Ino
przemierzała korytarze posiadłości, zatopiona w swoich myślach. Kłótnia z
dziadkiem wyprowadziła ją z równowagi i choć minął już miesiąc, blondynka nadal
nie mogła przestać o tym myśleć. Wiedziała, że nie jest on najlepszym
człowiekiem, ale nigdy nie sądziła, że będzie próbował wydać Inoe za mężczyznę
starszego od niej o szesnaście lat. W tej sytuacji zostało jej tylko jedno
wyjście. Postawiła mu ultimatum, na które
wyjątkowo ochoczo się zgodził. Tak więc dzień wcześniej, w rodowej posiadłości lordów Yamanaka, odbył się bal zaręczynowy, na który została zaproszona sama śmietanka Angielskiej szlachty, w tym również rodzina Nara. Ino zatrzymała się przy ogromnym oknie i spojrzała na piękny nadmorski krajobraz.
wyjątkowo ochoczo się zgodził. Tak więc dzień wcześniej, w rodowej posiadłości lordów Yamanaka, odbył się bal zaręczynowy, na który została zaproszona sama śmietanka Angielskiej szlachty, w tym również rodzina Nara. Ino zatrzymała się przy ogromnym oknie i spojrzała na piękny nadmorski krajobraz.
— Co mnie
ugryzło? — mruknęła pod nosem. — Czy kiedykolwiek uda mi się jeszcze
porozmawiać z nim normalnie, czy już do końca życia będę traktować go jak
największego wroga?
***
— Panienko. — W drzwiach komnaty pojawiła się Hinami. —
Lord kazał mi po panienkę przyjść.
— Czego znowu chce ten starzec? — W głosie
Ino brzmiała gorycz.
— Nie jestem pewna panienko. Wydaje mi się
jednak, że ma to cos wspólnego z lordem Uchiha.
— No pięknie — powiedziała, gwałtownie
podnosząc się z fotela. — Nie dość, że zamknął mnie tu na trzy dni, to jeszcze
chce rozmawiać o tej piekielnej umowie z tym aroganckim idiotą.
— Ależ panienko! — Brunetka przyłożyła ręce
do ust. — Dama nie powinna przeklinać.
— Czy ja przeklnęłam? — Zdziwiła się
niebieskooka.
— Tak, powiedziała panienka to słowo na „p”.
— Och, rzeczywiście. Wybacz Hinami, ale to
wyszło samo z siebie. — Uśmiechnęła się przepraszająco, ale mina zaraz jej
zrzedła. — Chyba musimy iść do tego dziada, bo będziesz miała kłopoty.
— Ależ panienko...
— Co znowu? Przecież już nie przeklinam.
— Ale dama nie powinna się tak wyrażać —
stwierdziła oburzona pokojówka.
— Tylko w towarzystwie. Tutaj, z tobą nie
muszę nikogo udawać. — Zamilkła na chwilę i zapatrzyła się na ludzi za oknem.
„Kiedyś i przy nim mogłam być tak swobodna,
ale od kiedy to powiedział...”
Zacisnęła zęby i ruszyła do biura dziadka. Nie
chciała rozpłakać się na oczach Hinami. Ta dziewczyna była dla niej nieopisanym
wsparciem i nie mogła pozwolić sobie na chwilę słabości w jej obecności. Bo kto
by ją wspierał, gdyby i ona zwątpiła?
Ino wmawiała sobie, że musi być silna,
inaczej ludzie się od niej odwrócą. Myślała, że to przez jej słabość przyjaciel
nie chciał mieć z nią nic wspólnego. Że Inoe nie szukała w niej oparcia, bo
widziała jak załamała się po stracie rodziców. Nie zdawała sobie sprawy z tego,
że siostra postanowiła się jej odpłacić za wszystko i tym razem to o jej
szczęście zadbać.
Yamanaka zapukała do drzwi gabinetu dziadka, po
czym usłyszała ostre „wejść”. Na dźwięk jego tonu przewróciła oczami, ale do
komnaty weszła z kamienną twarzą.
— No nareszcie — mruknął starszy mężczyzna.
— Moja komnata znajduje się w zachodnim
skrzydle, więc chwilę mi to zajęło — powiedziała spokojnie.
— No niech ci będzie. — Usiadł przy biurku. —
Co do sprawy, w jakiej Cię tu wezwałem. Razem z Fugaku planujemy w końcu
ogłosić wasze zaręczyny. Dlatego chcę ustalić, kiedy możemy wyjechać do
rodzinnej posiadłości i oczywiście ustalić datę ślubu.
— Chwila, chwila. — Dziewczyna straciła
opanowanie. — Nie zgadzałam się na żadne zaręczyny, a tym bardziej ślub.
— Cóż w takim razie, — nie spodobał jej się
błysk w oku dziadka, — to zaręczyny Inoe ogłosimy.
— Czekaj. — Podeszła do biurka i oparła się o
nie rękami. Kiedy uniosła ku niemu wzrok, ział on czystą nienawiścią. — Jeśli
ja mam wyjść za Uchihę, to Inoe będzie mogła sama wybrać sobie męża i na razie
zostawisz ją w spokoju. To moje warunki.
— Widzę, że jednak nie jesteś taka głupia,
jak wcześniej myślałem. — Na jego ustach wykwitł paskudny uśmiech. — Dobrze.
Zostawię Inoe w spokoju, ale od teraz za trzy tygodnie, w nadmorskiej
posiadłości zostanie wydany bal z okazji waszych zaręczyn.
— Zgoda — syknęła przez zaciśnięte zęby.
— I jeszcze coś. Masz sprawiać wrażenie
uszczęśliwionej, rozumiesz? Nie mam zamiaru tłumaczyć się potem ze skwaszonych
min przyszłej panny młodej.
— Rozumiem — mruknęła pod nosem i zaczęła
kierować się do wyjścia.
— A i jeszcze jedno. Masz absolutny zakaz
jazdy konnej do tejże uroczystości. Nie chcę słyszeć o żadnym wypadku, który
pozwoli ci się od tego wymigać.
Ino zacisnęła pieści, ale odwróciła się i
posłusznie skinęła głową, po czym opuściła komnaty dziadka.
Kilka minut później wpadła do swoich komnat
jak burza, nie czekając aż służący otworzy przed nią drzwi.
— Przeklęty dziad! Jeszcze mnie popamięta. Jak
już wyjdę za tego cholernego aroganta, majątek będzie mój i zabiorę ze sobą
Inoe, a jego wpakuje do Tower, za jego długi i ciemne interesy. — Chodziła w tę
i z powrotem po swojej wielkiej komnacie, mamrocząc pod nosem przekleństwa,
których nie powstydziłby się niejeden przestępca wychowany w najgorszych
rynsztokach Londynu.
***
— A o kim to
panienka mówi? — Podskoczyła na dźwięk dobrze znanego, męskiego głosu. —
Sprzeczka z ukochanym, czy to ja krążę po panienki myślach?
— Ach,
oczywiście — powiedziała z kpiną w głosie, ignorując drugą cześć pytania. —
Któż inny mógłby palić cygara na zamkowych korytarzach?
— Dobrze
panienka wie, że wychodzenie z komnat dla gości na świeże powietrze jest zbyt
kłopotliwe. — Uśmiechnął się pod nosem. „Nawet nie musiałem się odzywać, żebyś
wiedziała, że to ja, prawda? Teraz nawet się nie odwróciłaś, a mimo to poznałaś
po głosie.” — Na tych wszystkich korytarzach można się zgubić.
— Och, to
przecież nie problem dla pana. W końcu nie raz już pan przebywał w tej
posiadłości. — W jej głosie pobrzmiewała gorycz, co nie uszło jego uwadze. —
Prawda, lordzie?
— Zna mnie
panienka na wylot — stwierdził podchodząc do niej. — Cudowny widok, czyż nie?
Chmury są takie piękne. Tak sobie płyną. Chciałbym móc tak jak one uciec z tych
wszystkich zawirowań i spokojnie przeczekać burze, ale jeśli nic nie zrobię,
kto wie, co stanie się z bliskimi mi osobami.
Ino spojrzała
na niego zdziwiona. Kiedy się przyjaźnili często mówił do niej w ten sposób,
ale jeszcze nigdy nie opowiadał o jakichkolwiek konsekwencjach.
„Co właściwie
próbujesz mi przekazać Shika?”
— Nie trzeba
być geniuszem, żeby wiedzieć, że od kłopotów nie można uciec, ale też nigdy nie
jest się z nimi samemu, nieprawdaż? — Palnęła pierwsze lepsze pytanie, które
przyszło jej do głowy. W jego obecności, mimo iż nie było to wskazane, zdolność
logicznego myślenia wrednie ją opuszczała.
— A co, jeśli
jednak jest się samemu?
— Trzeba jakoś
sobie radzić. — Spojrzała na niego. — Nie uważa pan, że geniusz ma w takiej
sytuacji o wiele lepsze warunki? Na pewno potrafi stworzyć w głowie wiele scenariuszy,
które pozwolą mu na odpowiednie rozwiązanie problemu. Z chęcią znalazłabym się
pośród tak nazywanych ludzi. Może wtedy życie nie byłoby tak kłopotliwe, jak to
pan zawsze mówi.
— Możliwe —
mruknął. — Ale niech panienka pamięta, że geniusze szybko łamią się pod presją
tego świata. Nie sądzę, by był to pożądany efekt. Przynajmniej ja nie życzyłbym
sobie takiego końca.
Spojrzała na
niego kątem oka. Może i nie był tak przystojny jak jej narzeczony, ale na jego
widok serce zaczynało jej galopować. Do swojego przyszłego męża czuła jedynie
odrazę.
I właśnie to,
że kocha mężczyznę, który otwarcie powiedział, że nic dla niego nie znaczy, a
ich znajomość była tylko sąsiednią uprzejmością, zabijało ją od środka. Nie
potrafiła nad sobą zapanować w jego obecności. Ta świadomość sprawiała, że po
każdym spotkaniu musiała długo wracać do siebie.
— Cóż, nie
musisz się tym martwić – warknęła, zapominając o zasadach dobrego wychowania. —
W końcu do geniuszy zaliczyć cię nie można. Jesteś kompletnym idiotą.
Po tych słowach
odwróciła się na pięcie i ruszyła szybko korytarzem do wschodniego skrzydła.
— Dobrze mi
tak – mruknął zapatrując się w niebo. – Ale musiałem to wtedy powiedzieć.
Zgasił cygaro
i skierował się do swojej komnaty. „Wybacz mi, Ino. Na razie musisz jeszcze trochę
pocierpieć. Ale obiecuję, że kiedy tylko się z tym uporam, dowiesz się całej
prawdy. I mam nadzieję, że wtedy mi to wybaczysz.”
Ino weszła do
komnaty i opadła bezsilnie na fotel. „Co ja do cholery wyprawiam. Przecież on
nic takiego mi nie powiedział. Nawet nie sugerował, a ja go tak po prostu
zaatakowałam. Grrr, czy to się kiedykolwiek zmieni. Ja już naprawdę mam dość.”
***
Na sali
balowej zebrało się już sporo gości, tak więc lord Yamanaka postanowił
zaanonsować przyszłych małżonków. Ino chciała już ruszyć ku, jeszcze zamkniętym
drzwiom, ale brunet złapał ją za przedramię i odwrócił gwałtownie do siebie.
— Posłuchaj
mnie uważnie — syknął. — Nie mam zamiaru stać się pośmiewiskiem tych wszystkich
ludzi, więc lepiej się zachowuj.
— Puszczaj
mnie — warknęła i wyrwała się z jego uścisku. — Nie masz prawa tak mnie
traktować, to po pierwsze. A po drugie, lepiej uważaj, co, gdzie i do kogo
mówisz. Nie wiesz, że tu ściany mają uszy?
— Ty mała...
— Nie dokończył, gdyż w tym momencie drzwi na salę zaczęły się otwierać. —
Wrócimy jeszcze do tej rozmowy.
— Nie
sądzę.
Sasuke ujął
dłoń narzeczonej i wbił w nią palce tak mocno, że aż syknęła z bólu. Posłała mu
nienawistne spojrzenie, ale już więcej się nie odezwała. Brunet wprowadził ją
na salę z przyklejonym do twarzy, promiennym uśmiechem. Ino poszła w jego ślady
próbując zignorować ból, jednak jeden z gości, który uważnie ją obserwował,
zauważył lekki grymas na jej twarzy.
Po
zatańczeniu tradycyjnego walca i paru innych tańców, Sasuke sprowadził ją z
parkietu.
— Pozwoli
panienka, że opuszczę ją i udam się w stronę znajomych — powiedział kłaniając
się.
— Oczywiście.
— Dygnęła w odpowiedzi. – I ja powinnam zacząć zabawiać gości.
„Nareszcie
przerwa od tej katorgi.”
Ino
skierowała swe kroki do bufetu, przy którym od bufetowego odebrała szklankę
ponczu. Została na miejscu i zaczęła wypatrywać znajomych. Jednak zanim zdążyła
kogoś znaleźć, podszedł do niej lord Nara. Przełożyła szklankę do lewej ręki,
by się uprzejmie przywitać, jak nakazywała etykieta, lecz natychmiast skrzywiła
się z bólu. „Cholerny patafian.”
— Czyżby narzeczony
za mocno ściskał rękę? — zapytał z szelmowskim uśmiechem.
— Nie pana
sprawa — odrzekła chłodno, w myślach niechętnie przyznając mu rację.
— Oczywiście,
ale nie uważa pani, że krzywdzenie bezbronnych istot, sprawia przyjemność tylko
podłym ludziom?
— Ma pan
rzecz jasna rację, ale nie widzę, aby ktoś tu był krzywdzony — odparła,
zaciskając szczupłe palce na naczyniu.
— Czyżby? —
Shikamaru zwrócił się w stronę ludzi. — Ja za to widzę tu wiele bólu i
nienawiści, ale to zbyt upierdliwe, oj proszę mi wybaczyć. Chciałem powiedzieć
kłopotliwe, by się z tym użerać.
Ino z
jakiegoś, nieznanego sobie powodu poczuła irytację. Nie mogła się powstrzymać i
kolejny raz zapomniała przy nim o uprzejmościach.
— Oczywiście
— parsknęła z pretensją. — W końcu to dla ciebie normalne. Zawsze uciekasz, a
kłopoty nigdy cię nie dotyczą.
Zaraz po
tym ruszyła w stronę lady Haruno. Nie wiedziała, że tej scenie przyglądały się
osoby, które nie powinny tego widzieć.
Shikamaru
zapatrzył się w tłum. Wcale nie chciał tu przyjeżdżać, ale matka zabroniła mu
jechać z przyjaciółmi za pewną sprawą, więc był skazany obserwować bawiących
się gości, a sprawą zajęli się zaufani przyjaciele. „Mam nadzieję, że tego nie
spieprzycie. Inaczej nigdy nie dobiorę się temu cholernemu arogantowi do
skóry.”
Kiedy tak
stał wpatrzony w tłum, zauważył kątem oka, że lord Uchiha idzie w jego stronę.
Przewrócił oczami, ale uprzejmie się do niego odwrócił.
— Czego od
niej chcesz? — syknął Sasuke.
— Ja? —
zapytał znudzonym głosem. — Ja nie chcę nic. Jednak tobie radziłbym się
zastanowić nad swoim postępowaniem względem niej.
— Co
takiego?
— Nie myśl,
że trafiłeś na głupią gąskę, którą po waszym ślubie stłamsisz, całkiem sobie
podporządkujesz i będziesz sobie używał, kiedy tylko zechcesz — mówił
beznamiętnie, ale Uchiha wyraźnie wyczuł kroplę jadu w jego tonie. — Ino nie
jest zwykłą, zapatrzoną w siebie szlachcianką. To nad wyraz inteligentna i
silna kobieta, która tylko chwilowo próbuje poradzić sobie z przytłaczającymi
ją problemami.
— O to się
nie martw — mruknął. — Mam swoje sposoby.
— Czyżby? —
Nara uśmiechnął się przebiegle pod nosem. — Chyba nie sądzisz, że dasz jej
radę? Możesz być nie wiadomo jakim geniuszem, ale i tak zawsze będziesz tylko
mężczyzną. — Wypuścił dym w jego stronę. — Kobiety mają broń, której nie da się
przechytrzyć, a którą ona opanowała do perfekcji już dawno temu. W połączeniu z
jej inteligencją, nawet ty się nie oprzesz. Kiedy ona upora się z problemami,
będziesz musiał zrozumieć, że znalazł się dla ciebie godny przeciwnik. Na twoim
miejscu nie byłbym taki pewny siebie.
— Zobaczymy
— warknął Uchiha. — Po prostu się do niej nie zbliżaj, jasne?
— Jak
słońce. Miej jednak na uwadze moje słowa. — Ruszył w stronę wyjścia. — Geniusz
szybko łamie się pod presją tego świata. Nie zapominaj o tym.
Po tych słowach opuścił salę, zostawiając w środku poirytowanego
bruneta.
Yo!
Miałam wstawić ostatnią część Przeszłości, ale wyszło na to, że Pozory skończyłam szybciej, za to tam nadal mam 1/3 notki, więc dzisiaj wstawiam zamówienie dla TessaAn. Mam nadzieję, że czytelnikom się spodobało, a ja spełniłam twoje oczekiwania. Kolejna część pojawi się pewnie na przełomie sierpnia i września.
Przy wstawianiu poprzedniej notki nie przyuważyłam, że stuknął nam kolejny tysiąc, tak więc chcę wam podziękować tutaj za wasze komentarze, które dają mi sporo motywacji do tworzenia.
To na dzisiaj wszystko. Miłego popołudnia i do następnego ;D
To było... Cudowne, tylko... Dlaczego tak mało wyjaśnione? Chociaż... Z jednej strony mało, z drugiej dużo...
OdpowiedzUsuńNie mogę się zdecydować T^T
Chciałabym również poprosić o zrobienie czegoś, co większość ludzi nigdy by nie zrobiła, mianowicie... Deidara. Mam nadzieje że zrozumiesz :P
Tak w ogóle, to uwielbiam twoje opowiadania historyczne :) Są cudowne :)
A no i jeszcze... Chce więcej. Dużo więcej. Pragnę więcej tego opowiadania *-*
Zostawiłaś niedosyt :P
Jaki zły Sasuke... Dzieje się :)
Jaką tajną broń Ino opanowała do perfekcji???
...
Beznadziejnie napisał ten komentarz :P
Pozdrawiam
TessaAn
Powiem, że twoja reakcja mi się podoba :D
UsuńCo do Deidary. Ty wiesz, że nawet mam tu dla niego miejsce? Spokojnie wplotę go, ale na to musisz zaczekać do drugiej części co najmniej. Jeszcze się zastanawiam w jakiej roli go tu przedstawić (pociera brodę w zamyśleniu) ;P
Co do broni...
Znasz takie sytuacje, w ktòrej kobieta owinie sobie faceta wokòł palca tak, że ten myśli, że to co robi to tylko i wyłącznie jego inicjatywa?
No więc tak i takie cuda się zdażają :D
Dziękuję i ròwnież pozdrawiam ;)
Taką broń stosuje i moja babcia i moja mama. Jeśli o nią chodzi, to chyba odziedziczyłam ją w genach :P
UsuńPozdrawiam serdecznie :)
Deidara *-* Chciałabym mieć takiego starszego braciszka :P
Ten rozdział mnie zaskoczył. Nie bij, ale zapomniałam, że pojawiła się druga nowa historia :D Na początku nie wiedziałam o co chodzi, aż w końcu przypomniało mi się o co tu biega i jaki był prolog :D Całość napisana tak, że nie wiem czego się spodziewać. Dużo pytań, większość pozostawiona miejsce na domysły czytających, bo odpowiedzi zna tylko autorka :) Intrygujące. Trzymam za słowo, że to nie będzie tasiemiec. Lubię dokończone historie :) Jestem ciekawa zakończenia i się go domagam (np. w przeciwieństwie do Małżeństwa, bo ono mogłoby póki co trwać i trwać :D )
OdpowiedzUsuńDlatego życzę ogromu weny i natchnienia na pisanie.
PS. Gdy x lat temu zaczęłam oglądać Naruto, to Schikamaru jako pierwszy stał się moją ulubioną postacią z Anime :D Będę mu kibicować i nawet nie wiesz jak bardzo podoba mi się fakt, że nie planujesz póki co związać go z Temari.
Spokojnie. Bić nie będę, tym bardziej, że ja nie zauważyłam pierwszej części poświęcenia, więc jesteśmy kwita ;)
UsuńCo do tych domysłòw. Jako, że to zamòwienie, to każdy może z niego wywnioskować, jak może wyglądać koniec. Dlatego też postanowiłam to sobie odpracować na innych płaszczyznach :)
Ta historia będzie miała jeszcze tak z dwie części max, bo coś czuję, że w jednej mogę nie wyjaśnić wszystkiego, ale dokończona będzie na pewno :)
Còż z Temari nie będzie, bo po pierwsze inny paring jest tu przeznaczony, a po drugie nie umiem dawać tej pary na głòwne historie.
Dzięki za wszystko no i za komentarz też naturalnie :)
P.S.Shika może nie ulubiony ale ròwnie mocno kochany co inni ulubieńcy. W sumie ròżnimy się tylko tym, że ja nie jestem geniuszem :P
Teoretycznie mogłabym sprawdzić jakie było życzenie zamawiającej. Nie zrobię tego, bo chcę być zaskoczona. Chyba, że coś mi się odwidzi. Na razie wolę pozostać w świecie domysłów :)))
Usuń