Niko obudził się po paru godzinach. Kiedy otworzył
oczy zobaczył spokojną twarz przyjaciółki. Dalia spała z głową na jego ramieniu
i ręką przerzuconą przez jego tors. Chłopak uśmiechnął się na myśl, że mógłby
tak codziennie zaczynać dzień. Postanowił poczekać aż Kahuro się obudzi. Nie
miał serca jej tego robić.
Akarai zdawał sobie sprawę z tego,
że koszmary powrócą. Dotychczas dręczyły
go wyrzuty sumienia. Nadal zarzucał sobie to, że w noc poprzedzającą te wydarzenia postanowił w całości przejąć czuwanie i następnego dnia zszedł ze swojej warty za szybko.
go wyrzuty sumienia. Nadal zarzucał sobie to, że w noc poprzedzającą te wydarzenia postanowił w całości przejąć czuwanie i następnego dnia zszedł ze swojej warty za szybko.
Z kolejna drużyną nie było już tak
samo. Nie szukał kontaktu prywatnie po misjach ani na treningach. Ich relacje,
przynajmniej według bruneta, były czysto zawodowe. Inni członkowie drużyny
jednak zaczęli uważać go za kompana, a z czasem za przyjaciela. Niko o tym
wiedział i mimo swoich postanowień, zaczęło mu zależeć na tej trójce, jednak
już nie okazywał tego w takim stopniu jak Rainerowi i Danowi.
Zielono oka obudziła się półgodziny po nim,
wyrywając go ze swoich rozmyślań. Leniwie otworzyła oczy i podniosła się
gwałtownie, nie rozumiejąc zbytnio sytuacji.
-Co ja ci takiego znowu zrobiłem?
– urażony głos Niko sprowadził ją na ziemię.
Kiedy dziewczyna przypomniała
sobie to, co stało się w nocy, położyła głowę na ramieniu niebiesko okiego.
-Ujdzie – mruknęła na powrót
zamykając oczy.
-O nie tak się bawić nie będziemy
– Niko się wyszczerzył. – Ruszaj dupę, bo trzeba się spakować, zjeść cos i
przygotować do drogi.
-Nigdzie się nie ruszam.
-Hehe to się jeszcze okaże.
Dalia zaniepokojona tonem jego
głosu uchyliła jedną powiekę i przyjrzała mu się badawczo. Niestety zanim
zdążyła zareagować na widok jego perfidnego uśmieszku, on już siedział na niej
okrakiem łaskocząc ją gdzie popadnie.
-Nikkoooo! – w pokoju rozległ się przeciągły pisk zielono
okiej.
-Wstaniesz?
-Złaź ze mnie grubasie – krzyknęła
przez łzy.
-Pod warunkiem, że wstaniesz – nie
miał zamiaru jej tak szybko odpuścić.
-Dobra, dobra. Tylko już przestań
– wykrztusiła między napadami śmiechu.
Akari zrobił, co chciała i stanął
obok łóżka z głupkowatym uśmiechem przyklejonym do twarzy. Dalia, kiedy już się
uspokoiła rzuciła mu mordercze spojrzenie, na co ten tylko się roześmiał.
-Ja idę pod prysznic, ty się
trochę ogarnij – rzucił kierując się w stronę łazienki i ledwo uchylił się
przed poduszką lecącą w jego stronę. – Co jest? Chcesz mnie zabić piórami?
Tym razem w jego stronę poleciała
plastikowa butelka z wodą. Zdołał przed nią umknąć chowając się za drzwiami
łazienki, słysząc na odchodne poprzysiężenie zemsty szatynki.
-No weź już przestań – Niko starał
się dotrzymać kroku Dali – Przecież jakoś musiałem cię z tego łóżka ruszyć.
Gospodę opuścili około południa.
Od tego czasu Dalia nie odezwała się do chłopaka ani razu. Jego próby
udobruchania zaczynały ją bawić i gdyby nie jedna myśl nie dająca jej spokoju,
pewnie nadal by go męczyła.
-Powiedz mi coś.
-Nareszcie!!! Chwalić Boga, czy
kogo tam chcecie – odetchnął przerywając jej.
-Daj mi dokończyć – warknęła.
-Dobra, przepraszam. To co chcesz
wiedzieć,
-Mówiłeś, że moja moc jest rzadka.
Znaczy to panowanie nad żywiołami prawda? – Niko skinął głową.
-Tyle, że w Arel jest przecież
parę osób, które panują nad jakimś żywiołem. Ty zresztą też się do nich
zaliczasz.
-Dobrze to ujęłaś – stwierdził po
chwili namysłu. – Żywiołem. Liczba pojedyncza. Ty panujesz nad czterema, a
właściwie musisz się nauczyć. Trzeba by ci ich tu ściągnąć. Chociaż znając
Karin, już ich za nami wysłała.
-Kto to jest? – Dalia znowu
zaczynała się gubić.
Brunet westchnął ciężko na myśl o
kolejnych wyjaśnieniach. Przeklinał w myślach Karin za to, że kazała im
siedzieć cicho i nic Dali nie mówić.
-Dobra. Powiem to raz, bo więcej
mi się nie chce. Z pretensjami do Karin – zielono oka skinęła głową wywracając
oczami. – W Arel jest 5 osób panujących nad żywiołem. Alan i Karin z wiatrem,
niejaka Alice z ziemią, Melody z wodą i ja z ogniem. Poza tym dwie osoby, które
opanowały Demoniczne Cięcie, czyli Karin, która wykorzystuje do tego siłę
wiatru oraz Kal, który wytrenował sobie wystarczającą siłę, by władać tym
prawie tak sprawnie i swobodnie jak nasza dwójka. Nie wiem, kim jest i jak
wygląda Alice, ale znając Karin to ktoś, kogo znasz.
-Akurat o to nie musisz się
martwić. Alice jest w mojej drużynie. Często gdzieś razem wychodzimy.
-Chwila. To ta ruda czy blondyna?
– Niko był lekko zdezorientowany.
-Ruda i lepiej się nie przyznawaj,
że nie pamiętasz Emmy, bo upatrzyła sobie ciebie na kolejny cel
– zaśmiała się szatynka. – Tylko pamiętaj ona jest kwintesencją powiedzenia
„Zraniona kobieta jest najniebezpieczniejsza.”
Brunetowi zrzedła mina. Nie
spodobało mu się to, tym bardziej, że widział już akcje z udziałem tej
blondynki. Nie miał zamiaru choćby awanturować się z nią na ulicy, a to była
wersja light jej licznych i wyjątkowo pomysłowych zemst.
-Żartowałam kretynie – szturchnęła
go skręcając się ze śmiechu. – Chciałam zobaczyć twoją minę.
-Osz ty... – w tym momencie Dalia
postanowiła wiać jak najszybciej się da. Nie miała w planach powtórki z
pobudki.
W chwilę po rozpoczęciu biegu jej
uwagę zwrócił błysk po prawej stronie, który zauważyła kątem oka. Zdążyła
odchylić głowę, na tyle, żeby strzała nie trafiła w skroń i przeleciała w
minimalnej odległości od twarzy. Dziewczyna poczuła jak kant grotu rozcina jej
skórę na policzku, po którym zaraz zaczęła płynąć ciepła jucha. Więcej nie
trzeba było, żeby oboje wyciągnęli broń. Niko zaczął się uważnie rozglądać po
otoczeniu i po chwili, zauważył pomiędzy gałęziami zamaskowaną blondynkę z
łukiem w rękach. Kiedy chciał ruszyć w jej stronę, drogę zablokowało mu pięć
zamaskowanych postaci. Niko rozejrzał się na boki i zobaczył, że zostali
otoczeni. Odskoczył do tyłu i oparł się plecami o plecy Dalii.
-I co teraz? – zapytała zielono
oka. – Twoi starzy znajomi chyba zaczęli działać.
-Też mi się tak wydaje – chłopak uśmiechnął
się pod nosem. – To jak? Chwila rozrywki chyba nam nie zaszkodzi, co nie?
-Kto załatwi ich mniej staje na
czatach.
-Stoi.
Niko ruszył w kierunku tych,
którzy zastawili mu drogę i po krótkiej wymianie ciosów wbił mały sztylet
schowany w rękawie jego bluzy w serce jednego z nich. Jednocześnie skrócił o
głowę drugiego.
Dalia nie była gorsza. Używając
obu mieczy przecięła wpół dwójkę napastników. Zaraz po tym wskakując na barki
kolejnemu mocno owinęła nogi wokół jego szyi, jednocześnie przekręcają się w
drugą stronę. Zamaskowany mężczyzna padł na ziemię, ze skręconym karkiem.
W pewnej chwili zielono okiej
zakręciło się w głowie. Poczuła jak drętwieją jej nogi, a ręce odmawiają
posłuszeństwa. Ledwo odskoczyła przed ciosem kolejnego przeciwnika, chwiejnie
lądując na ziemi. Przypomniała sobie wcześniejszą strzałę i ten dziwny brak
szczypania w ranie. Zrozumiała, że grot był nasączony trucizną. Zanim zemdlała
zdążyła zobaczyć biegnącego w jej stronę mężczyznę, trzymającego w ręku sierp.
Ohayo!
Po pierwsze: Przepraszam, że tak długo, ale chyba przez najbliższe miesiące mogę się nie wyrabiać szybciej z rozdziałami.
Po drugie: Wiem, że dawno nie było Smoczej, a że umówiłam się z ann zwill na 10 zdań oto jest.
Miałam w planach wstawić to lub Małżeństwo. Póki co to drugie jeszcze się pisze, więc nie wiem kiedy dokładnie się pojawi, ale nie mam zamiaru zwlekać kolejnego miesiąca.
Po trzecie: Mam nadzieję, że się wam spodoba i nie narobiłam byków. Wszystko jest możliwe, chociaż sprawdzałam tekst 3 razy.
Na koniec takie spóźnione wszystkiego najlepszego z okazji dnia kobiet. Mam nadzieję, że dostałyście dużo kwiatów ;)
Do następnego :D
Ach jaka jestem szczęśliwa :-) Smocza Księżniczka :-) super!! ! To opowiadanie jest na tyle wyjątkowe, że nie ważne jak być napisała rozdział, to ja i tak jestem uszczęśliwiowa. Początkowa scena super. Chciałoby się więcej takich czytać. Muszę się częściej z Tobą umawiać na pisanie, gdyż korzyści są ogromne. Zakończyłaś w sposób, który ja nazywam wrednym. To oznacza, że chciałoby się od razu dostać kolejny rozdział. Nie każ więc zbyt długo czekać.
OdpowiedzUsuńJa chcę więcej! (właśnie tupnęłam nogą)
weny, chęci i czasu ;-)
Hehe taka mała zemsta ;D. Ogòlnie rozdział miał być dłuższy, ale stwierdziłam, że koniec bardziej pasuje w tym miejscu. I czas sie przyda, bo teraz weny nie brakuje a czasu tak :D
UsuńOooo super , chociaż długo było czekać na rozdział , mam nadzieje ze na kolejny nie będziemy musiały tak długo czekać :D
OdpowiedzUsuńStaram się jak mogę, żeby do tego nie dopuścić ;)
Usuń