Music

niedziela, 29 maja 2016

Małżeństwo po szkocku Rozdział X: Przejażdżka



Następnego ranka po wyprawieniu Hinaty i Kakashiego usiadłam w salonie i zajęłam się sprawdzaniem nadesłanego przez szefa kuchni menu. Nie potrafiłam się jednak skupić. Myślami byłam przy Hatake i zastanawiałam się, jak on sobie tam radzi. Byłam pewna, że dzięki sile perswazji, zajmowanej pozycji i majątkowi, uda mu się zjednać panią Hyuga. Wydawało mi się, że minęło kilka
godzin, gdy w końcu usłyszałam jego głos dobiegający z hallu. Wybiegłam mu na spotkanie, nie mogąc już dłużej usiedzieć w miejscu.
Hatake oddał kapelusz i rękawiczki Smithersowi, wziął mnie pod ramię i poprowadził z powrotem do obleganego przeze mnie przed chwilą salonu.
Tak bardzo chciałam usłyszeć, co osiągnął, że nie mogłam ustać w jednym miejscu i nerwowo stykałam czubkiem pantofla o podłogę. Utkwiłam wyczekujące spojrzenie w mężu i starałam się nie wybuchnąć milionem pytań.

###

-Miałem się przez ciebie z pyszna – usiłowałem narzekać, ale widząc niepokój malujący się na twarzy mej towarzyszki przeszedłem od razu do rzeczy. – Wymagało to pewnej dozy łagodnej perswazji, ale sprawa została załatwiona. Lord Yuga dowie się, że jego starania są niemile widziane.
-Wiedziałam, że się panu uda! – krzyknęła zielono oka, klaszcząc w dłonie. W jej oczach zauważyłem podziw, co mi się bardzo spodobało.
-Prawdę mówiąc, wydaje mi się, że nie tyle fatalna reputacja lorda, ile moja oferta przekonała panią Hyuga. Wolę nie myśleć, jaka będzie jego reakcja, gdy dowie się, że to mnie zawdzięcza udaremnienie planów.
-Czy to znaczy, że jest pańskim przyjacielem? – zapytała mnie z niedowierzaniem.
-Nie jest moim przyjacielem, raczej znajomym. Nie zapominaj, że ma nienaganne pochodzenie i że możesz mieć z nim jeszcze do czynienia – starałem się jakoś usprawiedliwić przed Sakurą, ale rozbawienie objawiające się lekkim uśmiechem, utrudniało mi sprawę.
-Jestem pewna, że papa nawet nie przyznałby się do znajomości z kimś takim – odparła stanowczo.
Zachowałem jej ton, ale z trudem udało mi się powstrzymać śmiech.
-Twój papa z pewnością był człowiekiem godnym szacunku. Szkoda, że go nie poznałem. – Tą pewnie enigmatyczną dla niej wypowiedzią zakończyłem dyskusję i przeszedłem na bezpieczniejsze tematy, czyli nowe plotki – zainteresowanie hrabiny Granielle lordem Devantem i nowy powóz podróżny Traffordów kolorze kremowo wiśniowym. – A teraz już czas na mnie. Zobaczymy się przy kolacji – zakończyłem.

###

Hatake skłonił się przede mną uprzejmie i wyszedł, dając mi sposobność do podziwiania jego wysportowanej sylwetki i wdzięku, z jakim się poruszał.
Następnego ranka otrzymałam liścik od Hinaty, która zapraszała mnie na przejażdżkę konną po parku. Od razu nabrałam ochoty do życia, gdyż była to dogodna sytuacja, by dowiedzieć się o reakcji pani Hyuga i jej dalszych planach względem córek.
Uwielbiałam jazdę konną i cieszyłam się na tak miły sposób spędzenia poranka. Odpisałam Hinacie, że będę gotowa za godzinę i pobiegłam na górę poszukać odpowiedniego stroju. Pamiętałam, że madame Hilarie nalegała, by w mojej garderobie znalazło się co najmniej kilka kompletów do konnej jazdy, ale dopiero dziś miałam okazję włożyć jeden z nich. Wybrałam kostium w kolorze mchu z wielkimi złotymi guzikami, a do tego zieloną jedwabną bluzkę oraz kapelusz przystrojony spływającym na plecy zielonym welonem i dwoma strusimi piórami.
Ubrana przeszłam do stajni, gdzie po chwili podbiegł do mnie stajenny.
-Proszę osiodłać mi konia – powiedziałam.
-Milady – stajenny był najwyraźniej zakłopotany. Jąkając się i zacierając ręce zapytał: - Czy jego lordowska mość wie, że zamierza pani jeździć?
-A co to ma do rzeczy? Proszę mi wybrać konia – powiedziałam tonem nie znoszącym sprzeciwu. Zaskoczył mnie tym pytaniem, ale nie sądziłam, by Hatake nie aprobował przejażdżek. Co prawda pytać, go nie pytałam, ale też nie potrafiłam sobie wyobrazić odmowy z jego strony.
-Milady, przepraszam, ale nie mamy w stajni konia dla damy. Wszystkie ogiery jego lordowskiej mości są zbyt narowiste – tłumaczył się dalej.
-Nonsens!
Byłam pewna swoich umiejętności jeździeckich toteż ruszyłam wzdłuż boksów i zatrzymałam się przy kasztanie z wielką, białą gwiazdą na czole.
-Proszę osiodłać tego.
-To Hektor milady, drugi wierzchowiec pana. Narowista bestia – do stajennego dołączył pomocnik.
-Świetnie! – krzyknęłam coraz bardziej podniecona. – Czy macie damskie siodło?
-Jest siodło matki jego lordowskiej mości, ale lata świetności ma już za sobą.
-Nie mam wyboru. Osiodłaj natychmiast – powiedziałam stanowczo. Byłam zdecydowana postawić na swoim za wszelką cenę. A poza tym czekała na mnie Hinata.
Gdy zobaczyłam Hektora, oczy mimowolnie mi się zaświeciły. To dopiero będzie przyjemność przejechać się na takim koniu. Stajenny go przytrzymał, a jego pomocnik podstawił mi stópkę z dłoni bym mogła dosiąść wierzchowca. Następnie z obawą wypisaną w oczach odsunęli się i obserwowali.
Hektor, co prawda musiał być zdezorientowany, gdyż z tego co wywnioskowałam, pierwszy raz miał na sobie damskie siodło i tym bardziej postać w długiej spódnicy. Usiadłam pewnie, mocno chwyciłam wodze i choć koń wierzgał, utrzymałam nad nim kontrolę. Uśmiechnęłam się do stajennych, którzy wyraźnie odetchnęli z ulgą i wyprowadziłam zwierzę ze stajni.
Byłam uradowana. Od dłuższego czasu nie miałam okazji dosiąść prawdziwego wierzchowca. Ranek był jasny, a ulice pełne kupujących i domokrążców. Zewsząd dochodził miarowy stukot kopyt końskich o bruk i rytmiczne dudnienie kół powozów. Na wystawach pyszniły się różnorakie dobra ozdobione kwiatami, a szyldy lekko poruszał wietrzyk. Miasto tętniło życiem, a jego radosny nastrój udzielił się również mnie.
Skręciłam do parku i pierwszą napotkaną osobą był lord Yuga na siwym, pięknym wałachu. Gdy mnie zauważył, podjechał bliżej. W jego blisko osadzonych oczach dostrzegłam zachwyt, co wcale mi się nie spodobało. Zdjął kapelusz, a zamiast powitania, powiedział:
-Jest pani śliczna. – Jego głos przyprawił mnie o drżenie. Spojrzał na konia, którego dosiadałam i dodał: - Musi być pani znakomitą amazonką, skoro Hatake pozwolił pani wziąć Hektora.
Pomyślałam, że Yuga musi być w bliskiej zażyłości z moim mężem, skoro zna jego konie, dlatego też postanowiłam być uprzejma. Ten wykorzystał okazję, wyciągnął rękę i uścisnął moją dłoń. Z niemałym wysiłkiem udało mi się uwolnić z żelaznego uścisku i puściłam przy tym wodze, na co natychmiast zareagował spłoszony Hektor. Pozwoliłam mu pogalopować przez chwilę, rozkoszując się pędem, unosząc za sobą falujący na wietrze welon, by w odpowiednim czasie przywołać wierzchowca do porządku. Silny koń nie poddawał się łatwo moim wysiłkom, ale wiedziałam, że w końcu uda mi się zapanować na nim, gdyż nie tylko miałam silne ręce, ale w pełni sobie ufałam.

###

W czasie mojej porannej przejażdżki spotkałem Gifforda. Naszą spokojną pogawędkę przerwała uwaga mego przyjaciela.
-Wygląda na to, że twój Hektor galopuje prosto na nas.
Podążyłem za jego wzrokiem i rozpoznałem nie tylko konia, ale i jeźdźca. Przez moment ogarnęła mnie wściekłość. Uspokoiłem się jednak, gdy zauważyłem, że Sakura potrafi jeździć, choć galopowała zbyt szybko. Gdy była całkiem blisko, podjechałem do niej i silną dłonią pochwyciłem wodze, zatrzymując tym samym konia. Zauważyłem, że oczy Sakury błyszczą ja gwiazdy, a jej policzki zdobi uroczy rumieniec. Zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, zielono oka wyjaśniła:
-Nie straciłam nad nim kontroli.
Zignorowałem tę uwagę.
-Jak u diabła udało ci się go wyprowadzić? Tylko ja dosiadam tego konia. Muszę porozmawiać z moim stajennym – mój ton brzmiał ostrzej niż chciałem.
-Hinata zaprosiła mnie na przejażdżkę, a stajenny powiedział, że nie ma pan nic odpowiedniego dla mnie – rzuciła mi wyzywające spojrzenie, a w jej oczach zajaśniały już znajome mi ogniki. – Obejrzałam wszystkie konie i wybrałam Hektora. Jest śliczny – pogłaskała go po karku – ale przyznaję, że narowisty.
Zawróciliśmy konie i podjechaliśmy do miejsca, gdzie czekał na nas Gifford. Do tego czasu zdołałem trochę ochłonąć i uświadomiłem sobie jedną rzecz.
-Przyznaję, ż eto moja wina. Powinienem był wcześniej o tym pomyśleć.
-Czy mogłabym dostać konia z temperamentem? – poprosiła.
-Widzę, że potrafisz jeździć, więc sam wybiorę ci odpowiedniego wierzchowca, ale do tego czasu, ostrzegam cię, byś nie dosiadała żadnego z moich.
-Tak jest, mój panie – skłoniła się, salutując szpicrutą. Powiedziała to tak rozbrajająco, że nie potrafiłem dłużej się na nią złościć. Wszystko wskazywało, że czeka mnie jeszcze nie jedna kłopotliwa sytuacja, ale po raz kolejny byłem zmuszony przyznać, że dzięki niej życie nabrało kolorów i stało się interesującą przygodą.
-Lepiej będzie, jak dołączę do was, by mieć cię na oku.
Sakura zgodziła się, toteż wolno podjechaliśmy do Gifforda, przy którym stała już Hinata na niewielkiej, lecz zgrabnej czarnej klaczy.
Gdy moja żona i panna Hyuga się witały, Gifford przyznał mi, że Sakura to wspaniała kobieta. Powiedział również, że w tym momencie nie miał wątpliwości, że gdy spotkał nas pierwszy raz w Annan byliśmy już małżeństwem. Zastanowiłem się nad jego słowami. Z pewnością ta drobna różowo włosa istotka była wspaniałą kobietą. Udowadniała to każdym swoim wybrykiem, które tylko utwierdzały mnie w tym, że ma wielkie serce i na pierwszym miejscu stawia dobro innych. Jej obecność zmieniała każdy szary dzień w cos niezwykłego i za każdym razem przynosiła nowe przeżycia.
Jechaliśmy we czwórkę przez park, przystając co chwilę, by zgodnie ze zwyczajem zamienić kilka zdań z napotkanymi przyjaciółmi. Sakura i Hinata wysunęły się na czoło, by porozmawiać prywatnie. Z tego, co przekazała mi różowo włosa, chciała dowiedzieć się więcej o całej aferze z Yugą i przeprowadzonej dzisiaj rano rozmowie.
Chwilę później podjechał do nas lord Yuga i ignorując Giffforda, zwrócił się do mnie.
-Rozumiem, że tobie mogę podziękować za osobistą przysługę – powiedział z zimną wściekłością, która wyraźnie zdziwiła Gifforda.
-Co też przyszło ci do głowy? Ale oczywiście, w każdej chwili jestem gotów pomóc – odpowiedziałem chłodno, nauczony przez lata, by nie ujawniać swoich uczuć.
Yuga rzucił mi ostre spojrzenie i zamilkł zatapiając się w swoich myślach. Chwilę później ukłonił się i odjechał.
-O co tu chodzi? – zapytał Gifford.
-Daj spokój. On, podobnie jak wielu innych, uważa, że za bardzo się puszę. Ale kto by się tym przejmował – odpowiedziałem, nadając sprawie błahy charakter. – A teraz już chyba najwyższy czas, bym zabrał jej lordowską mość do domu.
Podjechaliśmy do Sakury i Hinaty i zaproponowaliśmy powrót. Wiedziałem, że zielono oka daje sobie radę z Hektorem, ale nie chciałem igrać z losem. Rzuciła mi znaczące spojrzenie i szybko przystała na moją propozycję. Pożegnała się z młodą Hyugą, obiecując, że spotkają się następnego dnia i pojechała za mną. Przez chwilę kłusowaliśmy w milczeniu, które przerwać postanowiłem ja.
-Jak dziś czuje się Hinata?
-Jej przygnębienie zniknęło. Nabrała ochoty do życia. Jestem pewna, że nie uszło pańskiemu bystremu oku, iż jest zainteresowana Naruto.
-Nie byłem pewien, co do niej, ale jeśli idzie o niego, to zauważyłem rosnące zainteresowanie.
-Czy sądzi pan, że oświadczy się jej? – Dla Sakury ich miłość widocznie nie podlegała żadnej dyskusji. Ponieważ pasowali do siebie, uważała wyraźnie, że powinni się pobrać.
Spojrzałem na nią tkliwie. Teraz bawiła mi się tu w swatkę.
-Naruto nie jest wystarczająco zamożny, by zadowolić panią Hyuga. Jestem pewien, a i ty się o tym przekonasz, że on sam uważa, iż na razie nie ma jej nic do zaoferowania.
-Na razie? -  szybko podchwyciła moje myśli, czego się akurat nie spodziewałem. – A gdzie zyska lepszą pozycję? Wiem, że hojnie go pan wynagradza, co nie przeszkadza, że w obecnej chwili nie pozwala mu to jeszcze na ożenek. Potrzebna mu posada, zapewniająca szybki awans.
-Prosisz mnie o to, bym wykorzystał swoje wpływy i poprawiając jego sytuację, pozbył się świetnego sekretarza – jej szybki sposób myślenia jednocześnie mnie zadziwiał i rozczulał.
-Czy mógłby pan mu pomóc? – spytała z nadzieją w głosie, tym samym ignorując moją uwagę.
-Słyszałem, że Castlereagh szuka odpowiedniego kandydata na ambasadora Brazylii. Możliwe, że jeśli zasugeruję Naruto... ale wiem, ż eon woli żonatych kandydatów – powiedziałem, zmuszony do jasnej odpowiedzi.
Oczy Sakury jednak zajaśniały na tę informację.
-No właśnie! Pan zapewni mu posadę, a reszta to już jego sprawa – ta rozmowa coraz bardziej mnie bawiła i z trudem powstrzymywałem śmiech.
-A co będzie ze mną? Jak mam dać sobie radę bez sekretarza? – czekałem aż rozwiąże i ten problem.
-Zapewne jest wielu młodych, odpowiednich kandydatów, którzy tylko czekają na taką okazję.
-Merci du compliment! – podziękowałem jej z ironią w głosie. – Jednakże będzie to dla mnie szalenie niewygodna sytuacja – upierałem się, by sprawdzić, jaką znajdzie na to odpowiedź.
Moja uwaga widocznie dała jej do myślenia, bo odpłynęła myślami do innego miejsca. Postanowiłem być cierpliwy i czekałem aż cos wymyśli.
W tym czasie podjechaliśmy do stajni i pomogłem jej zsiąść z Hektora. Nie odezwaliśmy się do siebie dopóki stajenny nie odprowadził koni.
Przyglądałem się jej badawczo. Jeśli dobrze ją znałem, a tak mi się wydawało, powinna niebawem podsunąć jakieś rozwiązanie.
-Czy Naruto ma młodszego brata lub kuzyna? Mógłby go wprowadzić w pana sprawy, a i ja chętnie pomogę. Mam całkiem ładny charakter pisma i mogłabym przepisywać noty, dopóki jego praca nie zyska pańskiej aprobaty.
Zrobiło mi się ciepło na sercu, gdy widziałem jej wysiłki, by pomóc zarówno blondynowi jak i mnie. Była hojna do przesady, nigdy nie myślała o sobie, a w porównaniu z innymi kobietami bardzo zyskiwała. Czy to możliwe, bym się w niej zakochał? Rozważyłem swe uczucia i musiałem przyznać, że Sakura stała się dla mnie kimś bardzo ważnym Nie byłem jednak pewien, czy mogłem to nazwać prawdziwą, nierozerwalną miłością. Rozsądek postanowił wyjechać na wakacje, a serce, mimo pozorów, wcale nie było skore do współpracy. Musiałem zaufać swoim przeczuciom i zdać się na czas. To zdarzyło mi się po raz pierwszy w moim długim, trzydziestodwuletnim życiu, ale... jakie są jej uczucia? Traktuje mnie jak starszego brata, ma dla mnie wiele przyjaźni i dobrych chęci, ale nigdy nie zdradziła się, bym interesował ją jakoś szczególnie. Cieszyłem się u kobiet dużym powodzeniem, a tu musiałem zdobywać zainteresowanie. To była dla mnie zupełna nowość, ale jednocześnie siła napędowa. Obwiniałem się, że wcześniej nie zauważyłem, jaki klejnot mi się trafił. Teraz, gdy patrzyłem na nią oczami zakochanego, mężczyzny, zdałem sobie sprawę, jak idealnie pasowała na moją żonę. Kiedy uświadomiłem sobie wszystkie te fakty, postanowiłem, że muszę uczynić wszystko, by zaakceptowała mnie jako prawdziwego męża, a nie tylko jego pozór. Skoro zawsze chętnie przyjmowałem wyzwania rzucane mi przez los, to czemu nie podjąć tego, które było mi wyjątkowo bliskie? Jeśli Sakura tak bardzo chce pomóc Naruto, oddam jej tę przysługę. Będzie to pierwszy krok do poukładania tego chaosu w moim sercu i głowie oraz zdobycia jej uczuć.
-Sakuro – powiedziałem ciepło – pozwól, że zobaczę, co uda mi się zrobić w tej sprawie, Jeśli przejdzie propozycja kandydatury Naruto, dowiem się, kogo może mi zaproponować na swoje miejsce.
Jej reakcja była natychmiastowa. Ujęła moją rękę i ścisnęła mocno, patrząc mi przy tym w oczy. Odwzajemniłem jej ucisk, ale z trudem oparłem się pokusie, by wziąć ją w ramiona. Uznałem, że na to jeszcze o wiele za wcześnie.
Wieczorem tego samego dnia zastałem ją w bibliotece, gdzie przeglądała książki. W tym pokoju spędzała mnóstwo czasu, częściowo dla własnej przyjemności, częściowo z powodu kazań, które jej tu prawiłem. Uśmiechnąłem się do siebie, wspominając te chwile. Jak taka słodka kobieta może nieustannie pakować się w coraz to nowe tarapaty? Jej psoty sprawiały jednak, że była mi coraz bliższa.
Gdy wszedłem do biblioteki, spojrzała na mnie z takim napięciem, jakby nie tylko usta, ale całe jej ciało czekało na to, co mam jej do powiedzenia. Zamknęła książkę.
-No cóż, załatwione! Moja rekomendacja i poparcie kilku osób, które znają Uzumakiego, przyczyniły się do akceptacji jego kandydatury na to stanowisko, pod warunkiem, że się ożeni – z przyjemnością obserwowałem jej reakcję. Z zachwytu klasnęła w dłonie, co jak zauważyłem, było jej stałym zwyczajem.
-Jaki pan dobry! Czy powie mu pan o tym zaraz? – była tak podniecona, że szczęście zaróżowiło jej twarz, a oczy błyszczały jak szmaragdy.
-A może poproszę go tu, bo i tobie należą się podziękowania – była urocza w swoim entuzjazmie. Przez kilka chwil nie mogłem oderwać wzroku od jej ponętnych, rozciągniętych w szczerym uśmiechu warg.

###

Czułam przyspieszone bicie serca, gdy Hatake posłał mi tak intensywne spojrzenie. Nie znałam wspanialszego mężczyzny, przy tym tak dbającego o uczucia innych, nawet w moim przypadku, mimo iż musiał gorzko żałować, że zajęłam tak ważne miejsce w jego życiu. Marzyłam, by, choć na moment odegnać przeszłość, by uniknęły dzielące nas przeszkody. By otoczył mnie silnymi ramionami, by... Na samą myśl brakło mi tchu. Postanowiłam przegnać te myśli, bojąc się, że rzeczywistość stanie się przez to nie do zniesienia. Powinno mi wystarczyć, że dba o moje wygody, ale nie wystarczało. Z każdym dniem chciałam więcej. Więcej jego obecności, uśmiechu, troski, zainteresowania. Chciałam być dla niego kimś ważnym. Chciałam jak największy egoista, zagarnąć dla siebie całe jego serce, zamieszkać tam i już nigdzie się stamtąd nie ruszać. Dlatego za każdym razem, kiedy przypominałam sobie, jak wielkim problem się dla niego stałam, moje serce rozrywało się na miliony małych kawałeczków. Nie wiedziałam, czy to można nazwać miłością, ale wiedziałam, że Kakashi stał się najważniejszą osobą w moim życiu, a jego strata zabiłaby mnie. Przeniosłam wzrok na kominek i próbując odgonić od siebie te myśli, zaczęłam uważnie obserwować skaczące iskry.
Hatake zadzwonił i gdy pojawił się kamerdyner, posłał po Naruto. Kiedy przypomniałam sobie, po co tu jesteśmy, rozpromieniłam się i z trudem usiedziałam na miejscu. Za to mój mąż niedbale oparł się o kominek i był wyraźnie rozbawiony moim niepohamowaniem.
Zza drzwi wysunęła się blond czupryna.
-Pan mnie wzywał?
-Mam dla ciebie pewne nowiny. Wiesz dobrze, że byłeś znakomitym sekretarzem i przyjacielem, i że z trudem przyjdzie mi się z tobą rozstać.
Naruto zbladł. Widocznie myślał, że właśnie dostaje wymówienie. Nie powiem, całkiem zabawny widok.
-W Brazylii wakuje stanowisko dyplomatyczne, które, jak sądzę, odpowiadałoby ci. Jest dobrze płatne, zapewnia dom i służbę. Jest tylko jedno ale... pierwszeństwo mają żonaci – kontynuował.
W jednej chwili do twarzy Naruto napłynęła krew i spojrzał na mnie, chyba przeczuwając, kto to wymyślił. Przełknął z trudem, ślinę i powiedział:
-Z przykrością opuszczę pana, milordzie, ale przyznaję, że nawet nie marzyłem o takiej możliwości. Trudno mi wypowiedzieć, jak wdzięczny jestem panu za wszystko, co pan dla mnie zrobił – wciągnął głęboko powietrze. – A jeśli chodzi o stan małżeński, pozwoli pan, że na chwilę pana przeproszę? Muszę bezzwłocznie zająć się pewną sprawą.
Ku mej radości opuścił pokój w wielkim pośpiechu.
-Czy to cię uszczęśliwia? – zapytał szaro włosy.
-Jest pan cudowny! – odpowiedziałam ciepło. – I nawet nie prosił go pan o pomoc w szukaniu następcy.
-To nie był odpowiedni moment. Widziałaś sama, ze miał tylko jedno w głowie – Hinata.
Wiedziałam, że muszę uzbroić się w cierpliwość do czasu, aż dowiem się, czy pani Hyuga zaakceptuje Naruto. Nie miałam wątpliwości, jak Hinata przyjmie tę wiadomość.
-Niech panu Bóg błogosławi. Szkoda, że papa pana nie poznał. Tak dobrze byście się ze sobą zgadzali – powiedziałam ze smutkiem. Żałowałam, że taty nie ma już wśród żywych. Tak bardzo za nim tęskniłam.
-Powinnaś wiedzieć, że lubię cię uszczęśliwiać – szepnął cicho.
Spojrzałam na niego w zdumieniu. Zabrzmiało to tak, jakby zależało mu na mnie, ale wiedziałam przecież, że to niemożliwe. Nie przypuszczałam, że mogę porównywać się ze wspaniałymi kobietami, do których przywykł.
Na nowiny musiałam czekać do następnego dnia. Od Naruto, który znalazł się w salonie, wprost biło szczęście.
-Droga lady Hatake, jak mamy pani dziękować? Jestem najszczęśliwszym z ludzi. Pani Hyuga z uwagi na okoliczności, wyraziła zgodę na szybki ślub, a Hinata przyjęła moje oświadczyny. Z powodu wyjazdu pobieramy się już za dwa tygodnie. Szczegóły jeszcze nie zostały ustalone, ale sądzę, że będzie to bardzo cicha ceremonia.
Uśmiechnęłam się na to stwierdzenie. Kolejna cicha ceremonia. A to ironia losu.
-Muszę odszukać lorda, by porozmawiać o moim następcy – kontynuował i ponownie mi dziękując, ruszył na poszukiwania pana domu.
Westchnęłam. Jakie to cudowne być tak zakochanym. Uczucie zazdrości na krótką chwilę owładnęło moim sercem. Gdyby tylko sprawy mogły mieć się inaczej, ale... to były tylko pobożne życzenia. Musiałam zadowolić się tym, co miałam.


Ohayo!
Tak to znowu ja i znowu jestem spóźniona. Przepraszam. Dzisiaj miałam trochę do roboty i dopiero niedawno zabrałam się za dokończenie rozdziału. Co prawda nie został on wstawiony w sobotę, ale mam nadzieję, że te kilka minut nie robi dużej różnicy :)
No i mam nadzieję, że długość tego rozdziału trochę was udobruchała :D
Co do kolejnego - w tej chwili nie jestem w stanie stwierdzić co to będzie. Mam mały kawałek Miłości, tyci Smoczej, kawałek kolejnego Małżeństwa i wielkie nic w czwartym rozdziale Racing. Ale to ostatnie musicie mi wybaczyć. Na razie staram się jakoś ogarnąć to opowiadanie i przywrócić jego stan rzeczywisty do wyobrażenia. No i oczywiście wzięłam się za poprawianie rozdziałów Smoczej. Kiedy to skończę, wezmę się za sprawdzanie Małżeństwa, ale już tylko pod kątem ortografii interpunkcji i takich tam. No wiecie o co chodzi.
Jak pewnie niektórzy zdążyli się dopatrzeć, odświeżyłam zakładki z bohaterami Racing oraz Miłość. Jeśli ktoś jest zainteresowany zapraszam ;D No i to chyba byłoby na tyle. A co do tej dodatkowej osoby w ekipie to w niedługim czasie postaram się włączyć ją w życie OSPN. Powiedzmy, że pomoże mi przy rozdziałach i mam nadzieję zmyje od czasu do czasu głowę za niedotrzymywanie terminów ;D
DO następnego ;D




10 komentarzy:

  1. Cześć.
    Na początku muszę się przyznać, że od dawna wchodzę na ten blog, ale dopiero teraz odważyłam się skomentować. Po każdym kolejnym opublikowanym przez Ciebie rozdziale zabierałam się do pisania komentarza i jakoś nigdy nie mogłam go napisać do końca.
    Ale postanowiłam, że tym razem będzie inaczej.
    Tym co mnie tu przyciągnęło, a za razem zatrzymało i sprawiło, że z niecierpliwością czekałam na każdą kolejną notkę jest Małżeństwo po Szkocku. Co tu dużo mówić, trafiłaś w jeden z moich ulubionych paringów, umieściłaś go w Anglii i to jeszcze w takich, a nie innych czasach. Pomysł całkowicie oryginalny, ciekawy. Wykonanie świetne. Charaktery Sakury i Kakashiego fajnie się dopełniają. Akcja toczy się swoim tempem, nic nie jest wymuszone. Ciesze się, że Hatake zorientował się, że coś czuje do rożowowłosej. To samo tyczy się jej. Naruto i Hinata są jak wisienka na torcie.
    No i co mam więcej powiedzieć?
    Pisz szybko koleje rozdziały. Życzę ci ton weny. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja za to bardzo się cieszę, że jednak postanowiłaś się ujawnić. Zawsze jest miło, gdy ktoś doceni pracę przez komentarz.
      Miło, że podoba Ci się Małżeństwo, tym bardziej, że jest to też jeden z moich ulubionych paringòw ;D
      Wena się przyda i bardzo za nią dziękuję. Postaram się troszkę bardziej sprężyć z następnymi notkami no i witam oficjanie wśròd Nocnych Wędrowcòw :D

      Usuń
  2. Kiedy czyta się kolejny rozdział małżeństwa, to ma się ochotę rozwalić na łóżku z baldachimem, zakopać w poduszkach, włączyć spokojną melodię i rozkoszować tym, co dla nas spisałaś. To opowiadanie kojarzy mi się z błogim stanem. Tylko obawiam się, że skoro jest tak dobrze, to może nie w przyszłym rozdziale, ale niedługo zaczniesz psuć to co rodzi się między głównymi bohaterami. Jest po prostu zbyt dobrze i jeśli miałoby tak pozostać to super i ja jestem jak najbardziej na tak :)) Tylko nie wiem czemu, nie wydaje mi się, że Ty zbyt długo pozwolisz nam się tym cieszyć.
    Wracając do samego opowiadania, to Cię nie zaskoczę. Jak zwykle mi się podobało. Może trochę za idealna staje się Sakura, ale to tylko troszkę. Oboje czują już coś do siebie, tylko żadne jak na razie się do tego przed drugim nie przyzna.
    Weny i czasu na skrobanie :)

    PS. Czy mi się zdaje, czy przestawiłaś, aby dobrze się czytało na telefonie? Bo czytałam na komórce, a teraz jak zasiadłam przed kompa, aby napisać komentarz, to świta mi, że nie musiałam się męczyć przy pisaniu :)) Jeśli dobrze mi się zdaje, to super :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakby tu napisać coś, żeby nie zdradzać za dużo. Hmm to może tak
      -racja że lubie psuć i mieszać
      -racja że mam pewnego asa w rękawie, ktòry może was zaniepokić (tak mi się przynajmniej wydaje :D)
      -racja że nie lubie zbytnio przesłodzonych historyjek
      -faktem jest też to że kocham kakasaku
      -no i w końcu fakt, że co najmniej 6-7 rozdziałòw przed nami, co daje mi nie lada możliwości

      Pewnie wcale Cie nie uspokoiłam prawda? (tu wstaw sobie perfidny uśmieszek hehe ;D)

      Co do twoich przypyszczeń to masz rację. Po twojej uwadze postanowiłam w końcu ogarnąć tą stopkę i oto wygodniejsza i łatwiejsza w obsłudze wersja mobilna ;)
      Dzięki za życzonka. Na pewno wszystko się przyda :)

      Usuń
    2. Ani uspokoiłaś, ani zaniepokoiłaś :) W zasadzie to czekam już od jakiegoś czasu na zemstę kobiety odrzuconej przez Kakashiego :D Z tego co pisałaś w komentarzu, ona będzie miała swoje pięć minut. Zastanawiam się co takiego wymyśli owe dziewcze. Swoje pomysły zachowam póki co w główce. :))

      Usuń
    3. Oj i cie mam. Słabo z twoją pamięcią. Zemsty kobiety nie będzie, za to wspominałam o kłopotach ze strony pewnego obleśnego lorda ;) Przypominasz sobie hehe?
      Wystarczy poczekać :D

      Usuń
  3. AAAAAAAAAAA no i mamy w końcu mój upragniony rozdział :D Fajnie , że coś zaczyna się dziać w uczuciach i Kakashiego i Sakury ale mogłabyś dać nam chociaż od nich pocałunek noo :D Czekam i czekam i sie nie doczekam hehe (nie no żartuje).Fajnie że Naruto się żeni ale szkoda bo go już nie będzie tak samo jak Hinaty :( Czekam na ciąg dalszy nie daj długo czekać :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj na pocałunek trzeba będzie poczekać. Kto wie, może nawet do... Oj i bym się wygadała. Ale może tak jak przypuszcza ann nic nie będzie sielankowo. A może zadecyduje moja miłość do kakasaku.
      No còż coś na pewno wydarzy się w kolejnym rozdziale. :D

      Usuń
  4. Widzę że ktoś tu lubuje się w Harlequinach Historycznych! :D
    Cóż.. zupełnie tak jak ja! :)
    Zdecydowanie brakuje blogów o takiej tematyce w naszym fandomowym świecie. Pomysł oryginalny, fabuła ciekawa, Sakura przeurocza! Cóż tu więcej mówić! :)
    Czekam z niecierpliwością na rozwinięcie ich miłości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak i to nawet bardzo. W końcu te historyczne są najlepsze hehe ;D
      Dziękuje i witam wśròd Nocnych Wędrowcòw :)

      Usuń

Layout by Netka Sidereum Graphics