione oczy były jedynie wspomnieniem. Szatyn nawet przybrał na wadze, co niezmiernie cieszyło Jimina. Sam Taehyung czuł się lepiej i coraz rzadziej sięgał po alkohol. Zerwał kontakt z dilerem, nie pojawiał się w swoich ulubionych miejscówkach i chętniej zjawiał się u Mina na rozmowach.
Jednak, kiedy zadzwoniła jego matka, pogoda w Seulu nie była najlepsza. Połączenie przerywało niemiłosiernie, ale Kim wyłapał z rozmowy te kilka znienawidzonych słów, które powtarzała uparcie z każdym telefonem do syna, zupełnie nie zdając sobie sprawy, w jakiej jest on kondycji psychicznej. “Byłam na grobie Nami. Mógłbyś ją odwiedzić.”
Min był poza zasięgiem, drugi telefon nie odpowiadał, a w klinice już dawno nikt nie siedział. Tae zupełnie zapomniał o lekach, które ostatnio podrzucił mu brunet. Zaczynał panikować. Przetrząsnął mieszkanie w poszukiwaniu butelki whisky, dopiero później przypominając sobie, że oddał ją Jiminowi, byle tylko nie kusiła. Poczuł jak obłęd powoli przejmuje nad nim kontrolę. Czuł się tak, jak za każdym razem, gdy Nami się w coś wpakowała, a on zupełnie zatracał się w swojej agresji. Zaczął dusić się w mieszkaniu. Musiał się rozpaczliwie stamtąd wydostać. Brakowało mu powietrza. Wybiegł na zewnątrz, nawet nie fatygując się zamykaniem drzwi.
Biegł przed siebie, podświadomie kierując się do mieszkania znajomego dilera i pewnie by się w nim zjawił, gdyby nie jeden zbieg okoliczności. Stanął jak wryty, widząc przed sobą dziewczynę, którą spotykał regularnie u Yoongiego. Nieznajoma ani razu nie raczyła się do niego odezwać, jednak za każdym razem posyłała mu to swoje puste spojrzenie, coraz bardziej go intrygując.
Ta sama dziewczyna stała teraz na chodniku, zdecydowanie zbyt blisko krawężnika. Jak na gust Kima zbyt maniakalnie wpatrywała się w pojawiające się właśnie kawałek dalej światła samochodu. Nie wiedział, czy to dlatego, że jej wzrok wydawał się być tak zdeterminowany, czy to dlatego, że sam też już tego próbował, jego ciało zareagowało instynktownie.
Rzucił się w jej kierunku, dosłownie w ostatniej chwili wpadając w nią z impetem, mocno obejmując przy tym ramionami. Stracili równowagę i runęli na zimne płytki chodnika w momencie, w którym zdezorientowany kierowca zdążył ich zwyzywać od świrów i ruszył z piskiem opon w dalszą drogę. Brunetka za to wpatrywała się zszokowana w leżącego pod nią chłopaka, nie do końca rozumiejąc, czy to się stało naprawdę, czy właśnie umiera i jej głowa zaczyna płatać jej jakieś durne żarty. Jednak, gdy szatyn syknął cicho, a ona poczuła jak jego kolano nieprzyjemnie wbija się jej w piszczel, warknęła z irytacji pod nosem.
— Porąbało cię do reszty koleś?! — krzyknęła, uderzając swoją małą piąstką w pierś szatyna. Kim odruchowo poluzował uścisk, co dziewczyna wykorzystała niemal natychmiast, podnoszą się na nogi.
— Mnie? — Uniósł brew, podpierając się na łokciach i po raz kolejny sycząc z bólu, który rozchodził się po jego plecach. — To ty właśnie próbowałaś pocałować maskę tego auta. Uwierz, nic przyjemnego.
— Jakbyś miał o tym pojęcie — prychnęła, nie starając się zaprzeczać, bo i po co. Ten chłopak musiał ją przejrzeć, kiedy tylko ją zobaczył. Inaczej teraz leżałaby kilkanaście metrów dalej na ulicy z rozległymi obrażeniami wewnętrznymi.
— Wyobraź sobie, że mam. — Jęknął cicho, gdy podniósł się na nogi i zaczął masować obolałe krzyże. — Tyle, że mnie nie miał kto odciągać od jezdni. Po prostu kierowca miał dobre hamulce, a ja złe wyczucie.
— I mówisz mi to, ponieważ? — warknęła. Nie podobał jej się kierunek, w którym zmierzała ta rozmowa.
— Bo nie ważne co się stało, nie warto — skwitował, wbijając w nią stanowcze spojrzenie. — Zawsze można się podnieść.
— I mówi mi to koleś, którego musieli uspokajać u psychologa silnymi lekami? — przypomniała mu jego wyskok sprzed dwóch tygodni, racząc go jeszcze krzywym uśmiechem. — Proszę cię, oboje wiemy, że ten spokój jest chwilowy. Przykładowo, co robisz o tej godzinie w tej dzielnicy, panie mam nadzieję, he?
Taehyung otworzył usta chcąc zaprzeczyć, jednak zamarł w bezruchu. Dziewczyna miała rację. Zjawił się tutaj, bo terapia mu nie wystarczyła, bo nie miał odwagi poradzić sobie z problemem sam, bo Yoongi nie odbierał. Bo z równowagi wyprowadziło go kilka słów, wypowiedzianych przez matkę z troską, nie pogardą. Złączył na powrót wargi, zmieszany spuszczając wzrok, co jedynie wywołało u dziewczyny krótki, ponury śmiech.
— Tak myślałam — mruknęła i nie oglądając się za siebie ruszyła w stronę osiedla, na które jeszcze nie tak dawno kierował się Kim.
No właśnie. Kierował. Czas przeszły. Przeklął pod nosem, nie rozumiejąc, jak mógł być tak głupi. Zawrócił i jak najszybciej wrócił do mieszkania. Musiał następnego dnia zawitać u Mina.
*
Park tym razem nie był wstanie podwieźć go do kliniki z powodu jakiś komplikacji w pracy, więc Tae pojawił się na miejscu dobre dwadzieścia minut później niż zazwyczaj. Dlatego też z brunetką minął się już prawie w samych drzwiach, a nie pod gabinetem lekarza.
— Chyba odbębniłem dobry uczynek, skoro nadal żyjesz — rzucił złośliwie, nie mogąc się powstrzymać, bo tym jak celnie zamknęła mu usta poprzedniego wieczora.
Dziewczyna zatrzymała się gwałtownie w momencie, w którym rozsunęły się przed nią drzwi.
— Coś ty powiedział padalcu? — warknęła odwracając się do niego twarzą, ukazując iskrzące gniewem tęczówki.
— Ej, ej, dlaczego tak agresywnie? — Uniósł ręce w poddańczym geście, posyłając jej kwadratowy uśmiech. — Ja się przecież tylko martwię.
Brunetka wyglądała jakby miała zaraz wybuchnąć, ale w porę zdała sobie sprawę, że teraz to ona odstawia cyrk tylko dlatego, że przez tego chłopaka straciła poprzedniego dnia całą swoją determinację i odwagę, które kumulowała przez tak długi czas. Odetchnęła głęboko, uspokajając się do maksimum na jakie było ją stać w tamtej chwili i odwróciła się na pięcie.
— Palant. — Tylko tyle rzuciła, zanim wyszła z budynku.
Taehyung wzruszył na to jedynie ramionami i opuścił ręce zanim sam skierował kroki do gabinetu Yoongiego. Wszedł do środka i rzucił skórzaną kurtkę na oparcie fotela, na którym zaraz posadził swoje szanowne cztery litery.
— Ta dziewczyna jest niebezpieczna — prychnął, odwracając się w stronę zamkniętych drzwi, jakby miał ją zaraz w nich zobaczyć. — Co jej jest?
— Wiesz, że nie mogę ci tego powiedzieć — mruknął brunet, patrząc na niego znad okularów z podniesioną w zdziwieniu brwią. — Tajemnica lekarska, czy coś.
— Czemu patrzysz na mnie z takim zaciekawieniem? — V zmarszczył brwi, czując się nieco nieswojo pod ostrzałem tego spojrzenia.
— Bo mnie zaciekawiłeś — przyznał bez ogródek Min, po czym odłożył notatnik i skupił całą swoją uwagę na szatynie. — Zainteresowała cię Harin?
— To tak ma na imię? — V nawet nie zauważył, kiedy wypowiedział swoje myśli na głos, co Suga skwitował krótkim śmiechem.
— Tak, tak ma na imię. Dlaczego cię to interesuje, Tae?
— Nie wiem, czy później przez to nie zginę, ale chyba powinieneś to wiedzieć — mruknął pod nosem, po czym podniósł wzrok na psychologa. — Wczoraj prawie rzuciła się pod koła samochodu.
— Co? — Yoongi wyglądał na szczerze zdziwionego, po czym zaklął pod nosem, szybko zapisując coś na kartce notatnika. — Co dokładnie się stało?
— Tak szczerze to wiem nie wiele. — Taehyung rozparł się wygodniej w fotelu, wiedząc, że to była dobra decyzja. — Szedłem ulicą i zobaczyłem ją, stojącą na mój gust zbyt blisko asfaltu. Przypomniała mi mnie sprzed miesiąca i zareagowałem instynktownie. Wbiegłem w nią, odciągając na środek chodnika.
— Jesteś pewny, że nie jesteś przewrażliwiony? — Suga spojrzał na niego z powątpiewaniem, ale kolejne słowa V utwierdziły go w przekonaniu, że szatyn nie przesadza.
— Kiedy zarzuciłem jej próbę samobójczą, nie zaprzeczyła, hyung. — Tae przeczesał palcami włosy, wzdychając przy tym ciężko. — Mało tego, teraz jest na mnie wściekła za to, że pokrzyżowałem jej plany. Myślę, że to był chwilowy przypływ odwagi i nie potrafiła tego powtórzyć, kiedy zniknęła mi z oczu.
— Rozumiem — mruknął do siebie Min, uciekając gdzieś na moment myślami. — Dobra, dzięki Tae. To bardzo przydatne informacje.
— Do usług, doktorku.
Min przewrócił oczami, ale już zbytnio przyzwyczaił się do tej ksywki, żeby rugać za to któregokolwiek ze swoich znajomych. Zamiast tego przeszedł po prostu do ich rozmowy na temat problemów Tae, pół godziny później przeklinając się za zostawienie telefonu w samochodzie i paradoksalnie dziękując, za postawienie na drodze Tae, Harin. Nie ważne jak zły wydźwięk moralny miały te myśli.
*
Taehyung przechadzał się uliczkami pobliskiego parku, rozmyślając nad tym, jak długą drogę przebył zanim znalazł się w tym miejscu. Od szalonej, toksycznej miłości, poprzez depresje i dwie próby samobójcze, aż do momentu, w którym był w stanie z trudem powiedzieć sobie, że Nami to przeszłość. Piękna i bolesna przeszłość, która już nigdy nie będzie jego przyszłością. Do powrotu do pracy został mu jedynie tydzień i choć z jego psychiką wszystko już było względnie stabilnie, nadal chodził do Mina, bo wiedział, że to o wiele za wcześnie, żeby ruszyć naprzód samodzielnie.
Dlatego wiedział też, że ona również nadal do niego przychodzi. Tyle, że jak wraz z upływem czasu Taehyung czuł się i wyglądał coraz lepiej, tak ona ginęła w oczach. I naprawdę nie wiedział, dlaczego, ale zaczynał się o nią martwić.
Może to było podstawą do kolejnych wydarzeń, mających miejsce tego wieczora. Bo kiedy tylko wpadła na niego jakaś dziewczyna, od razu rozpoznał w niej pacjentkę Mina. Jej spanikowany wzrok mocno go zaniepokoił. Zacisnął dłonie na jej chudych ramionach i rozejrzał się wokół, zauważając, że kilkanaście metrów dalej zatrzymuje się jakiś typ spod ciemnej gwiazdy, wbijając w niego wściekłe spojrzenie.
— Harin, to ja, ten palant od Mina — powiedział cicho, nie spuszczając oczu z mężczyzny. Poczuł jak w jego ramionach dziewczyna nieznacznie rozluźnia mięśnie, nadal jednak nie podnosząc wzroku na twarz chłopaka. — Przytul się do mnie i powiedz co się dzieje. Ten facet nadal stoi w miejscu.
— On... — zawahała się jednak czując, jak ramiona chłopaka ciasno ją oplatają, zrozumiała, że był teraz jej jedyną nadzieją. Tym razem nie zapowiadało się na spacerek w niechcianym towarzystwie. Otoczyła go ramionami w pasie i schowała twarz w zagłębieniu jego szyi, tak by ją usłyszał. — Ten facet prześladuje mnie od ponad dwóch miesięcy. Myślałam, że to jakaś paranoja, a kiedy zorientowałam się, że nie przesadzam, było już za późno. Za bardzo bałam się powiedzieć o tym Minowi, czy pójść na policję. Ja wiem, że to głupie, ale...
Próbowała mówić dalej, ale jej ciałem wstrząsnął cichy szloch, którego nie potrafiła już stłumić. Nawet słowem nie wspomniała Yoongiemu o tym mężczyźnie, a zwierzyła się chłopakowi, który nie tak dawno co prawda uratował jej życie, ale sam jego widok doprowadzał ją do szewskiej pasji. Nie miała pojęcia, dlaczego to przy nim słowa płynęły z taką lekkością.  
— Cii, to wcale nie jest głupie. Miałaś prawo się bać. — Szatyn pogłaskał ją po głowie, starając się nieco uspokoić brunetkę. Nie rozumiał, dlaczego tak łatwo spoufalał się z prawie obcą dziewczyną, ale nie potrafił nie pomóc Harin. — Posłuchaj mnie teraz. Moje mieszkanie znajduje się pięć minut drogi stąd. Teraz pójdziemy powoli w jego stronę i postaramy się zgubić tego faceta. Musisz tylko spróbować iść ze mną naturalnym tempem, tak jakbyś od początku miała się tu ze mną spotkać, rozumiesz mnie, kochanie?
Pokiwała głową, skupiając myśli na tym ostatnim słowie, które zawibrowało w jej piersi. Nie wiedziała, czy powiedział to pod wpływem chwili, czy facet, który stał za nimi zbliżył się na tyle, by móc dosłyszeć coś z ich rozmowy. Wiedziała tylko, że miękkość z jaką to do niej powiedział, sprawiła, że poczuła się bezpiecznie i dała się poprowadzić ku wyjściu z parku, nie pozwalając mu jednak zabrać ręki z talii. Potrzebowała tego dotyku, by nie puścić się biegiem tam, gdzie poniosą ją oczy. Kim bez słowa przycisnął do siebie jej drobne ciało.


Ohayo!
Kolejny wpis w tym samym miesiącu? Tak, ja też jestem zszokowana. Jednak chyba nie mogę powiedzieć, żebyście się do tego przyzwyczajali.
Właśnie dzisiaj kończę ferie, a to oznacza 3 miesiące zawalone nauką, bo matura, a potem to już tak cholera wie, bo niby ostatni egzamin zawodowy, ale w sumie wolne, a ja się do tych akurat testów uczyć nie lubię ;) Jest nadzieja kochani ^^
Dzisiaj oddaję w Wasze łapki drugą część Nothing, chociaż widzę, że trochę Was tu znowu przetrzebiło. W końcu blogger umiera śmiercią naturalną, ale cóż zrobić :/
Wracając do notki to chyba za dużo do powiedzenia nie mam oprócz tego, żebyście razem ze mną się modlili o to, żeby następna była ostatnią częścią tej miniaturki ^^ W dodatku mam wątpliwości co do kolejnych scen. Niby miało być +18, ale chyba nie chcę wypuszczać do ludzi tego cringe'a :/
Tak czy siak, widzimy się następnym razem albo w części 3, albo w SasuSaku ;)
Pozdrawiam i do następnego ;D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Netka Sidereum Graphics