Music

sobota, 23 lipca 2016

Małżeństwo po Szkocku 11.Nieporozumienie

   Następnego ranka otrzymałam liścik, w którym Hinata prosiła, bym pomogła jej skompletować wyprawę. Nic nie mogło mi sprawić większej przyjemności. Kazałam Przygotować powóz i poinformowałam Smithersa, dokąd jadę na wypadek, gdyby Hatake miał do mnie jakąś sprawę. Zawiązałam pod brodą wstążkę nowego kapelusika w kolorze mchu, ozdobionego małymi różowymi
kwiatuszkami i wsiadłam do podstawionego już powozu, każąc zawieść się do domu państwa Hyuga.
Na ulicach panował potworny ruch, ale mój stangret z wprawą omijał przeszkody i wkrótce znaleźliśmy się przed domem Hinaty. Najwidoczniej czekała na nas niecierpliwie, bo zaraz wypadła z domu, jakby ją ktoś gonił.
-Dziękuję, że przyjechała pani tak szybko. Jestem tak podekscytowana, ze nie mogłam się wprost doczekać.
Zajęła miejsce obok mnie i z jej uliczki skręciliśmy w Bond Street, ulicę ekskluzywnych sklepów. Zasugerowałam, by madame Hilarie przygotowała wyprawę dla biało okiej, z własnego doświadczenia wiedząc, że wtedy wszystko będzie w najlepszym gatunku. Hinata, rozporządzająca raczej skromnym budżetem, sprzeciwiła się temu. Wytłumaczyła mi, że musi rozsądnie gospodarować pieniędzmi i nie stać jej było na bardzo drogie suknie.
-Nonsens – odparłam. – Hatake wyraźnie dał mi do zrozumienia, że pokryje koszty – na wszelki wypadek zacisnęłam kciuki. Zawsze mogłam też naruszyć pulę, którą mi wyznaczył. – Uważa, że powinien cos zrobić dla Naruto, a czyż twój wspaniały wygląd nie będzie najlepszym prezentem?
W myślach przyznałam, że papa nie pochwaliłby tego drobnego rozminięcia się z prawdą, ale czułam, że jednak by mi to wybaczył.
Powóz zatrzymał się przed eleganckim zakładem i obie wysiadłyśmy. Kazałam stangretowi czekać, póki nie załatwimy spraw.
Gdy weszłyśmy do środka, sama madame wyszła nam na spotkanie z przyklejonym do twarzy uśmiechem powitania. Gdy wyjaśniłyśmy, że chodzi o wybór kompletnej wyprawy dla Hinaty, wpadła w jeszcze lepszy humor.
Pamiętałam, że Kakashi nalegał, by wszystko było w najlepszym gatunku, toteż poszłam w jego ślady. Wybierałyśmy fasony i materiały, bawiąc się przy tym świetnie. Zastanawiała mnie nieobecność pani Hyuga przy tak ważnym wydarzeniu. Zapytałam nawet o to przyjaciółkę, a ta wyjaśniła, że matkę męczyła migrena, dlatego zdecydowała się zdać na moją pomoc. Czas naglił, a czekało nas wiele takich wyjazdów, gdyż oprócz przymiarek, należało zakupić buty, kapelusze, woreczki i wiele innych drobiazgów.
Gdy szykowałyśmy się do wyjścia, madame Hilarie, zapytała taktownie, komu ma wysłać rachunek.
-Lordowi Hatake – zadecydowałam bez wahania. Ta odpowiedź sprawiła, ze brwi madame zawędrowały niemal do linii włosów, ale zignorowałam ten fakt.
Po załatwieniu wszystkiego, odprowadziła nas do drzwi. Stangret czekał, ale postanowiłyśmy przejść się do sklepu madame Seymour, by obejrzeć kapelusze. U modystki spotkałyśmy lady Radcliffe, przymierzającą istne cudo. Ta przywitała nas entuzjastycznie.
-Jak wam się podoba? – zapytała, przeglądając się w dużym lustrze. – Musze kupić cos na poprawę nastroju – gołym okiem widać było jej zaokrąglone kształty.
Obie uznałyśmy, że wygląda wspaniale, a Hinata miała nadzieję, że i jej uda się znaleźć cos równie atrakcyjnego. Lady Radcliffe zaproponowała wspólną wyprawę do następnego sklepu.
-Idę do madame Merrill, aby wybrać kilka drobiazgów dla dzidziusia. Oczywiście sama przygotowuje dużą wyprawkę, ale chciałabym kupić kilka drobiazgów. Czy nie zechciałybyście mi towarzyszyć?
Wymieniłyśmy spojrzenia i zgodziłyśmy się, o ile lady Radcliffe zechce poczekać, aż Hinata przymierzy kapelusze. Została z przyjemnością, by służyć nam radą. Gdy Hyuga usiłowała dokonać wyboru między różowym, żółtym z kwiatuszkami i dużym rondem, a wiśniowym, po prostu zamówiłam wszystkie. W radosnym nastroju udałyśmy się do sklepu madame Merrill, by wybrać ubranka dla dziedzica Radcliffe.
Byłam oczarowana filigranowymi czapeczkami, sweterkami i cudownymi kocykami. Gdy doradzałam lady Radcliffe, przyszedł mi do głowy pewien pomysł i sama zaczęłam wybierać sporą wyprawkę, łącznie ze strojem do chrztu. Postanowiłam wysłać to Matsuri. Wyobrażałam sobie już radość dziewczyny, gdy otrzyma przesyłkę.
-Muszę was opuścić, gdyż nie czuję się najlepiej – przeprosiła nas lady i wyszła ze sklepu zanim jeszcze zdążyłam choćby podać adres no Sabaku.
Współczułyśmy lady Radcliffe. Wiedziałyśmy, że w jej stanie takie niedyspozycje zdarzają się często. Powróciłyśmy do powozu, zadowolone z porannych zakupów.

###

Siedziałem wtulony w wygodny fotel, zajęty rozmową z przyjaciółmi, gdy pojawił się Tenzou z szerokim uśmiechem na twarzy.
-Na Boga, Hatake, muszę ci pogratulować. Właśnie usłyszałem szczęśliwą nowinę. Wspaniale!
Wszyscy obecni, włącznie ze mną wpatrywali się w nowo przybyłego. Zupełnie nie miałem pojęcia, o co mu chodzi i nie potrafiłem ukryć zdumienia.
-Obawiam się, że nie mam pojęcia, o co ci chodzi.
Dobrze znałem, Yamato i jego zamiłowanie do plotek, ale zupełnie nie domyślałem się, z jaką wiadomością pojawił się teraz.
-Nie bądź taki skromny! Wszyscy cieszymy się twoim szczęściem. Najwyższy czas, byś się doczekał dziedzica.
-Dziedzica? – byłem oszołomiony. Już miałem otworzyć usta i zaprzeczyć wszystkiemu, gdy nagle zrozumiałem wagę sprawy.
-Czy zamierzałeś zatrzymać dla siebie tak dobre nowiny? Lady Radcliffe przekazała mi je właśnie po porannym spotkaniu z twoją żoną.
Wszyscy zebrali się wokół mnie, by mi pogratulować, za to ja ledwo utrzymywałem kamienną twarz. Pożegnałem się szybko i ruszyłem do domu, a moja złość rosła z minuty na minutę. To niewinne dziewczę, które wydawało mi się tak odmienne od innych i któremu, choć tego nie wiedziała, oddałem swe serce, zdradziło mnie z innym mężczyzną. Nie mogłem się doczekać powrotu do domu, by przedstawić jej oskarżenie i wymusić od niej nazwisko ojca dziecka. Zamierzała podrzucić mi bękarta... Zacisnąłem zęby, wiedząc, że jeśli wkrótce moja wściekłość nie znajdzie ujścia, rozsadzi mnie.
Dosłownie wpadłem na schody, otworzyłem sobie drzwi, nie czekając na Smithersa, skierowałem się do biblioteki i mocno pociągnąłem za dzwonek.
-Poproś tu Lady Hatake – rozkazałem uprzejmie kamerdynerowi i zacząłem spacerować w tę i z powrotem.

###

Poczułam pewien niepokój w sercu, gdy usłyszałam, że lord Hatake czeka na mnie w bibliotece. Ostatnio rzadko mnie tam prosił, toteż miałam nadzieję, iż może zaczyna żywić dla mnie jakieś cieplejsze uczucia. Czasami patrzył na mnie tak, jakby mnie zauważał. Na wszelki wypadek przejrzałam się w lustrze, poprawiłam nieznośny lok i pospieszyłam na dół. Z nadzieją weszłam do biblioteki, ale widok zagniewanego, spacerującego w tę i z powrotem Kakashiego, ostudził mój zapał. Zatrzymał się na mój widok, a ja miałam wrażenie, że ledwo nad sobą panuje.
-No cóż, pani, żądam wyjaśnień – mówiąc to, zmrużył oczy i zaczął przyglądać się mojej sylwetce.
Spoglądałam nań w zdumieniu. Najwyraźniej był pioruńsko wściekły. O co chodziło tym razem? Zrobiłam rachunek sumienia i nie znalazłam nic, co mogłoby go rozgniewać. Postanowiłam nie odpowiadać mu, tylko zaczekać na jakieś wyjaśnienia.
-Czy zamierzasz zaprzeczyć?- spytał, a szyderczy uśmiech wykrzywił jego przystojne oblicze. Nigdy nie widziałam go w takim stanie i obleciał mnie strach.
-Ma pan nade mną przewagę, milordzie. Może to pan zechce wytłumaczyć, o co chodzi? – powiedziałam spokojnie, co kosztowało mnie wiele trudu. Chyba, że dowiedział się o rachunku za suknie Hinaty i to go tak oburzyło? Zawsze mogłam przecież zapłacić za nie ze swoich pieniędzy. Jednak nie podejrzewałam, by równie błaha sprawa tak go potrafiła wytrącić z równowagi.
-Jak on się nazywa? – zagrzmiał, aż cofnęłam się kilka kroków.
-Jaki on? Nie rozumiem.
Teraz byłam już całkiem zdezorientowana. Cóż mogło znaczyć jego zachowanie?
-Czy zaprzeczysz, że jesteś brzemienna? Sir Tenzou był uprzejmy poinformować mnie o tym w klubie i to przy świadkach.
-Chyba się pan setnie ubawił – odpowiedziałam odruchowo, niezdolna jeszcze pojąć oskarżenia.
-Ta sytuacja wcale mnie nie rozbawiła. Kiedy lady Radcliffe w tajemnicy poinformowała Tenzou, chyba sobie wyobrażasz, jak ten spieszył, by wszystkim obwieścić nowinę?
Gardło miałam ściśnięte, a na moich rzęsach zalśniły łzy. Nawet nie próbowałam ich ukrywać. Dopiero teraz zrozumiałam, co mi zarzucał. To był cios poniżej pasa. Wyprostowałam się dumnie i przygotowałam do ostrej odpowiedzi.
-Zrobił pan z igły widły – powiedziałam przytłumionym głosem. – A lady Radcliffe ma ptasi móżdżek. Poprosiła mnie i Hinatę, byśmy towarzyszyły jej w wyprawie do sklepu z ubrankami dla dzieci. Kiedy ona wybierała drobiazgi dla tak oczekiwanego dziedzica, ja postanowiłam zaopatrzyć Matsuri. Pamięta pan tę szkocką mleczarkę, którą poprowadził pan do ślubu? – w moim głosie wyraźnie można było wyczuć zawód i pogardę.

###

Poczułem wyraźną ulgę. Jak mogłem tak źle ocenić tę niewinną dziewczynę? Zdawałem sobie sprawę, ile straciłem u niej przez ten brak wiary. Postanowiłem natychmiast się zrehabilitować, ale zanim zdołałem wykrztusić przeprosiny, Sakury już nie było w pokoju. Dopiero wtedy zrozumiałem, że kocham ją bardziej niż przypuszczałem, iż jestem w stanie kochać, a przez myśl, że mogłaby być z innym mężczyzną, prawie zwariowałem.
Doświadczenie podpowiadało mi, że lepiej na razie zostawić ją w spokoju. Zamówiłem powóz i ruszyłem do Rundella i Bridgesa. Byłem dobrym klientem tych słynnych jubilerów, toteż powitano mnie ukłonami. Wiele świecidełek nabyłem tu dla kolejnych przyjaciółek.
Długo przyglądałem się wyłożonym na tacach, błyszczącym klejnotom, ale nie znalazłem niczego, co chciałbym ofiarować Sakurze. Dopiero sznur pereł spotkał się z moim uznaniem, więc zdecydowałem się właśnie na nie. Wyjąłem wizytówkę i skreśliłem na niej kilka słów, a potem poprosiłem o dostarczenie prezentu.
Sprzedawca z widocznym trudem ukrył zdziwienie, gdy na załączonej karteczce przeczytał adres, pod który miał dostarczyć perły.

###

 Byłam zajęta robieniem frędzli przy eleganckim szalu, gdy Smithers zapukał do saloniku i podał mi ślicznie zapakowaną paczkę. Spoglądałam pytająco na kamerdynera, zastanawiając się, kto przysłał mi takie cudo. Ten za to posłał mi tylko tajemniczy uśmiech, gdy kłaniając się opuszczał pokój.
Ostrożnie odłożyłam robótkę i rozpakowałam paczuszkę. Głęboko wciągnęłam powietrze wyjmując z etui sznur mlecznych pereł. Palce lekko mi drżały, gdy czytałam tekst na dołączonym bileciku.

„Jesteś tak czysta, jak te perły. Błagam, byś wybaczyła mi brak wiary w ciebie.
Hatake”

   Ze złości skoczyłam na równe nogi. Jak śmiał potraktować mnie na równi z tymi swoimi belami muślinu? Czy sądził, że zyska mój szacunek i przebaczenie, gdy obsypie mnie klejnotami? Czemu po prostu mnie nie przeprosił? Odłożyłam perły na miejsce i trzymając etui w ręce, z groźną miną i błyskiem w oczach ruszyłam na poszukiwania męża.
Udałam się prosto do biblioteki, gdyż byłam pewna, że jeśli jest w domu, znajdę go właśnie tam. Nie pomyliłam się. Siedział przy biurku i przeglądał jakieś papiery. Gdy weszłam, odłożył je i powstał uśmiechnięty na moje powitanie.
Podeszłam do niego i wręczyłam mu welwetowe etui.
-Jak pan śmiał potraktować mnie jak swoje kochanki? – wypaliłam.

###

Stałem jak oniemiały trzymając w ręce etui. Gdy tak patrzyłem na jej rozpłomienioną twarz, pomyślałem, że gdy się złości, jest jeszcze piękniejsza. Zbyt późno zrozumiałem, że miała rację. Przeprosiłem ją dokładnie tak, jak przeprosiłbym Nicolette. Ale nie na próżno miałem dobrą reputację u pań. Szybko ująłem jej dłonie i zacząłem:
-Moja droga – popatrzyła na mnie z niedowierzaniem. – Chciałem jedynie podkreślić, jak jest mi przykro, że potraktowałem się w okrutny sposób. Kiedy zobaczyłem te perły, pomyślałem o twej słodyczy i dobroci, i pod wpływem impulsu kupiłem je dla ciebie.
-Jak mógł pan mieć o mnie tak marne wyobrażenie? Czy aż tak brak panu wiary? – w jej oczach tlił się wyrzut.
Nie wypuszczałem jej dłoni, ściskając ją delikatnie, chociaż miałem wielką ochotę, by wziąć ją w ramiona, przytulić mocno i pocałować. Zachowałem jednak rozwagę, gdyż nie chciałem jej wystraszyć zbyt pochopnymi przejawami czułości.
-Dobrze mi tak za to, że słuchałem Yamato. Chyba straciłem rozum. Przecież doskonale wiem, że to plotkarz. W głębi serca nigdy w to nie wierzyłem. Powiedz, że mi wybaczasz i bądźmy nadal przyjaciółmi.
Co prawda nie zależało mi tylko na przyjaźni, ale sądziłem, że poprzedni układ pozwoli mi szybciej osiągnąć cel.
-Dobrze – powiedziała po chwili namysłu. – Puśćmy tę sprawę w niepamięć.
Powstrzymując się przed gwałtowniejszym wyrażeniem swej wdzięczności, uniosłem jedynie jej dłonie do ust i ucałowałem jej szczupłe palce.
-Co zrobimy w tej sprawie?
Nie zastanawiałem się ani chwili.
-Nic nie powiemy i zignorujemy wszystko. Niech mówią, co chcą.
Rozpromieniłem twarz na myśl, że jeśli uda mi się zdobyć miłość Sakury, nie trzeba będzie niczemu zaprzeczać.
-Sakuro, czy mogłabyś przyjąć te perły jako wyraz mego szacunku i twego przebaczenia?
Otworzyłem etui, wyciągnąłem jaśniejące perły i zanim zdążyła odmówić, założyłem je jej na szyję.
Dotknęła ich i spojrzała na nie. Zaraz potem podniosła oczy na mnie. Podziękowała po chwili milczenia i wyszła z biblioteki.
Byłem z siebie zadowolony, gdyż nie uszły mojej uwadze emocje, malujące się na twarzy mojej żony. Czułem, że nie jestem jej obojętny. Cicho pogwizdując powróciłem do biurka i przerwanej pracy.

###

Następnego dnia przy śniadaniu Kakashi zachowywał się bardzo tajemniczo.
-Jak tylko skończymy, chciałbym zająć ci kilka minut – najwyraźniej nie mógł doczekać się tej chwili. Piłam herbatę i zastanawiałam się, co też on szykuje. Przyglądałam się jego barczystej sylwetce, kolejny raz dochodząc do wniosku, że trudno by znaleźć dorównującego mu mężczyznę. Ubrany był w elegancki strój do konnej jazdy, czarny ze śnieżnobiałym krawatem. Czuło się w tym rękę mistrza krawieckiego. Prezentował się wspaniale. Wyglądałby elegancko w każdym towarzystwie. Przyglądałam mu się z dumą. Zanosiło się na to, że ma zamiar wybrać się na poranną przejażdżkę, ale czego chciał ode mnie?
-Jestem do pańskiej dyspozycji, milordzie – odpowiedziałam, wstając od stołu.
Wziął mnie delikatnie pod ramię i wyprowadził z pokoju, zabawiając przez cały czas rozmową. Jego lekki, żartobliwy ton i zdawkowe uwagi nie podpowiadały nic, ale gdy doszliśmy do stajni, domyśliłam się, jaką niespodziankę dla mnie przyszykował. Podbiegł do nas chłopak, który na sygnał Hatake przywołał stajennego.
Ten, rozpromieniony, przyprowadził białą klacz arabską. Była średniej wysokości, lśniąca, a pod skórą rysowały się mięsnie znamionujące siłę. Stajenny zdjął czapkę, gdy zbliżył się do nas i przekazał konia chłopakowi.
-Jaka śliczna! – krzyknęłam. – Nie widziałam jej poprzednio.
-Nazywa się Gwiazda. Kupiłem ją specjalnie dla ciebie. Miałem nadzieję, że ci się spodoba. Może zechciałabyś ją wypróbować? – powiedział Kakashi
Nie wyobrażałam sobie milszego podarunku. Kiedy ojciec wybierał się na polowanie zazwyczaj pożyczał dla mnie wierzchowca.
-Proszę dać mi dziesięć minut. Przebiorę się i zaraz wracam.
Posłałam mu zuchwałe spojrzenie i ruszyłam biegiem do domu.

###

Szeroko uśmiechnięty obserwowałem jej pospieszne odejście. Wkrótce przekonałem się, że moja żona posiada kolejną, nie znaną mi dotąd zaletę. W oznaczonym czasie była z powrotem. Strój w kolorze żonkili idealnie podkreślał jej figurę, a toczek w tym samym odcieniu tylko trochę osłaniał jej piękne pukle. Za to rękawiczki i buty w kolorze rdzy dodawały niesamowitego kontrastu.
Posadziłem ją lekko na konia. Zauważyłem, jak świetnie trzyma się w siodle i z jaką wprawą radzi sobie z pełną temperamentu klaczą. Nie było wątpliwości, że jest wytrawną amazonką. Chłopak stajenny przyprowadził mi Championa. Zręcznie dosiadłem konia i ruszyliśmy do parku.
-To najmilszy prezent, jaki mógł mi pan podarować – powiedziała różowo włosa, gdy wjechaliśmy na teren parku.
-Milszy niż klejnoty? – zapytałem szelmowsko.
-Oczywiście, że tak. Nie ma nic lepszego nad dobrego konia.
Jechaliśmy wolno ścieżkami parku. Gwieździe najwyraźniej nie odpowiadało spokojne tempo, ale Sakura utrzymywała ją w ryzach.
Zauważyłem kątem oka, jak wpatrywała się we mnie z lekkim rozmarzeniem i ciepłym uśmiechem na ustach.
Minęliśmy kilkoro moich znajomych, witając się z nimi z daleka, gdy nagle, ku wyraźnemu niezadowoleniu Sakury, rozpoznaliśmy jadącego ku nam lorda Yuga. Nie udało nam się go wyminąć i grzeczność nakazała się zatrzymać na chwilę.
Przyjrzał się nam, zwłaszcza Sakurze, która pod jego spojrzeniem nieznacznie zadrżała. Nie spodobał mi się przebiegły błysk w jego oczach.
-Ach, właśnie ciebie szukałem – powiedział ze skrywanymi pod serdecznością uczuciami.
Uniosłem wysoko brew w sposób, który, jak twierdził zawsze Naruto, niejednego przyprawiłby o niepokój. Cierpliwie czekałem, co też ma do powiedzenia.
-Słyszałem, że uważasz się za eksperta w grze, w której ja jestem asem. Chodzi o pikietę – wydawał się bardzo pewny siebie. Rzucił mi tym otwarcie wyzwanie. – Udowodnij, co potrafisz. Powiedzmy w klubie od jutra za tydzień.
Wzrok mojej żony ział nienawiścią, lecz ani na chwilę, tak jak ja nie uchybiła się przed nakazom dobrego wychowania.
-Tego dnia jesteśmy zaproszeni na wesele, wcześniej nie mogę z powodu nawału pracy. Czy odpowiada ci następny poniedziałek?- zapytałem chłodnym tonem, nie mogąc jednak odrzucić wyzwania. Jeśli Yuga uważał, że dam się oskubać, to wybrał sobie nieodpowiednią ofiarę.
Oczy Yugi zalśniły, co wyraźnie świadczyło, że cos się za tym kryje. Zgodził się na podany przeze mnie termin.
W tym momencie Sakura przerwała naszą rozmowę, udając, że ma trudności z utrzymaniem Gwiazdy, której mocno wbiła obcas w zad, co nie umknęło mojej uwadze. Z trudem powstrzymałem śmiech, obiecałem, że spotkam się z lordem zgodnie z umową i odjechałem wraz z tą szelmą.
-Ten człowiek budzi we mnie najgorsze instynkty – zauważyła zielono oka, gdy nie mógł już nas słyszeć.
-Musze przyznać, że i ja nie szukam jego towarzystwa, ale trudno go unikać. A poza tym – dodałem z błyskiem w oku – może go czekać niespodzianka, jeśli sądzi, że dam się oskubać jak gęś.
Mięliśmy przed sobą wolną drogę, toteż Sakura popuściła wodze, a gwiazda ruszyła do przodu, zostawiając za sobą głębokie ślady kopyt.
Początkowo zdezorientowany, szybko pognałem za nią na swoim wierzchowcu. Ponownie mogłem ocenić wspaniałe zdolności jeździeckie mojej żony, rzadkie nawet u mężczyzny. Postanowiłem zabrać ją kiedyś na polowanie. Dogoniłem ją i łeb w łeb galopowaliśmy przez park. Gdy wreszcie zwolniliśmy, Sakura przyznała, że jeszcze nigdy nie jechała na koniu tak pełnym życia i tak łatwym w prowadzeniu. Jej radość bardzo mnie ucieszyła.
   Wiedziałem, że wróciła nasza dawna zażyłość. Odzyskałem utraconą pozycję. Właściwie to nie powinienem pozwolić jej galopować z wiatrem, ale uznałem, że nie czas na krytykę, choć ktoś, kto obserwował nas z boku mógłby odnieść wrażenie, że to klacz poniosła. W drodze do domu prowadziliśmy ożywioną rozmowę. Okazało się, że w wielu sprawach mamy wspólne zdanie, a świadomość tego sprawiała mi wielka przyjemność.



 Ohayo!
No i w końcu oddaję w wasze rączki kolejny rozdział Małżeństwa, które miało wyjątkowo długą, jak na to opowiadanie przerwę. Ale spokojnie, żadnych problemów z weną tu nie ma. Po prostu postanowiłam wstawić też trochę innych opowiadań. 
Tak się składa, że mam naprzód napisane kilka rozdziałów, więc można powiedzieć, że czasem będzie robić również za zamiennik, gdybym nie wyrobiła się z innymi, które próbuję wstawiać trochę bardziej regularnie, ale czy mi się to uda? To się okaże.
Cóż mam nadzieję, że powyższy tekst się wam podobał i nie pominęłam żadnych błędów, bo wyjątkowo miałam czas dokładnie go przeanalizować pod tym względem.
Następne co planuję to wstawić zakończenie miniaturki SasuSaku, co będzie wyzwaniem, bo przyznać się muszę, że mam już 9 stron w wordzie, a to nie całość i jeszcze co najmniej 2 dojdą (mam nadzieję, że tylko tyle). Oczywiście mogłabym to podzielić, ale postawiłam sobie za sprawę honoru zamknąć to w trzech częściach, skoro nie pomyślałam i nie zrobiłam wprowadzenia.
Piszę również zamówienie dla TessaAn, ale to znajdzie się na blogu za jakieś dwa- trzy tygodnie (mam nadzieję, że wytrzymasz). Zaczęłam również wracać powoli do pierwszego z wstawionych tu opowiadań. Co prawda nie poprawiłam jeszcze tekstów, ale przyszła mi odrobina weny i na tą, już pewnie przez niektórych zapomnianą historię :). 
To chyba wszystko na dzisiaj. Pozdrawiam ciepło, mam nadzieję, że wakacje i urlopy udane, i do następnego ;D

10 komentarzy:

  1. Wielce ucieszyło mnie pojawienie się kolejnego rozdziału Małżeństwa...
    Przez sposób mówienia i zachowań bohaterów zaczynam mówić jak one -.-
    Notka była cudowna. Zakochałam się w Małżeństwie jeszcze bardziej, co chyba jest niemożliwe :P Wprost nie mogę doczekać się kolejnych części opowiadania :)
    Jeśli chodzi o moje zamówienie, to postaram się wytrzymać, choć naprawdę mam nadzieję na więcej :P
    Pozdrawiam i życzę weny oraz udanych wakacji/urlopu (pracujesz czy do szkoły chodzisz?)
    TessaAn

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Staram się z tym zamówieniem, tak żeby cię nie zawiodło na całej linii, więc trochę mi na nim zejdzie i za to cię przepraszam.
      Do szkoły :)

      Usuń
  2. Noo ile ja się naczekałam na ten rozdział dobrze że po drodze miałam wakacje to jakoś to wytrzymałam hha :D Rozdział jak wszystkie inne naprawdę fajny , coś więcej zaczyna się miedzy nimi dziać ale ja jeszcze czekam na więcej i więcej :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się nie walnąć po raz kolejny takiej długiej przerwy :D
      Dziękuję za komentarz :)

      Usuń
  3. Zastanawiałam się co może oznaczać tytuł, ale bym się nie domyśliła :) Zazdrość Kakashiego była całkiem zabawna. Ach ci faceci :D Im wolno się puszczać, ale kobietom to już nie. Fakt, że mógłby być rogaczem mocno go zirytował. :D Muszę się przyznać, że obstawiałam, że to jednak Sakura pierwsza zda sobie sprawę ze swoich uczuć i to ona będzie zabiegać o uczucia męża. Ja to jednak wolę, jak facet się bardziej stara, dlatego odpowiada mi to co jest :) Ciekawa jestem jak siwowłosy sobie dalej będzie radził. No i zastanawia mnie jego reakcja na wydatki Sakury. Trochę przesadziła z szastaniem jego forsą. Wcześniej taka skromna, a teraz nieźle się rozbrykała. Może da jej klapsa? :D
    Weny i motywacji do pisania :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe, jak już kiedyś wspomniałam nie lubię za bardzo utartych schematów, dlatego jeśli je wykorzystuję, trochę je naginam. No i nie lubię kiedy dziewczyna płaszczy się przez mężczyzną, więc inaczej tu być nie mogło :D Co do wydatków, powiedzmy, że nie są do końca tak ważne, co zresztą będzie pokazane w przyszłym rozdziale. Powiedzmy, że to będzie taki spokojny umilacz przed kolejnymi wydarzeniami.
      Dzięki za komentarz i motywacja na pewno się przyda ;)

      Usuń
  4. Małżeństwo po szkocku,autor Karen Lynn, ciekawie się czyta zmienione imiona bohaterów, czytałam te książkę dobre 18 lat temu, nie sądziłam że trafię na taką fajną przeróbkę
    super, pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje ;)
      Chciałam napisać coś na podstawie książki i trafiło na to. Miło wiedzieć, że ta przeróbka przypadła do gustu komuś, kto to czytał. Zaczynałam się już zastanawiać, czy ktokolwiek zna tę książkę :D Mam nadzieję, że dotrwasz do końca historii i również pozdrawiam :)

      Usuń
  5. Takayuki Matsume18 sierpnia 2016 10:32

    Nie należę do tego grona osób, które pisuje komentarze pod każdym przeczytanym postem. I choć zazwyczaj trzymam się w cieniu, tak teraz uznałem, iż warto pogratulować Panience tak pomysłu, jak i wytrwałości.
    Mam nieodparte wrażenie, że "miłość" Kakashiego i Sakury ujawnia się nieco zbyt szybko. Mimo to, jestem oczarowany ich historią i niecierpliwie wyczekuję kolejnego rozdziału. Życzę powodzenia i odpowiedniej ilości wolnego czasu, by móc przysiąść i naskrobać dalszą część ich przygód.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po pierwsze bardzo dziękuję za komentarz. Dużo dla mnie znaczy opinia kogoś z, że tak powiem, drugiej strony barykady. :) Co do kolejnego rozdziału, to mogę uspokoić, że pojawi się on po krótszej, niż ostatnia, przerwie. Dziękuję za wszystko i pozdrawiam :)

      Usuń

Layout by Netka Sidereum Graphics