Była gotowa do drogi. Na dnie plecaka
leżały zioła lecznicze, ubrania i jeden ze sztyletów, które dostała lata temu
od przyjaciela. Drugi, trochę mniejszy wsunęła za cholewkę wysokich butów. Do
paska przy czarnych spodniach przymocowała lekki miecz i zarzuciła na ramiona
tego samego koloru płaszcz, kryjąc pod kapturem długie, kasztanowe włosy.
Wyruszyła.
Przemykając w cieniach
budynków uśpionej wioski, dotarła do południowej bramy. Niezauważona przez
strażników skręciła w uliczkę pod murem i przechodząc kilkanaście metrów,
dotarła do koryta rzeki, przepływającej przez osadę. Nie namyślając się dużo
wskoczyła do wody i szybko przepłynęła pod murem, wychodząc na polanę po
drugiej stronie. Ignorując przemoczone ubrania zaczęła przedzierać się przez
las, okalający ten czysty skrawek zieleni, dopóki nie znalazła się w
wystarczającej odległości od wioski. Wtedy też odetchnęła z ulgą i wyszła na
główny trakt.
Jej celem była
niepozorna jaskinia, dobrze ukryta w masywie Gór Kryształowych, które swą nazwę
brały od sposobu, w jaki światło odbijało się na ich zboczach. Przynajmniej tak
uważano w kręgach wiosek wojowników. Prosty lud wiązał ich nazwę z legendą o
kryształowym smoku, którego przy dużym szczęściu można było zobaczyć podczas
jego wędrówek nad górami. Bestia ponoć mieniła się wieloma kolorami, rzucając
światło na góry, przez co wydawało się jakby tańczyło ono na stokach.
Z tymi górami wiązała
się jeszcze jedna legenda. Mistrz dziewczyny często opowiadał jej o
majestatycznych stworzeniach, żyjących w tych górach po dziś dzień. Od tego
czasu minęło ponad osiem lat, a przemożne pragnienie poszukiwania nie zbladło
ani trochę. Kiedy tylko usłyszała o jaskini, chciała ją odnaleźć i na własne
oczy ujrzeć te potężne, szlachetne stwory. Szukała wszelkich wiadomości na ich
temat. Każda misja, wycieczka, dzień wolny. To wszystko spędzała nad książkami,
zwojami i wypytywaniem ludzi. W końcu, kiedy już traciła zapał i chciała
zrezygnować, pogodzić się z tym, że to tylko legenda, natrafiła na dziwną księgę
w archiwach wioski.
Obitą skórą, drewnianą
okładkę, zdobił łeb przerażającej bestii wykonany w srebrze, a dostępu do
pożółkłych stronnic broniły dwa skórzane paski na przeciwległych krańcach
księgi. Gdy ją otworzyła jej oczom ukazały się opisy stworzeń, o których
opowiadał jej Aron. Ich wygląd, umiejętności, słabe strony. Z każdym smokiem
przedstawionym na jej stronicach, była związana zapisana przy nim legenda.
Jednak uwagę Dali najbardziej przykuł ostatni rozdział. Zapisano w niej legendę
o Górach Kryształowych oraz mapę do tego miejsca. Kahuro nie mogła uwierzyć w
swojego farta. Tamtego dnia przyrzekła sobie, że kiedyś wyruszy w podróż i
dotrze do Smoczej Jaskini.
***
Szła spokojnym tempem,
powoli oddalając się od bramy. Nie mogła uwierzyć, że w końcu udało jej się
wyruszyć. Nareszcie czuła, że miała nad wszystkim kontrolę, była niezależna i
wolna. Księżyc przypominał jej o tym, że teraz nikt nie może jej już zatrzymać.
Jedyną osobą mającą pojęcie o jej planach był przyjaciel dziewczyny, Niko. Chłopak
już nie raz próbował odwieść ją od tego pomysłu, więc nawet słowem nie pisnęła
mu, że ma zamiar zrealizować swoje nastoletnie marzenie.
Nagle księżyc wyłonił
się zza chmur i oświetlił sylwetkę osoby, która wyraźnie na kogoś czekała.
Postać opierała się o pień drzewa i intensywnie wpatrywała w miejsce, w którym
stała dziewczyna, jednak ani drgnęła. Kahuro zmrużyła oczy, ale szła dalej
zachowując wzmożoną czujność. Gdy pewnym krokiem chciała minąć nieznajomego,
ten zastawił jej drogę wchodząc w snop światła, dzięki czemu Dalia natychmiast
rozpoznała intruza.
— Możesz mi do jasnej
cholery wytłumaczyć, co ty wyprawiasz?! — Podskoczyła na dźwięk ostrego tonu
przyjaciela.
Już dawno nie widziała
gniewu w jego oczach, a teraz panowała w nich czysta furia. Sytuacja wyglądała
nieciekawie, biorąc pod uwagę to, że raczej nie ruszy się dalej, jeśli to się
nie zmieni. Fakt, że była w elicie wojowników, wcale nie oznaczał, że pozbędzie
się go, jak zwykłego nowicjusza. Ten brunet mógł obezwładnić ją w przeciągu
paru sekund i wbrew jej woli zaciągnąć do Arel. Zmusiła się do opanowania i
spojrzała twardo w oczy przyjaciela.
— Doskonale wiesz, co
robię. Inaczej by cię tu nie było — powiedziała najspokojniej, jak tylko
potrafiła. Musiała trzymać nerwy na wodzy. — Przypominam ci jednak, że nie mam
obowiązku się przed tobą tłumaczyć. I nawet nie próbuj mnie przekonywać do
powrotu. Nie zawrócę.
— Właśnie, że masz ten
pieprzony obowiązek się wytłumaczyć? – warknął, podchodzą o krok bliżej
dziewczyny i pochylił się nad jej twarzą.
Właśnie wtedy Dalie
opuścił strach, ustępując miejsce gniewowi. Nie miał prawa żądać od niej
żadnych wyjaśnień. Nawet jeśli byli przyjaciółmi, nie miał prawa.
— Nie muszę. —
Zmrużyła oczy. — Nie masz nic lepszego do roboty? Pilnujesz mnie, jak jakiegoś
rozpuszczonego bachora. Bawisz się w mojego ojca?!
— Nie robiłbym tego,
gdyby nie było takiej potrzeby. — Głos Akariego stał się jeszcze chłodniejszy.
— Nadal masz mnie za
tę małą dziewczynkę? Jakbyś nie zauważył mam dwadzieścia lat i nie potrzebuję
cholernej niańki! — Dziewczyna odetchnęła głęboko, próbując opanować nerwy. —
Skąd wiedziałeś, że akurat dzisiaj miałam wyruszać?
— Nie doceniasz mnie
księżniczko. — Uśmiechnął się cynicznie. — Zapomniałaś, że jestem tropicielem?
Mimo, że furia zdążyła
przygasnąć, a Niko wydawał się być rozbawiony, Dalia wiedziała, że ten dobry
humor jest tylko chwilową maską. Pretensja w jego oczach nadal przeszywała ją
na wskroś. Akari był zmienną osobą. W jednej chwili śmiał się do łez, by w
kilka sekund zmienić się w bezwzględnego mordercę. Musiała kuć żelazo, póki
gorące.
— Mój błąd, przyznaje.
— Podniosła ręce w geście kapitulacji. — Słuchaj. Masz dwie opcje. Pierwsza –
schodzisz mi z drogi i grzecznie wracasz do Arel. Druga – idziesz ze mną.
Wybieraj, bo tak jakby mi się spieszy.
Na jego twarzy
ponownie zawitał ironiczny uśmiech, a oczy jasno mówiły „Chyba sobie kpisz.”.
Przez dłuższą chwile, Niko ani drgnął, mierząc się spojrzeniami z dziewczyną.
Gdy Kahuro zniecierpliwiona uniosła brwi, postanowił się odezwać.
— To prowadź, księżniczko.
Tą wypowiedzią zbił ją
z tropu. Zastygła w bezruchu, wpatrując się z niedowierzaniem w roześmiane oczy
Akariego i zastanawiała, kiedy usłyszy, że znowu pomyliła daty. Ten jednak
zamiast krzyknąć „Prima Aprilis”, zrobił jej przejście i spojrzał na nią z
politowaniem.
— Ruszysz ty się w
końcu, czy mam cię przerzucić przez ramię? Ponoć ci się spieszy — Zaśmiał się,
widząc jak natychmiast zamyka usta i robi się czerwona.
Dalia prychnęła w
odpowiedzi i ruszyła przed siebie, nawet na niego nie patrząc. Doskonale
zdawała sobie sprawę, że jego twarz rozświetla ten durnowaty uśmiech zwycięzcy.
Chłopak bez słowa ruszył za nią, po raz ostatni oglądając się na mury wioski,
którą opuszczali. Zdawał sobie sprawę, że pewnie nie zobaczy jej przez dłuższy
okres czasu, jednak jakoś mu z tego powodu przykro nie było. Wiedział, że za
nimi zostanie wysłana grupa ludzi, w tym jego drużyna, która będzie miała pomóc
Dali i doprowadzić ich do Gór Kryształowych. Reszta ludzi niespecjalnie go
obchodziła, więc opuszczał Arel z lekkim sercem. Mógł jednak dać sobie rękę
uciąć, że Dalię męczyły wyrzuty sumienia. Dziewczyna nawet nie zdawała sobie
sprawy, jak krótka będzie jej rozłąka z przyjaciółmi
***
— Możesz mi powiedzieć, dlaczego ze mną idziesz?
— Zagaiła dziewczyna, gdy cisza trwająca dobrą godzinę zaczęła jej ciążyć. —
Przecież próbowałeś mnie powstrzymać.
— Stwierdziłem, że
bezpieczniej będzie mieć twoje cztery litery na oku. — Uśmiechnął się
przebiegle, równając z nią krok. — Oczywiście w każdej chwil mogę zawrócić, jeśli
przeszkadza ci moja obecność. Tylko nie zamierzam wracać sam w takiej sytuacji.
— Niech ci będzie. —
Przewróciła oczami, zaciskając dłoń na rękojeści miecza i utkwiła stanowcze
spojrzenie w oczach bruneta. — Powiedz mi prawdę, Niko. Dlaczego ze mną idziesz?
— Może się kiedyś
dowiesz.
— Nie masz zamiaru
odpowiadać — syknęła zaciskając zęby. Jak zwykle, jego motywacje miały pozostać
dla niej wielką tajemnicą. Nienawidziła tej jego strony, tej skrywającej przed
nią wszystkie emocje i myśli.
— Trafne spostrzeżenie,
księżniczko. — Puścił jej oko.
— Musisz tak do mnie
mówić?! — warknęła, posyłając mu ostre spojrzenie. — Oducz się tego.
— Nie da się,
księżniczko.
— Trzymaj tę gębę na
kłódkę!
— Jak sobie życzysz...
księżniczko.
Nie wytrzymała.
Odwróciła się gwałtownie z zamiarem obicia mu tej przystojnej buźki, ale pięść
dziewczyny minęła jego twarz o milimetry. Nie miał zamiaru znowu trafić do
szpitala, co zapewne byłoby skutkiem przelecenia kilkunastu metrów i uderzenia
w drzewo. Ta dziewczyna miała wręcz nadludzką siłę, więc skutki starcia często
były katastrofalne. Kiedy uniknął ciosu Dali, dziewczyna spróbowała go kopnąć,
ale to również zauważył w odpowiednim momencie. Odbił się od ziemi, złapał jej
ramiona w locie i zgrabnie wylądował za Kahuro, mocno ją przytrzymując
— Nie sądzę, żebyś
chciała mnie zbierać w kawałkach — wyszeptał do jej ucha, mocniej zaciskając
dłonie na szczupłych ramionach. — Chyba zależy ci na czasie, mała.
Gdy poczuła jego
ciepły oddech na karku, zadrżała. Niko zawsze tak na nią działał. Doprowadzał
do chęci mordu, by zaraz uwodzić głębokim głosem, nie wiedząc nawet, co
wyprawia.
— Niech ci będzie. Mam
ręce przy sobie. — Pogratulowała sobie braku drżenia w głosie. Na tego typu
zmiany był zbyt wyczulony, żeby nie żądać wyjaśnień. — Puść mnie już tylko,
okej?
— Uspokoiłaś się?
— Tak.
— W takim razie, —
puścił ją i odsunął się na bezpieczną odległość, — prowadź.
Dalia rzuciła mu ostre
spojrzenie i wyminęła go, zmierzając traktem na południowy wschód.
***
W ciągu kolejnych dwóch godzin marszu, żadne z
nich nie odezwało się słowem. Kahuro nieustannie czuła na sobie przenikliwe
spojrzenie Niko, co bardzo ją rozpraszało. Już od dobrych kilku lat
podkochiwała się w przyjacielu, ale była święcie przekonana, że to
nieodwzajemnione uczucie. Przez to jego bliskość często wywoływała u niej
agresję. Był to swego rodzaju mechanizm obronny, bo za nic nie chciała robić
sobie złudnych nadziei. Mimo twardej otoczki, była słaba i zdawała sobie z tego
sprawę.
Od kiedy pamiętała życie jej nie rozpieszczało.
Matka zmarła przy porodzie, ojciec kilka lat później zginał na misji
zwiadowczej. Po jego śmierci zamieszkała z babką, która starała się ze
wszystkich sił, by dziewczyna czuła się lepiej. Dzięki niej, było jej trochę
lżej. Kochała ją, ale czuła, że jest zbyt pięknie, żeby to mogło trwać. Babka
zmarła, gdy dziewczyna miała jedenaście lat, co było przyczyną jej załamania.
Przestała chodzić do uwielbianej wcześniej akademii, zaczęła kraść, unikała
ludzi, jednak i tym razem los nie zostawił jej samej.
Od dna odbiła się dzięki pomocy
piętnastoletniego chłopaka o czarnych jak noc włosach i niezwykłych,
niebieskich oczach. Niko też nie był święty, jednak jemu udzielono pomocy zanim
się stoczył. Aron Kuran, mężczyzna o bystrych, piwnych oczach, pomógł mu, gdy
tego potrzebował. Kiedy Akari przyprowadził Dalie, o nic nie pytał. Przygarnął
dziewczynę i zaopiekował nią jak własną córką. Zaczął ją szkolić razem z
chłopakiem. On i Niko byli jej podporą, powodem, dla którego żyła. To oni
napędzali ją do działania, doskonalenia siebie. Pokazali, że życie nie jest
pasmem niepowodzeń, że może dalej normalnie funkcjonować. Od tamtych czasów
Dalia żyła dla nich. Arona zaczęła traktować jak ojca, zaś Niko zdobył jej
serce.
Jednak los postanowił znów z niej zakpić. Kiedy
miała szesnaście lat, Aron zachorował, by po pięciu ciężkich miesiącach poddać
się chorobie. Dala ponownie się załamała. Nie chciała jeść, nie opuszczała
domu, nie odzywała się do starych przyjaciół, ignorowała wezwania pani Arel.
Nie była osobą silną psychicznie, toteż śmierć tego człowieka doprowadziła ją
do kolejnej depresji. Tym razem jednak, miała przy sobie przyjaciela, który nie
pozwolił, aby jej cały wysiłek, to życie które budowała z takim zaparciem,
poszło na marne. Pomógł jej w najgorszej chwili, pilnował, żeby nie zrobiła
sobie krzywdy i dzięki jego opiece powoli dochodziła do siebie. Nie chciał jej
stracić. Pod maską bezwzględnego mordercy kryło się serce, bijące tylko i
wyłącznie dla niej. Niko nigdy nie przyznałby, że potrafi kochać. Przez bardzo
długi czas on sam nie dopuszczał do siebie tej świadomości. Cała wioska miała
go za pozbawionego empatii sukinsyna. Ludzie nie mogli się nadziwić Dalii, nie
rozumieli jak mogła przyjaźnić się z bestią w ludzkiej skórze. Bali się go, a
na misjach nie odważyli się nigdy zignorować jego rozkazu, w obawie o własne
życie. Nikt nigdy nie próbował sprawdzić, co mogło być karą za
nieposłuszeństwo. Akari doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jaką opinią
cieszy się wśród mieszkańców Arel, jednak nie zamierzał tejże opinii zmieniać.
Pasowało mu to, że dzięki niej nikt nie ważył się skrzywdzić jego przyjaciół.
Jednak,
kiedy usłyszał od Kahuro o jej planach i samym celu wyprawy, spanikował. Nie
chciał je puścić w tak długą i niebezpieczną podróż samej, o co nie raz i nie
dwa zdążyli się pokłócić. Niko za wszelką cenę próbował wybić jej z głowy ten
pomysł, jednocześnie tłumacząc przed sobą, że próbuje ją chronić, nic więcej.
Wmawiał sobie, że Dalia jest dla niego jak młodsza siostra i to właśnie dlatego
nie chciał, żeby narażała się na tak wielkie niebezpieczeństwo.
Gdy skończył dwadzieścia jeden lat, jego pogląd
na tę sprawę zmienił się diametralnie. Zrozumiał, że już od dawna kochał swą
piękną przyjaciółkę, a uczucie to rosło nieustannie od dnia, w którym znalazł
ją w uliczce i przyprowadził do Arona. Dotarło to do niego dopiero, gdy znalazł
siedemnastoletnią Dalię, zalaną w trupa, obściskującą się na tyłach jednego z
niewielu klubów w Arel z zupełnie nie znanym mu kolesiem. Zaczęło nim rzucać na
ten widok, a nieznajomy wylądował następnego dnia w szpitalu. Dziewczyna nigdy
nie dowiedziała się, jakim sposobem znalazła się we własnym łóżku. Dzięki temu
Niko uniknął niewygodnych tłumaczeń. Trwał on jednak w takim samym przekonaniu,
co Kahuro. Powtarzał sobie, że Dalia traktuje go jak starszego brata. Żadne z
nich nie miało zamiaru robić pierwszego kroku. Po prostu starali się sprawiać
sobie jak najmniej przykrości i dalej zachowywali jedynie jak starzy
przyjaciele.
Ohayo!
I jest pierwszy rozdział "Smoczej księżniczki". Mam nadzieję, że się spodobał. Jeśli chcecie poznać bohaterów zapraszam do
zakładki Szukający Smoków. Jeśli podobają się wam rozdziały zostawcie
jakiś komentarz. Nie boję się również konstruktywnej krytyki. Nie
pisze tego tylko dla siebie i chciałabym znać zdanie czytających.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz