Właściwie
to nawet nie pamiętam jak dotarłam do domu. Cały czas szłam jak w transie,
rozmyślając, gdzie do jasnej cholery zniknął ten dyktafon. Że też zachciało mi się pochować wszystkie rzeczy, które przypominały mi o dawnym życiu. Mogłam, chociaż te najważniejsze zostawić w jednym miejscu.
rozmyślając, gdzie do jasnej cholery zniknął ten dyktafon. Że też zachciało mi się pochować wszystkie rzeczy, które przypominały mi o dawnym życiu. Mogłam, chociaż te najważniejsze zostawić w jednym miejscu.
Postanowiłam,
że zacznę szukać w piwnicy, wśród fałszywych dokumentów, strojów i broni.
Jednak miałam głupie przeczucie, że ten dyktafon leży w tak oczywistym miejscu,
że mogę go nigdy nie znaleźć. Często robiłam tak ze swoimi osobistymi rzeczami.
Pamiętnik w skórzanej oprawie wśród starych ksiąg, teksty piosenek w tomikach z
poezją, czy zeszyty z opowiadaniami w szafce z zeszytami do szkoły.
Odpędzając
od siebie te myśli, zeszłam do piwnicy. Wszędzie walały się pudła, a i sam stan
pomieszczenia dawał jasno do zrozumienia, że nikt tu nie wchodził przez długi
czas. Stłumiłam niechęć i zabrałam się do pracy. Najpierw przekopałam pudło z
fałszywkami. Niestety tam znalazłam tylko stare paszporty i zdjęcia. Tak samo w
moich strojach „roboczych” – nic przydatnego. Stwierdziłam, że przeszukam też
inne pudła. Jakoś nie miałam ochoty oglądać tego składu broni, który
zgromadziłam przez te wszystkie lata, kiedy byłam na usługach Madary. Zresztą
mogłam wrzucić ten dyktafon do starych sprzętów elektronicznych.
Poszukiwań
nie ułatwiały mi również rzeczy rodziców i siostry. Po wypadku Hikari i
później, śmierci rodziców poznosiłam wszystko z Itachim i Sasuke na dół, a
Kisame część odwiózł do kilku instytucji.
Po
jakiś trzech godzinach pracy do przeszukania zostały mi już tylko szafy z
bronią. Z ociąganiem ruszyłam w ich stronę. Zdjęłam z szyi łańcuszek z trzema
kluczami i otworzyłam pierwszą z nich. Wolałam mieć je przy sobie. Zbyt często
znajomi mnie odwiedzali, a nigdy nie wiadomo, gdzie zawędrują podpite pary w
poszukiwaniu zacisznego kątka. Nie wiem, czy znalazłabym wytłumaczenie dla
posiadania takiego arsenału, bo o ile szafa, którą teraz otworzyłam wydawała
się być tylko gablotą kolekcjonera broni białej, to kolejne już nikogo by nie
przekonały. Przeszukałam każdą półkę i sprawdziłam za aksamitnymi podbiciami
drzwi, ale tam znalazłam tylko stare zlecenia i dokumenty dotyczące celów.
W
drugiej szafie leżała wszelkiego rodzaju broń palna. Posprawdzałam magazynki,
ale wszystkie były puste. Kiedy miałam ją zamykać cos zwróciło moją uwagę. Spod
aksamitu na górnej półce, wystawała krawędź czegoś na kształt książki.
Wysunęłam podejrzany przedmiot, który okazał się być płytką drewnianą
skrzyneczką, zamykaną na klucz. Ze szpary nad zamkiem wystawała krawędź kartki.
Wyciągnęłam ją, a w oczy od razu rzuciło mi się tak dawno nie widziane pismo
przyjaciela:
15.11.2013
„W
skrzynce znajdziesz wszystko, czego potrzeba do załatwienia Madary. Kluczyk
jest w moim starym mieszkaniu. Leży w sekretarzyku, który otwiera się kluczem
do tej szafy (tak to ja ci go wtedy gwizdnąłem). Znajdziesz tam też mój
notatnik. Kiedy go przeczytasz, wszystkie twoje przypuszczenia, prawdopodobnie
się potwierdzą, a zarzuty, mam nadzieję, zostaną zażegnane.
Jeśli
będziesz miała szczęście, spotkasz tam Kisame. Będzie tam zaglądał od czasu do
czasu, jeśli cos mi się stanie. Dokumenty pokaż inspektorowi Hatake. On wie o
wszystkim i uchroni ciebie i Sasuke przed więzieniem. Znajdziesz go na piątym
posterunku w Kioto.
Nie
miej mi tego za złe. I w razie wypadku, zajmij się Sasuke. On będzie Cię
potrzebował.
Itachi.”
Nie byłam
pewna, czy to dobry pomysł pokazywać się na posterunku policji i to w dodatku na
terenie działań Madary, ale Itachi nie wkradałby się do mojego domu, gdyby to
nie było ważne. Musiał być już wtedy obserwowany, skoro nie powiedział mi tego
osobiście. Albo po prostu przez mój nagły wyjazd na misje nie zdążył. W końcu
nie było mnie wtedy pół roku, a w jakiś tydzień po powrocie podsłuchałam jak
Pain melduje Madarze wykonanie zadania.
Dotychczas nie
mogę zrozumieć, jak udało mu się zabić bruneta. Racja, że był silny, ale to
Itachi przodował w organizacji. W dodatku jedynym, który mógł się z nim równać
był Kisame, ale on nigdy nie wykonałby takiego zlecenia. W końcu byli
przyjaciółmi.
Nagle w mojej
głowie pojawiła się ta pieprzona myśl, że w czasie pisania listu, doskonale
wiedział, co się stanie. A to by wyraźnie świadczyło, że on zamierzał wtedy
zginąć. Najzwyczajniej w świecie dał się zabić. „...jeśli cos mi się
stanie.”, „...a zarzuty, mam nadzieję, zostaną zażegnane.”, „Nie miej mi tego
za złe.” Te fragmenty nie dawały mi się pozbyć nieprzyjemnego wrażenia, a
pretensje rosły z każdym kolejnym przeczytaniem tych kilku zdań.
„Jeśli nie
miałeś porządnego powodu, żeby umrzeć, to uwierz, że znajdę cię gdzieś tam na
dole i zabiję jeszcze raz.”
Zanim ruszyłam
na górę sprawdziłam ostatnią szafę, która była wypełniona różnymi „gadżetami”,
jak nazywałam te małe ustrojstwa do śledzenia ludzi. Były tam również moje
wszystkie plany. Kiedy i tam nic nie znalazłam, zamknęłam ją na klucz,
zawiesiłam łańcuszek na szyi i chwytając w ręce pudełko od Itachiego, ruszyłam
w stronę schodów.
Wdrapałam się
na drugie piętro, zostawiłam skrzynkę na biurku w pokoju i ruszyłam pod
prysznic. Cały czas zastanawiałam się, czy warto pojechać do starego mieszkania
Łasicy. W sumie to znajdowało się ono jakieś dwie i pół godziny drogi od
mojego, ale chęć wyjaśnienia sprawy nie dawała mi spokoju.
„Ale co
zrobię, jeśli te informacje naprawdę okażą się ważne? Będę musiała pojechać do
Kioto, a to wiąże się z odkopaniem odpowiednich fałszywek, zaopatrzeniem się w
broń i skorzystaniem ze starych kontaktów. Inaczej Madara wykryje mnie na
pierwszej lepszej stacji metra, czy lotnisku. Jeśli spotkam Kisame, to sprawa
się rozwiąże, ale znając moje szczęście ten cholerny kretyn pokaże mi się na
oczy, kiedy będę już zdychać. Zostaje jeszcze opcja porozmawiania z Sasuke, ale
on nie będzie zastanawiał się nad racjonalnym rozwiązaniem. Ruszy prosto na
Madare. Co robić?”
Sama nie
zauważyłam, kiedy spakowałam potrzebne rzeczy i nastawiłam budzik tak, żeby
zdążyć na poranny pociąg do ósmej dzielnicy. Zeszłam jeszcze raz do piwnicy i z
szaf wyciągnęłam poręczny nóż szturmowy oraz broń kalibru 20mm. Robiłam to
niechętnie, ale mieszkanie nie leżało w bezpiecznej okolicy. Po chwili namysłu
wygrzebałam z jednego pudła czarną maskę i starą skórzaną kurtkę, której
wewnętrzna strona miała sporo skrytek na broń. Z szafki obok wyciągnęłam
jeszcze czarne wysokie sfatygowane glany. Szczególnie czubki butów były
nadszarpnięte, ale co się dziwić skoro nie raz trzeba było szorować je z
zaschniętej krwi. Zaniosłam to wszystko do swojego pokoju i położyłam się do łóżka.
Byłam zdeterminowana załatwić tego sukinsyna.
###
Kiedy wyszedłem
ze szkoły skierowałem się prosto do domu. Na laptopie miałem zgrane wszystkie
dane z serwera głównego w bazie. Jeśli miałem znaleźć dowód, musiałem zacząć od
tych informacji. Jednak, kiedy dojechałem do wynajmowanego przeze mnie
mieszkania uderzyło we mnie, jak bardzo pozbawiony sensu był ten pomysł.
Wszystkie informacje o Haruno przestudiowałem trzy lata temu, kiedy zniknęła.
Pamiętałem każde słowo i jedyne, co mogłem stwierdzić to, to, że nie ma tam nić
ani za, ani przeciw jej winie.
O Kisame też
nie miałem zbyt dużo do znalezienia. Zniknął jakiś miesiąc po dziewczynie i od
tego czasu ślad po nim zaginął. Dostałem od niego tylko krótkie ostrzeżenie,
żebym nie wierzył ślepo we wszystko, co mi powie Madara. Następnego dnia
wyparował. Do tej chwili ludzie w organizacji go szukują, ale od ponad dwóch
lat nie znaleźli choćby maleńkiej wskazówki.
Zamknąłem za
sobą drzwi mieszkania, zdjąłem kurtkę i rzuciłem ją na oparcie fotela, a sam
usadowiłem się na kanapie. Sięgnąłem po kubek z już teraz zimną herbatą i nie
wypuszczając go z rąk, zawiesiłem się w bezruchu z łokciami opartymi o kolana.
Przez moją głowę przelatywały tysiące scenariuszy, ale za żadną cholerę nie
mogłem przypomnieć sobie niczego sensownego. Pierwszy raz od trzech lat byłem
bezradny względem sytuacji, w jakiej się znalazłem. Jak na złość akurat wtedy,
kiedy miałem zaledwie tydzień na rozwiązanie problemu.
„Muszę jak
najszybciej znaleźć dowód i jakoś załatwić Madarę, bo inaczej za siedem dni o
tej porze, Haruno od kilku godzin będzie gdzieś leżeć zimna. Nawet, jeśli ja
jej nie zabiję, to Madara i tak zrobi to za mnie. Zetsu będzie mnie tego dnia
pilnować.Myśl do jasnej cholery. Cos na pewno pamiętasz. Jakaś mała, ledwo zauważalna rzecz, wskazówka, choćby słowo, które naprowadzi cię na trop. Cos musi być. Jeśli Sakura mówiła prawdę, to jakiś dowód musi istnieć. Kisame już się o to postarał, skoro jest po jej stronie.”
Po dłuższej
chwili intensywnego myślenia poddałem się. Ruszyłem do łazienki, a stamtąd po
wzięciu prysznica, do łóżka. Kiedy spojrzałem na szafę stojącą w rogu pokoju,
cos mnie podkusiło, żeby przejrzeć stare rzeczy Itachiego. Wyjąłem małe pudełko
i zacząłem szukać. Dokumenty, karty bankowe, prawo jazdy, notatnik z adresami i
telefonami, jego komórka i klucze.
Przy kółku
wisiało ich siedem. Jeden na pewno był od samochodu, drugi od motoru, a kolejny
od garażu. Jeden do rodzinnego domu Sakury i klucz do jego mieszkania w ósmej
dzielnicy. Dwóch pozostałych nie poznawałem. Chociaż jeden przypominał bardzo
ten, którym Haruno zawsze otwierała szafę z bronią palną w piwnicy.
Popatrzyłem
jeszcze raz na ten od jego mieszkania. W sumie był piątek, nie miałem nic do
roboty następnego dnia, więc mogłem się tam przejechać. Położyłem klucze na
biurku, a resztę rzeczy wpakowałem z powrotem do pudełka, a je do szafy.
W sobotę po
przebudzeniu zjadłem na szybko śniadanie, ubrałem się i wpakowałem do plecaka
klucze Itachiego i jakąś poręczną broń. Wychodząc porwałem jeszcze z szafki na
korytarzu kask i pojechałem motorem do mieszkania brata.
Zaparkowałem
przecznicę od celu i dalszą drogę pokonałem piechotą. Wiedziałem, że spod
bloku, motor zniknąłby zaraz po tym, jak wszedłbym do klatki. Poruszałem się
między budynkami wydeptanymi w piachu ścieżkami aż stanąłem przed właściwym
blokiem. Wszedłem na klatkę i pokonując po dwa stopnie wdrapałem się na piąte
piętro.
Podszedłem do
drzwi mieszkania numer 14 i włożyłem klucz w dziurkę. Tyle, że drzwi nie były
zamknięte, za to na zamku widniały ślady włamania. Schowałem klucze do
kieszeni, a z plecaka wyciągnąłem broń. Najciszej jak mogłem uchyliłem stare,
obdrapane drzwi i ruszyłem na palcach korytarzem zaglądając uważnie do każdego
pomieszczenia.
W końcu zostało
mi już tylko biuro Itachiego. Drzwi były otwarte na oścież, a na sekretarzyku
leżał notatnik i drewniana skrzynka. Stanąłem metr od wejścia i cicho
odbezpieczyłem broń. Wiedziałem, że wcześniej deski skrzypiały pod moim
ciężarem, jednak intruz nie mógł być pewny, gdzie się teraz znajduję. Ruszyłem
powoli do przodu mierząc lufą pistoletu w głąb pokoju i czekałem aż ukaże mi
się twarz włamywacza, ale takiej niespodzianki nigdy bym się nie spodziewał.
###
Kiedy po
wyjściu z metra znalazłam właściwy budynek zawahałam się. Bo, czy na pewno
chciałam poznać prawdę? W końcu mogłam spakować manatki i znowu wyjechać, by
potem wrócić na stare śmieci po dwóch względnie trzech latach. Od rana miałam
jakieś dziwne przeczucie, że będę miała kłopoty, jeśli tam wejdę, ale
zignorowałam je i ruszyłam na piąte piętro bloku. Kiedy stanęłam przed
właściwym mieszkaniem, rozejrzałam się po piętrze i sprawdziłam, czy nikogo nie
ma na klatce schodowej. Gdy upewniłam się o swojej samotności, zaczęłam grzebać
przy zamku. Na moje szczęście ustąpił po kilku minutach. Wślizgnęłam się po
cichu do środka i zamknęłam za sobą drzwi. Ruszyłam na sam koniec korytarza,
nie zaglądając nawet do innych pokoi. Doskonale pamiętałam, gdzie jest gabinet
Itachiego, a gdyby był tu Hoshigaki, już na wejściu miałabym nóż przy gardle.
Weszłam do
pomieszczenia i otworzyłam skrytkę w sekretarzyku Uchihy. W środku leżały tylko
te dwie, wspomniane w liściku rzeczy. Najpierw wzięłam do ręki klucz i
otworzyłam drewnianą skrzynkę, którą spakowałam do torby. W środku znajdowały
się papiery i pendrive, którego bez zastanowienia schowałam do kieszeni kurtki,
zahaczając przy tym o rękojeść ostrza. Przy okazji uświadomiłam sobie, że do
mieszkania w każdej chwili może ktoś wejść. Wsunęłam więc broń do kabury, którą
wcześniej zaczepiłam przy pasku czarnych spodni, a nóż położyłam na biurku obok
skrzynki. Wzięłam do ręki papiery i zaczęłam studiować ich treść. Z każdym
zdaniem moje oczy robiły się coraz większe. Madara, taki wspaniały, taki
ostrożny i nieuchwytny, przez ponad dziesięć lat nie wiedział, że ma kreta w
szeregach. Itachi widocznie wcale nie popierał działań wuja. Co więcej, chciał
go zniszczyć. Te kilka papierów to między innymi zeznania klientów, zdjęcia,
umowy, czy potwierdzenia przelewu dużych sum, na konto starszego Uchihy.
Tryumfalny uśmieszek wdarł się na moje usta. Z tymi dokumentami w rękach
policji, nie miał szans się wywinąć.
Odłożyłam je na
miejsce i wzięłam do ręki notatnik Itachiego. Nie był on specjalnie bogaty w
treść, ale też nie było w nim nić niepotrzebnego. To co tam pisało, było
ostatnim ciosem po jego śmierci, a jednocześnie niezbitym dowodem winy Madary.
Czytałam stronę za stroną, a łzy niekontrolowanie zaczęły płynąć mi z oczu.
Ten notatnik
był pisany do mnie, Sasuke i Kisame. Po tylu latach, dowiedziałam się, że
Itachi już w momencie, kiedy pomógł mi wydostać się z bagna po śmierci Hikari,
miał zamiar zniknąć z tego świata raz na zawsze. Dopiero wtedy zrozumiałam, jak
przez te wszystkie lata, wyrzuty sumienia wyniszczały go od środka.
9.06.2011
„(...)Zabiłem
ich tylko po to, żeby Madara mógł przejąć firmę i organizację. Wtedy jeszcze
nie wiedziałem, że ta cholerna instytucja płatnych zabójców nie została
stworzona przez rodziców, a przez dziadka. I, że list, w którym rodzice każą
pozbyć się Madarze, Sasuke i mnie jest fałszywy. Zabiłem ich przez intrygę tego
skurwysyna, chcąc cię chronić braciszku. Dlatego chcę, żebyście w trójkę po
mojej śmierci załatwili go, ale tak jak należy. Niech do końca swojego życia
gnije w więzieniu i nigdy więcej nie ujrzy światła słonecznego. Ja nie zdążę
już tego zrobić, ale od kilku lat zbieram dowody, które powinny załatwić
sprawę.(...)”
23.11.2013
„Madara mnie
odkrył. Wie już, że szpieguję go na każdym kroku i zbieram dowody. Nie wie
tylko, gdzie je skryłem, ale jeśli czytasz to Sakuro, wnioskuję, że znalazłaś
skrzyneczkę. Jeśli czytasz to ty Sasuke, to odnajdź Haruno i powiedz jej, że
możecie załatwić Madarę za pomocą dokumentów ukrytych w szafie z bronią palną,
pod aksamitem na najwyższej półce. Klucz z sekretarzyka służy do jej otwarcia.(...)”
6.12.2013
„(...) Nie
pozostało mi już dużo życia. Nie chcę chować się jak szczur po różnych krańcach
świata. W mojej sytuacji nie miałoby to sensu.(...)”
18.12.2013
„Wiem, że
macie do mnie pretensje, bo w końcu Pain nie jest na tyle silny, żeby ze mną
wygrać. Ale dobrze, że to on, a nie któreś z was dostało to zadanie. Chcę,
żebyście wiedzieli, że nie miałem się po co bronić. Od dwóch lat choruję na
złośliwego raka płuc. Nie ma już dla mnie szans, a Pain pewnie znajdzie mnie
umierającego. Mam już dość utrzymywania swojego życia na lekarstwach, bo
rzeczywiście mógłbym tak jeszcze pociągnąć parę lat, ale wyrzuty sumienia
niszczą mnie od środka. Nie chcę dłużej z nimi żyć. Tam na dole przynajmniej
dostanę za swoje.(...)”
31.12.13
„(...) Mam
nadzieję, że nie macie mi tego wszystkiego za złe. Opiekuj się tymi dzieciakami
Rybka. Sami zgubią się na tym świecie.(...)”
4.01.13
„(...) Tylko
pamiętaj Hoshigaki – tknij te amerykańskie cygara beze mnie, a wrócę zza grobu
i spuszczę ci taki wpierdol, że nawet Bóg nie będzie wiedział, czy to cos na
pewno wyszło spod jego ręki!(...) I nie upijaj się do nieprzytomności. Już nie
masz nikogo, kto zatroszczyłby się o to, by twoja zakazana gęba odnalazła kibel
w razie potrzeby. Dupska też nikt nie będzie ci zawijał do domu, a panienki z
okolicznych burdeli szybciej cię okradną niż przyjmą do mieszkania na parę
nocek. (...) W razie wypadku mieszkanie jest do twojej dyspozycji. Tylko wywal
mi ten obraz z gabinetu, a popamiętasz po wszystkie czasy!(...)”
8.01.14
„(...) Sakuro,
ten głupek, mój brat czuje do ciebie dokładnie to samo, co ty do niego. Jednak
raczej od niego, nigdy tego nie usłyszysz. Musisz mu to niestety wybaczyć.
Jeśli chodzi o te sprawy to jest kompletnym kretynem.(...)"
Tu musiałam na
chwilę przerwać. Łzy już kompletnie przesłoniły mi widoczność, a w dodatku
ostatnie słowa Itachiego wywołały u mnie niekontrolowany napad śmiechu.
„Tak, zawsze
byłeś bezpośredni, ale żeby aż tak? Tym razem przesadziłeś."
10.01.14
„(...)
Pamiętaj, że cię kocham i zawsze kochałem braciszku. Proszę nie zapominaj o
mnie i żyj dalej szczęśliwie, wolny od tego sukinsyna. I nie zamykaj się przed
ludźmi, szczególnie przed Sakurą. Ona jest jedyną osobą, która będzie potrafiła
cię zrozumieć.(...)”
12.01.14
„Już jutro
zniknę z tego świata. Pamiętajcie o jednym, zdrowo pierdolniętym, czarnowłosym
kretynie, który znalazł w was drugą rodzinę i wspominajcie go z uśmiechem na
waszych podejrzanych buźkach.
Itachi”
Odłożyłam
notatnik na miejsce i oparłam plecami o biureczko. Łzy dalej leciały
strumieniem z moich oczu, ale poczułam też dziwną ulgę. Uśmiech nie chciał
zejść mi z twarzy. Te wszystkie zapiski podniosły mnie na duchu. W końcu po
trzech latach niewypowiedzianego bólu z powodu jego śmierci, mogłam szczerze
się śmiać.
Zrozumiałam też,
że jego śmierć była nieunikniona. Nawet, jeśli Madara by go nie odkrył i nie
kazał zabić, jeśli ta choroba by go nie spotkała, wykończyłyby go wyrzuty
sumienia. Doskonale zdawałam sobie sprawę, jak mogą wyniszczać człowieka od
środka. Czułam się tak za każdym razem, kiedy zmywałam z butów krew tych
wszystkich ludzi. Mimo, że na śmierć zasłużyli w mniejszym lub większym stopniu
i tak trudno było mi się pogodzić z tym, że to ja wykonuję na nich wyrok. Nie
raz miałam przez to myśli samobójcze, więc pewnie i jego dręczyły. Tym
bardziej, że ofiarami była jego rodzina.
Moje
przemyślenia przerwał dźwięk chrobotania klucza w zamku. Skoczyłam na równe
nogi, porywając od razu nóż, z biureczka. Usłyszałam, jak ktoś wślizguje się do
mieszkania. Miałam dzięki temu pewność, że to nie Kisame. Intruz poruszał się
strasznie cicho, ale moje wyczulone zmysły wyraźnie informowały, że powoli
kieruje się w moją stronę. Podeszłam do ściany przy drzwiach. Z racji tego, że
znajdowały się one w rogu pomieszczenia, mogłam stanąć niezauważona po drugiej
stronie futryny. Naciągnęłam na twarz starą, już dawno nie używaną maskę i
przylgnęłam plecami do zimnej ściany. Nie mogłam liczyć na to, że ukryję się w
mroku i niepostrzeżenie wyjdę z niebezpiecznej strefy. Byłam ubrana w czarne ciuchy,
a w pokoju znajdowało się ogromne okno, które wpuszczało masę światła.
Pomieszczenie też wcale nie ułatwiało zadania. Pomalowane na jasno-zielony
kolor z sekretarzykiem, fotelem i małą komodą nie dawało możliwości znalezienia
kryjówki. Musiałam zdać się na refleks, a ten miałam całkiem niezły.
Stanęłam w
bezruchu i nasłuchiwałam. W momencie, w którym usłyszałam ciche skrzypnięcie
mechanizmu, które informowało o odbezpieczeniu pistoletu uważając, by skórzana
kurtka nie wydała choćby najmniejszego szmeru, przełożyłam nóż do lewej dłoni.
Prawą położyłam na rączce własnej, już odbezpieczonej broni, gotowa w każdej
chwili ją wyciągnąć i błyskawicznie strzelić.
###
Przekląłem
położenie drzwi. W momencie, w którym ruszyłem do przodu, uświadomiłem sobie,
że intruz mógł spokojnie stanąć przy futrynie z prawej strony. To miejsce było
moim martwym punktem, co chwilę później dosadnie odczułem.
Kiedy
przekroczyłem próg, poczułem na szyi zimną stal. Znieruchomiałem, spojrzałem w
dół i ujrzałem nóż szturmowy z grawerowaną rękojeścią, którą od razu poznałem.
W końcu sam sprezentowałem go dziewczynie. Gdy w dodatku usłyszałem jej głos,
opuściłem broń.
-Sasuke? – po
chwili i ona opuściła nóż. – Co ty tu do cholery robisz?
-Raczej, co ty
tu robisz? – Posłałem jej ironiczne spojrzenie. – O ile mnie pamięć nie myli,
to jest to mieszkanie mojego brata – powiedziałem naciskając na przedostatnie
słowo.
-Powiedzmy, że
znalazłam wiadomość od niego i postanowiłam to sprawdzić – mówiąc to podeszła
do sekretarzyka i podała mi skrzynkę. Spojrzałem na nią podejrzliwie, ale ona
tylko podsunęła mi ją bliżej. – No bierz.
Dopiero wtedy
zwróciłem uwagę na to, że jest ubrana w swoje stare ciuchy „robocze”. Zdążyła
już zdjąć maskę z twarzy, ale w jej wyglądzie nadal było to cos, co niejednego
człowieka wprawiało w podziw wymieszany z przerażeniem. Zielone oczy w oprawie
różowych włosów, teraz związanych w wysoką kitkę, jaśniały niebezpiecznym
błyskiem na tle bladej skóry i czarnych ubrań. Wyglądała jak anioł śmierci,
którym w rzeczywistości dawniej była.
Wyciągnąłem
papiery ze skrzynki i je przejrzałem. W tej chwili wszystko mi się pomieszało.
No bo, po co zbierać dowody przeciwko komuś, kto jest dla ciebie autorytetem,
jak to zawsze powtarzał?
-W środku był
jeszcze pendrive, którego schowałam do kieszeni. Tu masz liścik, który leżał
przy skrzynce – podała mi małą karteczkę. Prześledziłem szybko tekst i
spojrzałem najpierw na nią, a potem na notatnik. Kiedy wróciłem wzrokiem do
Haruno, ta tylko kiwnęła głową i usiadła w fotelu stojącym w rogu pomieszczenia.
Podszedłem do
sekretarzyka, odstawiłem skrzyneczkę na miejsce i wziąłem do ręki notatnik.
Zacząłem czytać, a z każdym kolejnym słowem, coraz bardziej zaciskałem palce na
krawędziach zeszytu.
Kiedy
skończyłem, odłożyłem notatnik na miejsce i oparłem się rękami o sekretarzyk,
mocno zaciskając dłonie na jego krawędzi. Minęło trochę czasu, nim w ogóle
byłem w stanie wydusić z siebie choćby słowo. W moim sercu, w tym samym
momencie pojawiły się dwa uczucia. Żądza mordu i poczucie winy. Z trudem powstrzymywałem
się przed wybuchem, co Sakura musiała zauważyć, bo po chwili poczułem na
ramieniu jej dłoń.
-Przepraszam –
szepnąłem. – Jesteś niewinna, a ja cię zaatakowałem nawet nie próbując zapytać
o twoja wersję.
Zwróciłem się w
jej stronę i zobaczyłem na jej twarzy wyraz największego zdziwienia.
Wiedziałem, dlaczego tak zareagowała. Nigdy jeszcze nikogo nie przeprosiłem.
Nawet Itachiemu posyłałem tylko skruszone spojrzenie, a to słowo nigdy nie
przeszło mi przez usta.
Przez tą minę
wyglądała tak zabawnie, że mimowolnie się roześmiałem. Chwilę po tym poczułem
jej ręce na mojej szyi. Wtuliła się we mnie, co nie powiem, cholernie pomogło
mi przełknąć te informacje. Objąłem ją i przycisnąłem do siebie. Potrzebowałem
teraz jej obecności i wsparcia.
Po dłuższym
czasie odsunąłem ją od siebie i spojrzałem w jej szmaragdowe oczy.
-Posłuchaj.
Teraz musimy za wszelką cenę dostać się do Kioto przed godziną 18:00 w sobotę.
To ostateczny termin mojego zadania. Jeśli do tego czasu nie zdążymy, Zetsu
przejmuje to zlecenie, a wiesz, że on nie będzie się pieprzył w rozpatrywanie,
co, kto, gdzie i jak. Nie możemy jednak wyjechać przed zakończeniem festiwalu,
bo Madara cos wyczuje i w jednym kawałku do Kioto nie dojedziemy.
-Wiem o tym,
ale jakoś nie widzi mi się skończyć w jakimś ciemnym zaułku. Zresztą nie wiem
jeszcze, co jest na penie, a zanim dojadę do domu miną ze trzy, cztery godziny,
bo metro odjeżdża dopiero za pół godziny.
-W takim razie
podjedziemy do mnie i sprawdzimy, co na nim jest. Zaparkowałem motor przecznice
dalej – powiedziałem i ruszyłem do pokoju Itachiego. Tam otworzyłem dużą szafę
i zacząłem w niej grzebać.
-Sasuke, czego
ty tam szukasz? Musimy się stąd zbierać, jeśli mamy z tym zdążyć przed zmrokiem
– mówiła z pretensją w głosie. – Jakoś nie widzi mi się wracanie po nocy do
domu.
-Myślałaś, że
wpuszczę cię na motor bez kasku? – prychnąłem pokazując jej znalezisko. – Nie
bardzo widzi mi się płacenie za ciebie mandatu.
Sakura zmrużyła
oczy, podeszła do mnie szybkim krokiem i wyrwała kask. Pokazała mi jeszcze
język i ruszyła z powrotem do biura, żeby zabrać swoje rzeczy. Wyglądała przy
tym jak rozwścieczona kotka. Uświadomiłem sobie, że tego dnia wróciła Sakura,
którą znałem. Już nie patrzyła na mnie ze strachem w oczach. Wróciła jej dawna
pewność siebie.
Po 10 minutach
doszliśmy do parkingu, na którym zostawiłem motor. Założyłem plecak na klatkę
piersiową, nałożyłem kask i wsiadłem na maszynę. Różowo włosa przyglądała się
mi niepewnie, więc zachęciłem ją ruchem ręki. Z ociąganiem założyła kask
Itachiego, ale nadal nie wsiadła na motor. Dopiero, kiedy jeszcze raz
spojrzałem w jej wystraszone oczy, przypomniałem sobie, jak bardzo Haruno bała
się jeździć na wszelkiego rodzaju pojazdach motorowerowych. Hikari zginęła w
wypadku, kiedy samochód z dużą prędkością wjechał w jej motor, spychając go tym
samym z niezabezpieczonego jeszcze wtedy mostu. Nikt nie wezwał pogotowia, bo
ten most nie był za często używany, a kierowca zniknął z miejsca wypadku.
Wiedziała tylko tyle, że była to zemsta gościa, którego brat został skazany
przez nią na krzesło. Jednak dzień po „wypadku” zapadł się jak kamień w wodę.
-No chodź –
wyciągnąłem w jej stronę rękę. – Obiecuję, że będę uważał.
###
Z wahaniem
ujęłam dłoń Sasuke i wsiadłam na tą piekielną maszynę. Nie czułam się pewnie i
nie wiedziałam, czego się złapać, żeby nie spaść.
„Tak, oto ta
niebezpieczna Wiosenna Wiśnia nie wie, co ze sobą zrobić.”
Powtarzałam to
sobie bezustannie w myślach, uśmiechając się ironicznie pod nosem.
-Obejmij mnie
mocno. Wtedy nie spadniesz – mruknął do mnie Uchiha i chwilę później ruszył z
rykiem silnika.
W pierwszej
chwili zacisnęłam kurczowo oczy i złapałam go najmocniej, jak potrafiłam.
Jednak po jakimś czasie uchyliłam ostrożnie powieki i zaczęłam przyglądać się
otoczeniu. Jechaliśmy właśnie rzadko uczęszczaną drogą, prowadzącą wzdłuż
zabezpieczonego urwiska. W dole migotały światła Tokio, a jazda wcale nie była
taka straszna, jak wcześniej przypuszczałam. Zaczęłam uważniej obserwować
widok, który się pod nami rozpościerał i musiałam przyznać, że zapierał dech w
piersiach.
Kiedy trzy
godziny później dojechaliśmy do jednego z bardziej zadbanych blokowisk,
zsiadałam z motoru niechętnie, chociaż nogi nadal drżały mi ze strachu. Mimo
wszystko nadal miałam w pamięci ten cholerny wypadek, a brunet wcale nie jechał
wolno.
-I co – odezwał
się Uchiha. – Nie taki diabeł straszny jak go malują.
-Zaczekaj no –
prychnęłam. – Pogadamy, jak wylądujesz w szpitalu.
Za nic nie
chciałam przyznać mu racji. Wiedziałam, że powrócił przyjazny, ale chamski
Sasuke, a to wiązało się z ogromną ilością kpin.
-Mniejsza –
rzucił i zaczął kierować się w stronę najwyższego budynku. Zatrzymał się przy
drzwiach do klatki i zwrócił w moją stronę – Idziesz ze mną na górę, czy
będziesz tu stać do rana?
Przewróciłam
oczami i ruszyłam za nim. Na klatce otworzył windę i ruchem ręki zaprosił mnie
do środka. Wszedł za mną i wcisnął guzik z numerem 8. Winda jechała po woli, a
ja miałam już dość tej przytłaczającej ciszy, musiałam cos powiedzieć.
-Właściwie to,
czemu nie mieszkasz w waszym domu? – palnęłam pierwsze lepsze pytanie, jakie
przyszło mi do głowy.
-Nie chciałem
zwalać się na głowę Obito. Dość już ma problemów z tą cholerną firmą budowlaną
– mruknął. – A ty, czemu wróciłaś na stare śmieci? Nie pomyślałaś, że w końcu i
tu poszukamy?
-Przez półtora
roku jeździłam po całym świecie, a przez następne pół po Japonii. Raczej
wątpliwe było, że w tym czasie jeszcze nie sprawdziliście, czy mnie tam nie ma.
-Racja. Kilka
razy tu wracaliśmy, ale nie było znaku życia. Aż nie skorzystałaś ze starej karty
bankowej – stwierdził i po chwili roześmiał się pod nosem. – Jak mogłaś
popełnić tak głupi błąd?
-Straciłam
czujność. Ty też byś stracił, gdyby nikt cię nie znalazł przez trzy lata –
warknęłam. – Potrzebowałam pilnie kasy, a bank był już zamknięty. Akurat miałam
ją pod ręką.
Brunet tylko
prychnął w odpowiedzi i zaczął wyjmować klucze. Kiedy drzwi windy się otworzyły
ruszył do mieszkania numer 22, a ja podreptałam tuż za nim. Przepuścił mnie w
wejściu, żeby zaraz potem zamknąć drzwi na klucz. Odłożył nasze kaski na niską
szafkę, zdjął czarne tenisówki i ruszył w głąb mieszkania.
-Kawa? Herbata?
– zapytał zdejmując kurtkę, którą po chwili rzucił na jakiś mebel za ścianą.
-Herbata –
mruknęła i wzięłam się za rozsznurowywanie glanów. Już pamiętałam, dlaczego
odpuściłam sobie noszenie tych butów do szkoły.
Ruszyłam
korytarzem mijając jakieś drzwi, które prawdopodobnie prowadziły do łazienki i
weszłam do niedużego, ale schludnie urządzonego salonu. Po lewej stronie
znajdował się aneks kuchenny, po którym buszował teraz Sasuke, zaś naprzeciwko
para drewnianych drzwi. Zdjęłam kurtkę, rzuciłam ją na fotel, na którym leżała
kurtka bruneta i bez pytania usadowiłam się na wygodnej, beżowej kanapie.
Chwilę później na stoliku przede mną pojawiły się dwa kubki z parującą herbatą
i talerz z kilkoma kanapkami.
Wzięłam do rąk
naczynie z napojem i popatrzyłam wymownie na bruneta. Ten wzruszył ramionami i
wziął do ręki jedną z kanapek.
-Nie jadłem nic
od ponad sześciu godzin – mruknął i skierował się do jednego z pokoi, by po
chwili wyjść z niego z laptopem w rękach. Musiałam ruszyć swój leniwy zadek, bo
pendrive nadal leżał bezpiecznie w jednej z kieszeni kurtki. Kiedy go znalazłam
i wróciłam na miejsce, laptop już pracował, więc wsunęłam dysk w gniazdo i
czekałam aż Sasuke go odpali.
Na urządzeniu
znajdowało się kilka folderów. Pierwszy z nich zawierał spis wszystkich stałych
klientów oraz zleceń, jakie Madara od nich otrzymał. W kolejnym znaleźliśmy
potwierdzenia zakupów wszelkiej broni, jaką starszy Uchiha zamawiał u nielegalnych
dostawców i tym samym ich adresy. Trzeci zawierał dane na temat każdej z
siedzib organizacji, a czwarty spis jej członków. Co nas zdziwiło, nie było w
nim nazwisk naszych jak i Kisame, za to znaleźliśmy imię Itachiego. Jednak po
tym, czego się dzisiaj dowiedziałam, nie dziwiłam się, że swojej działalności
nie wymazał z folderów. On doskonale wiedział, że dotrą one na komisariat po
jego śmierci.
Do sprawdzenia
został nam już ostatni folder. Jednak to, co się w nim znajdowało, nijak miało
się do reszty zawartości. Itachi określił nam najszybszą, a zarazem
najbezpieczniejszą drogę na posterunek i zaznaczył hotel, w którym mogliśmy
spokojnie zamieszkać do czasu zatrzymania Madary i spółki. Pomyślał dosłownie o
wszystkim.
Nawet nie
zauważyliśmy, że na dworze już dawno zrobiło się ciemno, kiedy przeglądaliśmy
wszystkie dane. Spojrzałam na zegarek i zerwałam się na równe nogi. Ten
wskazywał drugą w nocy, a nie wiedziałam do końca, gdzie się znajduję.
-Nie no, jasna
cholera – krzyknęłam. – Właściwie to, w której my jesteśmy dzielnicy?
-W 24.
Wschodnie Tokio. Jakieś pół godziny do szkoły, drugie tyle do ciebie i 15 minut
drogi do najbliższego metra – zaczął wymieniać, a mi zrobiło się słabo. –
Oczywiście motorem – mówiąc to podniósł się i zaniósł naczynia do zlewu.
-Nie no błagam.
Zanim tam zajdę, będzie trzecia, a transport mam dopiero po czwartej. Cholera
jasna. Mogłam pilnować czasu.
Zaczęłam
zbierać swoje rzeczy i kierować się do wyjścia, kiedy Sasuke zastąpił mi drogę.
-A ty gdzie się
wybierasz?
-Do domu – warknęłam
i chciałam go wyminąć, ale i tym razem udaremnił mi plany.
-Chyba nie
myślisz, że puszczę cię nocą i to samą na stację metra. Za dużo podejrzanych
typów krąży po tej okolicy o tej godzinie, a ty już raz przepadłaś i to bez
żadnego śladu. Nie zamierzam drugi raz szukać cię po całym świecie.
-To w takim
razie odwieź mnie do domu – powiedziałam trochę zbyt ostro, ale nie chciałam
dać mu poznać, że ucieszyło mnie to, że się o mnie martwi.
-I mam stracić
przez to dwie godziny snu? Nie ma mowy. Kimniesz się w drugim pokoju, a odwiozę
cię rano.
-Jaja sobie ze
mnie robisz? – parsknęłam śmiechem. – I niby, w czym mam spać?
-Jak dla mnie
możesz w bieliźnie, albo bez niej. Jak wolisz – mruknął z szelmowskim błyskiem
w oku.
Zaniemówiłam.
Takiego Sasuke nie znałam. Widocznie wiele mnie ominęło, bo teraz zaczynał
powoli przypominać brata. Szczególnie tym specyficznym poczuciem humoru, który
tak go irytował w Łasicy. Ale nie mogłam powiedzieć, że mi się nie podobał. W
końcu po takim czasie stał się bardziej otwarty, przynajmniej względem mnie, bo
jak w szkole zauważyłam dla innych nie zmienił się ani troszeczkę.
Moje
przemyślenia przerwał śmiech chłopaka. Widocznie musiałam mieć niezłą minę, bo
kiedy skierował się do swojego pokoju, nie przestawał chichotać pod nosem. Gdy
wrócił, miał w rękach niebieski t-shirt, który zaraz mi podał.
-Łazienkę
znajdziesz za drzwiami na korytarzu, a ręcznik na kaloryferze.
Skierowałam się
do wspomnianego pomieszczenia i zanim zamknęłam drzwi, usłyszałam, żebym się
sprężyła.
Kiedy już
wyszłam spod prysznica, spojrzałam podejrzliwie na koszulkę. Rzeczywiście była
duża, ale gdy ją założyłam sięgała mi ledwie do połowy ud. Stwierdziłam, że
jednak zostanę w bieliźnie.
Miałam sporo
wątpliwości co do tego pomysłu. To nie tak, że nie ufałam Sasuke. Po prostu nie
byłam pewna siebie. Przez te dwa dni, od kiedy znalazł się w mieście, uczucia
powróciły do mnie ze zdwojona siłą, a ten pocałunek w magazynie, jeszcze
bardziej zwiększył potrzebę jego bliskości.
Wiedziałam, że
będzie mi trudno zasnąć. Mimo wszystko notatnik Itachiego wywołał we mnie burzę
nie tylko pozytywnych emocji. Na nowo przeżyłam jego śmierć i ucieczkę przed
Madarą. Moje nerwy jeszcze nie były w najlepszym stanie, a ten jako taki
spokój, który osiągnęłam przez rok spędzony w rodzinnych stronach, został
zachwiany i niebezpiecznie chylił się ku granicy wytrzymałości. Zdawałam sobie
sprawę, że będę musiała wyjątkowo się pilnować, żeby nie wybuchnąć przy Sasuke
płaczem.
Wyszłam w końcu
z łazienki i pojawiłam się w salonie, a kiedy Uchiha mnie zobaczył w jego
oczach pojawił się błysk, który nie do końca mi się spodobał. Zmierzył mnie od
góry do dołu, a potem nie spuszczając wzroku z mojej twarzy wskazał na materiał
leżący na kanapie.
-Tu masz czystą
pościel – mruknął. – W szafie, znajdziesz poduszki i kołdrę. W razie czego,
kuchnia jest do twojej dyspozycji, tylko nie hałasuj za bardzo.
Skinęłam głową,
porwałam pościel z fotela i skierowałam się do drugiego z pokoi. Nie był za
duży, ale za to ładnie urządzony. Położyłam swoje rzeczy na krześle przy
biurku, a pościel rzuciłam na wyglądające wygodnie, duże łóżko. Otworzyłam
szafę i wyciągnęłam potrzebne rzeczy.
Kiedy kończyłam
nakładać poszewkę na kołdrę, usłyszałam jak Sasuke wychodzi z łazienki. Chwilę
później drzwi do pokoju się otworzyły i wyjrzała zza nich mokra głowa bruneta.
-Poradziłaś
sobie? – spojrzał na pościelone łóżko. – No. To dobranoc. Tylko obudź mnie
przed dziesiątą, a ostrzegam, że popamiętasz do końca życia.
-Jasne, jasne –
mruknęłam pod nosem. – Branoc.
Uchiha wyszedł
z pokoju, a ja zgasiłam światło i wsunęłam się pod kołdrę. Zaczęłam myśleć nad
tym, co się właściwie wydarzyło w ostatnim tygodniu.
Sasuke wrócił
do miasta z zamiarem zabicia mnie, Kakashi przydzielił nas do jednej grupy w
komitecie organizacyjnym, zostałam można powiedzieć napadnięta w magazynie i
zaraz potem pocałowana przez sprawcę, wylądowałam w ósmej dzielnicy i
dowiedziałam się prawdy o śmierci przyjaciela, o mało nie zeszłam na zawał, gdy
Sasuke pędził na drogach ze mną na motorze, dowiedziałam się, jak dostać się do
Kioto zanim ktoś mnie nieodwracalnie uszkodzi, no i w końcu wylądowałam na noc
w mieszkaniu Uchihy, który nawiasem mówiąc zmienił się nie do poznania.
Zdecydowanie za
dużo się działo, Już dawno zdążyłam odzwyczaić się od tego szybkiego biegu
wydarzeń. W końcu skupiłam się na dzisiejszych informacjach, a natłok uczuć w
końcu doprowadził mnie do tego cholernego płaczu.
###
Słyszałem jak
za cienkim regipsem Sakura rzuca się na łóżku i popłakuje. Nie miałem jej tego
za złe, bo też nie czułem się najlepiej po tym, czego się dowiedziałem, Próby
rozładowania napięcia też niczego nie dały. Nadal nie mogłem zrozumieć,
dlaczego Itachi nie powiedział mi o swojej chorobie. W końcu miałem prawo o tym
wiedzieć, tak samo jak o tym, jakim sukinsynem jest Madara. Po jakiejś
godzinie, sytuacja zaczęła mnie przytłaczać, a świadomość, że za ścianą leży
Sakura, która widocznie nadal nie mogła usnąć, zaczynała do mnie docierać. Po
chwili wahania wstałem i skierowałem się do jej pokoju. Wsunąłem się bezszelestnie
do pomieszczenia i stanąłem przy krawędzi łóżka.
-Mogę?
Haruno bez
słowa zrobiła mi miejsce, a kiedy się położyłem, nadal pociągając nosem,
przytuliła się do mnie. Przycisnąłem ją do siebie jeszcze bardziej i położyłem
brodę na jej głowie.
To zadziwiające,
jak kojąco na mnie działała, zresztą ona sama też się uspokoiła i w końcu
zasnęła. Stwierdziłem, że lepiej zostanę tam, gdzie byłem. Nie chciałem jej
budzić, a i w jej towarzystwie, nawet jeśli spała, łatwiej było mi przetrawić
te informacje. Nawet nie zauważyłem kiedy odpłynąłem.
Cóż muszę przyznać, że poległam. Chciałam wstawić zakończenie na raz, ale jakoś nie mogę go dokończyć, tak więc wstawiłam dłuższą część tego, co już mam.
Starałam się prześledzić dokładnie cały tekst, ale z racji tego, że jest dość długi to mogły mi się wkraść błędy, za które przepraszam. Mam nadzieję, że się podobało.
Pozdrawiam i do następnego ;D
Wstyd się przyznać, ale najpierw zwróciłam uwagę na obrazek i dopiero później przeczytałam tekst, więc myślałam, że Sakura i Sasuke posuną się nieco dalej :D Zwłaszcza, że on zaczynał mieć ciekawe teksty :D
OdpowiedzUsuńCo do treści to było super. Podobało mi się. Fajnie było poczytać o Itahim, bo tak mało jest w Twoich opowiadaniach postaci, które ja lubię :) Szkoda, że go nie ma, ale co ja mogę, w końcu jestem tylko czytającym ;)
Kiedy czytałam zapiski Uchihy, to nawet łezka mi pociekła. To też wielki szacun, bo udało Ci się coś, co bardzo trudno osiągnąć.
Oby tak dalej!!
Weny i więcej takich tekstów :))
Dziękuję :D
UsuńNie dziwie ci się co do tego obrazka. Ja też na samym początku właśnie na nie zwracam uwagę.
Szczerze to i mnie za mało tu Itasia, ale przypomnę ci, że w Racing, które nawiasem mówiąc nadal przetwarzam, jest on jedną z głównych postaci.
Jeszcze raz dziękuję i cieszę się, że tekst wywołał takie emocje, jakie miał wywołać :D
No w końcu mam dojście do komputera i możliwość skomentowania mojego ulubionego opowiadania :D. Kocham, kocham i jeszcze raz kocham :D. Jest świetne i ty o tym bardzo dobrze wiesz :p. Już nie mogę się doczekać kolejnej i ostatniej? części bo z tego co widziałam jak ostatnio u ciebie byłam to na to wyglądało ale jak cię znam to wszystko może się zdarzyć nieprawdaż? :). Duuużo weny na dokończenie opowiadanka i reszty opowiadań też ;D
OdpowiedzUsuńJak dobrze pójdzie to będzie ostatnia, ale tego nie zagwarantuje. Dzięki, że w końcu wyraziłaś opinie :P.
UsuńA tutaj to miałam taką myśl: MALI AGENCI XDDDD
OdpowiedzUsuńSerio jakiś śmiać mi się chciało. No i Sasuke, jak Ci ta złość szybko przeszła.
Przy zdaniu Obejmij mnie mocno. miałam takie awww, że o cholercia. A przecież ono takie proste.
No i rozczuliła mnie ostatnia scena. Lubię takie smaczki